Dycha. Najlepsze rapy stycznia 22

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Styczeń to nigdy nie był najgorętszy fonograficznie okres, ale polski rap potrafił zaskoczyć. Na przykład w 2020, kiedy na początku roku debiutanckie materiały puścili Mata, Oki, KabeTrill Pem, dziś głośne ksywki głównego nurtu. Ja zestawienie miesięczne otwieram utworami, które mogłyby wywrócić wiele zeszłorocznych zestawień. „2021” KęKę„Dzisiaj nie możemy umrzeć” duetu Dwa Sławy to rap bardzo osobisty, zdolny obudzić emocje choćby w kamieniu, świetnie napisany, świetnie wykonany.

„Młody Prodigy” Śliwy, „Burner” Pryksona i „Endorfiny” Feno z Floral Bugsem zapewniają popis porządnego składania rymów, pewności siebie i ulicznego sznytu. Ale podkłady – zwłaszcza dwa ostatnie, przygotowane przez odpowiednio IFSPlughuba – też odbiegają daleko od hiphopowej rutyny. To zdecydowanie nie brzmi „jak kiedyś”. Za to energię ma tamtą.

Czym zainteresowała mnie „Paczka” Zero„600 baniek” sygnowane jako Krajówa? Unurzaniem w przeszłości, ale nie tylko. Jeden z numerów intrygująco zwalnia, drugi zaczyna się jak singiel Lady Pank, by chwiejnym krokiem opuścić terytorium muzyki do radia. Na mierniku zaskoczeń poza skalę wywala Tektonika, nawet jeśli Krzysztof Skonieczny to etatowy zaskakiwacz. Tu współpracuje m.in. z Jerzykiem Krzyżykiem, AlickiemĆpaj Stajlu, Urbanskim, Ignacym Matuszewskim. Niecodziennie, zacne grono, ostry i świeży rezultat na granicy zażenowania i absolutnej fascynacji. Jest coś niezwykle poruszającego w słowach „Śpij spokojnie mamo, jutro – obiecuję – znajdę wszystkie kurwy świata i rozjebię”, jakaś tkliwość pomimo wulgarności.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Kultura na weekend. Odc. 243

Dlaczego wysiedzieliśmy w kinie na filmie o „Minecrafcie”. I co z niego wynieśliśmy.

Bartek Chaciński

Na koniec roztańczona zwyczajność i prokrastynacja w wersji hip-house’owej w „Zrobię to potem” Kruliga oraz przebojowi milionerzy (mówię o wyświetleniach, chociaż…) z SB Maffija w delegacji. Drugi Hotel Maffija jawi się dotychczas jako bardzo nierówny, ale „Chodzę po Luwrze” to hit ujęty błyskotliwą klamrą wersów Jana-Rapowanie i Solara, przerywany refrenem wreszcie wyluzowanego, pozwalającego nieść się podkładowi Bedoesa. Cała playlista pod spodem (YouTube, bo szkoda by było kilku z tych klipów nie zobaczyć), a ja życzę sobie i Wam równie dobrych kawałów w podsumowaniu lutego.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj