Wszystkie nasze strachy

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Cieszę się, że „Wszystkie nasze strachy” zostały nagrodzone w Gdyni Złotymi Lwami. Film opowiada historię tak nieprawdopodobną, bo prawdziwą, odsłaniając istotną prawdę o Polsce, którą mało kto chce usłyszeć i zobaczyć.

To opowieść o Danielu Rycharskim, artyście mieszkającym i tworzącym w Kurówku pod Sierpcem. Mimo osadzenia w realnej biografii i historii nie jest to jednak dokument, lecz fabuła, i tak należy ją traktować. Czyli zgodnie ze wskazówkami Olgi Tokarczuk: nie szukać prawdy w literalnej zgodności faktów, tylko w narracji wyrażającej coś ważniejszego i prawdziwszego niż same fakty.

Z obrazu wyłania się więc Polska w największym splocie złożoności, której nie da się uprościć, zredukować, podporządkowując liniom podziałów dominujących w publicznym dyskursie, zgodnym ze schematem pęknięcia na dwie części, zacofaną i nowoczesną, wiejską i miejską, pisowską i antypisowską. Ten podział ciągnie się od co najmniej dwustu lat, sięga korzeniami XVIII w., z pełną mocą odtworzył się w II Rzeczpospolitej i z podobną siłą zawładnął polskim XXI w.

Tymczasem życie jest bardziej złożone, co doskonale udało się pokazać reżyserom Łukaszowi Rondudzie i Łukaszowi Guttowi, a doświadczenia polskości nie da się zredukować do jednego tylko schematu tożsamościowego: Polak (koniecznie heteronormatywny) katolik, tęczowy kosmopolita, egoistyczny neoliberał.

Więcej: niemożliwa jest nie tylko redukcja i oparta na niej próba narzucenia jedynej prawomocnej tożsamości, lecz nawet separacja ich w równolegle, oddzielnie żyjące wiązki. Przenikają się, tworząc, nawet jeśli wypierane, to jednak rzeczywiste syntezy sprzeczności, których doskonałym wyrazem jest w życiu Daniel Rycharski i w filmie główny bohater.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Niepoczytalni?

Stan umysłu Mieszka R., sprawcy okrutnego zabójstwa na UW, może być zupełnie inny, niż wskazują wycinkowe relacje internetowych serwisów. Przy okazji pojawiło się pytanie, gdzie przebiega granica poczytalności sprawcy, od czego zależy kara za zbrodniczy czyn.

Joanna Cieśla

„Wszystkie nasze strachy” rzucają wyzwanie – musimy się wzajemnie w swych różnicach uznać, bo inaczej się pozabijamy. Nie chodzi jednak o to, by się jedynie tolerować, tylko szukać tego, co wspólne, co tworzy nić elementarnego porozumienia ponad powierzchownymi, pielęgnowanymi narcystycznie dystynkcjami. Dobrym punktem wyjścia jest, używając katolickiego języka, rachunek sumienia i szczera odpowiedź, czy wina, zło, grzech – jak kto woli – obciążają jedynie adwersarzy?

To tylko kilka uwag, film wymaga znacznie uważniejszej analizy dotyczącej wiejskiego idiomu polskiej kultury, modernizacji, wspólnotowości i różnorodności, kwestii duchowości i religijności, dla których odniesieniem są chrześcijaństwo, katolicym i Kościół – pojęcia nietożsame, w napięciu między sobą, narzucające jednocześnie dyskursywne schematy utrudniające przywoływanie odniesień z innych porządków aksjonormatywnych czy metafizycznych.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj