Co to jest?
Przeczytałem na portalu http://www.gazeta.pl artykuł „Pasażerowie wiedzą, że przed startem muszą być grzeczni. Ale po starcie stać ich na wszystko”. Autor podpisał się „apka”.
Generalnie mowa jest o tym, jak trudno jest stewardesie radzić sobie z pasażerami, którzy absolutnie za nic mają obowiązujące regulaminy, zakazy picia alkoholu zakupionego w strefie wolnocłowej, palenia, itd.
Przytoczona jest poruszająca opowieść o pijaczkach, którzy zaczęli imprezować jeszcze w czasie ostrego wznoszenia się po starcie. Zanim stewardesa zdążyła odpiąć się i interweniować, flaszki poleciały im z rąk raniąc współpasażerkę, potem pobili się z jej mężem, który próbował jej bronić. Horror. W końcu na żądanie poszkodowanej stweardesa wezwała policję do portu docelowego, choć pilot był temu niechętny. Przeczytajmy, jak się ta historia skończyła.
Po przylocie faktycznie czekała na nas policja, wiadomo – cała procedura trochę potrwała, lot powrotny się opóźnił. Konsekwencje? Zawieszono mnie na dwa miesiące. Bo nie opanowałam sytuacji.
W ten sposób mamy w miarę pełny obraz sytuacji.
Spróbowałem ubrać to sobie w jakiś scenariusz z teorii gier, żeby wykombinować możliwie dobre rozwiązanie, gdybym to ja znalazł się w takiej sytuacji. Próbowałem, próbowałem i nic – żadnego dobrego ruchu nie znalazłem. Domagać się wyciągania konsekwencji, służb porządkowych? Próba pociągnięcia napastnika do odpowiedzialności skończy się źle przede wszystkim dla stewardesy. Milczeć? To zrobić z siebie ofiarę. Dać napastnikowi odpór „siłą i godnością osobistą”? Walka tylko pogarsza całokształt sytuacji.
I wtedy nagle zrozumiałem, dlaczego tu dobrego rozwiązania nie widzę, bo zobaczyłem szantaż. To linia lotnicza mnie zaszantażowała: jeśli Ty będziesz dochodził ukarania łobuza – my ukarzemy stewardesę. Wzięli ją jako zakładnika. Mam niedobre podejrzenie, że nieraz chcącego składać skargę pasażera stewardesy proszą, żeby tego nie robił, bo to one najbardziej na tym ucierpią. Wiadomo – porwani zakładnicy gdzieś w dalekich, niebezpiecznych krajach też proszą, żeby ustąpić porywaczowi, który im grozi.
Ale czemu tak, czemu linia lotnicza angażuje się w obronę rozrabiającego pasażera, który im samym szkodzi, wykorzystując jako zakładnika własnego lojalnego pracownika?
Przypuszczam, że dla linii pewnie najlepiej, aby sprawa umarła śmiercią naturalną i nie miała ciągu dalszego. W dodatku każda procedura prawna kosztuje czas (oczekiwanie na policję na lotnisku, wezwania personelu do składania zeznań, albo nie daj boże opóźnienie wywołane przymusowym lądowaniem dla wysadzenia awanturnika), a w biznesie lotniczym czas to pieniądz. Dochodzenie swoich strat z tego tytułu od bezpośredniego sprawcy grozi niemiłym rozgłosem, zwłaszcza gdyby roszczenie było wystarczajaco duże, żeby wylądować jako news w tabloidach. Pewnie szansa realnego wyegzekwowania odszkodowania też jest nieduża. Optymalnym sposobem jest zatem zrobić co się da, żeby bezpośrednio poszkodowani dali sobie spokój. A że metoda brzydka? [Tu powinna być emotikonka wyrażająca wzruszenie ramionami, tylko nie wiem, jaka to.]
Pytanie tylko, co można w takiej sytuacji zrobić, będąc zwykłym pasażerem?
Piszemy o tym, co ważne i ciekawe
Teraz będziesz ważką
Rozmowa z dr Katarzyną Żak-Jasińską, pediatrą zajmującą się opieką paliatywną, o przeżywaniu ostatnich chwil z dziećmi i szukaniu drogi powrotu do życia po ich stracie.
Jerzy Tyszkiewicz
Ilustracja Renato Ganoza /Flickr.com(CC BY-SA 2.0.)
Komentarze
lufthansa to jest to*)!
……………………………………………..
