Szczeniackie metody dydaktyczne

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Czego to nauczyciel nie wymyśli, aby zainteresować uczniów swoim przedmiotem. Zdarza się, że kompletne głupstwo. Jak ten fizyk, który kazał dzieciom obliczać, ilu uchodźców należy zepchnąć z łodzi, aby reszta dopłynęła bezpiecznie do celu.

Fizyk wpadł przez to zadanie w niezłe tarapaty. Komisja dyscyplinarna zastanawia się, jak go ukarać. Minął miesiąc, a temat nadal budzi zainteresowanie mediów. Dziś był w Wiadomościach radiowej Trójki (zobacz).

Rzeczywiście zadanie jest wyjątkowo niepedagogiczne. Gdyby wymyślił je uczeń, można by objąć autora opieką wychowawczą, nauczyć empatii, a na koniec podpisać kontrakt, że to się nigdy nie powtórzy. Jak jednak potraktować pedagoga, który na lekcji zastosował metodę dydaktyczną na poziomie szczeniackiego dowcipu?

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Teraz będziesz ważką

Rozmowa z dr Katarzyną Żak-Jasińską, pediatrą zajmującą się opieką paliatywną, o przeżywaniu ostatnich chwil z dziećmi i szukaniu drogi powrotu do życia po ich stracie.

Paweł Walewski

Ponieważ sprawa zrobiła się medialna, a wzburzenie tłumu rośnie z każdą godziną, najniższą karą będzie kara najwyższa. Tylko taka zadowoli widzów tego przedstawienia. Nie chcę wyjść na człowieka o miękkim sercu, ale proponuję zwykły koleżeński opier… Wielka szkoda, że zanika w szkołach szlachetny obyczaj opieprzenia kogoś po koleżeńsku.

Jeśli – jak twierdzi fizyk – zadanie było żartem, to zapewne nie pierwszym. Dowcipnisiem człowiek nie staje się w jednej chwili, lecz nim się rodzi. Musiały być jakieś sygnały wcześniej. Szkoda, że inni nauczyciele w porę nie opieprzyli kolegi niczym święty Michał diabła. Fizyk nie wpadłby w kłopoty, najwyżej by się obraził na kumpli z pracy. A jeśli to pierwszy taki wygłup, nie rozmawiajmy od razu o najwyższej karze. Upomnienie dyrektorskie w zupełności wystarczy.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj