Śliwerski oskarża IBE o marnowanie pieniędzy i służenie politykom
Prof. Bogusław Śliwerski w tym tygodniu dwukrotnie zaatakował Instytut Badań Edukacyjnych. Najpierw oskarżył tę instytucję o bezproduktywne wydawanie publicznych pieniędzy, następnie o wyrzeczenie się roli niezależnego badacza i o służalstwo wobec polityków. IBE niczego nie bada, a jedynie legitymizuje decyzje rządu.
Śliwerski przyjrzał się poradnikowi dla studentów, jak skutecznie się uczyć. Zdaniem profesora, został on napisany infantylnym językiem, „w stylistyce jak dla dzieci z klas wczesnej edukacji” (np. „zapisz trzy cele na semestr”, „oddychaj, wyobrażając sobie pudełko”). Poradnik kompromituje instytucję badawczą, jaką powinien być IBE. Autorzy tego kiczu chcieli szybko wydać publiczne środki, więc przygotowali byle co (szczegółowa recenzja tutaj).
Jeszcze gorzej w oczach profesora wypada opracowana przez IBE ewaluacja roku bez prac domowych w szkołach podstawowych. Śliwerski jest zdumiony, że rada naukowa IBE nie tylko milczy, nie protestuje w sprawie pseudoeksperymentu pedagogicznego, jaki dzieciom i nauczycielom zafundowała Barbara Nowacka, ale wręcz bierze aktywny udział w tym procederze. A przecież misją IBE jest wspieranie rządu wiedzą, rzetelnymi radami, a nie służalstwem (szczegółowa analiza raportu o pracach domowych tutaj).
Postawa prof. Śliwerskiego to chlubny wyjątek. Takich głosów powinno być znacznie więcej. Dzieci, na których teraz tak ochoczo eksperymentuje MEN, niebawem pójdą na studia. Szanowni Uczeni, proszę nie rozdzierać szat i nie rozpaczać z powodu takich czy innych cech studentów. To są ofiary rządowych eksperymentów oraz braku reakcji świata akademickiego na te eksperymenty.
Komentarze
@gospodarz
https://www.ptp-pl.org/sites/default/files/pliki/stanowisk-_ptp_ws._prac_domowych.pdf
Nie. Stanowisko prof. Śliwerskiego nie jest żadnym wyjątkiem.
Jak widać stanowiska profesorów mogą być sprzeczne.
@Róża
MEN/Nowacka potrzebował rok 1,5 roku temu jakiejś opinii uzasadniającej swoje działania to ją sobie po prostu w jakiejś formie kupił u towarzystwa, które nie jest naukowe, choć jakichś ludzi z tytułami ma w składzie – tak się dziś często robi z opiniami prawnymi – można mieć KAŻDĄ byle odpowiednio zapłaconą … 😉 Pecunia non olet, zwłaszcza że w PL AD2024 pracownicy uczelni cienko przędli … 😉
@Róża
Przy czym podpisany p.Kostyło zajmuje się … FILOZOFIĄ wychowania, a p.Szplit – nauczaniem języków obcych w nauczaniu początkowym … 😉
@Róża
@Gospodarz
A w obecnej radzie naukowej IBE żadnych wybitnych naukowców nie uświadczysz … 😉 https://ibe.edu.pl/pl/instytut/rada-naukowa
@belferxxx
A prof. Śliwerski zajmuje się zadaniami domowymi?
Poza tym, że był kiedyś wiceprzewodniczącym PTP, więc prawdopodobnie jest nadal członkiem.
@belferxxx
Jeżeli prof. Śliwerski nadal jest członkiem PTP, to jego połajanki w stosunku do IBE, z całkowitym brakiem odniesienia się do oficjalnego stanowiska gremium, którego kiedyś był wiceprzewodniczącym są … takie w sumie w stylu pedagoga.
Szukajmy jeleni, którzy będą to traktować poważnie.
@Róża
Śliwerski, akurat znam osobiście, pochodzi z harcerstwa, w latach 90-tych robił ze swoją młodo zmarłą żoną-nauczycielką eksperymenty pedagogiczne w SP, był przewodniczącym Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN. Oraz np. sprowadzał w początkach III RP różne idee pedagogiczne z Zachodu, w rodzaju Antypedagogiki np. To zupełnie inny KALIBER niż p.Split czy p.Kostyło. Jest też belwederskim profesorem zwyczajnym i ma, z bratem, wydawnictwo pedagogiczne Impuls … 😉 Niektórzy nieźle poinformowani mieszkańcy Łodzi twierdzili, że z bratem byli synami- ze zmienionym nazwiskiem – byłego doradcy ekonomicznego Gierka a w stanie wojennym ambasadora PRL w Tokio Rurarza , który został w Japonii, ale może to były tylko plotki …
@belferxxx
Co do IBE – oczywiście mi się podoba ten pan od PP z matematyki. Maciej Borodzik.
Co do panów od pedagogiki, to interesują mnie równie mocno jak i Pana.
@PR
PR a czytał Pan na fejsie ten głośny wpis Hartmana, z którego teraz próbuje się wyślizgać?
Przypomnijmy jeden z wniosków badania IBE:
Brak zadawania prac domowych nie miał wpływu lub w niewielki sposób wpłynął na wyniki egzaminu ósmoklasisty.
I o czym tu więcej rozmawiać? Co najwyżej o ciężkiej doli nauczyciela licealnego, ten bowiem dotąd musiał wdrożyć pierwszoklasistów do poświęcania odrabianiu prac domowych 2-3 razy więcej czasu niż w podstawówce, teraz jest to zaś nieskończenie wiele więcej czasu!
Instytut Badań Edukacyjnych PIB porównał również wyniki pierwszego egzaminu ósmoklasisty przeprowadzonego po upływie pełnego roku szkolnego z nowymi zasadami zadań domowych. Badanie pokazało brak lub niewielki wpływ prac domowych na wyniki w matematyce, języku polskim i językach obcych. Porównano zmiany w wynikach szkół, które w pełni zrezygnowały z prac domowych z tymi, które kontynuowały ich stosowanie. Różnice między tymi szkołami, w większości porównań, były nieistotne statystycznie. Wyniki te sugerują, że rezygnacja z prac domowych nie poprawia wyników uczniów, ale też nie powoduje istotnych spadków.
(…)
Badanie ewentualnego wpływu zmiany podejścia do zadań domowych na wyniki egzaminu ósmoklasistów miało charakter ilościowy i zostało przeprowadzone na próbie wybranych losowo 1468 szkół podstawowych. Zastosowano metodę Difference-in-Differences (DiD), czyli podejście ekonometryczne powszechnie stosowane w badaniach quasi-eksperymentalnych, które pozwala identyfikować efekty przyczynowe na podstawie danych obserwacyjnych.
https://ibe.edu.pl/pl/aktualnosci/3354-raport-dotyczacy-prac-domowych-trafil-do-men
Wydaje mi się, bo przecież nie potrafię czytać ze zrozumieniem ((C) Krzysztof Cywiński), że Naczelny Pedagog Kraju (to znana ksywa Śliwerskiego) nigdzie nie odniósł się do powyższego wniosku.
Cóż z tego wynika?
Nie ma powodu wątpić w prawdziwość przytoczonego powyżej wniosku uzyskanego nie z ankiet, a metodą ilościową na podstawie rzeczywistych wyników egzaminu E8.
– może w tym roku EZ był łatwiejszy? Ten trop jednak nie wydaje się prawidłowy, bo przecież IBE porównywało też wyniki szkół, w których z domówek zarówno zrezygnowano, jak i nie.
– może coś jest nie halo z tą opinią Śliwerskiego?:
Dydaktyka ogólna – zakorzeniona w psychologii uczenia się – jednoznacznie wskazuje, że prace domowe są tradycyjnym i wartościowym środkiem dydaktycznym. Wspierają utrwalanie wiedzy, rozwijają samodzielność, kształtują systematyczność. Tak uczą klasycy: F. Bereźnicki, Cz. Kupisiewicz, W. Okoń. To nie są opinie, ale uogólnione prawidłowości dydaktyczne i psychologiczne: wiedza nieutrwalana zanika, a nawyki niećwiczone wygasają.
Najwyraźniej albo nie wygasają, albo są utrwalane kanałami, o których klasykom polskiej pedagogiki się nie śniło.
– a może rodzice ósmoklasistów na brak zadań domowych odpowiedzieli większą liczbą korepetycji?
– a może istnieje inne wytłumaczenie?
Jeżeli zadania domowe nie mają żadnego statystycznie istotnego przełożenia na wynik E8, to spuśćmy je i dokładnie spłuczmy.
Róża
FB używam tylko do czytania. Czyli nie zaglądam, jesli nie muszę. Czyli raz na miesiąc, może rzadziej.
Róża
Jaki wpis?
@Róża
Znalazłem wpis Hartmana. Na swoim blogu (https://blog.polityka.pl/hartman/2025/10/04/oswiadczenie/ ) opublikował też wyjaśnienie.
Generalnie trudny temat, jednak zdecydowanie bliżej mi do Hartmana niż do Hamasu.
Hartmana poniosły emocje, gdy określił Hamas organizacją nazistowską. Ma jednak rację, że Starczewski złamał prawo i powinien być osądzony i skazany, tymczasem nic takiego nie nastąpi i wróci on do kraju – nie za swoje pieniądze – w glorii chwały.
Określenie Polaków płynących na tych kutrach jako „nazistów” to oczywiście kolejna przesada, nieprawda.
Oczywiście sprawa ta to wdzięczny, acz trudny temat na zajęcia z etyki. Ja bym sytuację porównał do szturmu Berlina: czy Rosjanie mieli się zatrzymać, by przypadkiem nie spowodować strat w ludności cywilnej? Skąd to porównanie? Otóż Hamas to niewątpliwie organizacja terrorystyczna, która władzę w Gazie zdobyła gwałtem. W jej statucie wpisany jest punkt mówiący o tym, że celem istnienia Hamasu jest zniszczenie państwa Izrael. Dopóki ten punkt tam jest i dopóki Hamas przetrzymuje kilkudziesięciu zakładników, żywych i martwych, w moich oczach Izrael miałby prawo szturmować Gazę jak ZSRR Berlin.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Hamas
@Gospodarz
Niezwykle trudny temat na etykę to sprawa traktowania cywilnych mieszkańców Gazy oraz mieszkańców palestyńskich obozów dla uchodźców przez kraje muzułmańskie, zwłaszcza Iran. Od co najmniej 50 lat są oni wykorzystywani jako rodzaj broni biologicznej z bardzo opóźnionym zapłonem. No i teraz ona wybucha. Jeśli nie teraz, to za 10 lat tam będzie nie 2 milion, a 3 miliony mieszkańców, wybuchłoby jeszcze silniej. (I tak jeszcze raz wybuchnie, bo nikt chyba nie wierzy, że Hamas można pokonać militarnie).
Czy komuś w Polsce przyszłoby do głowy trzymać uchodźców z Kresów i ich potomków w obozach? To już chyba 80 lat, bo pierwsi uchodźcy opuścili tereny obecnego Izraela bodaj już podczas wojny w 1948 r. Trzyma się ich (dzieci, wnuki, prawnuki?) w obozach, żeby w negocjacjach stawiać żądanie prawa powrotu do Izraela, na co ten oczywiście zgodzić się nie może, bo wywróciłoby to stosunki narodowościowe, zresztą, skąd mieszkania, praca itd., co z kolei blokuje wszelkie rozmowy pokojowe. Drugim spornym tematem jest przynależność państwowa Jerozolimy Wschodniej. Izrael też się stamtąd nie wycofa. Trzecim – status osiedli żydowskich – tu akurat Żydzi mają naprawdę sporo za uszami i powinni się stamtąd ewakuować.
@PR
Oczywiście zainteresowani egzaminem 8-klasiści akurat i tak MUSIELI i CHCIELI ćwiczyć obojętne pod jakim szyldem te ćwiczenia były, na dodatek TYLKO z 2 przedmiotów!!! Więc to jest akurat ewidentny pic na wodę, z czego oczywiście uprawiający fikcję za NASZĄ kasę zdawał IBE za naszą kasę … 🙁
@PR
Oczywiście IBE zdawał SOBIE SPRAWĘ 😉
@PR
PR jak tu Panu belferxxx poleca coś do przeczytania, to ja Panu polecę wpis bardziej życiowy.
Na fejsie wpis sprzed godziny (czyli ok. 12) – Elektronik w czasach szkolnej zagłady. O pracach domowych między innymi.
Belferxowi też oczywiście polecam.
@belferxxx
A to pech, CHCIELI ćwiczyć matematykę i polski, bo im zależało na egzaminie, a nie musieli wypełniać zeszytów ćwiczeń z historii, jak żyć. Te dzieci to normalnie jakieś podłe, jakby dla dobra nauczycieli nie mogły tych egzaminów położyć, i to najlepiej z hukiem.
Kiedyś pamiętam jak na którejś z tych histeryzujących grup nauczycielka historii rozpaczała jak to będzie bez prac domowych, bo ona to wcale dużo nie zadaje, po prostu całą lekcję robią zeszyt ćwiczeń i część zrobią, a druga połowa zostaje do zapełnienia w domu. A teraz za zeszyt ćwiczeń zapłacone (tak, to jej argument!), a nie będzie „zapełnione”. Dosłownie używała słowa „zapełnić” ta wybitnie prowadząca lekcje pani od historii.
@Płynna rzeczywistość
1.Czytanie ze zrozumieniem, u Pana, przybiera notorycznie formę propagandowego wspierania każdej bzdury, która urodzi się w MEN. Tak się składa, że linki do wpisów P. prof. Śliwerskiego są powtórzeniem dyskusji na belferblogu.
2.”Badanie” rocznika egzaminacyjnego jest … „badaniem” :
egzaminy odbyły się w maju, wyniki ogłoszono w lipcu, a we wrześniu mamy już opracowane wyniki „badań”, które są zgodne, a jakże. z poglądami zamawiających te „badania” 🙂
3. Przedmioty egzaminacyjne:
– język angielski
Od przedszkola większość dzieci uczęszcza na pozaszkolne zajęcia z tego języka, czyli odrabia zadania domowe, nawet jeżeli zajęć z tego języka nie ma jeszcze w szkole. Poziom trudności egzaminu jest tu dodatkowo trudny do uchwycenia.
– język polski
Egzamin sprawdza umiejętność „napisania” tego egzaminu. Poziom trudności jest trudny do określenia, gdyż nie do końca wiadomo co ma sprawdzać: na pewno nie sprawdza najważniejszego kryterium znajomości języka – umiejętności mówienia.
Ponieważ cele egzaminu są niedookreślone, to uzyskiwane wyniki w przekroju wieloletnim pokazują, że jest to najtrudniejszy egzamin dla młodzieży.
– matematyka
Ten egzamin jest największą manipulacją i próbą ukrycia zatrważająco niskich umiejętności uczniów.
Wyniki na egzaminie obecnych uczniów klas czwartych pokażą jedynie jak silna jest to korelacja. Z wszelkimi takimi „badaniami” jest jeden problem: nie spełniają podstawowego kryterium eksperymentu naukowego: nie można ich powtórzyć. Równie trudno porównywać z grupami kontrolnymi.
Jakby się Pan nie starał wychodzi jak zawsze: meeeeeeen. 🙂
1.Dobrze skonstruowany egzamin, to również incydentalność wyników 100%. Z tego co pamiętam, tylko raz na egzaminie IB z chemii rozszerzonej był wynik 100%, btw uzyskany przez Polkę. 🙂
2.Egzamin powinien badać umiejętności „trwałe”, a nie nabyte jedynie na czas egzaminu. Egzamin powinien więc być w sporej mierze nieprzewidywalny, gdyż w przeciwnym wypadku sprawdza jedynie umiejętność napisania egzaminu. Znakomicie ilustruje to zjawisko struktura egzaminu maturalnego z matematyki w zakresie podstawowym z trzech ostatnich lat:minimalne odejście od schematu z lat poprzednich skutkuje pozytywną zmianą z podejścia „jak tak zrobię, to będzie dobrze” na konieczność znajomości łańcucha przyczynowo-skutkowego w uzyskiwaniu poprawnego rozwiązania dla większej liczby zadań.
@Płynna rzeczywistość
Istotna część moich uczniów to tzw. przypadki beznadziejne, czyli uczniowie, których edukacji matematycznej nikt się nie chce podjąć. Okazuje się, że przy pewnym wysiłku, po pewnym czasie (rok – dwa lata) wielu z nich przyzwoicie sobie radzi, a przerabiamy całą „podstawówkę” lub „podstawówkę i liceum”. Tak się składa, że dostają ode mnie prace domowe. Oczywiście mogliby ich nie dostawać, ale wtedy zamiast jednej lekcji w tygodniu musieliby mieć trzy lub cztery.
Łatwo więc wykazać, że można uzyskać dobry wynik na egzaminie z matematyki bez prac domowych. 🙂
@PR
OBOZY uchodźców(!) palestyńskich w Iranie??? Gdzieś ty się geografii uczył i za co sprzedajesz dyplomy w swojej SWGnG na swoim kieleckim za..piu??? 😉 Zerknij na mapę!!!
@Róża
Żeby ĆWICZYĆ w klasie 8 trzeba się najpierw NAUCZYĆ (m.in. na pracach domowych!) w klasach I-7 poczynając od czytania, pisania i liczenia … 😉 A na kursach, korepetycjach i przy użyciu różnych samouczków przygotowujących do E8 w klasie 8 też są swoiste prace domowe, tyle że nie zadaje ich szkoła, więc Nowackiej nic do nich … 😉
@Róża
I jeszcze jedno – SAMA Nowacka nawet się chwali, że nauczyciele, zamiast zadawać zakazane prace domowe robią duuużo więcej klasówek, kartkówek itd. Zapewne również z matematyki czy polskiego i zapewne też przełożyło się to na opanowanie tych przedmiotów przez 8-klasistów. Tyle, że podobno polska szkoła właśnie uczniów GNĘBI tymi stresującymi formami i powoduje u nich ponoć różne dolegliwości psychiczne, do samobójstw włącznie … 😉 No to się zdecyduj – zakaz prac domowych to sukces czy klęska Baśki o małym rozumku Nowackiej …. 😉
@Róża
@PR
I jeszcze jeden problem z pracami domowymi. Zakazy Baśki o małym rozumku Nowackiej dotyczące prac domowych NIE DOTYCZĄ szkół prywatnych, PARAszkół „Edukacji Domowej” (typu Szkoły w Chmurze i podobnych tworów!). a wyniki E8 owszem 😉
@Róża
W prowincjonalnej szkole podstawowej nauczycielka ciągle strofowała jednego ze swoich uczniów – ty się tylko do zbierania śmieci nadajesz!
Po 20-tu latach na uroczystości szkolnej podchodzi do niej dorosły mężczyzna z bukietem kwiatów i wręczając go jej powiedział – dziękuję Pani za wskazanie mi dalszej drogi życia!
A kim jesteś ?- pyta nauczycielka.
To ja – Artur ! Powiedziała mi Pani, że się nadaję tylko do zbierania śmieci.
I od tego zaczął a teraz jest właścicielem dużej firmy zajmującej się zabieraniem, sortowaniem i przeróbką odpadów komunalnych obsługującej 4 gminy zamieszkałe przez prawie 100 tys. mieszkańców a także firmy.
Co prawda nie był moim uczniem ale miałam kilku podobnych. Szli drogą rozwoju poprzez praktykę a matury to nie miał żaden.
@belferxxx
1. Z tego co rozumiem wyniki były porównywane między szkołami, które zrezygnowały z prac domowych i tymi, które nie zrezygnowały. Więc chyba jednak nie o prywatne tu chodzi.
2. To co Pan wspomniał – czyli kursy, korepetycje do E8 itp. – być może brak wpływu rozporządzenia na wyniki egzaminu pokazuje po prostu, że uczniowie od lat uczą się do niego prywatnie. Przynajmniej od czasu rekrutacji do liceów tych podwójnych roczników wiadomo, że korki pod E8 są powszechne.
3. Co do większej liczby kartkówek – cóż – to nie Nowacka je robi, to nie ona wstawia po kilkanaście ocen z przedmiotu w półroczu, ona tylko dorabia idiotyczne tłumaczenie do idiotycznych pomysłów nauczycielek SP. SP to po prostu ocean głupoty z nielicznymi nauczycielami odbiegającymi od tej normy.
Elektronik w czasach szkolnej zag lady pisze dobrze. A obok np. taki problem:
Godziny ponadwymiarowe to temat „na topie”. Kiedyś był to luksus, dziś prawie obowiązek. Kiedyś cieszyłem się, że zbliżam się do 26 godzin tygodniowo, teraz wiele bym dał by mieć tylko tyle.
Dziś jednak chciałem napisać o kolejnej warstwie tego tematu: godzinach ponadwymiarowych w technikum!
W szkołach średnich jak wiadomo są maturzyści. Maturzyści chodzą do szkoły 2 miesiące krócej niż inne klasy. Powoduje to dość ciekawe historie u tych, którzy mają dużo lekcji w ostatnich klasach. Ich przeliczeniowa ilość tygodni szkolnych to 30, a klas pierwszych 38. Zatem bywa tak, że człowiek ma 26 godzin tygodniowo i nagle w maju zostaje z 6 godzinami. Pierwszy rzut oka: sielanka. Jednak trzeba pamiętać, że te 26 godzin nie oznacza, że najpierw ma się 8 nadgodzin co tydzień, a potem człowiek „obija się”. Te początkowe nadgodziny idą do „banku nadgodzin” i znikają w worze „uzupełnienie etatu”. Jak człowiek ma 6 godzin, to szkoła mu zabiera z nadgodzin do 18 (a często do 19, 20 czy 22 – bo wiadomo zawodowcy mają lżej) – czyli musi nazbierać na 8 tygodni po 12 godzin. Czyli najpierw nazbieraj ponadwymiarowych, a potem z nich dostaniesz pensję podstawową. Bywały lata, gdzie przy 28 godzinach tygodniowo pierwsze ponadwymiarówki dostawałem w grudniu.
Jak można się domyśleć, mało kto lubi uczyć w klasach maturalnych – bo one najmniej liczą się do etatu.
To były szkoły średniej. W technikum dochodzi jeszcze jeden „kruczek” – praktyki zawodowe. Klasy 2 i 3 znikają na miesiąc na praktyki. Znów pierwsza myśl: wspaniale, trochę człowiek odpocznie, a druga: przecież za to nie zapłacą. Zatem znów godzinki do „banku”.
W tym roku mamy fajne „combo” – klasy 4 idą na praktyki na przełomie maja i czerwca, wtedy też nie ma klas maturalnych. Rekordzistka zostaje z 3 godzinami tygodniowo. Oczywiście już teraz zabierają jej wszelkie „nadgodziny” – bo musi mieć ich na 4 tygodnie po 15 godzin – by uzupełnić etat. Ja sam w tym czasie z 39 godzin spadnę na jakieś 29. Czyli mi nadliczbówek nie zabiorą.
Tak więc jak dostaję pasek muszę przyglądać się ile mam maturzystów, ile w klasach z praktykami i ile to w ogóle wyjdzie etatu. Człowiek przeciętnie myśli sobie – 18 to etat, 36 to dwa etaty. A ja mam 19 etatu, a 39 godzin to „tylko” 1,9 etatu. W najbardziej obleganych miesiącach mam 39 godzin, ale średnio rocznie raptem 36. Przyznam szczerze, że po prostu ufam księgowości, bo nie jestem w stanie tego wszystkie przeliczać. A jak patrzę na paski wypłaty to widok mam niewyraźny – ale to pewnie od prestiżu co mi w oczy ostatnio chlapnął.
@belferxx
Polecam raz jeszcze wpis pana Elektronika w czasach szkolnej zagłady. Wskazuje kto stworzył problem z zadaniami domowymi, ocenia sensowność stawiania za nie stopni. Życiowo, a nie ble, ble, zestaw banałów.
Z kolei powołanie się we wpisie pana prof.pedagogiki na prace prof. Wincentego Okonia, urodzonego przed I wojną światową świadczy o takiej odklejce, że aż sam Pan musi go ratować opowieściami o harcerstwie, jego dawnych działaniach z żoną itp.
@Róża
Co to znaczy „szkołami, które zrezygnowały z prac domowych i tymi które nie zrezygnowały” skoro prace były zakazane??? Już sama DEFINICJA pracy domowej jest wątpliwa w takiej sytuacji… 😉 I jak to WERYFIKOWANO ??? W podobny sposób można badać różnice poglądów złodziei i „niezłodziei” 😉
@Róża
To działania Baśki o małym rozumku Nowackiej powodują POWSZECHNY wzrost liczby kartkówek i sprawdzianów – szkoła tylko REAGUJE na działania MEN … 😉
@Płynna rzeczywistość
Jak zwykle ucieczka w słowotok 🙂
@ Róża
Akurat pedagogika to nie elektronika i na wykładach z tej dyscypliny powszechnie uczy się obszernie o poglądach niejakiego Deweya politycznego i osobistego kumpla tow. Lwa Trockiego ( wygoogluj sobie) . A w PL uczy się też o poglądach np. Korczaka Janusza… 😉 Skądinąd chińska wiedza o ludziach czy wojnie ma TYSIĄCE lat i nadal jest b. użyteczna… 😉
@belferxxx
1. Nie. Kiedyś liczyłam Panu ile moje dziecko miało ocen w SP. Przez cały rok. Podawałam po ile z przedmiotu na podstawie zdjęć librusa, które mamy w tel. Sam Pan to określił patologią, tak Pan.
Było to długo przed Nowacką, więc pisanie dużymi literkami tu nie pomoże. Bo to ja mam te zdjęcia, nie Pan. Tam nawet z muzyki było kilkanaście w jednym półroczu.
2. „Porównano zmiany w wynikach szkół, które w pełni zrezygnowały z prac domowych, z tymi które kontynuowały ich stosowanie.” To z IBE. Tam przecież jest podane, że 1/3 ankietowanych nadal zadawała prace jako obowiązkowe.
3. Poza tym 80 proc.nauczycieli przyznało, że prawie nigdy ich nie sprawdza, zadać aby zadać.
4. Raport nie jest dostępny, więc niewiadomo ilu nauczycieli jeszcze bardziej nawala kartkówkami, IBE podaje tylko takie coś – „W 54 proc.szkół nie wprowadzono innych form zobowiązań zastępujących prace domowe, a w 6 proc. takie zobowiązania stosowane są regularnie”- czy pod tym kryją się kartkówki, czy coś innego tego nie wie nikt.
5. To NAUCZYCIELE nawalają w te dzieci kartkówkami non stop, wcześniej też to robili, to nauczyciele jak już jest nawpisywana maksymalna liczba sprawdzianów do librusa kolejny wpisują pod nazwą kartkówka. Nie Nowacka. To dobrowolny wybór nauczycieli, za który ponoszą pełną odpowiedzialność. To nauczyciele przed czasami Nowackiej robili kartkówkę z techniki, i w czasach Nowackiej robią. Żenada, ale robią.
@belferxxx
Przed Nowacką wina za nawalanie po kilkanaście ocen z przedmiotu była też zrzucana na kogoś innego niż wstawiający te oceny. Na kuratoria.
Zawsze ktoś inny był winny tego, że dzieci z SP miały więcej ocen w librusie niż dni szkolnych w kalendarzu.
@belferxxx
Cieszę się, że darzy Pan pedagogikę taką estymą.
Ten wpis, uzasadnienie merytoryczne.
Wziąć czy wziąść? Gospodarzu, więcej wyrozumiałości dla miłośników Norwida!
https://www.youtube.com/shorts/GIeoJP4a3zs
@Róża
80 proc.nauczycieli przyznało, że prawie nigdy ich nie sprawdza, zadać aby zadać.
Tylko 80%? Chociaż… Z perspektywy ucznia ważne są 1-2 przedmioty, z których zadań domowych zadawało się po pół strony zbioru zadań z matematyki, a wie Pani, co to oznacza, i one nigdy nie były sprawdzane merytorycznie, tylko żeby były i w razie czego żeby można było z zeszytu przepisać na tablicy rozwiązanie.
Naczelny Pedagog Kraju powołał się na przedpierwszowojenny autorytet? Dobre!
Ja zauważyłem zaś, że Śliwerski ma autorytety patriotyczne, narodowe a IBE cytuje literaturę międzynarodową, anglosaską, jakby ten pierwszy czytał tylko po polsku, a drudzy – tylko w językach.
@ Róża
Ja rozumiem, że Ci nie pasowały nauczycielki TWOJEGO syna w SP oraz bardzo ich nie lubisz, ale nie o tym rozmawiamy… 😉 No to jakie są SYSTEMOWE powody takich zachowań i czy Nowacka cokolwiek poprawiła swoimi decyzjami??? 😉
@PR
https://pl.wikipedia.org/wiki/Bogus%C5%82aw_%C5%9Aliwerski 😉
@belferxxx
„Powtarzanie matką zapamiętywania” to przysłowie nawiązujące do łacińskiego „Repetitio est mater studiorum”, które podkreśla kluczową rolę systematycznego powtarzania w utrwalaniu wiedzy i wspomaganiu procesu uczenia się.
Oczywiście w Polsce nieuctwo jest przepustką na ministerialne salony:
Jeden na Rubikonu przekracza rzeki, a inna zostaje wiceministrą MEN:
Min. Lubnauer z tweetera:
Z cyklu przysłowia polskie „oliwa nie rychliwa ale sprawiedliwa”
Ktoś zna jeszcze jakieś przysłowia?
Odpowiedź internauty:
Może – Co kraj, to koniom lżej
@belferxxx
Nie, wcale Pan nie rozumie. W SP mojego dziecka było tyle samo ocen co w innych szkołach. Bardzo dużo. Dlaczego Pan z tego wyciąga wnioski o jakimś lubieniu, nielubieniu? To dziecinne. Jeżeli nie podoba mi się zjawisko występujące powszechnie w szkołach podstawowych polegające na nadmiarze ocen, to znaczy, że kogoś lubię/nie lubię? Mogę porównać z liczbą ocen jakie miał mój mąż, w dzienniczkach ucznia, czy to znaczy, że jego nauczycielki lubię, bo miał mało? Za to miał dużo uwag, wzywanek rodziców. To może jednak powinnam nie lubić?
Na Proteście z wykrzyknikiem jest komentarz nauczyciela liceum do tego dziwnego postu Igi Kaźmierczyk:
„jeśli nauka wyglądała tak, w przypadku który znam osobiście, że dziecko po powrocie do domu jedząc obiad już czytało książkę, a potem odrabiało pracę domową do późnego wieczora – o to nie dlatego, że to było trudne, nie! Tylko było tego wszystkiego tak dużo! Bez jakiegokolwiek umiaru. To wydaje mi się, że to dziecko uczyło się tylko nienawiści do instytucji zwanej szkołą. Bo pracowało ciężej niż w przysłowiowym KORPO, gdzie o 17 człowiek wychodzi i może się wyluzować. Tu tak nie było. Harówa non- stop.”
Napisze mu Pan, że on kogoś po prostu nie lubi?
Znalazłam z nim jakiś wywiad, w którym powiedział „w ciągu 24 dni marca moja córka miała 23 sprawdziany. Tak nie można. Większość dzieciaków tego nie ogarnia, ci co mają zamożniejszych rodziców chodzą na korepetycje.”
Nie lubi, po prostu nie lubi nauczycielek.
Trzeba mu wrzucić jakieś zdanie z prof. Okonia ur. w 1914 i będzie super.
Pierwsze z brzegu znalezisko w obcych językach:
https://visible-learning.org/2014/09/john-hattie-interview-bbc-radio-4/
John Hattie o zadaniach domowych (w tłumaczeniu Sztucznego):
„Zadania domowe w szkole podstawowej mają efekt bliski zeru. W szkole średniej jest on większy. (…) Dlatego musimy zadawać je z głową, a nie po prostu pozbyć się ich. To jeden z tych łatwiejszych do osiągnięcia celów, na które powinniśmy zwrócić uwagę w szkołach podstawowych, pytając: ‚Czy zadania domowe naprawdę robią różnicę?’ Jeśli spróbujesz zlikwidować zadania domowe w szkołach podstawowych, to pamiętaj, że wielu rodziców ich obecność uwzględnia w ocenie szkoły. Więc nie pozbywajmy się ich. Traktujmy wynik zerowy jako sygnał, że ‚prawdopodobnie nie robią większej różnicy, ale ulepszmy to’. Z pewnością za bardzo przejmujemy się zadaniami domowymi. Pięć do dziesięciu minut ma taki sam efekt jak jedna do dwóch godzin. Najgorszą rzeczą, jaką można zrobić z zadaniami domowymi, jest dawanie dzieciom projektów. Najlepszą rzeczą jest wzmacnianie tego, czego już się nauczyły.”
Od siebie dodam, że z własnej praktyki szkolnej pamiętam, że najlepiej z utrwalaniem wiedzy szło mi wtedy, gdy szkolny podręcznik czytałem PRZED lekcją, sama zaś lekcja służyła rozszerzeniu, pogłębieniu i właśnie utrwaleniu tej wiedzy. No i jaki efekt psychologiczny! Ile dopaminy! Mogę się zgłaszać, bo wiem, o co pyta nauczyciel(ka)!
Tak tak, taki tryb szkolnej nauki to marzenie ściętej głowy.
@PR
Też chodziłem do szkoły, też czytałem podręcznik przed np. historią. Nie po to żeby tam było coś do ZROZUMIENIA, ale by się zgłaszać i dostawać oceny za aktywność. W ten sposób unikałem standardowego wtedy odpytywania przy tablicy… 😉
To też ładne:
John Hattie o szkołach publicznych kontra prywatnych:
„Tutaj, w Anglii, do szkół prywatnych zwykle trafiają dzieci, których rodzice dokonują wyboru, zamiast posłać dziecko do szkoły rejonowej. Dlatego szkoły prywatne zwykle mają zdolniejszych uczniów. Jeśli wyeliminujemy ten czynnik, to nie obserwujemy jakiejś dużej różnicy między szkołami publicznymi i prywatnymi. W wielu miejscach szkoła publiczna byłaby dla takich dzieci wręcz lepsza. To paradoks, że w ciągu ostatnich dwudziestu lat promowaliśmy opinię, że rodzice mają wybór, więc mogą wybrać szkołę, tymczasem ta wybrana przez nich szkoła może nie być tą, która najlepiej przysłuży się ich dziecku”
Pamiętam, że gdy zastanawialiśmy się, do jakiej szkoły wysłać nasze dzieci, obchodząc rejonizację, to we wszystkich rankingach szkół podstawowych i gimnazjów wśród najlepszych szkół zawsze znajdowały się szkoły muzyczne. Czy to znaczyło, że uczyły najlepiej? Oczywiście – nie!
To jakiś Herezjasz!
John Hattie o grupowaniu według zdolności: „Ona nie robi różnicy.”
Sarah Montague: „Czy zdolne dzieci nie są hamowane przez mniej zdolne, a mniej zdolne nie cierpią?”
„Nie. Nie ma żadnej różnicy. Nie. Nauczyciele myślą, że dla nich takie grupowanie jest łatwiejsze i faktycznie może tak być, ale jeśli chodzi o efekty dla uczniów, to nie. Trzeba pamiętać, że wielu uczniów uczy się bardzo dużo od innych uczniów w klasie, a zróżnicowanie to sposób, by uzyskać więcej tego rodzaju uczenia się od innych uczniów.”
@belferxxx
https://krakow.wyborcza.pl/krakow/7,44425,31385347,od-poniedzialku-do-piatku-sprawdzian-albo-kartkowka-a-potem.html
A tu mamy wypowiedź dyr. Jacka Kaczora z I LO w Krakowie:
„Ja to znam. To się dzieje zazwyczaj w siódmych i ósmych klasach szkół podstawowych. Pamiętam, że moja córka ciągle miała jakieś sprawdziany. Z czego to wynika? Z tego, że zbliża się egzamin ósmoklasisty i nauczyciele są przekonani, że robiąc klasówkę za klasówką, dobrze uczniów do niego przygotują. Nie tędy droga. Trzeba zachować umiar, bo ZAMĘCZYMY DZIECI”.
Po prostu nie lubił nauczycieli córki?!?
Dodam, że artykuł jest sprzed roku, a więc jego córka miała te ciągłe sprawdziany jeszcze przed wprowadzeniem rozporządzenia Nowackiej.
@Róża
Już pisałem. BYWAJĄ lekarze, którzy w terapiach NADUŻYWAJĄ antybiotyków – nie wynika z tego, że należy zapisywania antybiotyków ZAKAZAĆ … 😉 BYWAJĄ trenerzy, którzy PRZESADZAJĄ z obciążeniami treningowymi – z tego nie wynika, że należy zakazać treningów … 😉 NIEKTÓRZY kierowcy jeżdżą ZA SZYBKO czy „pod wpływem” – zakazać samochodów ??? 😉 Itp. itd. Tak samo jest z pracami domowymi czy kartkówkami etc. Skoro zjawisko jest częste, to jest pytanie o SYSTEMOWE powody tego bo to raczej nie jest tak, że mamy w szkołach SETKI tysięcy niedobrych ludzi, którzy tylko myślą, jak dzieciom zrobić krzywdę … 😉 Na ogół NORMALNY człowiek stara się robić rzeczy oceniane jako DOBRE … No więc z czegoś SYSTEMOWO to wynika – z CZEGO??? To jest zadanie dla MEN/Nowackiej , a nie DEKRETOWANIE RZECZYWISTOŚCI że od jutra „ma być dobrze” 😉
Hmmm, podręcznik do historii czytałem w wakacje PRZED klasą, w której on obowiązywał. Wcale z tego powodu nie miałem z historii piątek, zwanych obecnie szóstkami! Tłumaczę to sobie tak, że nigdy nie interesowały mnie daty,
Geografię chyba też tak czytałem. Z podobnie „żałosnym” efektem…
Kiedyś to były czasy! Jak ktoś nie miał w domu Biblioteki Czartoryskich, to podręczniki szkolne były mu głównym oknem na świat! A teraz – tik-tłok, snapczat, fejs, jutjub, ****hub, kto by sobie podręcznikiem łepetynę zaprzątał!
