O zmianie poglądu (także na aborcję, ale znowu nie o samej aborcji)
Do napisania tego tekstu – zresztą ponownie – natchnął mnie swym felietonem prof. Jan Hartman, piszący, jak to poglądy nabywa się w młodym wieku, słuchając innych, a potem się je powtarza. Z profesorem nie będę polemizował, bo przy głośnej i obszernej grupie odsądzających go od czci i wiary, a nawet wygrażających z powodu poglądów, szczerości, a może i pochodzenia, jakakolwiek rzeczowa krytyka i tak nie zostanie usłyszana. Ale przy lekturze przypomniało mi się, jak to mi się kiedyś zdarzyło zmienić pogląd. Pogląd dotyczący… aborcji.
Ten tekst nie będzie o aborcji. Jak już kiedyś wspominałem, lepiej nie pisać o aborcji, bo łatwo można dostać w głowę. Jak się napisze zbyt liberalnie, to potem jest się wyzywanym przez konserwatystów od morderców; jak się napisze zbyt konserwatywnie, to jest się wyzywanym przez liberałów od dręczycieli kobiet i katotalibów, a jak się spróbuje napisać bezstronnie – to się dostaje od jednych i drugich (był taki tekst: Wojna u lemurów).
O czym więc mogę bezpiecznie napisać? O sobie. Już Augustyn z Hippony mówił, że wiedza o sobie, o swoim świecie wewnętrznym to najpewniejsza (a może i jedyna pewna) wiedza. Co prawda półtora tysiąclecia później zaczęto rozprawiać o wyparciu i innych mechanizmach psychologicznych podważających adekwatność tej wiedzy w pewnym zakresie, ale zdania takie jak „widzę kolor czerwony”, „lubię lody” czy „sprzeciwiam się karze śmierci” trudno podważyć. A więc do rzeczy.
Oto swego czasu, w początkowym okresie studiów, wyznawałem bardzo popularny w Polsce pogląd – jeszcze wtedy tej terminologii nie znałem – wartościującej definicji człowieka. Generalnie chodzi o to, kiedy człowiek w sensie biologicznym, opisowym, czyli osobnik gatunku Homo sapiens, staje się człowiekiem w sensie moralnym, osobą. Wtedy nie wiedziałem, że jest jakaś różnica.
Najbardziej zdroworozsądkowe – wydawałoby się – podejście przypisuje początek człowieczeństwa okresowi zapłodnienia. „Od momentu poczęcia” – powtarzają do znudzenia rozmaici politycy, publicyści i inne persony nieposiadające wykształcenia w naukach biologicznych (co właściwie mają na myśli, nie tłumaczą). Pogląd taki wydaje się racjonalny.
Przyjęło się w naszej kulturze, że człowiek składa się z dwóch różnych substancji. Jest to tzw. dualizm psychofizyczny, oparty na dualizmie substancjalnym, pochodzący z pism Kartezjusza. (Nie mylić z dualizmem korpuskularno-falowym, który jest pojęciem z fizyki i wedle którego każda cząstka, której tradycyjnie przypisuje się miejsce w przestrzeni, jest jednocześnie falą rozciągłą na całą przestrzeń). A więc mamy substancję cielesną, fizyczną, rozciągłą, której możemy przypisać konkretne miejsce w przestrzeni. Mamy też substancję duchową, psychiczną, której żadnego miejsca przypisać nie można – ma budować duszę (najwyraźniej nie czytała tego pani Rowling, autorka serii o Harrym Potterze. Inaczej nie wypisywałaby o duszy podzielonej na siedem części i jeszcze pozamykanej w jakichś rupieciach).
Ciało jest natomiast podzielne (każdy chirurg to potwierdzi), istnieje tu i teraz. Dusza jest niepodzielna i wpływa na ciało (wedle Kartezjusza – przez szyszynkę), ale jest od niego odrębna i nie zajmuje żadnego miejsca. Nie wierzycie Państwo w duszę? Dobrze. Ale macie świadomość własnego istnienia? Wiecie, że jesteście, że istniejecie. Wiedzielibyście, nawet nie mając żadnych wspomnień i nawet nie czerpiąc wiedzy z żadnych zmysłów. Kartezjuszowskie cogito, ergo sum. Dzisiaj mówimy „samoświadomość”.
Kiedy jednak dochodzi do powstania duszy lub do połączenia istniejącej wcześniej duszy i ciała? Kto to pisał o preegzystencji duszy, czyli istnieniu jej jeszcze przed stworzeniem ciała? Chyba Orygenes, nie chce mi się sprawdzać w Tatarkiewiczu. To podręcznik na trzy tomy, a każdy ciężki… Coś jak podręcznik anatomii Bochenka w pięciu tomach albo „Zoologia” Błaszaka – tomów nie zliczę, bo są wydawane w odrębnych częściach. Tak czy inaczej – mamy duszę i mamy ciało, jakoś muszą zacząć na siebie oddziaływać. Kiedy?
Najbardziej naturalne wydaje się, że od samego początku. Od kiedy powstaje nowy organizm. Nowy byt. Zapłodnienie. Mamy zapłodnienie, dwie komórki łączą się w jedną, a potem mamy ciągłość rozwoju. Aż do – dzisiaj zwykle bardzo nienaturalnej – śmierci. Skoro osoba zaczyna się, jak to mówią, od poczęcia, to i prawa człowieka przynależą od początku. Przekłada się to – jeśli jesteśmy konsekwentni – m.in. na niedopuszczalność aborcji we wszelkich sytuacjach prócz matki umierającej na naszych oczach (będziemy wartościować życie dwóch osób? No nie będziemy).
Mieliśmy jednak na studiach zajęcia z filozofii (złośliwi studenci nazywali je „zapychaczem” i twierdzili, że są po to, aby uczelnia mogła zwać się uniwersytetem) i z etyki (również przez część kolegów traktowana jako zło konieczne. Kolegę, który na ostatnich ćwiczeniach – zapytany przez prowadzącą, czy w swojej ocenie udzielał się na zajęciach – odparł: „Oczywiście, że nie”, pozdrowiłbym, ale i tak tego nie przeczyta). Czytałem wtedy świetny – w mojej prywatnej opinii (opinii kolegi nie przytaczam, tego to już na pewno nie czytał) – podręcznik prof. Szewczyka (który nie raz wykorzystywałem, przygotowując teksty zamieszczane na tym blogu). Poruszał on wyżej opisaną kwestię wartościującej definicji człowieka i w ogóle tematykę okołoaborcyjną i regulacji urodzeń dość obszernie, ale tutaj zwrócę uwagę tylko na drobną kwestię, która skłoniła mnie do przemyśleń i – w końcu – zmiany poglądów. Cóż więc mi się przed laty umyśliło, postaram się teraz podać.
Załóżmy więc, że zygota ludzka otrzymuje podczas zapłodnienia duszę. Pomińmy pytanie, w którym momencie długiego i skomplikowanego procesu zapłodnienia się to dzieje, zwolennicy rozpatrywanego wyżej poglądu najczęściej w życiu o reakcji akrosomalnej czy kopulacji przedjądrzy nie słyszeli. A więc zygota obdarzona duszą (niepodzielną, niematerialną, niezajmującą żadnego miejsca) dzieli się. Niekiedy dzieli się tak, że powstające komórki z jakiegoś powodu (nieznanego nauce, prawdopodobnie losowo) nie trzymają się w jednej kupie, a dzielą się na dwie grupki. Powstaną z nich bliźnięta jednojajowe.
Ale co z duszą? Zygota miała jedną duszę. Bliźnięta muszą mieć dwie. Mają odrębną świadomość, odrębne cechy charakteru, preferencje, widać to niekiedy dobrze po odmienności życia rodzinnego. Jakże mogą mieć odrębne dusze, skoro na początku była jedna – przypominam – niepodzielna? Może od początku były dwie? Tylko że nie ma w zygocie nic takiego, co by świadczyło, że akurat ta się podzieli (ludzkiej, u niektórych szczerbaków zazwyczaj dzieli na cztery zarodki).
Weźmy dwie nieodróżnialne zygoty i co – jedna ma pojedynczą duszę, a druga dwie? A gdyby założyć, że Bóg to przewiduje, i zawczasu zaopatruje zygotę w tyle dusz, ile będzie potrzebnych? No dobrze, ale co z bardzo częstą sytuacją, gdy jeden z bliźniaków ginie na bardzo wczesnym etapie? Dostaje duszę, z której nigdy nie skorzysta, czy nie? A może jeśli Bóg potrafi przewidzieć, że nie przeżyje, to może przewidzieć, kiedy nie przeżyje również pojedynczy zarodek? W razie zdecydowanej matki nie trzeba być Bogiem, żeby to przewidzieć. Tak czy inaczej zależność zygota-dusza przestaje być bijekcją (jedna zygota-jedna dusza).
Rozważamy kwestię zygoty z dwiema oczekującymi duszami (a co jeśli podział się nie uda?), więc czemu nie rozważyć zygoty bez żadnej duszy? Ponieważ nie jesteśmy zombie (każdy z nas przynajmniej o sobie samym może to powiedzieć, a następnie rozumując przez analogię, przenosi się ten wniosek na innych), kiedyś się to, co czyni nas osobami, musi zacząć. Ale czy musi się zacząć nagle, w jakimś Bożym czary-mary?
Tomasz z Akwinu pisał o momencie animacji 40 dni po zapłodnieniu u płodów męskich oraz 80 u płodów żeńskich. Duch Święty nadawał duszę i ożywiał (animował) płód, którego należało (dopiero) od tej pory traktować jak człowieka. Świat poszedł do przodu, nie stwierdzono, by płody żeńskie rozwijały się dwa razy wolniej od męskich, nie stwierdzono też niczego szczególnego w 40. i 80. dniu rozwoju. By nie odejść zbyt daleko od ugruntowanego wielowiekową tradycją poglądu, trzeba było wybrać jakiś inny bezpieczny termin, z braku lepszych pomysłów padło na zapłodnienie.
Dzisiaj dualizm spotyka się w zasadzie głównie u teologów, w pracach naukowych z filozofii umysłu, psychologii czy psychiatrii nikt już w zasadzie nie rozpatruje odrębnej substancji duchowej. Mamy ciało, które zapewnia pewne funkcje psychiczne czy duchowe, rozwijające się nie dzięki pojedynczym aktom boskiej interwencji, ale ciągłemu, przebiegającemu zgodnie z prawami natury rozwojowi.
Samoświadomość jest jedną z nich. Do jej rozwoju nie jest potrzebny żaden moment animacji. Jeśli jednak występuje, raczej nie można – unikając sprzeczności – przypisać go okresowi zapłodnienia. Trudno w takim wypadku używać powyższego poglądu do kształtowania prawa. Czy to w zakresie dopuszczalności aborcji, czy zapłodnienia pozaustrojowego.
Bibliografia:
- Szewczyk K: Bioetyka. T. 1: Medycyna na granicach życia. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN, 2009. ISBN 978-83-01-15797-5
Ilustracja: Plemnik zapładniający komórkę jajową, w domenie publicznej z Wikimedia Commons
Komentarze
Czytałam kiedyś (nie pamietam w jakiej książce) o księdzu, któremu przyszło zetknąć się z istotą ludzką o dwóch głowach i wspólną znaczną częścią ciała. Dwugłowa istota zmarła wkrotce po urodzeniu, co postawiło księdza przed dylematem – modlić się za dwie dusze czy tylko za jedną. Pisał w tej sprawie do swojego biskupa.
Za 2, bo mózgi 2 oddzielne
– – –
Nauka Polska poznaje siebie po owocach od dawna leżących po niepolską jabłonką a przyjmowane przezeń dopiero w przekwicie (,) pańskim krzyżem ją duszą do wyzionięcia.
– – –
„Philosopher Daniel Dennett may be the man to bring philosophy and science … that human beings are “moist robots” who can act responsibly.”
Gdzieś, kiedyś czytałem, że tylko 15-25% zapłodnionych jajeczek („żyć poczętych”) rozwija się w normalną ciążę – reszta ulega samoistnemu poronieniu. W większości przypadków kobieta nie jest nawet tego świadoma. W dzisiejszych czasach mieć dziecko to świadoma decyzja a nie kwestia przypadku jak to miało miejsce kilka pokoleń wcześniej. Moja prababcia urodziła 13 dzieci, prababcia żony – 14.
Zdarza się jednak, szczególnie stosowania tzw. „naturalnych metod zapobiegania ciąży”że dochodzi do zapłodnienia i ciąży i wtedy trzeba podjąć decyzję – kontynuować czy przerwać ?
Szerzy się pogląd, że aborcja to dla kobiety straszna trauma lecz spotkałem się z opinią popartą jakimiś badaniami ( nie mój fach więc nie prowadzę rejestrów ), że 80% kobiet po aborcji odczuwa ulgę. Teraz to może inaczej lecz to raczej skutek presji otoczenia niż zmiany poglądów.
Jeszcze nie tak dawno o dzieciaka zaczęto się bardziej martwić gdy przeżył kilka lat życia i jego szansa dożycia wieku dojrzałego znacznie wzrosła.Jeszcze do niedawna wśród ludów prymitywnych kilkudniowego noworodka oceniało „konsylium babek”. Jeśli uznały one, że ma ono małe szanse przeżycia po prostu zostawiano je na pastwę dzikich zwierząt.
Oczywiście nie jestem za takimi rozwiązaniami lecz dzisiaj dysponujemy techniką pozwalającą zbadać sysuację i podjąć odpowiednie działania pozwalające nie dopuścić do tak drastycznych decyzji.
Mitochondraia matki czasami sa „zanieczuszczone” w komorce jajowej ojcowskimi mitochondriami i rodzi sie wtedy osoba majaca w niektorych tkankach ojcowskie mitochondria. ATP-aza jest doskonalym przykladem mechanistycznej konstrukcji istoty zywej. Swiadomosc jest prawdopodobnie produktem krytycznej masy neuronow. Koncepcja duszy to product swiadomosci.
@kruk
„Istota ludzka” o dwóch głowach i wspólnej znacznej części ciała to bliznieta syjamskie.
Czy chcemy aby panstwo zezwalalo nam na rodzenie dzieci?
Czy przymusowe aborcje robione w Chinach mozna usprawiedliwic?
Czy organizacje religijne moga wymuszac swoje prawa na spoleczenstwie?
@kaesjot
Nie jestem pewna procentu, ale jest bardzo duzo wczesnych spontanicznych poronien; w wiekszosci wypadkow sa to ciezkie mutacje nie nadajace sie do zycia.
@Slawomirski
Mitochondrie sa wylacznie od matki.
Może trochę więcej, niż 25%, ale powyżej 40% to nie będzie.
karat.
19 września o godz. 20:11
Mitochondrialna mozaikowatosc to fakt. Od wszystkich regul sa wyjatki.
@karat.
„Istota ludzka” o dwóch głowach i wspólnej znacznej części ciała to bliznieta syjamskie.
Nie pamiętam dokładnie opisu tego organizmu ale były wątpliwości co do tego czy była to jedna osoba czy dwie. Może całe ciało, poza głowami, było wspólne. Książka, w której o tym czytałam, była fikcją literacką ale ten szczegół musiał być zaczerpnięty z rzeczywistego przypadku. Autorem był chyba Alejo Carpentier, a on takich rzeczy by nie zmyślał.
@kruk
To nadal beda blizniakim syjamskie.
https://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/bliznieta-syjamskie-przed-i-po-operacji/ztnymre#slajd-5
Carpentiera tez b. lubie.
@karat.
To nadal beda blizniakim syjamskie.
Rzeczywiście – bo jak inaczej takie osoby określić? Dwa mózgi, to dwie osoby, niezależnie od tego czy przypisuje im się dusze. Dziękuję za link. Nie wyobrażałam sobie tak skrajnego przypadku bliźniaczek syjamskich, jak te dziewczynki dzielące jedno ciało, sfotografowane na rowerze. Słyszałam jedynie o przypadkach zrośnięcia różnych części ciała. Jak taki stan wpływa na długość życia?
@kaesjot
Jeszcze do niedawna wśród ludów prymitywnych kilkudniowego noworodka oceniało „konsylium babek”. Jeśli uznały one, że ma ono małe szanse przeżycia po prostu zostawiano je na pastwę dzikich zwierząt.
Mario Vargas Llosa w swojej powieści „Gawędziarz” (El Hablador) opisuje plemię żyjące w peruwiańskiej części Amazonii. Plemię ciągle wędruje, bo panuje w nim wiara, że zaprzestanie wędrówki spowoduje, że nie będzie mogło wzejść słońce.
Upośledzone fizycznie noworodki sa zabijane przez własne matki – takie są warunki przetrwania.
Znowu fikcja literacka, jednak oparta na zjawiskach w rzeczywistym świecie.
@Marcin Nowak
…zwolennicy rozpatrywanego wyżej poglądu najczęściej w życiu o reakcji akrosomalnej czy kopulacji przedjądrzy nie słyszeli.
Ja też nie słyszałam, więc sięgnęłam do encyklopedii i znalazłam stadia w procesie zapłodnienia. Ostatnim z nich jest kondensacja chromosomów z przedjądrzy i powstanie zygoty. Nie wgłębiając się dalej pomyślałam, że ma to związek z płcią człowieka, który rozwinie się z zygoty. Proszę o sprostowanie, jeżeli jestem w błędzie. Natomiast „kopulacja przedjądrzy” jest pewnie lapsusem(?)
@Marcin Nowak
Jeszcze jeden lapsusik – Tomasz z Hippony pisał o momencie animacji 40 dni po zapłodnieniu u płodów męskich oraz 80 u płodów żeńskich. Chodzi Panu o św.Tomasza z Akwinu. Proszę mi wybaczyć, to nie jest złośliwość, tylko dowód na to jak uważnie czytam Pański wpis.
@kruk
Jesli klikniesz w zdjecie zobaczysz ich wiecej. Te dziewczynki sa zreszta dosc wyjatkowe wsrod zlaczonych blizniakow, ukonczyly studia (kazda z innej dziedziny) i pracuja, sila rzeczy razem, jako nauczycielki. Dzis maja 30 lat.
Co do zdrowia, kazda para jest inna. W tym wypadku kazda z nich ma oddzielne serce i pluca, chyba bez malformacji, wiec sa stosunkowo silne. Prowadza samochod, chodza na plaze…
Nazywaja sie Abigail i Brittany Hensel
@Slawomirski
Jajeczko ma caly mechanizm komorki, cytoplazme, a w niej kilka mitochondrii (ktore sa dosc duze, kiedys byly samodzielnymi organizmami podobnymi do bakterii). Z tego co wiem, od spermy dostaje prawie wylacznie DNA, mitochondrie spermy (w ogonku) sa zniszczone podczas fertylizacji. Gdy zaplodnione jajeczko sie dzieli, czesc matczynych mitochondrii przechodzi w jedna strone, reszta w druga. Jesli nie wszystkie sa identyczne, powstale komorki beda sie pod tym wzgledem roznic. Oprocz tego mitochondrie zawieraja swoje wlasne DNA, i w czasie replikacji, na ktoryms etapie podzialow, w mitochondrii jednej z komorek moze nastapic mutacja, ktora sie wyrazi tylko w komorkach pochodnych od tej, a nie w reszcie komorek. Takie mechanizmy moga prowadzic do mozaiki, ale z ojcem nie ma to nic wspolnego, przynajmniej u ssakow.
Sprowokowana Twoim komentarzem, sprawdzilam nowsze publikacje, i widze niezly artykul ktory zademonstrowal rodzine w ktorej takze ojcowskie mitochondrialne DNA jest przekazywane z pokolenia na pokolenie, ale nie wiem czy to nie jakas mutacja.
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC6304937/
Autorzy konkluduja: „Clearly, these results will need to be brought in agreement with the fact that maternal inheritance remains absolutely dominant on an evolutionary timescale and that occasional paternal transmission events seem to have left no detectable mark on the human genetic record. ”
Ale poniewaz wpis M. Nowaka jest o zmianie pogladow, mozliwe ze i to sie zmieni
– – –
Dusza Nauki Polskiej naturalnie poczynia ją kompatybilnie z wiarą wiarygodną (,) tak jak rozum zmienia ten pogląd w przeciwne mu fakty.
– – –
Żaden znajomy „obrońca życia” nie potrafił jak dotąd odpowiedzieć mi na pytanie, czy zaśniad groniasty to człowiek, a jeżeli nie, to w którym momencie zapłodniona komórka („od poczęcia”!!!) przestaje być człowiekiem a staje się czymś w rodzaju nowotworu?
Ktoś coś? Jakieś wewnętrznie spójne koncepcje?
A ciąża pozamaciczna? Istnieje nieduże, acz ciągle niezerowe prawdopodobieństwo ze nie zabije matki, a nawet wykształci sobie łożysko np. w jamie otrzewnej.
Usuwać profilaktycznie czy czekać na krwotok „bo a nuż DUSZA” ?
ps. Ogólnie wrzucanie duszy do medycyny uważam za idiotyczne. Nikt jej nie widział, nie zbadał, ba, nie ma w miarę spójnej definicji tego czegoś, każdy teolog może sobie wymyślać swoja wersje i jest ona tak samo niekoherentna jak definicja każdego innego teologa.
Parafrazują de l’Hositala „ta hipoteza medycynie nie jest potrzebna”.
– – –
MaddyOfEsi_ps._of Gekko
Mental Up.
– – –
– – –
Przystępując do uprawy Nauki Polskiej nie porzucajcie Wiary, że odpuści wam nadzieję na upadające poglądy.
– – –
liczba pojedyncza: mitochondrium, rodzaj nijaki
liczba mnoga: mitochondria
Odmiana: mitochondria, mitochondriów, mitochondriom, mitochondria, mitochondriami, mitochondriach, mitochondria
@kruk
Jeszcze jeden lapsusik – Tomasz z Hippony
Jeśli się zmienia poglądy, to z rozpędu można i adresy
Augustyn z Akwinu też brzmi nieźle.
PS
mitochondrium w liczbie pojedynczej się nie odmienia.
– – –
Zmiana adresu poglądów z domeny cognocso na servus affecto: Porąb z Przerębli. Dziś: flaki.
– – –
Biologii uczylam sie w innych jezykach, wiec polska terminologia moze byc u mnie troche wypaczona. Dobrze ze zawsze jest ktos kto poprawi.
Był jeszcze Sedes z Bakelitu
@kruk
Przypuszczam, że mitochondrion został przejęty 1:1 z wersji angielskiej. Po francusku jest to mitochondrie a po włosku mitocondrio
Po niemiecku jest to Mitochondrium lub Mitochondrion (l.mn. Mitochondrien)
@kruk
Istotnie, z Akwinu.
Natomiast określenie „kopulacja przedjądrzy” rzeczywiście słyszałem na studiach. Zapada w pamieć
@markot
Jak już wdałam się w sprawdzanie etymologii „mitochondriów”, to zaciekawił mnie również bakelit.
Bakelite or polyoxybenzylmethylenglycolanhydride
Nic dziwnego, że nazwę tego tworzywa utworzono z nazwiska twórcy – Baekeland.
A tak na marginesie – czy bakelit może przybierać inne kolory niż czerń? Sedesy kiedyś były zawsze czarne, dziś mamy wybór kolorów.
@Marcin Nowak
Zapada w pamieć
Niewątpliwie – bo zapłodnienie kojarzy się automatycznie z kopulacją. A „copulare” znaczy zupełnie niewinnie „wiązać”.
@markot 16:00
A zatem po polsku poprawne jest „mitochondrium”, co jest spójne z liczbą mnogą „mitochondria”. Dobrze wiedzieć.
@kruk
Bakelit zsyntetyzowany przez wynalazcę z fenolu i formaldehydu miał skłonność do ciemnienia, dlatego był farbowany przeważnie w różnych odcieniach brązu do czerni. Wytwarzano z niego jednak już dość wcześnie także imitacje bursztynu i kości słoniowej (ivorine).
Dzisiejsze tworzywa tego rodzaju miewają różne kolory, ale niektóre z kolei blakną.
Ciekawostką jest fakt, że części karoserii trabanta zwanego mydelniczką były wytwarzane z bakelitu wzmocnionego włóknami bawełny.
Tworzywa bakelitowe do innych celów mogą mieć wypełniacze z mączki drzewnej, mineralnej, azbestu i innych włókien.
@markot
Jeszcze tekstolit był (i chyba nadal jest) wytwarzany z bakelitu. Bardzo użyteczny materiał.
@kruk
Po prostu uzylam formy ktora zabrzmiala mi „polsko”
Co do dziecinstwa tych blizniaczek, zdaje sie ze bylo dobre. Przeczytalam ze dorastaly na dosc odizolowanej farmie, wiec nikt sie z nich nie nasmiewal.
Pierwsi znani bracia syjamscy Chang i Eng Bunker (urodzili się w 1811 roku w Syjamie czyli dzisiejszej Tajlandii) zdobyli nawet światową sławę w pokazach varieté i to od nich wywodzi się nazwa takiego zroślactwa. Żyli 63 lata, byli żonaci i mieli w sumie 21 dzieci, z których 11 osiągnęło wiek dorosły. Zbudowali dla swoich rodzin dwa domy i mieszkali na przemian po kilka dni w każdym, bo jeden z nich miał skłonność do alkoholu, a żony lubiły się kłócić.
Dziś można by ich było dość łatwo rozdzielić, bo byli zrośnięci mostkami na odcinku 15 cm. Nawet już wówczas berliński profesor Virchow, u którego zasięgnęli konsultacji, był przekonany, że operacja mu się uda, ale w końcu do niej nie doszło.
Bracia żyli z biznesu rozrywkowego i zroślactwo stało się ich zawodem przynoszącym niezły dochód.
Kiedy Chang w podróży do Rosji doznał wylewu i był częściowo sparaliżowany, Eng wspierał go przez trzy lata, aż do śmierci.
Chang – ogólnie słabszego zdrowia i alkoholik, zmarł we śnie na zapalenie oskrzeli. Brat przeżył go o kilka godzin.
Późniejsza autopsja wykazała, że nie mieli żadnego wspólnego organu, zrośnięci tylko tkankami miękkimi, chrzęstnymi i kostnymi, i operacja proponowana przez Virchowa mogła być skuteczna.
karat.
20 września o godz. 6:12
Cieszy mnie panska odpowiedz i link. Wadliwa produkcja energi moze byc przyczyna wielu niezrozumialych jednostek chorobowych zwanych teraz chorobami mitochondrialnymi.
markot
20 września o godz. 18:11
„operacja proponowana przez Virchowa mogła być skuteczna”
Trudno wyobrazic sobie taka operacje bez banku krwi i bez intubacji dotchawiczej.
MaddyOfEsi
20 września o godz. 9:39
Jezyk emocjonalny nie zezwala na porozumienie osoby wierzacej z osoba uzywajaca jezyka naukowego. Brak porozumienia rodzi konflikt miedzy wiara i nauka. Wybor nie jest prosty gdy neurotransmitter prowadzi do boga.
@Slawomirski
Bez banku krwi i intubacji przeprowadzano wówczas np. amputacje nogi w ciągu 28 sekund.
W 1870 roku, kiedy Virchow proponował tę operację, narkoza przy pomocy eteru i chloroformu znana była już prawie od ćwierćwiecza.
markot
20 września o godz. 19:03
Nie mozna porownywac amputacji nogi do rozdzielenia braci syjamskich. Utrata krwi przy amputacji jest latwa do kontroli. Narkoza tez jest relatywnie prosta. Torakochirurgia stala sie mozliwa dzieki intubacji a to lata 40 ubieglego wieku.
Virchow by ich zabil.
– – –
Idąc w siną dal od medycyny ścieżką rozstroju duchowym przekonaniom, Nauka Polska zmierza nauczaniem ku zdaniu się na zmiany pod wezwaniem choćby św. Mileny od Melaminy spod Gutaperki.
– – –
Nazwa „syjamscy” jest od blizniakow Bunker, ale zjawisko jest znane od b. dawna.
@karat
Oczywiście.
„Pierwsi znani bracia syjamscy” odnosi się do „znania” pod tą nazwą.
Nie wiem, jak nazywano zroślaków dawniej i ilu z nich przeżywało poród, a potem do dorosłości. Bracia Bunker stali się sławni, a nazwa „bliźniaki syjamskie” – popularna, bo pokazywano ich jako atrakcję w objazdowych rewiach i cyrku. No i dożyli późnego wieku.
To była epoka pierwszych prawdziwie rozrywkowych programów dla gawiedzi, przyciągania płacącej publiczności na pokazy kobiety z brodą, karłów, Hotentotów, egzotycznych zwierząt, a nie tylko publicznych egzekucji, palenia czarownic i chłostania przy pręgierzu…
Prezentowanie „ludzkich ciekawostek” zaczęło się już w początkach kolonializmu, ale moda na „ludzkie zoo” miała swój największy rozkwit w latach 1870-1940.
Amerykański przedsiębiorca cyrkowy Barnum wsławił się pokazywaniem takich „atrakcji”. Pokazywał np. czarną niewolnicę jako „161-letnią pielęgniarkę George’a Washingtona”.
Niemiecki handlarz dzikimi zwierzętami i właściciel kilku cyrków Hagenbeck zasłynął wystawieniem całych wiosek samoańskich, lapońskich i nubijskich.
Publiczność waliła, żądna sensacji, jak w dym na wystawę „azteckich liliputów” czyli chłopców z Azji Środkowej, chorych na małogłowie.
Główną atrakcją Wystawy Światowej w Paryżu w 1889 r. była „wioska murzyńska” z 400 mieszkańcami Afryki. Wystawę odwiedziło 28 mln ludzi.
Na Wystawach Kolonialnych w Marsylii i Paryżu pokazywano ludzi w klatkach, częściowo lub całkowicie nagich.
W nowojorskim Zoo w 1906 roku wystawiono kongijskiego Pigmeja w klatce z szympansami podpisanej: Brakujące ogniwo…
markot
20 września o godz. 21:17
–
Świetny brief.
Jakoś mi się skojarzył tu, w tym miejscu w dniu progresji ulicznej krucjaty dziecięcej, z premierem Kanady Trudeau, który jak okazuje się świrował czarnym humorem kiedyś, nie rolą dziś. Podobnie jak Pszoniak, zdaniem uczonych (wikipedią i sjp) bezskutecznie zresztą, czyni to bez związku z chorobą, lecz ze zwykłym, młodzieżowym świrowaniem, gdyż pokazuje zachowania „wariata”. A przecież świrowanie i wariactwa nie znamionują choroby, naprawdę, czytałem o tym ze 130 postów w sieci.
Dusza nauki polskiej oskrzydla swe dzieci, ubi flatus desygnatu flat; fiat voluntas tua.
(Przypominam że to komentarz na blogu a/ szalonych; b/ naukowców).
–
@markot
Dziekuję za wyjaśnienia dotyczące bakelitu.
Zaskoczyłeś mnie pisząc, że w drugiej polowie XIXw. amputacja nogi trwała 28 sekund. Z filmów takich jak „Szarża Lekkiej Brygady” czy filmy o wojnach napoleońskich odniosłam wrażenie, że to była dłuższa męczarnia (co prawda nie wiem dlaczego). W związku z Napoleonem przypomniałam sobie scenę trudnego porodu „Orlątka” w miniserii francuskiej „Napoléon” z 2002r. Lekarz pyta Napoleona kogo ma ratować – matkę czy dziecko, a Napoleon bez wahania mówi, że matkę. Znalazłam potwierdzenie tego faktu:
La consternation est totale, au point que le docteur Dubois demande à Napoléon Ier qui faut-il sauver en cas de danger, la mère ou l’enfant ? «Allons donc, répond l’Empereur pâle comme la mort, ne perdez pas la tête : sauvez la mère, ne pensez qu’à la mère».
(Konsternacja jest taka, że lekarz Dubois pyta Napoleona kogo ma ratować, matkę czy dziecko? „Ależ panie, odpowiada Cesarz blady jak śmierć, nie trać pan głowy: ratuj pan matkę, myśl pan tylko o matce”)
Jak na człowieka nastawionego dynastycznie była to bardzo ludzka reakcja. Małżeństwo z Marią Ludwiką nie zostało, jak wiadomo, zawarte z miłości.
Moje źródło: https://www.herodote.net/20_mars_1811-evenement-18110320.php
P.S. Możliwe jednak, że Napoleon miał w tyle głowy świadomość, że jedno dziecko (chlopiec?) może nie dorosnąć do przejęcia po nim władzy, natomiast cesarska córka była zbyt cenna jako matka następnych dzieci. Niemniej pozostają wątpliwości.
Zdaniem Gospodarza aborcja w przekonaniu ludzi przypisujących zarodkowi duszę jest niedopuszczalna we wszelkich sytuacjach prócz matki umierającej na naszych oczach (będziemy wartościować życie dwóch osób? No nie będziemy). Zatem całkiem możliwe, że nawet okrutny człowiek odruchowo opowiedział się za ratowaniem matki.
@kruk
Dla scislosci: ponoc najslawniejszy brytyjski chirurg pod koniec XIX w. zdolal wykonac raz amputacje nogi w pol minuty, rownoczesnie amputujac dwa palce u reki swojego asystenta.
@kruk
Wojny napoleońskie skończyły się, zanim wynaleziono narkozę eterem, ale w czasie wojen krymskich była teoretyczna szansa sprawnych operacji na znieczulonych pacjentach. Pod koniec wojny chirurdzy wojskowi powinni mieć już sporą wprawę.
Lekarze wojskowi zawsze byli bliżej rzeźnika niż precyzyjnego mistrza skalpela.
Inna sprawa to uzyskiwanie wiarygodnych informacji o osiągnięciach medycyny na podstawie filmów fabularnych
A propos „ludzkiego zoo”…
Pamiętacie film The Elephant Man?
To prawdziwa historia, choć nie dokument.
markot
21 września o godz. 8:47
Zgadza się – w tamtych czasach to chirurg miał rangę niższą od tego, który dbał o czystość w szpitalach. Już zaczęła wtedy przebijać propagowana przez Semmelweisa antyseptyka.
Operacje jeszcze odbywały się „na żywca” więc istotne było, żeby to trwało możliwie jak najkrócej, bo trudno było człowieka przed operacją ogłuszyć tak jak świnię przed ubojem !
Czytałem niedawno książkę o tym angielskim chirurgu – inicjatorze znieczuleń ale , nazwiska nie pomnę, bo jak rozumiesz w moim wieku lepiej pamięta się to, co było 50 lat temu niż to co 2 miesiące temu.
Zdaje sie ze Semmelweis propagowal antyseptyke na porodowkach, ale sie nie przyjelo, a on sam marnie skonczyl; antyseptyke w chirurgii ponoc wprowadzil znany brytyjski chirurg Robert Liston (ten sam ktory amputowal noge w pol minuty).
@kaesjot
Brytyjski inicjator znieczulen o ktorym piszesz to chyba James Young Simpson; jak Semmelweis zajmowal sie poloznictwem.
Liston to inicjator eteru. Inicjator antyseptyki o większym powodzeniu niż Semmelweis to Lister. Pamiętacie wątek komentarzy o nazwach organizmów-eponimach? Listeria, jedna z bakterii mogących powodować sepsę, to właśnie ma nazwę po nim.
Racja, pomieszalam Listera z Listonem
@ppanek
to Lister
Zdaje się, że wymyślił m.in. rozpylanie mgły z fenolu (a.k.a. kwasu karbolowego) nad polem operacyjnym.
Wszyscy wiemy ze bajki dla dzieci zaczynają sie od słów: Za siedmioma górami , za siedmioma lasami ……
Naukowcy zaczynają swoje bajki od słów: Załóżmy więc, że ……
@karat
rownoczesnie amputujac dwa palce u reki swojego asystenta.
Straszna historia ale świadczy o tym jak bardzo chirurg chciał zaoszczędzić cierpień swojemu pacjentowi. Pod koniec XIX była już narkoza tylko pewnie nie porównywała się z dzisiejszą anestezją.
@markot
Inna sprawa to uzyskiwanie wiarygodnych informacji o osiągnięciach medycyny na podstawie filmów fabularnych
Toteż pisałam tylko o wrażeniu i w dodatku przyznałam się, że nie wiedziałam skąd się brało.
Niemniej w ambitnych filmach fabularnych rzeczywistość historyczna jest przedstawiana raczej wiernie. Szpitale polowe dziewiętnastego wieku robią straszne wrażenie mimo, że na filmie nie pokazuje się przebiegu całej operacji. Widz by nie wytrzymał.
@observer
Naukowcy zaczynają swoje bajki od słów: Załóżmy więc, że ……
Nie wszyscy. Jeden zaczął od wykrzyknięcia: „eureka!” Inni w podobnej sytuacji też nie zaczynali od założeń. Czy ktoś wie co powiedział Leeuwenhoek, kiedy przez swój mikroskop zobaczył drobnoustroje?
@markot
Pamiętacie film The Elephant Man?
Nie widziałam filmu ale właśnie przeczytałam o prawdziwej postaci. Czy ten prawdziwy Joseph Merrick chorował na elephantiasis?
Słyszałam, że to choroba tropikalna, a on urodził się w Anglii.
@observer
Naukowcy zaczynają swoje bajki od słów: Załóżmy więc, że…
Niekiedy tak. Tylko niekiedy okazuje się, że bajka okazuje zupełnie użytecznie opisuje rzeczywistość. Jak w tym przypadku:
https://en.wikipedia.org/wiki/Euler–Bernoulli_beam_theory
@kruk
Masz na myśli prawdziwe odkrycia, ja pisałem o bajkach bo jeżeli założymy że np 2+2=5 to możemy zbudować absurdalną matematykę.
Autor budował swoje rozważania na założeniach ale rozsądnie zmienił zdanie.
iPad nie rozumie moich poleceń, sorry.
@observer
Autor budował swoje rozważania na założeniach ale rozsądnie zmienił zdanie.
Nie domyśliłam się, że napisałes to w odniesieniu do tekstu Gospodarza. Jednak nadal się z Tobą nie zgodzę. Pan Nowak pisze o zmianie poglądu, a pogląd swój mógł kiedyś opierać na przekonaniach nie wynikających z wiedzy ani żadnych założeń.
@kruk
Merrick cierpial na wrodzone wady kosci (deformacje kregoslupa i narosle na czaszce – z ich powodu nazwali go czlowiekiem-sloniem) i skory.
Elephantiasis to opuchlizna spowodowana zatorem drog limfatycznych, przewaznie przez pasozyty (robaki).
@Gammon
bajka okazuje zupełnie użytecznie opisuje rzeczywistość.
Jest więcej takich bajek, nawet poza naukami ścisłymi. Tyle że w obszarze nauk nieścisłych twierdzeń nie weryfikuje się w laboratorium.
Skądinąd przypominam sobie protest przeciw podporządkowaniu fizyki matematyce ( w książce „The Singularity of the Universe and the Reality of Time”). Rzecz dotyczyła kosmologii.
@karat. 17:42
Dziękuję. W rzeczy samej @markot przywołał ten przypadek w kontekście wad wrodzonych. Czy rozpoznano już wszystkie ułomności uwarunkowane genetycznie?
P.S. Chyba zadałam głupie pytanie. Przed nami mogą stać jeszcze nieznane wady wrodzone a nauka skupi się na wykrywaniu ich związku ze zmianami w środowisku.
@kruk
Napewno opisane sa wszystkie czeste i masa rzadkich syndromow, ale czasem zdarzaja sie (chyba nadal) nieopisane, lub takie ktore zostaly opisane setki lat temu i mozna sie zastanawiac czy chodzi o to samo czy nie, choc tak czy inaczej nie ma to wielkiego znaczenia. No i nigdy nie mozna wiedziec czy jutro nie przyniesie czegos nowego.
W nawiasie, nie kazda wada wrodzona jest genetyczna, wrodzone to wszystko z czym dziecko sie rodzi.
(Mozliwe tez ze syndromy wystepujace czesciej poza strefa krajow zachodnich sa opisane gorzej; nie wiem).
@karat.
lub takie ktore zostaly opisane setki lat temu i mozna sie zastanawiac czy chodzi o to samo czy nie
Syndromy ewoluują, a przypadek odpowiadający jednostce chorobowej nie jest manifestacją niezmiennej, platońskiej idei choroby. Na pewno Henrik Wulff z kolegami o tym pisali, chyba ktoś jeszcze. Pewnie zawsze będzie co badać.
Syndromy genetyczne raczej nie ewoluuja.
Gdy pisalam o dawnych opisach, mialam na mysl sytuacje w ktorej rodzi sie (wymyslam przyklad) niemowle bez uszu i z pewna wada serca, i jest XVI-wieczna kronika opisujaca niemowle bez uszu robiace sie niebieskie podczas placzu, ale nie mozesz wiedziec czy to ta sama wada serca czy inna.
Oficjalnym ojcem anestezji jest dentysta Morton. Anestezja urodzila sie w „Ether Dome” w Boston.
@karat.
nie kazda wada wrodzona jest genetyczna
Dziękuję za tę uwagę, bo nie pomyślałam o możliwej różnicy między tymi pojęciami. Zajrzałam do encyklopedii i sam przypadek wad wrodzonych dzieci, których matki zażywały talidomid, uprzytomnił mi, że występują wady wrodzone nieuwarunkowane genetycznie.
Zatrucie środowiska może zatem powodować wady wrodzone niegenetyczne, bo np.smog wdychany przez matkę ma równie szkodliwe skutki jak zażywane przez nią farmaceutyki. Czy można ustalić związek między zatruciem środowiska i mutacją genów?
@kruk
1. Załóżmy więc, że zygota ludzka otrzymuje podczas zapłodnienia duszę.
2. A gdyby założyć, że Bóg to przewiduje, i zawczasu zaopatruje zygotę w tyle dusz, ile będzie potrzebnych?
Gospodarz dwa razy „założył” – czyli nie oparł sie na nauce ale zbudował swój poglad na chwiejnej bazie.
3. @kruk. Pan Nowak pisze o zmianie poglądu, a pogląd swój mógł kiedyś opierać na przekonaniach nie wynikających z wiedzy ani żadnych założeń.
Opierać swój poglad nie na wiedzy ale na teologicznych dyrdymałkach jest wielce ryzykowne, ale młody człowiek popełnia błędy.
Jak ktos powiedzał: Madrość przychodzi z wiekiem, ale niektórzy sie tylko starzeją.
@observer
Gospodarz dwa razy „założył” – czyli nie oparł sie na nauce ale zbudował swój poglad na chwiejnej bazie.
W nauce nagminnie zakłada się różne rzeczy. Na przykład:
1. Każde twierdzenie w nauce opiera się na jakichś założeniach, z których część się przemilcza (niemniej była kiedyś dowiedziona), ale niektóre inne w ogóle nie podlegały dowodowi. Być może tych założeń dałoby się dowieść – ale one też mają swoje założenia, których też należałoby dowieść – i tak ad infinitum. Koniec końców niewykonalne.
2. Nawet w systemach zaksjomatyzowanych jest coś, czego się nie dowodzi, tylko zakłada – aksjomaty.
3. Niektóre dowody w matematyce opierają się na założeniach („dowód nie wprost”).
4. W przypadku badań odwołujących się do percepcji zmysłowej założeniem jest, że w umysłach ludzi nie siedzi kartezjański demon maligny, który ukazuje oczom coś innego, niż istnieje naprawdę.
5. W przypadku każdej hipotezy odwołującej się do tzw. obiektów teoretycznych zakłada się (przynajmniej wstępnie) istnienie tych obiektów – np. J. J. Thomson założył, że „coś”, co generuje lampa katodowa, jest strumieniem cząstek. Inaczej mówiąc, założył istnienie elektronów na podstawie tego co było widać, niemniej samych elektronów nie było widać.
6. W badaniach teoretycznych w ogóle zakłada się różne rzeczy – np. „materia jest ciągła albo dyskretna; nie wiemy jaka jest, załóżmy więc na razie, że jest dyskretna i pomyślmy, co wtedy by było”.
7. No i wreszcie naukowcy zazwyczaj zakładają jakąś odzież, żeby goło nie latać. Wyjątkiem był Archimedes w wannie.
„O zmianie poglądu”-komunikat główny.
„zresztą ponownie”,”swym felietonem”,”Wojna u lemurów”,”nie jesteśmy zombie”-pikanterią.
zresztą ponownie…pojedynkujący się jeźdźcy,rozchodzące słonie
swym felietonem…honor,pycha,śmieszność, być flagą na wietrze, bez własnego zdania, narzucony kierunek, tak róbmy bo tak jest modnie nie mądrze
wojna u lemurów..”Nie zaczynaj wojny, zwłaszcza o głupstwa. Kiedy raz zaczniesz, końca nie będzie.”- wypisz wymaluj mój bieg z przeszkodami,
od-do….sama sobie zafundowałam rykoszet
jesteśmy zombie…tutaj zalałam się w łzami(o sobie)raczkująca jeszcze w pieluchach” przyjaźń”(komentarze z Gammonem)
To moje drugie wcielenie – Horkruks.
Druga połówka duszy w rupieciu, kubłem zimnej wody,z dala od dręczonego ciała, trzy pełne narkozy to naczynia Horkruksa.
„Z profesorem nie będę polemizował, bo przy głośnej i obszernej grupie odsądzających go od czci i wiary, a nawet wygrażających z powodu poglądów, szczerości, a może i pochodzenia, jakakolwiek rzeczowa krytyka i tak nie zostanie usłyszana.”
„Mamy więc filozofów, poczynając od filozofów starożytnej Grecji. Sokrates jeszcze za osobę uważałby obywatela, dorosłego mężczyznę Greka. Gdzie tam kobieta, niewolnik, barbarzyńca.”
Wszyscy na/za jednego jeden na/za wszystkich?
Założyć zawsze można, że coś, ktoś, dotrze do odbiorcy nawet jeśli jest tylko wyobrażeniem, napisałem kilka stron, ile oczu,umysłów, tyle swoich historii, pewnie i szaleństw, jeśli chcesz, możesz poczuć się lepiej,za pośrednictwem mych słów daje ci je…
https://www.youtube.com/watch?v=N_qFfQ3xHCw
poszukuję,oczekuje że Twojego(Gammon) likieru nadal posmakuje?
Musiałam na chwilę odetchnąć od muzyki poważnej, bo była już częścią
tego miejsca!
Który pogląd się zmienił?
@Kruk
https://jastrzebieonline.pl/news,14003,podpalono-10-tonowa-konstrukcje-z-plastiku.html
Jedni zabłyśli(UM) inni wdychali?!
– – –
W takim dniu jak dziś wartości założycielskie przed którymi stoi z kolan Nauka Polska brzmią jak niezmienny niczym dzwon.
– – –
– – –
Nauka Polska stanęła też ostatnio słupkiem oko w oko z wizerunkiem świra wzbudzając starcie polonizmu z medycyną uwalniające szalonych naukowców zza krat bloga | Gaudeamus.
– – –
kruk
22 września o godz. 2:13
O Talidomidzie a właściwie jego skutkach czytałem ponad 50 lat temu w „Kobiecie i Życiu” – ok. 50 tyś zdeformowanych dzieciaków, w tym 30% ze skutkiem śmiertelnym ! Lecz o wiele większym szokiem dla mnie było to, że obecnie się stosuje go jako lek przeciwnowotworowy !
Podobnie było z Vioxx-em – nie sprawdził się w jednej chorobie ( oficjalnie 88 000 spowodowanych nim zawałów z tego 38 000 ze skutkiem śmiertelnym choć inne źródła podają dane 50% wyższe ) Producent leku wypłacił poszkodowanym ok. 4 mld USD zasądzonych odszkodowań. W ciągu 15 lat po jego wycofaniu „znaleziono” dla niego nową chorobę i próbuje się ponownie wprowadzić na rynek.
@kruk
Czy można ustalić związek między zatruciem środowiska i mutacją genów?
Czasem mozna. Np gdy wystepuje „cluster”, tz nowe i podobne do siebie wypadki zaczynaja wystepowac w jakims rejonie czesciej niz ich wystepowanie w ogolnej populacji, zaczyna sie tam sprawdzac zanieczyszczenie zrodel wody lub gleby szukajac substancji ktora to moze powodowac.
@observer
Gospodarz dwa razy „założył” – czyli nie oparł sie na nauce ale zbudował swój poglad na chwiejnej bazie.
Ja to widzę inaczej. Gospodarz, zaczynając studia, miał jakiś pgląd na aborcję ale teraz go nie ujawnia. Na studiach dowiedział się o procesie zapłodnienia organizmu ludzkiego, który dzieli się na 10 faz (wg wikipedii). Ta wiedza kazała mu zrewidować swój pogląd na aborcję. Pan Nowak zaczyna od założeń tkwiących implicite w przekonaniu, że życie ludzkie liczy się od poczęcia do „naturalnej” śmierci nie przedstawiając ich jako własnych, tylko żeby je odrzucić opierając się na zdobytej wiedzy.
Nie jest to @Gammona przypadek nr5:
… np. J. J. Thomson założył, że „coś”, co generuje lampa katodowa, jest strumieniem cząstek. Inaczej mówiąc, założył istnienie elektronów na podstawie tego co było widać, niemniej samych elektronów nie było widać.
Tu hipoteza okazała się zgodna z rzeczywistością, bo potwierdzona przez póżniejszy rozwój fizyki
Założenie Thompsona miało wyjaśniać zjawisko fizyczne. Pan Nowak natomiast tlumaczy dlaczego odrzucił założenie dotyczące początku ludzkiego życia. To co, Pan Nowak przedstawia nie jest założeniem a krytyczną rewizją założenia, na którym opiera się religijny pogląd na to, w którym momencie powstaje człowiek jako osoba.
@kruk
Nie jest to @Gammona przypadek nr5
Nie jest. Ale ja tylko kwestionuję jako nienaukowe generalne założenie, że wszystkie założenia są nienaukowe.
@Gammon
Dziekuję za wyjaśnienie:ja tylko kwestionuję jako nienaukowe generalne założenie, że wszystkie założenia są nienaukowe. Tak się wczytałam w poszczególne punkty, że zapomniałam o odniesieniu ich wszystkich do budowania poglądów „na chwiejnej bazie”.
@kruk
Wszystko jest „na chwiejnej bazie”; wiedza naukowa nie ma struktury budowli z fundamentem, a raczej sieci (hamaka?) poprzypinanej do bardzo wielu haczyków; każdy z tych haczyków oceniany z osobna jest jakoś tam niepewny – no i co z tego, skoro hamak się zupełnie pewnie trzyma.
@kaesjot 10:59
W odmiennym zastosowaniu leków, które się nie sprawdziły w leczeniu danej choroby a nawet spowodowały fatalne skutki uboczne, niekoniecznie trzeba widzieć igranie z życiem ludzkim przez firmy farmaceutyczne (aczkolwiek wykluczyć tego zawsze nie można). Kiedyś czytałam, że substancje nacelowane na leczenie określonej choroby okazują się nieskuteczne na tę właśnie chorobę ale, niespodziewanie dla ich twórców, są dobrym lekarstwem na inną.
Sama łykałam przez krótki okres Viox, który był skutecznym środkiem przeciwbólowym. Szczęśliwie dla mnie pewnie za krótko, żeby mi zaszkodził. Chemicy w laboratoriach farmaceutycznych też rewidują swoje założenia i wyniki badań, w rezultacie czego mogą odkryć nowe zastosowania dla substancji wcześniej odrzuconych. Możliwe, że owe substancje są jakoś modyfikowane, żeby zminimalizować ich skutki uboczne.
@Gammon 17:37
I couldn’t agree more.
@Bohatyrowiczowa
W nocy z czwartku na piątek nieznani sprawcy podpalili konstrukcję. W ten sposób odebrali młodzieży prawo do zamanifestowania swoich proekologicznych przekonań.
Stało się również coś gorszego – spalenie tej konstrukcji spowodowało emisję substancji toksycznych. Urząd miasta mógł te śmiecie utytlizować w sposób mniej szkodliwy dla środowiska. Twój komentarz nazwałabym lapidarnym.
@Kruk
„W ten sposób odebrali młodzieży prawo do zamanifestowania swoich proekologicznych przekonań.”
„młodzieży prawo do zamanifestowania” co myślisz @Kruk o tym?
Magistrat to wywalił dzieciaki za darmochę miały sprzątnąć?
Proekologicznie byłoby wtedy gdyby po godzinach pracy,cały UM z tym na oczach mieszkańców się uporał?!
Coś trzeba im jednak oddać, bardzo dużo klientów przychodzi ze swoimi torbami,na duże zakupy i z siateczkami na owoce i drobne warzywa.
Coś innego mnie niepokoi, w miejscach dotąd przygotowanych i tak w niewielu zniknęły woreczki na psie no wiesz….
To teraz co,ja akurat zawsze korzystam z własnych, znów zaczniemy wchodzić tu i ówdzie na muny, bo nakaz jest niby uchylony by sprzątać po pupilu?
@Bohatyrowiczowa
oczekuje że Twojego(Gammon) likieru nadal posmakuje
Jeśli mi się zapasowe lampy nie skończą, nie wpadnę pod tramwaj itp. – do mniej-więcej stycznia, lutego, to tak, oczywiście.
@Gammon
to bardzo się cieszę…
Dla mnie też będzie to nie lada wyzwanie, sezon grzewczy rozpoczęty….
A powiedziałeś …tramwaj, hm w niewielu dużych miastach się jeszcze je spotyka?Wiesz w ilu?
@Bohatyrowiczowa
A powiedziałeś …tramwaj, hm w niewielu dużych miastach się jeszcze je spotyka?Wiesz w ilu?
Nie wiem, ale skoro są np. w Toruniu i Bydgoszczy, to tych miast musi być sporo (kiedyś patrzyłem na imponujący plan linii tramwajowej łączącej miasta górnośląskie – nie tylko te duże).
Trolejbusy natomiast chyba wymarły wszędzie.
Viagra miała być środkiem przeciw wysokiemu ciśnieniu i anginie pectoris, a tymczasem… Australijskie gospodynie domowe utrzymują, że przedłuża żywot kwiatów ciętych ponad dwukrotnie
@markot
re: via-tr-w-gałęziach-gra
Uff, bo chciałem wrzucić po raz kolejny nudny przykład aspiryny.
https://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Trolejbusy-zastapia-autobusy-w-Sopocie-n133308.html
„Trolejbusy natomiast chyba wymarły wszędzie.”
Chyba jednak nie.
W Sopocie byłam ze trzy lata temu,ostatnio, i chyba już były albo jeszcze bo tam od razu zajrzałam,coś kojarząc!
„kiedyś patrzyłem na imponujący plan linii tramwajowej łączącej miasta górnośląskie – nie tylko te duże”
Tutaj przyznam Ci racje, sieć jest imponująca, wiem gdzie są i z dwadzieścia lat temu z nich korzystałam, trzy miejsca ich zawracania,czyli końcowe Katowice okolice ul Stawowej,Siemianowice Śl. już kilka lat temu zastąpili tramwaje autobusami stamtąd na Stary Chorzów, i Katowice (Ligota),wszystko przez Chorzów Miasto leci na Bytom….
Kojarzę tramwaje w Poznaniu i to zielone, ale to wybudzona w nocy w pociągu przez dzieciaki, kiedyś z ZOO w Chorzowie do miejsca parkingu wracałam z synem tramwajem, bo to było jego akurat wtedy marzenie by się przejechać(ale wystraszył się chwiejności i już nigdy tego nie powtórzyliśmy)
@Bohatyrowiczowa
Lubię tramwaje. Nie wiem, co chwiejnego może być w tramwaju. Wyjątkowo źle ułożone torowisko?
@Gammon
„Wyjątkowo źle ułożone torowisko?”
Nie wiem, czy torowisko było źle ułożone, czy może sam tramwaj z długowiecznego taboru,wyeksploatowany tak ciutkę, a może sam fakt że syn będąc dzieckiem miał chorobę lokomocyjną.
Ja też lubię tramwaje.(czym zastąpić słowo lubię/nie lubię strasznie jego nadużywam?)
Tramwaje w Polsce bardzo się unowocześniły, przynajmniej te w Warszawie i jeszcze jednym mieście (nie powiem w którym). Jadą równiutko, wejście do wagonu a potem zejście jest tak wygodne, że człowiek o kulach sam dałby sobie rady. Kiedy jestem w Polsce jazdą tramwajem cieszę się jak dziecko. Znajduję szybkie połączenia między interesującymi mnie punktami i współczuję samochodziarzom stojącym w korkach. W dodatku teraz nie ja ustępuję miejsc siedzących, tylko mnie ustępują (najczęściej młode dziewczyny i dziewczynki).
@Bohatyrowiczowa
Nie wiem, czy torowisko było źle ułożone, czy może sam tramwaj z długowiecznego taboru,wyeksploatowany tak ciutkę
Podejrzewam raczej torowisko.
a może sam fakt że syn będąc dzieckiem miał chorobę lokomocyjną
Znam ludzi z tą przypadłością, bardzo uciążliwa.
czym zastąpić słowo lubię/nie lubię strasznie jego nadużywam?
Nie wiem czym zastąpić, bo tylko niekiedy się da znaleźć inne słowo. „Lubię” jest odpowiednie do bardzo wielu sytuacji.
Dobranoc. Idę produkować czekoladki, bo na rano powinny być gotowe.
@Kruk
„Tramwaje w Polsce bardzo się unowocześniły, przynajmniej te w Warszawie i jeszcze jednym mieście (nie powiem w którym)”
Nie powiesz bo?
To zagadka,czy Twoja słodka tajemnica?
Z Warszawy na Pole Mokotowskie jeżdżą tramwaje, pytam bo nie pamiętam?
Starówka to najpiękniejsze miejsce w stolicy!
@Gammon
Dobranoc.
10101:101000:1111
Ja lekturze tu i tam, miedzy innymi o komputerach 8 bitowych,
jestem dość świeżo po wywiadówce u syna w Technikum i pod wrażeniem jego i kierunku, i wychowawców.
@Kruk
Tramwaj linowy kojarzy mi się z San Francisco, stromymi ulicami, mostem nad Złotymi Wrotami i kinem romantycznym.
– – –
Nauka Polska polega nawet w dziurach hamaka całkiem wygodnie jaki w tym haczyk…
– – –
Najwspanialszym przykładem outsourcingu innowacyjności Nauki Polskiej był Instytut Empirii Ludowej reeksportujący na swój zewnątrz Biseptol dobry w zmianie poglądów na ciążę i tej sławy nie pobił nawet być może a duch gwozdika.
– – –
Boh trojcu ljubit.
– – –
– – –
@Bohatyrowiczowa
To zagadka,czy Twoja słodka tajemnica?
Tajemnica ale nie szczególnie słodka.
Z Warszawy na Pole Mokotowskie jeżdżą tramwaje, pytam bo nie pamiętam?
Starówka to najpiękniejsze miejsce w stolicy!
Pole (częściej mówi się Pola) Mokotowskie są częścią Warszawy i nie tak znowu daleko od śródmieścia. Starówka za moich czasów była miejscem, do którego chadzało się często, bo było tam miło i przytulnie. W latach 90. Starówka zrobiła się bardzo turystyczna. Jednego lata spotkałam na Rynku wielką orkiestrę kobziarzy szkockich. Kiedy indziej znowu na Placu Zamkowym śpiewał liczny chór dziecięcy z Chin. Ostatnio natomiast Starówka bardzo posmutniała, może dlatego, że ostatnie dwa razy byłam tam zimą.
Piękny w stolicy jest cały Trakt Królewski – od Placu Zamkowego aż do Wilanowa. Trasę między Belwederem i Starówką pokonywałam pieszo setki razy. Na tej trasie znajdują się też Łazienki – dla mnie najpiękniejszy ogród na świecie. Znajdujący się obok Ogród Botaniczny też jest niezwykłej urody. Mam jeszcze inne ulubione miejsca w Warszawie ale niewiele by Ci powiedziały, gdybym je wymieniła. Pola Mokotowskie do nich należą. Ulubione jest rzeczą bardzo osobistą.
kruk
22 września o godz. 21:28
Być może to tramwaje naszej, polskiej ( to już przeszłość bo właściciele sprzedali ją Hiszpanom , gdyż żaden polski inwestor , łącznie z agencjami rządowymi nie był tym zainteresowany ) firmy „Solaris” producenta głównie autobusów miejskich.
To kolejny przykład jak od 30 lat z „gospodarzy na swoim” stajemy się „parobkami na cudzym”
@Kruk
„Tajemnica ale nie szczególnie słodka.”
” i jeszcze jednym mieście (nie powiem w którym).”
Zastanawiam się, dlaczego my kobiety zawsze sobie to robimy,
przywołujemy coś opowiadając, te niechciane,niepożądane wspomnienia?
Wystarczyła by zupełnie wzmianka o nowym Warszawskim taborze tramwai,”nie powiem w którym” ale przywołanym w pamięci, więcej mógł przynieść szkód,skoro jest jeszcze jedno takie miejsce z nowym taborem niech nim będzie Grudziądz np!
Bywamy emocjonalnymi masochistkami.
Pole/a Mokotowskie,ałć Gammon mi się tyle natłumaczył do trzech razy sztuka w końcu zapamiętam.
Miasta zimą te bez centrum,rynków,zwykłe sypialnie, są dużo smutniejsze,zapewniam!
W zasadzie powinienem podziekować niektórym blogowiczom za zamulenie „naukowej” dyskusji – mam wiecej czasu na lektury. Czytam świetna książke Timothy Snydera „The road to Unfreedom”.
observer
24 września o godz. 11:41
Snyder to osoba warta sluchania. Tym sie rozni od buraczkowych redaktorow pewnego tygodnika.
Zrobiło się cicho. Najwyżej cichy śpiew wron na gałęziach. Czy nagle coś wybuchnie?
Kto rozpetal dziecieca histerie i odebral dzieciom radosc z zycia gloszac ze swiat sie skonczy za kilkanascie lat?
@Gammon
„Zrobiło się cicho”
Tak troszeczkę…
Zajęci swoimi sprawami, z dala stąd…(inni)
Spotkałeś sie już z tym kiedyś?
„Twoje dziecko zaczyna głośno płakać. Jego płacz zwróci uwagę żołnierzy, którzy zabiją ciebie, twoje dziecko i innych ukrytych w piwnicy. Aby temu zapobiec musisz je cicho udusić. Czy zrobiłbyś to?”
Nasuwa sie przy tym tyle pytań:
dlaczego nie mogę Cię teraz uspokoić?
dlaczego znaleźliśmy się akurat w tej piwnicy?
dlaczego ktokolwiek chciałby na mnie wymusić coś tak okrutnego?
jak stamtąd uciec, zwiewać z dzieckiem na rękach,krusząc ściany, wybijać szyby?cokolwiek nie oglądając się za siebie, nie widzieć
pozostałych w piwnicy,a co jeśli są nimi Żydzi(ludźmi w piwnicy)?
Masakra.
Czytałam na innym blogu Polityki,o kimś kto chce z zagranicy głosować
w nadchodzących wyborach, choć od 9 lat tego nie robił?
I pytam po co?
Nie pamięta jak smakuje nasz chleb, nie oddycha tym!!! powietrzem
a decyduje, może i dobrze wybierze tylko po co?
@kruk
A propos pytania z przed kilku dni
https://doi.org/10.1016/j.chest.2018.10.041
@Slawomirski
Kto rozpetal dziecieca histerie i odebral dzieciom radosc z zycia gloszac ze swiat sie skonczy za kilkanascie lat?
Palacze węglowodorów.
@Bohatyrowiczowa
Spotkałeś sie już z tym kiedyś?
Tak, w opisie rzeczywistych zdarzeń.
Thalidomit jest zatwierdzonym od wielu lat w Ameryce lekiem stosowanym w przypadkach niektórych białaczek i leprozy. Ta ostatnia jest nie tylko choroba z Biblii czy z krajów trzeciego swiata.
Znałam osobe leczona tym lekarstwem. Dał jej kilka lat dobrego zycia, gdy inne leki zawiodly.
@karat 2:48
Dziękuję za link. Dowiedziałam się dzięki niemu o istnieniu epigenetyki. Cytuję definicję dla zainteresowanych:
Epigenetic inheritance is an unconventional finding. It goes against the idea thatinheritance happens only through the DNA code that passes from parent to offspring. It means that a parent’s experiences, in the form of epigenetic tags, canbe passed down to future generations. https://learn.genetics.utah.edu › content › epigenetics › inheritance
Epigenetykę odnosi się do szkód, jakie toksyczne związki i partykuły w powietrzu mogą wyrządzić w różnych organach – nie tylko w płucach. Gdyby zaczęto oczyszczać powietrze, to epigenetyka musiałaby działać w odwrotnym kierunku. Rewolucja w pozyskiwaniu czystych źródeł energii i dysponowaniu szkodliwymi odpadami* produkcji, uruchomiłaby epigenetykę w kierunku polepszenia zdrowia ludzi i zwierząt. Można pomarzyć, że ten scenariusz nie jest wykluczony.
*Teoretycznie podobno wyobrażalna jest produkcja bez odpadów.
@zyta 14:14
Bardzo ciekawa informacja. Choroby nie mają już niestety ograniczeń terytorialnych. Tłumy podróżujących roznoszą je po całym globie.
@kruk
Epigenetyka jest zjawiskiem znanym juz od pewnego czasu i nie odnosi sie specyficznie do zanieczyszczenia powietrza. Rozne stany fizjologiczne moga wplynac na to jak pewne geny sa „przechowywane” – na przyklad jakis gen moze zostac zablokowany jako reakcja na cos, i w tej zablokowanej formie przechodzi do nastepnego pokolenia – wtedy potomstwo tez bedzie mialo ten gen nieaktywny, mimo ze samo nie bylo poddane sytuacji ktora do tego stanu doprowadzila.
Sa tez inne mechanizmy ktore wplywaja na matke w sposob ktory potem wplynie na plod. Czasem efekt utrzymuje sie tylko przez kilka pokolen.
Talidomid: poczatkowy problem z talidomidem wzial sie stad ze w czasie gdy go wprowadzono nikomu jeszcze nie przychodzila na mysl potrzeba rutynowego badania wplywu lekarst na plod; wlasnie po tym nieszczesciu wprowadzono obowiazkowe badanie lekow pod tym katem (a jesli lek nie jest zbadany, musi byc zaznaczone ze nie wiadomo jak na plod dziala). Talidomid jako taki nie jest koniecznie gorszy pod tym wzgledem od niektorych innych lekow, o ktorych po prostu juz wiadomo ze nie wolno ich zazywac podczas ciazy.
Dzis jest stosowany w wypadku nowotworowej choroby krwi (myeloma) pod mocnym lekarskim nadzorem, i tak czy inaczej kobiety podczas chemioterapii wg potrzeby sa na antykoncepcji. Sprawa z leproza (tradem) jest bardziej skomplikowana. Wystepuje glownie w krajach trzeciego swiata, pacjenci nie sa pod tak scislym nadzorem jak na onkologii, w tych warunkach nie daje sie dobrze kontrolowac antykoncepcji u kobiet ktore biora talidomid, i wynikiem sa ciagle nowe przypadki talidomidowych dzieci. Na dodatek wg WHO sa lepsze niz talidomid lekarstwa na te same objawy, ale nawet gdyby ich nie bylo, w tym wypadku raczej nie powinno sie zezwalac na jego uzycie. Toczy sie na ten temat spor.
@kruk 16:34
Moja kuzynka, młoda, zużywa dziennie (wyrzuca) kilka butelek po wodzie, kilka styropianowych kubków do kawy, różne opakowania od owoców, lunch boxy, jednorazowe talerzyki i sztućce, ma masę ubrań a jednocześnie walczy o ograniczenie produkcji śmieci plastikowych. Nie wspomnę o nowych ifonach i innych gadżetach – wszystko plastik.
Dzieci mają tyle zabawek że nie widać wolnego miejsca na podłodze.
Proszę zostawić emerytów w spokoju, ich udział w zaśmiecaniu jest niewielki.
Wpisałem coś (?) o partykułach w powietrzu i poszło na orbitę nie zahaczając nawet o moderację
Moim zdaniem takie wyrazki (partykuły) jak nie, tak, że, niech, ani, bodajże, chyba, się, -li, oby etc. nawet rzucane często i gęsto, na płuca ani na rozum nikomu jeszcze trwale nie zaszkodziły

Gorzej z toksycznymi cząstkami i molekułami
lepra
Leproza
Aha, już wiem. Choroba H-a-n-se-na (trąd, lepra) jest słowem zakazanym absolutnie.
„Leproza” to w innych językach, ale nie po polsku.
Uczciwe pytanie.
Czy swiat sie skonczy za kilkanascie lat?
kruk
27 września o godz. 16:34
Ta sam bledna logiga bedzie szukac winnych wsrod mlodych lidzi obwiniajac ich o pieluchy jednorazowego uzytku, ekologiczna zywnosc, telefonie komorkowa i wiatraki pradotworcze. Konflikt globalistow z patriotami jest prawdziwym konfliktem wspolczesnego swiata.
@Slawomirski
Uczciwe pytanie.
Czy swiat sie skonczy za kilkanascie lat?
5.9×10^21 ton Ziemi nadal będzie pozostawać na tej samej orbicie wokół tego samego Słońca.
@markot
Co można zarzucić ekologicznej żywności?
Zazwyczaj to, że jest to zwykła żywność w potrojonej cenie dzięki dumnemu „ekologiczna” na opakowaniu. Wierzę w te deklaracje mniej więcej w tym samym stopniu, co w „93% mięsa” na parówkach.
@Gammon
Masz takie doświadczenie, czy tylko przeświadczenie? Zwłaszcza o tej „potrójnej cenie”?
A jeśli tę żywność produkujesz sam? Albo wiesz (możesz sprawdzić) że mięso (jeśli je jadasz) nie pochodzi z masowej hodowli w trzypiętrowym baraku dla 10 tys. świń, gnojowica nie zatruwa wód gruntowych, a kura, która zniosła jaja dla ciebie, może wychodzić na łąkę, a nie siedzi w klatce wielkości pudełka od butów?
Kurczak, którego jesz, ma solidne kości, cielęcina nie jest biała lecz różowa (cielę nie miało wymuszonej anemii), marchew i inne warzywa nie zawierają nadmiaru azotanów, jabłka nie są pełne pestycydów itd. A wszystko nie było transportowane przez tysiące kilometrów, zanim trafiło na twój stół.
Czy w Polsce da się w ogóle komukolwiek zaufać, że nie oszukuje, nie kantuje, jest zwyczajnie uczciwy?
@markot
Masz takie doświadczenie, czy tylko przeświadczenie?
Doświadczenia własnego – nie, tzn. nie produkuję (poza jabłkami z doniczki, serio), nie sprzedaję itd. Ale dość sporo wiem „ze słuchu”, od fachowców z branży rolno-spożywczej.
A jeśli tę żywność produkujesz sam?
To nie jest rozwiązanie dla siedmiu czy ośmiu miliardów ludzi.
Czy w Polsce da się w ogóle komukolwiek zaufać, że nie oszukuje, nie kantuje, jest zwyczajnie uczciwy?
Oczywiście, każdemu i gdziekolwiek można zaufać, najwyżej zostanie się oszukanym (i prawie na pewno tak właśnie będzie). Ale od tego się zazwyczaj nie umiera.
@Gammon
„Czy w Polsce da się w ogóle komukolwiek zaufać, że nie oszukuje, nie kantuje, jest zwyczajnie uczciwy?”
Czy ludziom tak w ogóle, można ufać – Nie!
„Oczywiście, każdemu i gdziekolwiek można zaufać, najwyżej zostanie się oszukanym (i prawie na pewno tak właśnie będzie). Ale od tego się zazwyczaj nie umiera.”
Zawsze Gammon trzeba spróbować zaufać!
„najwyżej zostanie się oszukanym” to tylko czy aż?
„na pewno tak właśnie będzie”- tak zakładając, tego właśnie się doczekamy.
Oszustwa/o nie przychodzą znikąd,i nie pojedynczo(niewierność finansowa np)
„od tego się nie umiera” nie, ale jakaś cząstka w Tobie zawsze może.
@karat.
Epigenetyka jest zjawiskiem znanym juz od pewnego czasu i nie odnosi sie specyficznie do zanieczyszczenia powietrza. Rozne stany fizjologiczne moga wplynac na to jak pewne geny sa „przechowywane”
Dziękuję za wyjaśnienie. Co do lekarstw, to zdążyłam zauważyć, że w opisach różnych specyfików, w źródłach dostępnych w sieci, zawsze jest rubryka odnosząca się do ich zażywania przez kobiety ciężarne.
@observer 17:21
Proszę zostawić emerytów w spokoju, ich udział w zaśmiecaniu jest niewielki.
Nie twierdzę, że za niszczenie środowiska odpowiedzialni są tylko czy głównie zamożni emeryci. Po tym co napisałam o prawie konsumenta do decydowania co mu jest najbardziej potrzebne, nie mogę mieć do nich pretensji, że sobie podróżują. Pretensje mam o to, że chcąc nie chcąc robią to na koszt przyszłych pokoleń, bo nie są zmuszani do pokrywania pełnego kosztu swoich podróży. Koszt oczyszczania środowiska poniosą przyszłe pokolenia. Problem wymaga rozwiązania systemowego, dzięki któremu najbardziej szkodliwa dla środowiska konsumpcja musi podrożeć i zostać w ten sposób ograniczona. O to mają prawo walczyć młodzi ludzie. Zamożni emeryci pozbawieni możliwości częstych podróży znajdą sobie inne hobbies.
Dzieci mają tyle zabawek że nie widać wolnego miejsca na podłodze.
To już nie wina dzieci, tylko beztroskich rodziców. Łatwiej kupić dziecku zabawkę niż się nim zająć.
@markot
Moim zdaniem takie wyrazki (partykuły) …
Jeżeli jest molekuła, to dlaczego nie może być partykuły? Chciałam, zamiast „partykuła”, napisać „cząsteczka”. Ale cząsteczka=molekuła, a przecież to, co fruwa w powietrzu, jest większe od pojedynczych molekuł. Chyba że się mylę.
Czy w Polsce da się w ogóle komukolwiek zaufać, że nie oszukuje, nie kantuje, jest zwyczajnie uczciwy?(to w kontekście żywności ekologicznej)
Ja też skłonna jestem do podejrzeń. Jednak nie wszyscy na świecie oszukują. Od pewnego czasu kupuję ekologiczne mięso kurczaka, bo na opakowaniu producent zapewnia, że kurczęta są z wolnego chowu (libre pastoreo). Ujął mnie bardzo ten wolny chów ale okazuje się również, że mięso jest bez porównania smaczniejsze. To przemawia za uczciwością producenta.
Inną sprawą jest dostępność żywności – na tę ekologiczną nie wszyscy mogą sobie pozwolić.
„Dzieci mają tyle zabawek że nie widać wolnego miejsca na podłodze.
To już nie wina dzieci, tylko beztroskich rodziców. Łatwiej kupić dziecku zabawkę niż się nim zająć.”
Nic bardziej błędnego @Kruk!
Zabawek po moich dzieciach mam ze dwie podłogi,w rządku i odległości klocka domina, to ani z beztroski ani z lenistwa.
Nie jedno z nas kiedyś wychowywało się praktycznie bez zabawek,
na dzieciach to sobie wynagradzamy.
Dużo sie podróżuje, zabawki są pamiątkami, prezentami,po koloniach,obozach,wakacjach.
Dzieciom tak od 4 lat do 4 klasy podstawówki odprawia sie przyjęcia
urodzinowe,dla rówieśników kwota wyjściowa to 30 zł do 60 zł,
w tej cenie prezent dostajesz taki odwzajemniasz.
Urodziny robi się w figlolandach,kręgielniach itp zaprasza się od 6 do 10 osób.
Ja dla wnuczki prócz nowych gryzaków grzechotek,uspokajających zabawek, nie muszę kupować żadnych zabawek,ma domki dla lalek po mamie i cioci, wyposażone po brzegi, w spadku bliźniaczy francuski z Arpajon wózek dla lalek…(którego zazdrościło córce każde tutejsze dziecko)itd.
Żywność ekologiczna nie jest wcale earth-friendly. Wymaga
1. Większego wkładu pracy. Używanie naturalnych nawozów,
2. Większej powierzchni upraw. Mała wydajność nie modyfikowanych gatunków.
3. Większe straty powodowane przez szkodniki i w okresie przechowywania.
4. Większe zużycie wody i paliwa w małych farmach.
Miliardy ludzi potrzebują jakiejkolwiek żywności, dostępu do wody, sanitariatów, higieny, elektryczności.
Ekologiczna żywność to fanaberia bogatych, niby earth-friendly, niby zdrowszy, do-goody usypiacz sumienia.
@kruk 23:44
Nie widzę powodu aby zmuszać emerytów do znalezienia sobie innego hobby, to ich pieniądze i ich wola.
Natomiast wszyscy bogaci – ludy Europy, Ameryki Północnej, Emiraty – powinny ograniczyć konsumpcję i produkcję odpadów. Podburzanie pokoleń przeciwko sobie nie jest dobre. Każdy ma swoją pracę domową do odrobienia.
@kruk (0:10)
Mialas na mysli angielskie particle, po polsku ‚cząstka’; partykuła po polsku to pojecie gramatyczne.
Trąd to po angielsku leprosy, dlatego @zyta napisala „leproza”, a ja za nia.
Mitochondrium w formie pojedynczej, mitochondria w mnogiej, ale tak samo w oryginale bylo bacterium w pojedynczej, bacteria w mnogiej, a po polsku przyjelo sie bakteria w pojedynczej – bakterie w mnogiej, takze wsrod purystow.
Im czesciej uzywa sie literatury naukowej i innej po angielsku, tym czestsze takie bledy zapewne sa.
Jeśli mitochondria wejdą do codziennej mowy i będą tak często używane jak bakterie, to może z czasem się spolszczą do mitochondrii, kto wie
Akwaria, terraria, aluwia, stadia, prezydia, terytoria, archiwa, hospicja, kolokwia, oratoria, kompendia, konsorcja, kuratoria, krematoria, leprozoria, sanktuaria, sanatoria, konserwatoria i laboratoria jeszcze się bronią, ale oranżerie i peryferie już nie.
(A z nieba padać będzie deszcz mitochondrytów.)
@markot
…ale oranżerie i peryferie już nie
Peryferie miasta ale peryferia komputerowe. Jakoś tak.
Żywność ekologiczna nie jest wcale earth-friendly
O co chodzi z tą fanaberią bogatych czyli „eko”?
– nie stosuje się syntetycznych środków ochrony roślin (pestycydów, fungicydów, herbicydów itd.), w celu zwalczania chorób, szkodników i chwastów wykorzystując przede wszystkim prawidłowy płodozmian oraz metody biologiczne i agrotechniczne,
– nie stosuje się wielohektarowych monokultur, za to prowadzi się uprawy w systemie mozaikowym, na niewielkich areałach, oddzielonych od siebie uprawami osłonowymi oraz barierami z drzew i krzewów dającymi schronienie naturalnym sprzymierzeńcom rolnika (ptakom i owadom zjadającym szkodniki) i poprawiających mikroklimat,
– w terenie uprawnym pozostawia się zbiorniki i cieki wodne, a nawet buduje nowe zamiast stosowanej dotychczas totalnej melioracji,
– monokultury wyczerpujące jednostronnie gleby są stosowane w wydłużonych cyklach płodozmianowych (nawet kilkunastoletnich),
– powszechnie stosuje się nawozy zielone, szczególnie z roślin motylkowych, co w połączeniu z kompostem, obornikiem i przy udziale wapnowania pozwala utrzymać strukturę i żyzność gleby na prawidłowym poziomie,
– używa się maszyn i narzędzi chroniących glebę, poprawiających jej strukturę, oszczędzających energię; elementarna zasada ekologicznej uprawy roli brzmi: płytko orać, a głęboko spulchniać, chodzi o to, aby nie odwracać gleby, ponieważ niszczy to naturalną stratyfikację mikroorganizmów glebowych,
– przygotowuje się siano i kiszonki zgodnie z prawidłowościami biologicznymi,
– w odżywianiu zwierząt hodowlanych nie stosuje się substancji czynnych takich jak antybiotyki, hormony a stosowana pasza pochodzi z własnego gospodarstwa (o znanych właściwościach),
– zwierzęta hoduje się w tak zwanym systemie ściółkowym, w efekcie którego powstaje obornik a nie gnojowica.
Społeczeństwo decyduje, czy chce wspierać coś takiego, czy najważniejsza dla niego jest jak najtańsza żywność produkowana masowo i bezwzględnie eksploatująca zwierzęta i środowisko.
Nie chodzi o to, że produkty uzyskiwane przez rolnictwo ekologiczne mają więcej witamin czy wartości odżywczych niż konwencjonalne, ale fakt, że nie zawierają śladów antybiotyków, pestycydów, fungicydów, nadmiaru azotanów itp. nie jest bez znaczenia.
Często bywa, że są po prostu smaczniejsze, bo preferują stare, ekstensywnie uprawiane czy hodowane odmiany.
Mleko, jaja, mięso od „szczęśliwych”, dobrze traktowanych zwierząt daje konsumentowi spokojniejsze sumienie i lepsze samopoczucie, co zapewne przekłada się na jakieś walory zdrowotne.
I nieprawdą jest, że takie produkty muszą kosztować masywnie więcej. Różnice cenowe sięgają kilku procent, także dla towarów importowanych jak banany czy kawa BIO lub Fair Trade.
Jeśli ktoś ma możliwość uprawiania własnych owoców lub warzyw, a choćby ziół na balkonie czy pomidora w donicy, to już robi dobrze własnemu samopoczuciu i zdrowiu.
I nie musi być bogaty, aby sobie na takie fanaberie pozwalać.
Faktem jest jednak, że trzeba sobie zadać trochę trudu, zdobyć nieco fachowej wiedzy i najważniejsze: pamiętać o podlewaniu