Koń jaki jest, każdy widzi. Drugi dzień DLD14
Drugi dzień był bardzo ciekawy, bo mieszały się różne emocje – Jimmy Wales z Wikipedii i Tony Fadell z Nest Labs (właśnie się sprzedał Google’owi za 3,2 mld dolarów) zapewniali, że zamierzają zmieniać za pomocą technologii świat. Wales opowiadał o Wikipedia Zero, czyli udostępnianiu treści Wikipedii za pomocą smartfonów w krajach rozwijających się i o People’s Operator – operatorze komórkowym, który umożliwia klientom przekazanie 10% kwoty rachunku na cele dobroczynne.
Piszemy o tym, co ważne i ciekawe
Braun nie piłuje pazurów. Jaki jest, każdy widzi. Skąd tak dobry wynik wyborczy?
Pierwsze spekulacje na temat sporego niedoszacowania prawicowego radykała w sondażach zaczęły krążyć w piątek rano. Ale nikogo, kto obserwuje polskie społeczeństwo, czwarte miejsce Grzegorza Brauna nie powinno dziwić.
To radosne podejście do sprawczej mocy technologii tonował Evgeny Morozov (Jauhien Marozau) walczący z „solucjonizmem” (solutionism), czyli naiwną i niebezpieczną wiarą, że wszystkie problemy da się załatwić za pomocą innowacji technicznych. Wiara niebezpieczna, bo jak przekonywał, prowadzi do depolityzacji debaty publicznej i przesuwa władzę w kierunku struktur kapitałowych. Wszak za technoutopiami Krzemowej Doliny stoją największe korporacje świata, a nie organizacje charytatywne. Esther Dyson zarzuciła mu krytykanctwo ale Morozov się nie speszył.
Drugi dzień DLD14 dobrze oddawał atmosferę zagubienia – niby wszystko wiemy o trendach rozwoju technologicznego, jednak zupełnie nie wiadomo, jakie będą tego rozwoju konsekwencje. Ale na sali był Paolo Coelho i próbował pocieszać. Zdaje się na przełomie XIX i XX wieku świat wyglądał podobnie, co świetnie opisuje Pynchon w „Against the Day”. A pod koniec dnia, gdy poszedłem do piwiarni się pocieszyć, dosiadł się do mnie Rosjanin, który jak to Rosjanin od razu przeszedł na tematy metafizyczne, zwłaszcza gdy odkrył, szto ponimaju jego rozgowor. Świata chyba nie zbawiliśmy, nietechnologicznych rozwiązań na jego problemy też nie znaleźliśmy, ale było po duszam.