@PR
A co wg Hattiego ma duży wpływ:
Samoocena ucznia (1,44)
Ocena kształtująca (0, 90)
Feedback (0,73)
Relacje nauczyciel -uczeń ( 0,72).
Prace domowe znikomy ( 0,29).
No ale wiadomo, że trudniej budować samoocenę, relacje z uczniem i dawać ocenę kształtującą. Łatwiej zadać aby zadać, mimo niskiej efektywności można udawać, że się coś robi. I koniecznie dorzucić uzasadnienie autora urodzonego w 1914r.
Co za polszczyzna!
Kiedy za kółkiem biegałaś po darni,
Cała w warkoczach,
Mówiłem tobie: ,,Włos sobie odgarnij! ”
I łzym miał w oczach.
Brat twój, od rana ci błogosławiłem
Młodości cnotą;
A tyś urosła i nie wiesz, czymć byłem…
Brzydka istoto!
Rad bym ci za to wziąść te złote sploty
I obciąć nożem
Albo uknować jakie wielkie psoty
Z aniołem—stróżem……
@belferxxx
Tak, niektórzy kierowcy jeżdżą za szybko. Czy w związku z tym przymykamy na to oko? Niech krzywdzą innych, bo kierowca musi mieć autonomię a samochód jest ważnym narzędziem wykorzystywanym w pracy? Nie. Wprowadzamy ograniczenia i kary za ich nieprzestrzeganie. Jak kary finansowe nie działały, to wprowadzono punkty karne. I te punkty na mojego męża podziałały jak musiał kiedyś zdawać jeszcze raz egzamin. Czyli co – kary finansowe i punkty skutkujące zabraniem uprawnień i koniecznością zdawania egzaminu np. z metodyki nauczania?
@Róża
@PR
Oczywiście Hatti swoje badania robił i wnioski wyciągał w ZUPEŁNIE INNYCH niż Polska krajach, gdzie też prace domowe mogły wyglądać inaczej … 😉 To nie fizyka czy chemia albo biologia – (prawie) wszystko zależy od SYSTEMU … 😉
@belferxxx
Ale jak to tak? Unikał Pan pytania przy tablicy z 3 ostatnich lekcji? Przecież powtarzanie, utrwalanie, systematyczność, wysiłek i tym podobne skarby …
@Gospodarz
MEN na JUTRO (8.10.25) zapowiedziało KOMUNIKAT w sprawie płacenia nauczycielom za lekcje nieprzeracowane z z winy pracodawcy (wycieczki, wyjścia , praktyki etc.) po zmianie KN !!!
I co MEN jutro KOMUNIKATEM unieważni USTAWĘ, którą SAM zepsuł??? … Ciekawe … 😉
@belferxxx
1.Wszystko zaczyna się w domu. Najmłodsza chodziła do SP kilka lat temu. Chciała robić wiele rzeczy, więc doprowadziła do sytuacji, że miała 14 zajęć pozalekcyjnych, na 15 nie zgodziliśmy się. Lekcje nauczyła się odrabiać na przerwach, natomiast samych lekcji nie opuszczała, nie miała braków no i uważnie brała w nich udział. 🙂
2.Chciałbym zjeść wędlinę i pieczywo z 1914 r. Taki Newton odkrył prawo ciążenia 500 lat temu, a ponad 2500 lat temu taki Tales sformułował jedno z najważniejszych twierdzeń nauki. Nie to co dziś 🙂
3.Misiom o o rozumku Puchatka polecam zapoznanie się i przemyślenie słowa paremia 🙂
@ Róża
Ale jazdy samochodem WSZYSTKIM nie zakazujemy… 😉 I o to chodzi…
@ Róża
Ja generalnie byłem dość sprytny – UCZNIOM nikt nie broni – to się nawet przydaje 😉
@KC
W SP górnym 10% wystarczy po prostu uważać na lekcji – poza matematyką i polskim … W LO już jest inaczej… 😉
@belferxxx
I dlatego uczniom prace domowe będzie odrabiać AI, wcześniej Brainly. I tym mniej, i tym bardziej sprytnym. Biorąc pod uwagę, że 80 proc.nauczycieli przyznało, że ich nie sprawdza (czyli uczeń udaje, że zrobił, nauczyciel udaje, że sprawdza), to cała obecna awantura sprowadza się do kompleksów nauczycieli. Bo przyszedł Tusk i powiedział – koniec z tym siedzeniem do wieczora nad wypełnianiem zeszytów ćwiczeń, większego sensu w tym nie ma, niech idą w piłkę pograć.
@belferxxx
To co Pan napisał, że górnym 10 proc.wystarczy uważać na lekcji, poza matematyką i polskim- świadczy jak bardzo Pan nie rozumie na czym polega SP obecnie. Tak było kiedyś. Ani razu nie otworzyłam żadnej książki w SP, do pisania klasówek na najlepsze oceny całkowicie wystarczało to co się pamiętało z lekcji. Teraz jest dokładnie na odwrót. Nie ma klasówek z pytaniami otwartymi, są testy z wieloma pytaniami szczegółowymi, nie pisze się własnymi słowami, tylko zaznacza a, b, c, prawda, fałsz. To jest odtwarzanie szczegółów z podręczników z każdego przedmiotu pamięciowego. Za to zdolny uczeń z matematyki nie musi niczego robić poza lekcją, absolutnie niczego. Nie musi odrabiać lekcji. Jeżeli nie jest zainteresowany konkursem, ma całkowity luz. I będzie miał 6.
@ Róża
No i skąd to się bierze??? 😉
@Róża
Podrzucę Tobie odpowiedź na pytanie @belferxxx
Bierze się to z konsekwentnie realizowanego od około ćwierćwiecza planu rozp. . . nia polskiego systemu oświaty i nauki.
Dobrze to znają ci, którzy chodzili do szkół w czasach PRL-u i nadał pracują.
@belferxxx
Pisałam o tym wielokrotnie.
Mogę jeszcze raz. W 4 kl. SP mojego dziecka przy okazji jakiegoś wielkiego zamieszania z powodu ocen ze sprawdzianu z przyrody zostałam uświadomiona o co chodzi obecnie w SP. Usłyszałam od rodziców jak to będzie wyglądać. Ocena z przyrody w 4 kl. jest ważna, bo wchodzi na świadectwo z 8 kl. Każda ocena liczy się do średniej ważonej, wagi ze sprawdzianu są b.wysokie, liczy się ocena poprawiana i ta po poprawie, położenie jednego sprawdzianu rzutuje bardzo na ocenę końcową. Ocen będzie bardzo dużo ze wszystkiego, dzieci będą zajmować się głównie zbieraniem ocen i sprawdzaniem średniej ważonej, będą walczyć o ocenę z techniki i każdego michałka, w każdym tygodniu non-stop będą pisać sprawdziany i kartkówki, ze wszystkiego, głównie nauka pamięciowa od kartkówki do kartkówki, będą pisać sprawdzian z budowy mikroskopu i budowy komórki, ale kawałka liścia pod mikroskopem nie zobaczą. Koleżanka nauczycielka tłumaczyła mi, że każdy punkt będzie ważny, że trzeba uważać na średnią ważoną, bo niektórych sprawdzianów nie opłaca się poprawiać, poprawa jeszcze bardziej pogorszy średnią ważoną. Sprawdziany i kartkówki to gotowce z internetu, pokazała mi skąd się bierze. Ponieważ zamilkłam, co mi się rzadko zdarza, na pocieszenie usłyszałam – ale ty się aż tak nie przerażaj, on zrobi konkurs, na co byłam w stanie powiedzieć tylko – jaki k… konkurs?
Potem jak wylałam z siebie ten potok wieści mężowi powiedział, że oszalałam, że to nie może tak teraz wyglądać. Oczywiste dla nas było, że w takich warunkach dzieci nie mogą umieć matematyki.
Widoczne na pierwszy rzut oka przy minimum wyobraźni. Jeżeli rodzice chodzili do SP, w których było mało ocen, sprawdziany rzadko, z tego co na lekcji, nikt nie robił sprawdzianów i kartkówek obejmujących każdy, absolutnie każdy temat z podręcznika z przedmiotów pamięciowych, do tego siatka godzin była zupełnie inna, a teraz jest przeskok w 7 kl. z dawnych 26 lekcji na 34 , to przecież jest oczywiste, że nie ma przestrzeni na matematykę. Program musi być obcinany, a mimo obcinania i tak dzieci będą się jej uczyć na korepetycjach.
Tak samo jak oczywiste jest, że jeżeli przechodzi się do kart pracy i testów a, b, c, prawda, fałsz, wstaw brakujące słowo, to dzieci nie będą umiały budować dłuższych wypowiedzi złożonych z kilku zdań.
Dlaczego miałyby umieć, jeżeli nie robią tego w szkole. Tylko zaznaczanki w drukowankach wydawnictw.
Na koniec dodam – my nie mamy w SP przedmiotów przyrodniczych w postaci przyrody, biologii, geografii, tylko przedmioty pamięciowe, drukowanki Nowej Ery. Na biologii, przyrodzie, geografii jest dokładnie tyle samo doświadczeń, wyjścia poza budynek co na historii. Czyli zero.
A więc dzieci uczą się do testów pamięciowych, wypełniają zeszyty ćwiczeń i karty pracy, zdolne i mniej zdolne. Zdolne z matematyki mogą nic nie robić, bo i nie mają czego, mniej zdolne muszą się z nią borykać na korkach.
@Róża
Ponawiam pytanie : „Jakie są Twoim zdaniem PRZYCZYNY tego, że jest inaczej niż było?” Chyba, że preferujesz teorię ZŁEGO DUCHA, który wstąpił w nauczycieli SP … 😉
@belferxxx
Bo tak jest łatwiej, wziąć gotowce z wydawnictwa i lecieć. Program, scenariusze lekcji, karty pracy, drukowanki testów.
Bo zdecydowana większość nauczycieli nie ma zielonego pojęcia, że doświadczenia są na olimpiadach, bo ich pojęcie o olimpiadach jest zerowe. A w zasadzie poniżej zera, bo nie wiedzą, ale myślą, że wiedzą.
Bo nauczyciele niemający o tym pojęcia uważają, że to nie nauka, tylko show, taniec na linie, cyrkowanie.
Bo utwierdzają się wzajemnie w tym, że mają rację, bo prawdziwa nauka to podręcznik, utrwalanie, powtarzanie, zeszyt ćwiczeń i karta pracy to prawdziwe i jedyne skarby pracy umysłowej ucznia, a im więcej testów tym bardziej prawdziwa nauka.
Bo, żeby wiedzieć jakie skutki ma średnia ważona i liczenie dwóch ocen ze sprawdzianu (poprawy) do średniej trzeba mieć pojęcie o matematyce.
Bo dyrektorzy w publicznych SP nie ogarniają całości, nie mają pomysłu z czym uczeń powinien wyjść ze szkoły i jak do tego dążyć. A jeżeli nawet mają, to i tak mają związane ręce magicznym słowem autonomia nauczyciela. I KN.
Bo idzie niż i SP będą przechowalniami dla nauczycieli, którzy narobili po kilka podyplomówek i niczego poza gotowcami z wydawnictw nie potrafią zrobić, a szkolić się nie chcą, zmian nie chcą.
Bo nikt nie przyzna, że siatka godzin w starszych klasach jest zrąbana. Przeciwnie, ludzie o słabej pamięci zapewniają, że jak chodzili do SP było tak samo. Mimo, że można sprawdzić w starych rozporządzeniach jak było.
Bo nikt nie przyzna, że siatka pozostanie zrąbana, bo trzeba zapewnić etaty w warunkach niżu.
Bo można mieć na wszystko argument o przepełnionych klasach w SP, mimo, że liczby temu przeczą.
Bo nauczyciele nawzajem utwierdzają się w przekonaniu, że wszyscy są dobrzy, tak samo dobrzy, wszystkie szkoły są tak samo dobre, poza tymi z czołówki rankingu Perspektyw, bo te to akurat są złe, tylko dobre dzieci dostają.
Bo wierzą w świadectwo z paskiem, święcie wierzą w świadectwo z paskiem.
@Róża
Czyli NADAL uważasz, że problem tkwi w złej PSYCHICE nauczycieli ??? 😉
@belferxxx
Wiara w średnią ocen jako najwyższe dobro, do którego należy dążyć, przekonanie o tym, że doświadczenia to cyrk, zabawa, a nie nauka i że musi być kartkówka ze wszystkiego co w podręczniku napisano w czym tkwi?
I czemu w przyzwoitych liceach nie jest podzielana?
@ Róża
Kiedyś było inaczej – CO się zmieniło??? 😉
@belferxxx
Nauczyciele dostali od Nowej Ery drukowanki.
@belferxxx
Jak sobie przypomnę swoje nauczycielki z SP, to kilka było bardzo dobrych. Pani z 1-3, która poza tym, że bardzo dobrze uczyła, wdrukowała mi wręcz różne nawyki. Siłą osobowości, co w moim przypadku nie jest łatwe. Nauczycielka biologii, nauczycielka matematyki i młody fizyk (wdrukował mi słabość do nauczycieli fizyki, xd, ale serio).
Pozostałe były przeciętne, niektóre słabe i komiczne.
Gdyby wtedy dostały te drukowanki, to robiłyby dokładnie to co się dzieje teraz.
@belferxxx
I tak pozostając w temacie prac domowych/robienia ich przez AI i mojej wdrukowanej słabości do fizyków – trafiłam na komentarz nauczyciela fizyki (chyba nawet olimpijski, bo to nazwisko jest przy laureatach/finalistach podawane):
„A tak na serio – problem nie tkwi ani w uczniach, ani w AI, lecz w tych nauczycielach, którzy już dawno zapomnieli, że MAJĄ UCZYĆ, A NIE KONTROLOWAĆ, KONTROLOWAĆ I JESZCZE RAZ KONTROLOWAĆ.”
Mówię Panu – ci fizycy to czasem mają łeb.
@ Róża
To jaki WNIOSEK z tymi niedobrymi nauczycielami – leczyć ich z demencji czy z Alzheimera??? 😉 Przypominam, że NFZ nie ma jakichś 20 MILIARDÓW zł …
@belferxxx
Po co?
Niech sobie siedzą i użalają się nad sobą.
Dzieci 10 letnie niech dalej uczą przyrody drukowankami i kartkówkami i wkręcają sobie, że wskazane przez nie najniższe poczucie przynależności do szkoły na świecie to wina rodziców, bo na pewno im mówią coś brzydkiego. Albo mediów, albo każdego kolejnego ministra.
Niech dalej oburzają się, gdy samych siebie nazywają specjalistami, na co społeczeństwo reaguje śmiechem.
@ Róża
Ty ciągle o winie, a ja pytam o PRZYCZYNY sytuacji… 😉
@belferxxx
1. Złej baletnicy i rąbek u spódnicy… zwłaszcza jak baletnice są chronione KN.
2. Dla Pana – u jednej pani, która chyba Pana kiedyś zablokowała, więc nie może Pan przeczytać, jest post, że w badaniu 14-18 latków 68 proc. wskazało sprawdziany i nadmiar materiału jako główną przyczynę odczuwanego napięcia, stresu.
Pod nim komentarz prof. Śliwerskiego:
„Toksyczna szkoła”.
@Róża
No a gdyby KN nie obowiązywała – wyrzuciłabyś, co zdaje się jest Twoim marzeniem – powiedzmy 50% nauczycieli SP na ZBITY PYSK. To KTO ich zastąpi – KOSMICI ??? 😉 Skądinąd jak dyrektor CHCE, to może się pozbyć nauczyciela i dziś. Tyle, że na jego miejsce przyjdzie wyłącznie WAKAT … 😉
@belferxxx
1. Wakatów jest ok. 7 tys. Na 700 tys. Więc można sobie odpuścić dramatyzowanie.
2. Tomasz Tokarz: „Po prostu łatwo się zarabia na przymuszaniu dzieci do pracy”. Jego komentarz do tego jęczenia w sprawie prac domowych.
3. Komentarz pod tekstem o wieku nauczycieli:
„W moim mieście nie dopuszcza się młodych nauczycieli do pracy. Po znajomości zatrudnia się swoich i emerytów.”
Do tego komentarza napisał komentarz Maciej Borodzik. Ten super Maciej Borodzik:
„I tworzy zamknięte kółko wzajemnej adoracji w gronie pedagogicznym (…)”
@belferxxx
A w ogóle coś mi się przypomniało – pamięta Pan, że 2 lata temu był tu stały komentator Mauro Rossi?Tłumaczyłam Panu, że Mauro jest w pracy, jest opłacanym trollem, i tłumaczyłam dokładnie dlaczego. Pan się naiwnie zapierał, że nie, że jak ktoś ma inne poglądy to nie znaczy, że jest trollem.
No i miesiąc po wyborach pana Mauro już tu nie było.
@belferxxx
Co do wakatów – 7 tys. z kawałkiem.
Ostatnie dostępne w mediach dane o tym ilu nauczycieli skorzystało z rocznego urlopu dla poratowania zdrowia – w 2022 – 14 tys. z kawałkiem.
Czytaliśmy od lat jak to za chwilę system padnie, bo nie będzie nauczycieli. Nie padł. A teraz idzie niż i AI. Temat się wyczerpał, nikogo nie rusza.
A teraz wrócę do KN i jej wpływu na jakość pracy.
Kiedyś to już Panu opowiadałam – moja koleżanka jako dyrektor szkoły kilka lat temu rozmawiała ze swoimi nauczycielkami biologii, po obejrzeniu ich lekcji, którymi była załamana. Mówiła mi – jak te dzieci to wytrzymują, na każdej lekcji godzina po godzinie karty pracy, nic z tej szkoły nie wyniosą. Koleżanka biolog.
Zaproponowała, że dokupi z jakiegoś programu więcej mikroskopów. Starsza nauczycielka powiedziała, że ona jest dyplomowana, tych mikroskopów, które ma, nie używa i żadnych innych używać nie będzie. Podkreśliła – bo jest dyplomowana. Młodsza po podyplomówce powiedziała, że ona to i nawet by chciała prowadzić takie lekcje, ale nie umie robić tego mikroskopowania, więc jak ta druga nie chce jej nauczyć, to ona tych mikroskopów też nie chce.
To wszystko w malutkim mieście.
Gdyby nie było KN żadna by tego nie mogła powiedzieć. To nie jest kwestia zwolnienia połowy nauczycieli, tylko tego, że nie mogliby sobie pozwolić na taką demoralizację. Bo na prowincji takich pracowników nawet w sklepie by nie trzymali.
@ Róża
1. Wakatów realnych jest tylko (?) 1% bo wielu nauczycieli pracuje na 1,5 i więcej etatu 🙁 I są one w wielkich miastach głównie. Więcej co po chętnych na wsi warmińskiej uczniom np. z Wrocławia? No ale wakaty SĄ! Jak wyrzucać nauczycieli to będzie tylko więcej bo i tak brakuje… 😉
@belferxxx
To trzeba się pogodzić z tym, że żadna reforma nie jest możliwa w sytuacji, gdy obowiązuje zasada czy się stoi, czy się leży.
I nie zawracać sobie głowy edukacją, niech rodzice się tym zajmą, dla dzieci zdolnych z biedniejszych rodzin dać stypendia.
Może wyborcy już są na tym etapie myślenia. Edukacji nie wymieniają wśród spraw priorytetowych, którymi powinien zająć się rząd.
Minister wśród wyborców koalicji rządzącej cieszy się jakimś zadziwiająco dużym poparciem – 80 proc.
Wynik sondażu dość szokujący.
Wyborcy drugiej strony ucieszą się z jakiegoś Czarnka, czego by za 2 lata nie wprowadzał.
@belferxxx
W bardzo wielu branżach brakuje pracowników. I nie są to braki na poziomie 1 czy 3 procent. A jednak przełożony może w tych branżach wydawać polecenia, oczekiwać pracy określonej jakości i ma możliwość zwolnienia pracownika.
I tak działają szkoły prywatne. Wychwalane pod niebiosa. Mimo, że z wynagrodzeniami różnie tam bywa. Na pewno KN nie jest elementem poprawiającym jakość szkoły.
@Róża
Szkoły prywatne zapewniają INNE WARUNKI pracy – o POŁOWĘ MNIEJSZE KLASY i WYSELEKCJONOWANYCH uczniów … 😉 Do udzielania korepetycji też jest sporo chętnych podobnie jak do prowadzenia kursów. W fabryce pracownik może obsługiwać np. 3 obrabiarki zamiast 2, ale nauczyciel 2 klas równolegle na dłuższą metę uczyć nie może … 😉
@belferxxx
Niestety ale to tak prosto nie działa.
Jeżeli średnia liczebność wynosi 18, na wsi 15, to naprawdę Pan myśli, że każda niepubliczna ma mniejszą klasę od publicznej?
Rodzice często mówią, że ich dziecko jest w mało liczebnej klasie w publicznej i niczego to nie zmienia. Drukowanki i tylko drukowanki. Liczebność nie przekłada się tam na jakość.
Mam znajomych, których dzieci chodziły do dobrych szkół katolickich, z dobrze prowadzonymi lekcjami, a w klasie było powyżej 20 uczniów.
Mam znajomych, których dziecko w wyniku przeprowadzki zmieniło teraz szkołę z prywatnej na publiczną. Trafiło w publicznej do mniejszej klasy, naprawdę małej. I cały czas dopytuje rodziców czy wysyłają je do tej szkoły dla żartu, czy to taki żart i kiedy pójdzie do prawdziwej szkoły. Na pytanie rodziców – co dziś robili w szkole – z pełnym przekonaniem odpowiada – nic. Bo ma lekcje jedną po drugiej z drukowankami, więc przyzwyczajony do innej jakości uważa, że nie robił w szkole nic. Czeka kiedy pójdzie do prawdziwej szkoły i będzie robił coś.
I tak to jest bez względu na liczebność „jak się tworzy zamknięte kółko wzajemnej adoracji w gronie pedagogicznym” – jak to ślicznie określił ten super pan z MIM UW.