*) nota bene: haslo wymyslone w latach 70-tych u.s. przez, niestety s.p., @kleofasa
(wieloletniego bywalca blogow nie tylko „polityki”) – dla koncernu coca – coli
Byku,
czyżby Agnieszka Osiecka przyznawała się do cudzego wynalazku?
Nie przyczyniaj się do rozpowszechniania bajek w internecie.
Będąc zwykłym pasażerem trzeba mieć wygląd groźny i budzący respekt wśród innych pasażerów. Najlepiej trochę arabski.
Albo koloratkę na podorędziu.
markot
1 sierpnia o godz. 23:34
nie wiem co jest legenda; sam @kleofas o tym na swoim blogu opowiadal; niestety fajtlapa ze mnie i nie jestem w stanie podac linku; bede szukal, ale nie teraz, bo mam zapierdol w arbajcie
Kleofas b. dobrze wiedział kto wymyślił hasło „Coca-Cola to jest to!” i nigdy nie przypisywał sobie jego autorstwa. Z datami i wędrówkami w czasie Kleofas miewał kłopoty, wynikające zapewne zarówno z nieprzywiązywania do dat większej wagi, jak i ze swoistego zerwania ciągłości biegu wydarzeń, przez co musiałem pomagać mu w b. precyzyjnym umiejscowianiu wydarzeń z jego opowieści w czasie. Czas dzielił się dla Kleofasa na lata spędzone w Polsce i czas „wolności”.
Wszystko, co wydarzyło się w Polsce, miało miejsce w jednym dla niego czasie, niepodzielnym
Ja to opowiadanie Kleofasa też znam i wstawiam je na półkę z innymi produktami bujnej fantazji autora.
To był komentarz kadetta. Warto też przeczytać pozostałe.
Kleofas koloryzował z fantazją „No i napisałem piosenkę i ten slogan wtedy właśnie…”
W książce „American Advertising in Poland” jest cały rozdział poświęcony „Early Polish Coca-Cola Advertising” i historii hasła „… to jest to” Osieckiej.
o, jezu, jezu… osiecka! najwieksza swietosc wielebnego wordpressu, ja to mam pecha…
to nie pozostaje mi nic innego jak biec, niczym kobiela w pewnym starym filmie
i krzyczec: „matura! wojsko! cztery lata studiow!….wszystko na marne!!!”
Dlaczego zaraz świętość?
Fakty lub mity. Co wolisz?
Kochani,
Komentujecie pod moim tekstem, a ja absolutnie nie wiem, o co chodzi. Wytłumaczycie?
Byk (Lufthansa to jest to!) nawiązał do słynnego hasła, a przy okazji powielił plotkę, z którą się nie zgadzam.



Ś.p. Kleofas był bywalcem kilku blogów i pod różnymi nickami brylował na różne tematy.
Ale na pewno nie był autorem hasła „Coca Cola to jest to!”
Natomiast co do Lufthansy, to popieram. Wiedzą, jak się zajmować krnąbrnymi pasażerami
Chociaż, gdyby słynny krakowianin zaczął się awanturować dopiero w połowie lotu…
Tanie linie i loty czarterowe mają nie tylko pasażerów trudnych do okiełznania, ale i (jak wynika z cytowanego artykułu) personel niewprawny i mało kompetentny, bo dopiero terminujący. Nie wiem, jak tam jest z pilotami
Długi lot niedrogą linią. W samolocie przy oknie siedzi starszy Żyd, obok niego dużo młodszy Arab. Zaraz po starcie Arab zdejmuje buty i się wygodnie rozsiada. Stewardessy podają pierwsze drinki i posiłek, po dalsze napoje trzeba się udać samemu. Pasażer przy oknie zwraca się do sąsiada z prośbą, aby go przepuścił, to sobie pójdzie po coca colę.
– Ależ proszę pozostać na miejscu, ja panu przyniosę, to dla mnie żadna fatyga!
Arab w skarpetkach udaje się do wózka z napojami, każe nalać coli, po czym dyskretnie pluje do szklanki i przynosi ją sąsiadowi. Ten wylewnie dziękuje.
Po jakimś czasie sytuacja się powtarza, usłużny Arab znowu pluje do coli i wręcza ją pasażerowi spod okna.
Lot zbliża się ku końcowi, pora przygotować się do wysiadania, Arab schyla się, aby włożyć buty, Żyd podnosi oczy ku niebu i wzdycha:
– Ach, kiedyż wreszcie skończy się ta odwieczna nienawiść między naszymi narodami? To plucie do coli, to sikanie do butów…
w samolocie „lufthansy”; facet laduje na swoim miejscu i co widzi?
obok niego siedzi sobie, patrzcie, istna seksbomba, duze niebieskie oczy i tak dalej;
lot sie dłuzy, a facet sie meczy: chcialby ja jakos zagadnac, ale nie wie jak…
nagle spostrzega, ze czyta ona „polityke”, a w niej artykuł szalonych naukowcow
na temat meskiej potencji, iz udowodniono, ze w łozku najlepsi sa indianie i polacy…
– ach… – zaswitało mu w głowie – pani pozwoli, ze sie przedstawie? winnetou kowalski…
markot
2 sierpnia o godz. 11:08
stawiajac takie pytanie (albo, albo) nie zachacasz do dyskusji, jednakze odpowiem:
jesli jedna rzecz jest mitem(@kleo), to nie oznacza to jednoczesnie, ze druga(osiecka)
tym mitem nie jest; nie pozostaje nam prawdopodobnie nic innego jak zwrocic sie bezposrednio do coca -coli
No to się zwróć

To wcale nie miała być zachęta do dyskusji, bo co tu dyskutować?
Mnie wystarczy to, co pisze ten gość
Kleo fantazjował na różne tematy, a najbardziej obsesyjnie to chyba ubolewał nad brakiem cotygodniowych albo jeszcze częstszych konferencji prasowych rzecznika polskiego rządu, bo w tym widział uzdrowienie „systemu” i ratunek dla Polski
@ J.Ty.
nie ma co tłumaczyć, to się nazywa „thread hijacking” (żeby pozostać w temacie porwań).
nb, tekst z GW był o tej stewardessie, co to „biegle zna piec języków obcych”?
Pora na posiłek w samolocie niewielkiej linii lotniczej. Stewardessa pyta pasażera, czy mu podać kolację.
– Co jest do wyboru? – pyta pasażer.
– TAK albo NIE.
@marek
Tak, to było o tej stewardesie.
Co oznaczają skróty w nazwach linii lotniczych?
Alitalia: Airplane Landed In Tokyo And Luggage In Atlanta
Alitalia: Always Late In Take-off Always Late In Arrival
American: Airline Meals Eaten Regularly Induces Cramps and Nausea
BOAC: Better On A Camel
Delta: Don’t Ever Leave The Airport
Delta: Don’t Expect Luggage To Arrive
El Al: Every Landing Always Late
Olympic: Onassis Likes Your Money Paid In Cash
PIA: Perhaps I’ll Arrive
Sabena: Such A Bad Experience – Never Again
SAS: Sex After Service
TAP: Take Another Plane
TWA: That Was Awful
TWA: Try With Another
LOT: ????

Czeka na moderację
Alitalia: Airplane Landed In Tokyo And Luggage In Atlanta
Alitalia: Always Late In Take-off Always Late In Arrival
American: Airline Meals Eaten Regularly Induces Cramps and Nausea
BOAC: Better On A Camel
Delta: Don’t Ever Leave The Airport
Delta: Don’t Expect Luggage To Arrive
El Al: Every Landing Always Late
Olympic: Onassis Likes Your Money Paid In Cash
PIA: Perhaps I’ll Arrive
Sabena: Such A Bad Experience – Never Again
SAS: Se-x After Service
TAP: Take Another Plane
TWA: That Was Awful
TWA: Try With Another
Jeszcze gorzej?


2 komentarze czekają na moderację
Pewnie przez tego Onas-sisa
Sorry
LOT – jak sama nazwa wskazuje:
lot of… i tutaj kazdy moze sobie wpisac co chce
Boże, co za czerstwe suchary….
@małyjanio
No cóż, każdy komentator działa na własne ryzyko. Nie mam powodu blokować wpisów, które nie łamią regulaminów, zwyczajów ani netykiety.
netykieta – piekne!
Recenzent znany z kurtuazji i konstruktywnej krytyki zaszczycił, a tu zbyto go tak zdawkowo?
Eee…
Aż nie chce mi się wierzyć, że taka sytuacja miała miejsce na pokładzie samolotu. Trochę podróżuję, głównie tanimi liniami i wydawać by się mogło, że w nich dzieje się najwięcej tego typu incydentów. Ale nic bardziej mylnego – ani razu nie spotkałam się z jakimkolwiek przejawem agresji.
W takich sytuacjach rzeczywiście najbardziej cierpią bogu ducha winne stweardesy. Wszystko byłoby prostsze gdyby się ludzi od małego uczyło kultury i dobrych manier…
LOT, to oczywiście Lot Of Troubles. Skróty z lat 60-tych (niektórych linii juz nie ma).