Ukraińcy 2025. Kolejny rok wojny
Lepsza wojna niż zły pokój, to przekonanie żywi większość Ukraińców. I choć są już bardzo zmęczeni stawianiem oporu rosyjskim agresorom, nie mają złudzeń, że nastąpi szybkie rozstrzygnięcie, i gotowi są do wojennych poświęceń „tak długo, jak trzeba”. A to oznacza również, że Ukraińcy nie zaakceptują żadnego porozumienia z Rosją, które uznaliby za kapitulację.
W doniesieniach o negocjacjach pokojowych występują głównie – co oczywiste – politycy i dyplomaci uczestniczący w rozmowach. Główną uwagę próbuje skupić Donald Trump, co chwila występujący z mniej lub bardziej spektakularnymi wypowiedziami. Dają one zajęcie komentatorom długie godziny zastanawiającym się, co też prezydent Stanów Zjednoczonych powiedział, co chciał powiedzieć i co rzeczywiście myśli, jeśli myśli.
Sam Trump niewątpliwie chciałby zamknąć jak najszybciej temat, bo potrzebuje spektakularnego sukcesu – w 2026 r. USA czekają wybory do Kongresu, notowania prezydenta słabną, obóz konserwatywny zaczyna pękać. Pokój w Ukrainie zapewne pomógłby odzyskać choć część utraconej popularności. Tyle że wola Trumpa rozbija się o upór Putina, który na razie nie widzi powodu, by wojnę kończyć – do osiągnięcia celów, jakie zakomunikował w 2021 r., przygotowując się do inwazji.
Uparte społeczeństwo
Opór Putina to jednak niejedyny problem. Zakończenia wojny na złych warunkach nie chcą też Ukraińcy i zdaje sobie z tego sprawę Wołodymyr Zełenski. Wie, że cokolwiek by podpisał, jeśli nie spodoba się to społeczeństwu, zamiast akceptacji wywoła uliczne protesty i bunt części przynajmniej armii. Że nie będą to protesty wirtualne, prezydent Ukrainy przekonał się w lipcu, kiedy tysiące Ukraińców wyszło na ulice, protestując przeciwko demontażowi systemu walki z korupcją.
Ukraińska demokracja daleka jest od doskonałości, ale Ukraińcy bardzo do demokratycznego ustroju się przekonali, broniąc go podczas kolejnych rewolucji i kształtując władzę podczas kolejnych wyborów. Władimir Putin rządzi w Rosji już 25 lat, w Ukrainie w tym czasie było czterech prezydentów, a urząd sprawuje piąty. Wojna przekonanie do demokracji i niechęć do autorytaryzmu tylko wzmocniła. I choć każdy z urzędujących prezydentów próbuje z systemem kombinować i koncentrować władzę, przekraczając konstytucyjne prerogatywy, zazwyczaj kończy się to poważnym kryzysem politycznym. Tak jak obecnie, kiedy afera korupcyjna wstrząsnęła najwyższymi poziomami władzy.
Warto więc wczuć się w głos ukraińskiego społeczeństwa, które szczęśliwie jest systematycznie badane przez socjologów i badaczy opinii społecznej. Pod koniec roku pojawiło się kilka ważnych analiz. Fundacja Inicjatyw Demokratycznych im. Ilki Kuczeriwa z Centrum Razumkowa przeprowadziła na początku grudnia badanie nastrojów społecznych i stosunku do negocjacji pokojowych. Niezmiennie – bo badanie o podobnej treści jest powtarzane systematycznie – większość ankietowanych wierzy w zwycięstwo Ukrainy. O jego możliwości przekonanych jest 63 proc., niemożliwość wygranej wskazuje 22 proc. To prawda, że ten wskaźnik, choć ciągle pozytywny, systematycznie się pogarsza.
Wiara w zwycięstwo
Czy tendencje mogą się przeciąć i nastroje defetystyczne wygrają z optymizmem? Tak by się mogło stać, gdyby Ukraina została sama, pozbawiona wsparcia. Trzeba jednak pamiętać, że na początku roku, kiedy Donald Trump ujawnił prawdziwe oblicze, Ukraińcy przeżyli zawód Ameryką, ale nie załamali się – wtedy zdecydowana większość deklarowała, że Ukraina powinna toczyć walkę nawet bez amerykańskiej pomocy.
Poczucie samotności i chybotliwości zewnętrznej pomocy jednak narasta, czego wyrazem rozkład odpowiedzi na pytania o gwarancje bezpieczeństwa. Wiara w NATO zmalała, o ile w grudniu 2024 o znaczeniu przynależności do tego sojuszu przekonanych było 55 proc. ankietowanych, o tyle obecnie już tylko 38 proc. Jeszcze mniejsze pozytywne emocje wywołują pytania o inne formy gwarancji, jak porozumienia pozablokowe. Trzeba lawirować, budując poparcie.
W takiej sytuacji najbardziej zdumiewa praktycznie niezmienna odpowiedź na pytanie o odczuwane emocje – od połowy 2025 r. najsilniejsze jest poczucie nadziei żywione przez 54 proc. ankietowanych, w 2022 było to 56 proc. Jednocześnie rośnie poczucie niepokoju, 40 proc.; optymizm od dwóch lat utrzymuje się na poziomie ok. 30 proc.; zmalało natomiast uczucie strachu – do 18 proc. Zmalał także pesymizm i poczucie beznadziei – do poziomu poniżej 10 proc.

Skoro tak, to można się domyślić, co Ukraińcy myślą o warunkach ewentualnego pokoju. Uznanie terenów okupowanych za terytorium Federacji Rosyjskiej jest niedopuszczalne dla 76 proc., zmniejszenie liczebności sił zbrojnych dla 70 proc., rezygnację z NATO odrzuca 51 proc. Nic więc dziwnego, że Wołodymyr Zełenski na wszelkie pytania o ustępstwa terytorialne zasłania się konstytucją i koniecznością przeprowadzenia referendum – komunikuje w ten sposób, że wbrew społecznej woli żadnego porozumienia nie da się wprowadzić w życie.

Nastroje
Wyniki badań Fundacji Kuczeriwa i Centrum Razumkowa warto uzupełnić o wnioski z najnowszego ukraińskiego Barometru, przeprowadzonego na początku grudnia przez agencję Socis. Pierwsze wyniki nieco dezorientują, bo choć częściowo odpowiadają intuicji, to uważniejsza lektura wywołuje pewien zamęt. Nie dziwi więc na pewno, że na pytanie, czy sytuacja rozwija się w dobrym czy złym kierunku, oceny negatywne przeważają nad pozytywnymi (ok. 32 proc. pozytywnych, blisko 60 proc. negatywnych). Kolejne pytanie podpowiada, że powodem takiej oceny jest ocena mijającego roku – dla 67,2 proc. sytuacja w tym czasie pogorszyła się. Już jednak spojrzenie na nadchodzący rok jest bardziej zniuansowane, i choć 31,1 proc. nie spodziewa się pogorszenia sytuacji, to podobny odsetek – 28,9 proc. – oczekuje zmian na lepsze.
Co w takim razie złożyło się na ocenę mijającego roku? Odpowiedzi na pytania, co najbardziej niekorzystnie wpływa na sytuację w kraju, są bardzo ciekawe. Na pierwszym miejscu wskazywany jest „wysoki poziom korupcji na w wymiarze państwowym” – 50,8 proc. Drugie miejsce zajmują ciągłe bombardowania – 45,2 proc. Trzecie miejsce to obniżenie warunków życia – 37,8 proc. Bardzo dotkliwe wydawałyby się dla codziennego życia wyłączenia energii, których doświadcza cała Ukraina – a zajmują dopiero szóste miejsce, zdobywając 25,7 proc. wskazań. Widać więc, że głównym źródłem niepokoju i negatywnej oceny są czynniki wewnętrzne – korupcja wywołuje społeczny gniew, ale jest też obszarem, z którym można walczyć, mobilizując wewnętrzne zasoby.
Z tym że Ukraińcy nie mają złudzeń i nie ulegają rządowej propagandzie, oceniając władze państwa bardzo surowo. Znowu największą ich przewiną jest dopuszczenie do wysokiego poziomu korupcji – 68,9 proc., niedostateczne przygotowanie do wojny – 41,5 proc., błędne decyzje kadrowe – 35,7 proc. czy wykorzystywanie instrumentów władzy do represji wobec politycznej konkurencji i niepokornego biznesu.
Notowania Zełenskiego
Ciekawa jest ocena prezydenta – Wołodymyr Zełenski z jednej strony odbudował zaufanie po jego załamaniu w chwili wykrycia afery korupcyjnej (pomogły szybkie decyzje kadrowe i odsunięcie Andrija Jermaka, szefa Biura Prezydenta, oraz konsolidacja społeczna w związku z negocjacjami). Z drugiej strony 51,4 proc. wskazuje Zełenskiego jako bezpośrednio odpowiedzialnego za korupcję – nie udało mu się schować za uogólniony szyld „władza w całości”. Więcej, 38,9 proc., żywi przekonanie, że Zełenski jest częścią korupcyjnego procesu, a 29,3 proc. ocenia go trochę łagodniej – o korupcji wiedział, ale w niej nie uczestniczył.
Nic więc dziwnego, że pytania o polityczną alternatywę wywołują odpowiedzi wskazujące, że gdyby odbyły się wybory, Ukraińcy woleliby w fotelu prezydenta kogoś innego. Na przykład Walerija Załużnego, dziś ambasadora w Wielkiej Brytanii, do końca 2023 r. szefa Sił Zbrojnych Ukrainy. W drugiej turze zdobyłby 64,2 proc. głosów, Zełenski 35,8 proc. Pojawił się także inny potencjalny konkurent (w sondażach, bo politycznych aspiracji nie deklaruje) – to szef Zarządu Wywiadu Wojskowego Kyryło Budanow. On także wygrałby według sondaży, w drugiej turze zdobywając 56,2 proc. głosów. Rośnie dość szybko pozycja Andrija Biłeckiego, dowódcy 3. Korpusu Armijnego powstałego na fundamencie 3. Wydzielonej Brygady Szturmowej, która z kolei powstała w oparciu o pułk Azow.
Te wskazania pokazują nie tyle możliwego przyszłego prezydenta, ile narastające oczekiwanie społeczne dotyczące oczyszczenia sfery politycznej, co mogliby zrobić weterani wojskowi cieszący się dużym autorytetem. Nie widać wszakże na razie politycznej konsolidacji środowisk wojskowych – armia zajmuje się wojną i nie daje się wciągnąć do polityki, przynajmniej w sposób, który by wskazywał na możliwość wykreowania w tej chwili nowej politycznej siły w kolorze wojskowego munduru.
Siła weteranów
Sentyment do wojskowych potwierdza także indeks zaufania wskazujący, że wszyscy najpopularniejsi lub znani dowódcy mogą pochwalić się lepszą wartością indeksu niż prezydent Zełenski (0,44 w skali 0-1). Walerij Załużny to 0,72, Andrij Biłecki – 0,60, a Ołeksandr Syrski kierujący dziś Siłami Zbrojnymi to 0,47. Ba, również niektórzy liderzy lokalni, jak mer Charkowa Ihor Terechow (0,49) czy mer Kijowa Witalij Kłyczko (0,43), mają już wyniki porównywalne z prezydentem Ukrainy. W końcu nie można pomijać rosnącej rozpoznawalności i zaufania do działaczy społecznych, takich jak Taras Czmut (0,49) i Serhij Prytuła (0,47), kierujących organizacjami wspierającymi wojsko i wysiłek obronny kraju.

Grudniowe sondaże nie wyrażają jedynie emocji chwili, ale analizowane w odniesieniu do odpowiedzi na podobne pytania z badań realizowanych wcześniej, pokazują ciekawe procesy biegnące w ukraińskim społeczeństwie. Mówiono o nich wiele podczas listopadowego V Kongresu Ukraińskiego Stowarzyszenia Socjologicznego w Charkowie. Wojna, jakkolwiek jest tragicznym doświadczeniem, uruchamia nadzwyczajną dynamikę procesów społecznych. Ich uchwycenie to gratka dla każdego badacza, ale i wielkie wyzwanie wynikające z trudności związanych z prowadzeniem rzetelnych badań w warunkach trudności z reprezentatywnością prób, emocjami i dynamiką zmian wywołanych choćby wielkimi migracjami. Ukrainie udało się szczęśliwie dorobić w okresie niepodległości dobrej socjologii i nie brakuje znakomitych badaczy, którzy analizują kształtowanie się narodu i społeczeństwa.
Wielka transformacja
Piszą o tym Anton Hruszecki i Wołodymyr Paniotto, świetni socjologowie kierujący Kijowskim Międzynarodowym Instytutem Socjologii. Opublikowali właśnie książkę „Wojna i transformacja ukraińskiego społeczeństwa (2022-2024)”, w której na podstawie badań, jakie regularnie prowadzi ich instytut (a także innych danych sięgających marca 2025), podsumowują ukraińskie przemiany. Wiele uwagi poświęcają ukształtowaniu się ukraińskiej socjologii w warunkach niepodległości i demokratycznego społeczeństwa budującego gospodarkę rynkową i kapitalizm. Wyjaśniają też, jak można robić rzetelne badania w warunkach wojennych. W efekcie powstała niezwykła synteza pozwalająca lepiej zrozumieć, kim są Ukraińcy dziś i gdzie tkwią źródła ich zbiorowych decyzji.
Rozprawiają się przy okazji, pokazując konkretne dane z argumentami, że rosyjską agresję jakoby miała uzasadniać chęć wstąpienia Ukrainy do NATO. W 2009 r. ta kwestia w ogóle nie istniała w społecznej wyobraźni – tylko 16 proc. Ukraińców wypowiadało się pozytywnie o przyłączeniu do Sojuszu, najpopularniejszym politykiem w Ukrainie był… Władimir Putin, cieszący się uznaniem 60 proc. Ukraińców (najbardziej popularni politycy ukraińscy oscylowali przy granicy 30 proc.), a 90 proc. pozytywnie wypowiadało się o Rosji i Rosjanach, uznając ich za najbliższego pod względem sympatii sąsiada.
Wskaźniki poparcia dla NATO zmieniły się znacząco dopiero w 2014 r., po aneksji Krymu i agresji w Donbasie. Wtedy chęć wstąpienia do Sojuszu deklarowało już 48 proc. ankietowanych. Ciągle jednak nie było to poparcie zdecydowane, przesądzające o rozwoju ukraińskich aspiracji. Przesądziła o tym inwazja z 24 lutego 2022 r. W odpowiedzi na nią poparcie dla NATO poszybowało w najlepszym czasie do 91 proc. I radykalnie spadła sympatia do Rosjan, którzy stali się sąsiadem najbardziej znienawidzonym.
Warto także pamiętać, że jeszcze w 2019 r., po pięciu latach rosyjskich działań w Donbasie, 91 proc. Ukraińców uważało, że rosyjski powinien być nauczany w szkołach, przeciw było tylko 8 proc. Dziś 66 proc. Ukraińców oczekuje całkowitego usunięcia rosyjskiego z oficjalnej komunikacji. Tak więc to Putin upatrzył sobie wroga, którego potem konsekwentnie tworzył swoimi działaniami.
Konsolidacja
Sympatia do Rosji w Ukrainie sprzed Rewolucji godności, utrzymująca się zresztą na dość wysokim poziomie i potem, aż do 2022 r., nie oznacza słuszności tezy Putina o braterskim związku Rosjan i Ukraińców. Wielki sceptycyzm wobec NATO, umiarkowany entuzjazm wobec Unii Europejskiej (w czasie Euromajdanu społeczeństwo było podzielone mniej więcej w równych częściach) nie oznaczały, że Ukraińcy chcą podążyć podobnie jak Białoruś drogą zjednoczenia w ramach dawnego imperium. Ukraińcy od początku niepodległości, którą w referendum w grudniu 1991 zaakceptowała zdecydowana większość – 90,32 proc. głosów przy frekwencji ponad 80 proc. – chcą budować państwo gwarantujące samodzielny byt i rozwój tworzącemu je społeczeństwu.
Okres od 1991 r. to czas dynamicznych przemian tożsamościowych, demograficznych, związanych zarówno z procesami politycznymi, jak i gospodarczymi, wynikającymi z pokomunistycznej transformacji. Do Rewolucji godności efekt tego procesu nie był w żaden sposób zdeterminowany, nie wiadomo było, jaki model tożsamości narodowej i kulturowej zwycięży. Ostatecznie sprawę przypieczętowała rosyjska inwazja z 2022 r. – społeczno-narodowo-obywatelska konsolidacja przyspieszyła. W okresie 1992–2004 tylko ok. 40 proc. mieszkańców Ukrainy mówiło o sobie, że są w pierwszej kolejności obywatelami Ukrainy. W latach 2005-13, po Pomarańczowej rewolucji, odsetek ten wzrósł do 50 proc., po Rewolucji godności do 60 proc., po inwazji 24 lutego przekroczył 80 proc. i utrzymuje się na tym poziomie.
Gen demokracji
Jednoznaczne są też aspiracje polityczne Ukraińców. Na początku pełnoskalowej wojny 76 proc. badanych deklarowało, że chce, aby Ukraina była sprawnie funkcjonującą demokracją. W 2023 r. odsetek ten wzrósł do 95. Nie wszystkie zmiany podobają się w Polsce. Z uznaniem na pewno patrzymy na pogorszenie wskaźników uznania dla Stalina, z 23 proc. w 2012 r. do 4 proc. w 2023 (w Rosji Stalin stał się największym bohaterem narodowym wskazywanym na pierwszym miejscu przez 63 proc. społeczeństwa). Mniej nam się podoba zapewne wzrost uznania dla OUN-UPA – z 20 do 43 proc. w tym samym okresie 2012–23.
Socjologowie wyjaśniają, że ten zwyżkowy trend nie oznacza wzrostu nastrojów nacjonalistycznych w rozumieniu takim, jakie reprezentował OUN posługujący się ideologią nacjonalizmu integralnego. UPA to mit symbolizujący walkę z rosyjskim agresorem, pomagający konsolidować społeczną wyobraźnię wobec śmiertelnego zagrożenia, jakim jest Rosja. Bo zdecydowana większość Ukraińców nie ma wątpliwości, że celem Putina i Rosji jest zniszczenie Ukrainy w wymiarze nie tylko państwowej suwerenności, ale także narodowej i kulturowej odrębności. Dlatego wojna ma charakter egzystencjalny, jest wojną o przetrwanie, a nie tylko konfliktem zbrojnym o ziemie lub inne pragmatyczne cele.
Oczywiście wojna produkuje nie tylko pozytywną energię sprzyjającą konsolidacji narodowo-obywatelskiej. Jest tragedią, która dotyka już niemal wszystkich Ukraińców w najbardziej bezpośredni sposób – doświadczenia śmierci oraz trwałej utraty zdrowia przez osoby najbliższe. Na to doświadczenie współdzielone dziś powszechnie nakładają się kolejne efekty: pogorszenie sytuacji materialnej, ciągłe zagrożenie atakami, poczucie niepewności. Do tego zniszczenia infrastruktury materialnej przekraczające pół biliona dolarów. I rosnące napięcia, których coraz mocniejszą osią jest pytanie: co robisz w czasie wojny? To pytanie będzie podstawą powojennych rozliczeń i nowych hierarchii.
Niepewna przyszłość
Problemów będzie znacznie więcej, a kluczowa będzie integracja zdemobilizowanych żołnierzy. Nie wszyscy będą chcieli wrócić do starych zawodów, wielu nie będzie miało gdzie wrócić. Wielu odkryje, że ich wojenne kompetencje są w cenie, choć nie zawsze będą służyć dobrym celom. To wszystko przyszłość, o której już się w Ukrainie głośno mówi. Co chwila pojawiają się scenariusze ostrzegające przed możliwymi złymi wariantami rozwoju sytuacji. I projekty przyszłości pokazujące, jak mogłaby wyglądać Ukraina, jeśli dopisze choć trochę szczęścia. W to ciągle wierzy ponad połowa ankietowanych przekonanych, że w ciągu dekady Ukraina stanie się kwitnącym państwem należącym do Unii Europejskiej. I mimo wojny i związanych z nią uciążliwości ciągle ponad połowa deklaruje, że jest szczęśliwa.
Socjologowie uprzedzają, że jeśli te nadzieje okażą się płonne, a Ukraina zostawiona sobie, siła zawodu i resentymentu może stać się czynnikiem, który zdestabilizuje nie tylko ją. Nie powinniśmy o tym zapominać, pomagając Ukraińcom również w naszym interesie – w realizacji ich europejskich i demokratycznych aspiracji.
Rozumieć Ukrainę
Tematy poruszone w tym tekście rozwijam w rozmowach z Agnieszką Lichnerowicz, które prowadzimy w kolejnych odcinkach podkastu „Rozumieć Ukrainę”, realizowanego przez Fundację im. Stefana Batorego. Zapraszam!