Kto zmodernizuje modernizatorów

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Teksty Janusza Majcherka często działają lepiej niż poranna kawa: czyste doktrynerstwo jest jak czysta kofeina, mocne, lecz bez treści. Właśnie żeby pobudzić.

Taki też jest materiał „Zmodernizować modernizację” z „Wyborczej”.

Autor dopatruje się źródeł wad polskiego życia w archaicznej strukturze społecznej, której wyrazem jest duży odsetek ludności mieszkającej na terenach wiejskich (ok. 40 proc.). I postuluje jak najszybszą urbanizację i dezagraryzację, bo tylko w ten sposób rozbije się wsteczne struktury mentalne reprodukowane w zamkniętych wspólnotach losu, a nie otwartych społecznościach wyboru.

Andrzej Walicki ma rację, że liberalny projekt modernizacji Polski powinien obejmować uwolnienie Polaków od przywiązania do zamkniętych, izolowanych i opresyjnych wspólnot. Parafrazując socjologa Petera Bergera: trzeba obywateli wyzwolić od wspólnot losu opartych na fatalistycznie przypisanym uczestnictwie, by otworzyć im perspektywy świadomej partycypacji we wspólnotach wyboru. Albo, mówiąc językiem Karla Poppera, należy społeczeństwo zamknięte przekształcić w społeczeństwo otwarte.

Jeden cytat i aż trzech klasyków, nieźle. Teoretycznie argumentacja słuszna – stadtluft macht frei, wiadomo już od średniowiecza. A idiotyzm życia wiejskiego krytykował już Karol Marks. Tyle tylko, że sytuacja nie jest taka prosta i jasna, jak ją w swym modernizacyjnym zapale kreśli Janusz Majcherek, utożsamiający wieś z rolnictwem.

To prawda, że w Polsce 40 proc. ludzi mieszka na obszarach wiejskich i odsetek ten zwiększył się w ciągu ostatniej dekady, a nie zmalał. Polska się dezurbanizuje, zresztą podobne tendencje widać w innych krajach środkowoeuropejskich. To efekt złożonych procesów osadniczych: suburbanizacji, reemigracji z miast do wsi w poszukiwaniu nowych sposobów życia, jednocześnie też trwa proces wymierania wsi.

Rolnictwo wytwarza niespełna 4 proc. PKB, daje zatrudnienie 12 proc. pracujących, jednak obszary wiejskie wytwarzają 35 proc. polskiego PKB (więc trochę ludzi musi pracować w przedsiębiorstwach generujących całkiem przyzwoitą wartość dodaną, a więc całkiem nowoczesnych). Te trzy liczby doskonale pokazują, że matryca interpretacyjna Janusza Majcherka jest zbyt uproszczona, że obszary wiejskie są przestrzenią procesów zarówno modernizacyjnych i demodernizacyjnych. Podobny wzór dla Europy Środkowej podpowiada, że najprawdopodobniej takie są efekty umiejscowienia w układzie globalnego systemu centrum – peryferia.

Proces urbanizacji można by przyspieszyć, wspierając politykę latyfundyzacji rolnictwa, co zmusiłoby mało rolnicze rzesze mieszkańców do wyjazdu do miast. Model znany z Ameryki Południowej, a jego efektem jest favelizacja. Nie inaczej byłoby w Polsce, pytanie tylko, czy nasze slamsy byłyby oazami społeczeństwa otwartego czy też raczej rezerwuarami poparcia dla skrajnych populizmów? Nie wiem, czy leczenie z dolegliwości tradycjonalizmu populistycznym anarchizmem uzdrowiłoby strukturę społeczną i polską politykę.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Dlaczego nie Włoch? Rzymscy dziennikarze już rekonstruują przebieg konklawe

Włosi starają się objaśnić porażkę faworyta, za którego uchodził kard. Pietro Parolin. Sekretarz stanu za pontyfikatu Franciszka miał – jak piszą watykaniści „La Stampy” – otrzymać w pierwszym i drugim głosowaniu bardzo duże poparcie.

Tomasz Bielecki, Polityka Insight

Janusz Majcherek krytykuje komentatorów współczesnej sytuacji politycznej nawołujących do tworzenia alternatywnego projektu Polski sprawiedliwej, zarzucając im anachronizm. Sam nie zauważa, że używa języka modernizatorów z lat 60., którzy właśnie za sprawą sterowanej urbanizacji chcieli zrealizować społeczną utopię, która skończyła się jednak tak, jak opisuje Justin McGuirk w „Radykalnych miastach”.

Parafrazując medyczną maksymę, rekomenduję autorowi tekstu w „Wyborczej”: modernizatorze, zacznij modernizację od siebie. Literatura na ten temat dość mocno się rozwinęła, jest z czego korzystać.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj