Solidarność wg Baumana

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Współczesny świat nie jest gościnny dla solidarności, to najkrótsza konkluzja ze spotkania z Zygmuntem Baumanem. Nie chodziło o „Solidarność” historyczną, choć ta oczywiście też pojawiła się w opowieści. Socjolog mówił o rozwoju idei solidarności jako zasady organizacji życia społecznego, pokazując że była ona produktem pewnej epoki – produkowały ją niejako przy okazji fabryki i zakłady pracy skupiające wielkie rzesze ludzi. Oprócz towarów, wartości dodatkowej powstawała w nich także więź społeczna. Solidarność była efektem praktyki codziennego bycia razem. Jej skutkiem politycznym i społecznym stała się pewna wizja społeczeństwa opartego na zasadach redystrybucji, zinstytucjonalizowanej troski o najsłabszych, niezdolnych do pracy.

Ta wizja rozsypuje się coraz bardziej. Wyrażająca ją idea państwa społecznego (Bauman woli to określenie, niż pojęcie państwa dobrobytu) jest w stanie rozkładu ze względu na wiele przyczyn. Zasadnicza, to oddzielenie mocy od polityki i „kryzys agencji”, czyli możliwości suwerennego zbiorowego działania. Moc, czyli zdolność realizacji celów jest gdzie indziej (głównie w sferze gospodarki), niż polityka – czyli przestrzeń określania tego, co zrobione być powinno. Zmieniła się struktura społeczna i kontekst geopolityczny – nie istnieje już straszak komunizmu jako alternatywy temperującej zachłanność kapitalistów.

Co w takim razie z nowymi ruchami społecznymi, jak Occupy Wall Street? Co łączyło protestujących na Placu Tahrir, czy teraz na Placu Taksim, przecież wprost odwoływali się do idei solidarności. Problem  w tym, że te ruchy istnieją tak długo, jak długo nie próbują się instytucjonalizować. Amorficzność przesłania zróżnicowanie, które ujawnia się przy każdej próbie przejścia do realnego działania. A gdy pojawia się różnica, ginie solidarność, zaczyna walka polityczna. Solidarność z Placu Tahrir ginie tak samo, jak przepadła polska solidarność po 1989 r.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Wilno kocha Ukrainę

Rosja traktuje Polskę jak wroga, a Litwę jak własność, która tylko chwilowo wymknęła się spod kontroli. Dlatego Litwini szykują się na najgorsze.

Jakub Halcewicz

Zygmunt Bauman jak zwykle mówił precyzyjnie, jego pesymizm (lub może realizm) był do bólu logiczny, choć w wypowiedzi zabrakło odwołań do Richarda Sennetta i Manuela Castellsa. W ich analizach można dopatrzyć się nieco optymizmu. Pytanie o możliwość solidarności, czy szerzej – o możliwość suwerennego działania zbiorowego, które nie jest napędzane prostym grupowym interesem, które nie wynika z egoistycznej troski o siebie, lecz jest napędzane troską o innego wydaje się kluczowym zagadnieniem w czasach rosnących nierówności i rozpadu nowoczesnych instytucji nowoczesnego społeczeństwa. Kwestią tą zajmuję się w Europejskim Centrum Solidarności, a próbą odpowiedzi będzie ekspozycja pod roboczą nazwą „Solidarność. Przygody idei”. Już niebawem więcej szczegółów i zaproszenie do wspólnych poszukiwań.

 

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj