A już się wydawało…

… że w dziedzinie technologii outdoorowych trudno wymyślić coś nowego. Tymczasem okazuje się, że teraz koszulki nie tylko oddychają, ale i chronią przed groźnymi promieniami UV.

Przez kilka upalnych dni tego lata (druga połowa sierpnia) miałem okazję sprawdzić, jak w trudnych warunkach kajakowych i supowych wypraw w pełnym słońcu działa najnowszy wynalazek firmy Helly Hansen – bielizna z serii Shein Solen.

Dotąd używałem produktów tej uznanej (działa od 1877!) norweskiej firmy tylko w zimie (kurtki narciarskiej z firmową membraną The Helly Tech® Professional i midlayera z również oryginalną technologią Lilaloft). Sprawdzały się przednio (choć w kurtce inaczej nieco zaprojektowałbym rozkład kieszeni i otworów wentylacyjnych, bo to ważna sprawa zwłaszcza podczas podejść i zjazdów pozatrasowych, a w midlayerze wstawiłbym mocniejszy zamek).

Teraz chodziło o aktywność nieco innego rodzaju – i ochronę przed innego rodzaju dyskomfortami. Gościłem oto nad Jeziorem Lubie (Pojezierze Drawskie, tuż przy największym ponoć poligonie kontynentu – południowo-zachodnie brzegi akwenu są w praktyce jego granicą) i mogłem używać nie tylko czystej wody, ale i sprzętu wodnego. Stąd właśnie kajaki i supy. Oraz Shein Solen.

Nowy wynalazek Helly Hansen właśnie na takie (między innymi) aktywności został wymyślony. Ma bowiem mieć nie tylko standardowe już właściwości „oddychające” (a więc nie nasiąkać potem), ale też dawać ochronę przed… promieniami ulrafioletowymi. Te zaś na wodzie (podobnie jak na nartach) są szczególnie groźne.

Jak tłumaczy HH, „wcześniejsza bielizna Solen opierała się na technologii SCafe z fusów kawy, a bielizna składała się z dwóch warstw – od ciała polipropylen, a na zewnątrz poliester w składzie po około 50 proc. każdy z komponentów”. Koszulki Shein Solen wykonane są zaś w 80 proc. z poliamidu (jak zapewnia producent, „pochodzącego z recyklingu”), a w 20 proc. z elastanu. W efekcie mają być „milsze w dotyku, chłodniejsze, bardziej elastyczne oraz, co ważne, dużo mocniejsze i odporniejsze na uszkodzenia mechaniczne”. A równocześnie „ultralekkie” i szybkoschnące.

Materiał skutecznie odprowadza pot z powierzchni skóry, jednocześnie chroniąc przed przegrzaniem. Dodatkowo zaś posiada filtr UV 50+, który chroni i dba o skórę, gdy słońce operuje najmocniej. Jak twierdzi ambasador marki w Polsce i projektant sprzętu outdoorowego, a przede wszystkim doświadczony podróżnik Rafał Król, „faktor UV 50+ oznacza, że możemy bezpiecznie przebywać na słońcu 50 razy dłużej niż zwykle”, co daje w praktyce „ochronę na cały dzień przebywania na ostrym słońcu”.

Kolekcja składa się z koszulek z krótkim bądź długim rękawem. Zwłaszcza ta druga na kajaku, supie czy łódce podczas wędkowania sprawdzi się idealnie – jakże często bowiem oparzeniu ulegają nieokryte przedramiona! Prócz ochrony przed silnie na wodzie operującym słońcem znaczenie ma i ów cienki materiał, zapewniający przewiewność i komfort nawet przy większym wysiłku. Znaczenie ma i to, że koszulka w razie zmoczenia schnie momentalnie – przecież z wioseł zawsze spadnie na nas jakaś woda, o zalewającym nas pocie nie wspominając. O wszystkim tym przekonałem się, pływając przez tydzień po wodach Lubie. Jedna najwyżej uwaga: warto wybierać kolory jasne, a nie ciemny granat – niby drobiazg, a też działa. Wiem, bo na jeziorze miałem akurat koszulkę granatową…

Czy technologię antyUV da się jakoś zastosować do odzieży na narty? Nie mam pojęcia. Ale w górach też operuje słońce, a i na nartach mamy odkryte fragmenty ciała. Warto czekać też na inne nowe pomysły , bo przed sezonem zimowym firmy outdoorowe nimi sypną.

Reklama