Żmija na spóźnione prima aprilis

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Dwa dni temu na jednym z portali ukazał się artykuł o spekulacjach dotyczących występowania żmii łąkowej w Polsce. Można go podsumować tak, że jest gatunek żmii, który występuje w południowej Europie, ale niektórzy podejrzewają, że może występować skrajnie rzadko na południu Polski, przy czym nie ma potwierdzenia i wszystko pozostaje w sferze spekulacji. Tytuł głosi, że żmija „miała pojawić się w Polsce”, czyli też pozostaje w tonie niepotwierdzonych plotek, a nie twardych faktów.

Autor w miarę poprawnie – na tyle, na ile mogę to sprawdzić w artykule w Wikipedii – opisuje charakterystykę tego gatunku. Podaje też, że jest bardzo podobna do żmii zygzakowatej, czyli jedynego gatunku o potwierdzonym występowaniu w Polsce, więc łatwo je pomylić. To sprawia, że status wszelkich doniesień na podstawie przypadkowej obserwacji osobnika przemykającego gdzieś w trawie – bez analiz genetycznych (ja bym dopuścił przynajmniej dokładne oględziny specjalisty) – pozostanie niepotwierdzony.

Jak na razie wszystko wydaje się OK. Sytuacje, że jakiś gatunek o zasięgu południowoeuropejskim czasem pojawia się w południowej Polsce, ale nie było warunków, żeby to odpowiednio udokumentować i zweryfikować, są częste. Przez lata nie było jasne, czy dawne doniesienia o żabie dalmatyńskiej (zwanej zwinką, podobnie jak jaszczurka) są pewne czy omyłkowe. Generalnie uważano, że występuje, ale podejrzewano, że niektóre obserwacje są błędne.

Obecnych obserwacji już się nie podważa. Gatunkiem węża, co do którego obecności w Polsce były wątpliwości, jest zaskroniec rybołów, któremu podobno zdarzyło się przepłynąć na naszą stronę Olzy. Ostatecznie w prowadzonym przez Instytut Ochrony Przyrody PAN internetowym atlasie płazów i gadów ma swoją kropkę, a jego obecność potwierdzili specjaliści, więc nie budzi wątpliwości. W środowisku są plotki o występowaniu też tarantuli ukraińskiej, bo w sumie skoro widziano ją w Czechach, Słowacji czy Białorusi, to czemu nie po tej stronie granicy. Podobnie było z szakalem złocistym, który w odróżnieniu od tarantuli jest potwierdzony. Wraz ze zmianami klimatu, ale też różnymi innymi antropogenicznymi przekształceniami ekosystemów, gatunki bardziej ciepłolubne czy po prostu stepowe ciągle wkraczają (niektóre wracają po długiej przerwie) do Polski, o czym kiedyś pisałem. Są wreszcie przypadki, jak murówka zwyczajna, czyli południowoeuropejska jaszczurka, której stanowiska w Polsce są potwierdzone, ale niemal na pewno są efektem zawleczenia przez ludzi, a nie naturalnej ekspansji.

Autor artykułu nie poprzestał na przytoczeniu luźnych plotek (takich jak moja o tarantuli, nawet jeżeli jest czystą spekulacją, ale ciągotom mediów do sensacji czasem trzeba ulec, gdy się jest popularyzatorem). Przywołał trzy źródła, które wskazują na odnotowane, choć obwarowane zastrzeżeniem o niepewności obserwacje żmii łąkowej w Bieszczadach. Są to materiały monitoringowe Bieszczadzkiego Parku Narodowego, baza Towarzystwa Herpetologicznego Natrix (to byłoby świetne źródło – mnie zdarzało się inspirować niektóre wpisy ich doniesieniami), a nawet papierowa książka z 1986 r. „Płazy i gady krajowe”. Dane są konkretne – od BdPN z lat 2018-20, od Natrix z lat 2015-21 z okolic Połoniny Caryńskiej i Wetlińskiej. Wszystko wygląda nieźle – można by dopisać do artykułu w Wikipedii.

Trzeba by niezłej znajomości literatury lub drobiazgowości w weryfikacji, żeby zauważyć, że co prawda Włodzimierz Juszczyk, autor cytowanej książki o płazach i gadach, zmarł w 1986 r., ale sama książka miała drugie wydanie dopiero w 1987. Natomiast w 1986 wydano inną jego książkę, „Gady i płazy”, jako tom „Małego słownika zoologicznego” (notabene w Wikipedii 60 razy częściej cytowaną). Pewnie można by to było zbyć drobną omyłką. Rzecz w tym, że przedstawiciele Natrix nigdy w swoich materiałach tego gatunku nie notowali. Na stronach Bieszczadzkiego PN też nic nie ma o żmijach innych niż zygzakowata. Mówiąc wprost: źródła są sfałszowane. Co więcej, o ile o wspomnianych przypadkach plotki rzeczywiście krążyły, o tyle o żmii łąkowej raczej nie. Zatem nie tylko źródła na potwierdzenie niepotwierdzonych doniesień są zmyślone, ale i same doniesienia.

W tym momencie to wtórna sprawa, czy autor bezczelnie sam wszystko zmyślił, czy zawierzył sztucznej inteligencji. Jak pisałem niedawno, AI chętnie podsunie informacje o przyrodzie, ale w odróżnieniu od historii plotkarskich z życia celebrytów tekstów o przyrodzie jeszcze jest za mało, żeby wygenerowała poprawne informacje. Co prawda sam opis gatunku – zapewne z Wikipedii, na której ruch w ostatnich miesiącach jest generowany właśnie w znacznej mierze przez boty tego typu – jako tako streściła, a źródła, które do wszystkiego dopasowała, wyglądają wiarygodnie, ale między źródłami a treścią nie ma związku.

Być może to jest w tym wszystkim najgorsze – efekt wygląda wiarygodnie. To nie jest automatyczny tłumacz sprzed 20 lat, który generował strony misjonarskie, gdzie umieszczał „Epistołę od Typowy Anglik” (od razu rozwiążę zagadkę – chodziło o „List Jana”), od razu wzbudzając śmiech i politowanie. Kiedy jeden z profili facebookowych podał w prima aprilis informację o krokodylu w Biebrzy (swoją drogą, nie cierpię tego zwyczaju), było to oczywiste. Tu jednak ani nie ma intencji żartu, ani nie jest on aż tak widoczny. Może to niegroźna dezinformacja, ale dezinformacja.

Piotr Panek

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Wściekły pies

Picie w Polsce to temat rzeka. Rzeka to zresztą dobra metafora. W zeszłym roku branża zarobiła 50 mld zł. A mówimy o czymś, czego wyprodukowanie kosztuje grosze – mówi Ryszard, od ponad 20 lat związany z branżą alkoholową. Sam jest alkoholikiem, ma ojca alkoholika i żonę alkoholiczkę.

Juliusz Ćwieluch

ilustracja: Friedrich Knauer (Das Leben unserer heimischen Lurche und Kriechtiere im Kreislaufe eines Jahres, 1905), domena publiczna

PS Zastanawia mnie w tym wszystkim, jak w ogóle doszło do powstania takiego artykułu. Ciężko uwierzyć, żeby autor zadał programowi polecenie „napisz sensacyjny artykuł popularnonaukowy”. Prędzej można podejrzewać, że dał się wkręcić w jakiś primaaprilisowy żart i kazał sztucznej inteligencji stworzyć artykuł na podstawie tej informacji.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj