Penrose rysuje prostokąt: nieskończone światy cyklicznej kosmologii konforemnej

Najwybitniejszy chyba współczesnych fizyk teoretyczny i noblista Roger Penrose znany jest nie tylko z twierdzenia o osobliwościach i kwazikryształów, ale też z zakładającej nieskończony ciąg wszechświatów cyklicznej kosmologii konforemnej. Co to takiego?
Penrose lubi rysować. Znane są jego rysunki przedstawiające struktury kwazikrystaliczne, zapełniające płaszczyznę w regularny, aczkolwiek nie cykliczny sposób. Inne jego rysunki przedstawiają w uproszczony sposób Wszechświat.
Oś x wyobraża trzy nasze wymiary przestrzenne, oś y – upływ czasu (rośnie do góry). Wykres taki może się u góry skończyć punktem, wielkim kolapsem Wszechświata. Tak też wyobrażano sobie przyszłość świata przed odkryciem ciemnej energii. Nie wiadomo, czym ona jest, ale przyspiesza rozszerzanie się Wszechświata i stanowi obecnie około dwóch trzecich jego całkowitej energii.
Dzięki niej wszechświat będzie rozszerzał się w nieskończoność. Gwiazdy przestaną świecić, a materia skupi się w czarnych dziurach, które, gdy temperatura Wszechświata spadnie poniżej ich własnej, wypromieniują swą masę poprzez tak zwane promieniowanie Hawkinga (najbardziej znanego współpracownika Penrose’a, a swego czasu chyba najsławniejszego fizyka świata). Dojdzie do tzw. śmierci cieplnej Wszechświata.
Nie jest to jedyny możliwy scenariusz – pisze inny współpracownik Penrose’a Krzysztof Meissner w swej świetnej książce Fizyk w jaskini światów, wywiadzie przeprowadzonym przez Jerzego Sosnowskiego. (Pewne nieścisłości wynikające z nadmiernych uproszczeń można mu wybaczyć, podobnie trudne do zaakceptowania wtręty polityczne. Ale nawet sam Einstein gadał głupoty o polityce, co wypominano mu również dekady po śmierci).
Otóż uznany obecnie scenariusz śmierci cieplnej przedstawia na diagramie Penrose’a prostokąt. Jego górny brzeg symbolizuje nieskończoność. Penrose pyta jednak: a co, jeżeli dorysujemy tam od góry kolejny prostokąt?
Oznaczałoby to kolejny wszechświat, zwany przez Penrose’a kolejnym eonem. Jakże jednak świat mógłby przejść do kolejnego cyklu, skoro wymaga to nieskończenie długiego czas i zamiany olbrzymich odległości wynikających z rozszerzania się wszechświata na mikroskopijne po punktowym wielkim wybuchu?
Po pierwsze po tak długim czasie istniały już tylko cząstki bezmasowe, po drugie geometria konforemna opisująca model Penrose’a jest niezmiennicza ze względu na zmianę odległości.
O co chodzi z tą niezmienniczością? Weźmy dla przykładu znacznie prostszy model fizyczny. Zrzucamy jednokilogramową piłkę z wysokości 1 m w polu grawitacyjnym ziemi. Ma ona energię potencjalną E = mgh, czyli masa razy wysokość razy 10 m/s2 czyli przyspieszenie ziemskie, co daje 10 dżuli. Z jaką prędkością uderzy w podłogę? Energia potencjalna zmieni się w energię kinetyczną równą połowa masy razy prędkość do kwadratu. Po podstawieniu wychodzi nam pierwiastek z 20 metra na sekundę. A teraz co by się stało, jeśli znajdujemy się na pewnej innej wysokości, powiedzmy wyjściowo 1 kilometra nad poziomem morza, i nasza piłka znowu jest wypuszczana? Po przebyciu 1 m traci ona energię potencjalną m razy g razy (1000 – 999) m. Ta sama energia zostanie przekształcona na energię kinetyczną. A więc końcowy wynik będzie dokładnie taki sam. Pierwiastek z 20 m/s. Możemy dodać lub objąć dowolną wysokość (a więc i energię potencjalną) w każdym miejscu układu bez wpływu na końcowy wynik eksperymentu.
Rozważmy teraz bardziej skomplikowany przykład. W mechanice kwantowej prawdopodobieństwo znalezienia cząstki zależy od tak zwanego kwadratu modułu funkcji falowej. Moduł danej liczby to jej odległość od zera. W mechanice kwantowej używa się liczb zespolonych mających formę pary liczb rzeczywistych w postaci x + yi, odpowiadających punktowi na płaszczyźnie o współrzędnych x, y. (Nie interesuje nasz teraz, że i2 = -1). Liczbę taką można wyrazić w postaci pary innych liczb: długości odcinka poprowadzonego od środka układu współrzędnych do punktu (x,y) i kąta, który tworzy on z osią x. Wynik eksperymentu zależy tylko od tej pierwszej długości, czyli modułu. Od kąta nic nie zależy. Możemy sobie ten kąt dowolnie zmieniać (matematycznie oznacza to mnożenie przez liczbę e do potęgi i razy kąt). Fizycy nazywają taką zmianę, która na nic nie wpływa, symetrią. Z każdej ciągłej symetrii wyprowadzają pewne prawo zachowania (twierdzenie Noether). Z tego akurat wynika stały ładunek elektryczny.
Podobnie w przypadku oddziaływań silnych (jedno z czterech oddziaływań fundamentalnych obok słabego, elektromagnetycznego i grawitacji) zachowany zostaje tak zwany ładunek kolorowy, chociaż w tym wypadku stojąca za wnioskiem matematyka wymyka się prostym opisom.
Okazuje się, że geometria konforemna czterowymiarowej przestrzeni pozwala na zmiany olbrzymich odległości na niewielkie. Opisy są matematycznie analogiczne, niezmiennicze względem takiej zmiany. Pozostaje jednak jeszcze jeden problem. Proces wymaga nieskończenie długiego czasu.
Trik polega na tym, że w miarę z czasem w starzejącym się wszechświecie pozostają jedynie cząstki bezmasowe, przenoszące oddziaływanie elektromagnetyczne fotony, a także fale grawitacyjne. Teoretycznie można by mówić o grawitonach, kwantach oddziaływania grawitacyjnego. Meissner omawia nawet swoją hipotezę konforemnego świata, w którym grawitonowi towarzyszyłoby do ośmiu różnych supersymetrycznych partnerów grawitin. Cóż, nie znamy kwantowej teorii grawitacji i nigdy nie wykryliśmy nawet samego grawitonu. Co więc do istnienia grawitin, widziałem ostatnio billboard reklamujący popularny obrazoburczy serial, którego główny bohater “wierzy w jednorożce, smoki i swój grób na Wawelu”. Grób ten z pewnością pełny jest selektronów, fotin, grawitin i innych nigdy nie wykrytych supersymetrycznych cząstek, które mają nazwę tylko dlatego, że można ją wymyślić.
Nawet gdyby istniały grawitony, nie miałyby mas jak fotony. Dlaczego to takie ważne? Wedle teorii względności Einsteina wraz z przyrostem prędkości rośnie masa, a skraca się czas. Dlatego obserwujemy na powierzchni Ziemi powstałe w górnych warstwach atmosfery miony, które powinny rozpaść się, nim jeszcze zdążą przebyć drogę na powierzchnię. Miony żyją ułamki sekundy, jednak dla szybko poruszających się ciał czas płynie wolniej. Dlatego są w stanie dolecieć do powierzchni ziemi (a niekiedy nawet rąbnąć w DNA żyjących tam organizmów i wywołać mutację).
Żadne ciało obdarzone masą spoczynkową nie jest w stanie osiągnąć prędkości światła. Jego masa wzrosłaby wtedy do nieskończoności, co wymagałoby nieskończenie wielkiej energii. Mogą to osiągnąć tylko cząstki bezmasowe. Z kolei dla nich czas podróży wynosi 0. Foton w swoim układzie odniesienia powstaje i znika w tym samym czasie. W naszym układzie biegnie do nas od słońca 8 minut, od Proximy Centauri 4 lata. Dla fotonu czas jego wyemitowania w gwiezdnym jądrze i zaniku w naszej siatkówce, kiedy to powoduje izomeryzację cis- do all-trans-retinolu, to ten sam czas. Cząstki bezmasowe nie widzą jego upływu. Oznacza to, że w świecie wypełnionym jedynie bezmasowymi cząstkami czy falami nie można w żaden sposób zmierzyć czasu. Innymi słowy czas przestaje istnieć.
W ten sposób omijamy nieskończenie długi upływ czasu symbolizowany przez górny brzeg diagramu Penrose’a. Fotony i fale mogą przejść na drugą stronę, do następnego prostokąta, gdzie odległości są mniejsze niż mikroskopijne. Radykalnie zmniejszona długość fali oznacza rzędy wielkości większą energię – co przypominałoby kolejny wielki wybuch.
Z kolei przechodzące na drugą stronę fale grawitacyjne ujawnią się jako wielkie kręgi w mikrofalowym promieniowaniu tła. Cokolwiek powstałe później niż początek naszego świata nie mogło wytworzyć struktur większych niż 2°. Większe zaburzenia promieniowania tła musiałyby pochodzić z sprzed hipotetycznego wielkiego wybuchu.
Kontaktujący się ze sobą przed niepotrzebnym już wielkim wybuchem świat tłumaczyłby jednorodność dzisiejszego Wszechświata, co obecnie wyjaśnia się najczęściej hipotezą kosmicznej inflacji. Jak pisze Meissner, to, co wyglądałoby na inflację w następnym wszechświecie dzieje się teraz: jest to coraz szybsze rozszerzanie się obecnego świata.
Prócz grawitacyjnych kręgów z poprzednich eonów hipoteza przewiduje również pewne zaburzenia temperatury promieniowania tła o znacznie mniejszej skali, które zespół Meissnera prawdopodobnie zaobserwował. Niemniej większość badaczy cały czas uznaje argumenty za opisaną wyżej cykliczną kosmologią konforemną za niewystarczające. Bo niezwykle śmiałe tezy wymagają też niezwykle mocnych argumentów. A nieskończona seria następujących po sobie światów wydaje się jedną z najśmielszych do tej pory zaproponowanych.
Marcin Nowak
Bibliografia
- Meissner K.A, Sosnowski J: Fizyk w jaskini światów. Biblioteka więzi, Warszawa 2023
Komentarze
Penrose i jego prostokąty Roger Penrose od dekad lubi rysować diagramy, które mają sugerować głębszą prawdę o kosmosie. Problem w tym, że jego „cykliczna kosmologia konforemna” jest bardziej heurystyczną łatą niż spójną teorią. Prostokąt nad prostokątem, eon nad eonem – to wygląda efektownie na tablicy, ale nie rozwiązuje żadnego realnego problemu fizyki. To raczej gra formalizmów, które same siebie uzasadniają.
Fotony nie potrzebują naszych metafor Tu warto przywołać zdanie:
„The photon knows what it is. Stop telling it what we think it should be.”
– Quote taken from Radek 😉
Fotony nie czekają na nasze diagramy ani na nasze konforemne sztuczki. One po prostu istnieją i działają zgodnie z własną naturą.
To my wciąż próbujemy narzucać im matematyczne formalizmy, zamiast odkrywać, jak naprawdę funkcjonuje świat.
Penrose’owskie prostokąty są właśnie takim narzucaniem – próbą wtłoczenia rzeczywistości w geometryczną ramkę, która bardziej przypomina heurystyczny patch niż odkrycie.
Problem niezmienniczości konforemnej Owszem, można powiedzieć, że geometria konforemna pozwala „zamienić nieskończone odległości na mikroskopijne”. Ale to jest trik matematyczny, nie fizyczny. To tak, jakby przesuwać układ odniesienia w prostym eksperymencie z piłką i twierdzić, że dzięki temu rozwiązaliśmy problem grawitacji. Formalizm działa, ale nie mówi nic o tym, jak naprawdę zachowuje się materia i energia w ekstremalnych warunkach.
Cykle eonów jako narracja, nie fizyka Hipoteza kolejnych eonów jest atrakcyjna literacko – daje poczucie nieskończonej narracji kosmosu. Ale fizycznie pozostaje w sferze spekulacji. Brakuje dowodów, a „kręgi w mikrofalowym tle” są interpretowane bardzo różnie. To, że Penrose’owi udało się nadać tej wizji powagę, wynika głównie z jego nazwiska i wcześniejszych osiągnięć. Gdyby podobną konstrukcję zaproponował mniej znany badacz, zostałaby odrzucona jako fantazja.
Podsumowanie Penrose’owska cykliczna kosmologia konforemna to przykład, jak autorytet potrafi utrzymać przy życiu koncepcję, która w istocie jest „kocopołem” – heurystycznym patch’em, efektownym diagramem, ale niekoniecznie teorią o realnej mocy wyjaśniającej. Fotony i fale grawitacyjne nie potrzebują naszych prostokątów. Potrzebujemy raczej odwagi, by przestać narzucać naturze nasze formalizmy i zacząć odkrywać, jak naprawdę działa.
Nieskończoność jako błąd poznawczy
W naszym historycznym procesie poznawczym popełniliśmy zasadniczy błąd. Uznaliśmy nieskończoność za aksjomat, choć nigdy nim nie była. Czy ktoś widział nieskończoność? Nie. To konstrukt, który wprowadzono do matematyki jako wygodny skrót myślowy, a nie jako empirycznie uchwytną rzeczywistość.
Kiedy raz dopuści się taką tezę do kanonu, trudno ją później odlepić. Matematyka, niczym architektura zbudowana na piasku, zaczęła opierać się na fundamentach, które nie mają realnego zakotwiczenia. Dowody „tak sobie” skonstruowane, heurystyczne łaty, przylgnęły do teorii i zyskały status prawd niepodważalnych.
Przykłady błędów zakorzenionych
Granice i szeregi – traktowanie nieskończonych ciągów jak realnych obiektów, choć w praktyce operujemy zawsze na skończonych przybliżeniach.
Analiza matematyczna – całki i różniczki definiowane w odniesieniu do nieskończoności, mimo że obliczenia komputerowe i fizyczne eksperymenty zawsze kończą się na skończonym kroku.
Kosmologia – narracje o nieskończonych eonach czy cyklach wszechświata, które bardziej przypominają literacką metaforę niż fizyczną teorię.
Konsekwencja
Raz przyjęta nieskończoność stała się jak klej – przylgnęła do matematyki i fizyki, a próba jej odlepienia grozi rozpadem całych konstrukcji. Tymczasem to właśnie ten klej jest źródłem wielu paradoksów i iluzji poznawczych.
*************
Nieskończoność nie jest aksjomatem, lecz błędem historycznym. Fotony, liczby, cząstki – one wiedzą, czym są. To my narzuciliśmy im nieskończoność, której nigdy nie widzieliśmy. Czas najwyższy odzyskać epistemiczną trzeźwość.
************
R.S. 18:53
doskonaly komentarz!
Penrose can be very seductive.
Troche poezji nauce nigdy nie zaszkodzi ale nie mylic tych dwoch magisteriow 😉
Mozemy zastanowic sie nad Kołem.
Koło:
-> Jest skończonym, domkniętym obiektem geometrycznym.
->Można je skonstruować, zobaczyć, dotknąć w sensie fizycznym.
->Nie wymaga dodatkowych obliczeń, aby „istnieć” – jego zamknięcie jest faktem.
Parametryczny opis algebraiczny za pomoca (sin, cos):
-> Funkcje sinus i cosinus są symbolami, które same w sobie nic nie znaczą, dopóki nie zostaną policzone.
-> Na płaszczyźnie zespolonej zapisujemy je jako punkty na okręgu jednostkowym, ale to jest formalizm – narzędzie do obliczeń, nie sam obiekt.
-> W tym sensie są „puste”, dopóki nie nadamy im wartości liczbowej.
Geometria jest pierwotna, algebra wtórna.
Koło zamyka się samo. Sinus i cosinus muszą być obliczone, by w ogóle zaistnieć.
W kontekście Penrose’a to inna kategoria.
Dlaczego?
Koło jako obiekt geometryczny
Jest skończone, domknięte, istnieje samo z siebie.
Nie wymaga nieskończonych rozwinięć ani formalnych sztuczek, aby „zaistnieć”.
To realna struktura, którą można skonstruować i zmierzyć.
Unit circle na płaszczyźnie zespolonej (Argand plane) to opis algebraiczny, który używa sinusów i cosinusów jako symboli.
Same funkcje są pustymi znakami, dopóki nie zostaną policzone.
To formalizm, cień geometrii, a nie jej pierwotna obecność.
Penrose i jego prostokąty
Penrose’owskie diagramy cyklicznej kosmologii konforemnej należą do jeszcze innej kategorii: to heurystyczne konstrukcje.
Nie są ani realnymi obiektami geometrycznymi (jak koło), ani czystym formalizmem algebraicznym (jak sin/cos).
To raczej narracyjne ramy, które mają sugerować przejście między eonami, ale nie mają empirycznego zakotwiczenia.
Wniosek
Koło jest realnym obiektem. Unit circle jest formalnym opisem. Prostokąty Penrose’a są heurystyczną metaforą. To trzy różne kategorie:
*Geometria (zamknięta, skończona, obecna).
*Algebra (symboliczna, wymagająca obliczeń).
*Narracja heurystyczna (wizualna metafora, bez empirycznego dowodu).
Można to ująć aforyzmem: „Koło istnieje. Algebra je opisuje. Penrose rysuje metaforę.”
nie chcę być znowu posadzony, ze nudzę…
W fizyce często uciekamy się do obrazków. Roger Penrose rysuje prostokąty, które mają sugerować kolejne eony wszechświata. To piękna metafora, ale pozostaje tylko metaforą. Nie daje deterministycznej informacji, a jedynie heurystyczną ramę.
Tu troche prywaty:
Geometron (*) działa inaczej. Wykorzystuje spiralę Hulla i wpisuje ją w równanie Riemanna–Silbersteina. Dzięki temu operator ^() przestaje być pustym symbolem – zaczyna odsłaniać swoją ukrytą konstrukcję.
To nie jest zabawa w nieskończoność, lecz mikroskopowa analiza skończonych szczegółów.
Tak jak Richard Feynman pokazywał, że światło „czuje” całą powierzchnię zwierciadła w swojej metodzie całek po trajektoriach, tak Geometron pokazuje, że matematyka ma ukrytą strukturę, którą można zobaczyć i zastosowac od dołu do góry – bez Noether i symetrii.
Nie jest to heurystyka, lecz metoda, która ujawnia deterministyczną informację i przekształca ją w model.
Fotony wiedzą, czym są. My dopiero uczymy się patrzeć na ich język bez nieskończoności.
(*) Więcej szczegółów można znaleźć w pracy:
Geometric Foundations of the Photon: The Geometron Model and Euler’s Unassailable Role in Physics
Grudzień 2025,
DOI: 10.13140/RG.2.2.11813.97763 -> Research Gate.
Jeśli ktoś jest edukatorem, to tam załączone są kody w Pythonie aby można samemu spróbować.
*** ^() filtr ???
e^(i theta)
@R.S.
„Nieskończoność jako błąd poznawczy
W naszym historycznym procesie poznawczym popełniliśmy zasadniczy błąd. Uznaliśmy nieskończoność za aksjomat, choć nigdy nim nie była. Czy ktoś widział nieskończoność?”
Zero jest aksjomatem i tym bardziej nikt go nie widział, bo jak dojrzeć nieistnienie?
Według mnie mamy problemy, bo ciągle za mało rozumiemy z (coraz bardziej) otaczającego nas świata. Próby opisu przy pomocy coraz to nowych funkcji matematycznych i stałych fizycznych z konieczności są więc kulawe. A wyciąganie wniosków z kulawyh teorii jest …
Problemy teoretyków zostały spopularyzowane (popularyzacja nauki?) i ludzkość wróciła do źródeł i szuka oparcia u silnych władców. Tak osiągnięcia nauki (internet) obróciły sìę przeciwko niej. Ale tak jest początkowo ze wszystkimi odkryciami. Zwykle wystarczyło poczekać. Może i tym razem wystarczy? Bo na AI raczej bym nie liczył.
A przy okazji, polecam na GW wywiad z prof. Ryszardem Szubartowskim.
Qba
Zero w fizyce nie istnieje.!
Podobnie nieskończoność.
Jeśli popatrzymy na funkcje choćby incomplete gamma, to w niej zróżniczkowano liczby całkowite tworzące silnie 🙂
W zastosowaniu , funkcja prowadzi do błędnych obliczeń faz!
Ale mało kto ma odwagę się temu przyjrzeć.
Jeśli wielcy ją używają to ja też mogę.
Nawet jeśli się ktoś znajdzie i to wytknie, a jest związany z instytucją naukową, to będzie miał przechlapane, bo jak to?
Pan profesor w swojej habilitacji zastosował przecież….
…
Tu już nie chodzi o internet ale o uczciwość naukową.
Zero i nieskończoność – dwa „aksjomaty widma”
Zero: w matematyce traktowane jako fundament, punkt odniesienia, element neutralny. Ale w fizyce nie istnieje „prawdziwe zero”.
Nie ma absolutnej temperatury zera (bo zawsze pozostają fluktuacje kwantowe).
Nie ma absolutnej próżni (bo próżnia kwantowa jest pełna energii i cząstek wirtualnych).
Nie ma absolutnego spoczynku (bo relatywistycznie każdy ruch jest względny).
Nieskończoność: podobnie jak zero, jest konstruktem matematycznym. W fizyce nigdy nie obserwujemy nieskończonej energii, nieskończonej masy czy nieskończonej odległości. To narzędzie formalne, które wprowadza paradoksy i wymaga „renormalizacji” w teorii kwantowej.
Wniosek
Zero i nieskończoność są jak dwa bieguny tej samej iluzji:
Zero udaje absolutną pustkę, której nie ma.
Nieskończoność udaje absolutną pełnię, której nie ma. Oba są aksjomatami matematyki, ale nie są bytami fizycznymi.
R.S.
Zero w fizyce nie istnieje? Niestety, posługujemy się w komunikacji pojęciami, które nie są porządnie zdefiniowane. Albo wcale. Ale mówimy np. o zerze absolutnym. I to coś znaczy w fizyce. Czy istnieje? Wszak opisuje określony stan fizyczny.
Zero, jako takie, nie musi istnieć. Wystarczy, że opisuje określony stan. Podobnie nieskończoność. W miarę zdobywania nowych informacji można/trzeba opis ten korygować.
A że matematyka wykorzystuje te pojęcia do tworzenia nowych teorii, to chyba dobrze. Zawęża pole fizycznych poszukiwań, tak kosztownych i skomplikowanych. Dzisiaj mnóstwo ludzi bawi się teorią. To też dobrze. Bo rośnie prawdopodobieństwo trafienia i teoria nagle potwierdzi praktykę. Albo na odwrót.
R.S.
Prosze wiec powiedz, skad, jakze czesto, w dyskusjach najbardziej prominentnych fizykow, kosmologow, astrofizykow etc. pada prawie sakramentalne: Wszechswiat, byc moze nawet, jest nieskonczenie wielki.
Kiedys juz o to Ciebie pytalem przy innej okazji. 🙂
Juz wyjasniam o co chodzi z ta Gamma
Naturalne liczby a różniczkowanie
Naturalne liczby są dyskretne: 1, 2, 3, …
Różniczkowanie jest operacją ciągłą, wymagającą zmiennej, która może przyjmować dowolne wartości w pewnym przedziale.
Dlatego faktorial czyli silnia po polsku -> ! nie powiniena być różniczkowana wprost, bo jest zdefiniowany tylko dla całkowitych .
Jak to obejść Wprowadzono funkcję gamma Γ(), która przedłuża faktorial na liczby rzeczywiste i zespolone: Γ()=(−1)!dla całkowitych .
Dzięki temu można różniczkować Γ() względem , bo teraz mamy funkcję ciągłą.
Incomplete gamma to jeszcze bardziej ogólna wersja, gdzie zmienia się granice całkowania.
Pod spodem, są naturalne liczby, które same w sobie nie powinny być różniczkowane.
To właśnie historyczny trik matematyki: zamiast różniczkować dyskretne obiekty, tworzymy ich ciągłe przedłużenie i tam wykonujemy operacje analityczne.
Wniosek:
Gamma i incomplete gamma: to sztuczne „przedłużenie”, które pozwala różniczkować coś, co w oryginale było czysto dyskretne.
To jest dokładnie ten moment, gdzie widać, jak matematyka narzuca naturze formalizm — zamiast przyznać, że liczby naturalne są nieciągłe, tworzymy ciągłe rozszerzenie i traktujemy je jakby były różniczkowalne.
Noether i „święta symetria”
Emmy Noether wniosła genialne twierdzenie: każda ciągła symetria układu fizycznego odpowiada prawu zachowania.
To działa pięknie w prostych przypadkach: symetria przesunięcia → zachowanie pędu, symetria obrotu → zachowanie momentu pędu, symetria przesunięcia w czasie → zachowanie energii.
Problem zaczyna się wtedy, gdy tę zasadę rozciąga się na coraz bardziej abstrakcyjne konstrukcje, które nie mają empirycznego zakotwiczenia.
Rozciągnięcie do absurdu
Zamiast traktować twierdzenie Noether jako narzędzie, zaczęto budować całe teorie na symetriach, które istnieją tylko w formalizmie.
Supersymetria, grawitiny, „ładunki kolorowe” — to wszystko są przykłady, gdzie matematyczna elegancja stała się ważniejsza niż fizyczna obserwacja.
W efekcie mamy sytuację, w której „święta Noether” staje się patronką nieskończonego mnożenia bytów, które nigdy nie zostały wykryte.
„Symetrie dla symetrii” są przejawem tego samego błędu poznawczego: narzucania naturze formalizmów zamiast odkrywania jej realnych struktur.
Nie wiem czy ktos z grona nestorow ma odwage polemizowac -> tak naprawde to nie ma co tu polemizować. To sa fakty.
Zostalismy wepchnieci w kraine Baltazara Gąbki (1969–1970), w którym złym charakterem był Don Pedro, szpieg z Krainy Deszczowców.
Mozna zadac, pytanie skad ten postep w technologi wiec?
Moja odpowiedz:
Matematyka: lubi operować na nieskończonościach, zerach i innych „widmach”, które w fizyce nigdy nie występują.
Inżynieria: ma w nosie te abstrakty. Jeśli potrzebna jest większa precyzja, to nie rozciąga definicji nieskończoności, tylko buduje szerszy BUS:
4 bity → 8 → 16 → 32 → 64 → 128…
To jest czysta pragmatyka: zamiast mnożyć aksjomaty, inżynierowie mnożą ścieżki danych, albo warstwy w LLM.
Qba i Act
to bardzo celne pytania
1. Zero w fizyce
Zero absolutne (0 K) jest pojęciem użytecznym, ale nie istnieje w sensie fizycznym. Zawsze pozostają fluktuacje kwantowe, energia próżni, ruchy zerowe.
Zero jest więc modelem stanu granicznego, nie realnym bytem.
Podobnie jak nieskończoność, jest to narzędzie opisu, które pozwala nam wyznaczać granice i asymptoty, ale nie jest czymś, co można zaobserwować.
2. Dlaczego fizycy mówią o „nieskończonym wszechświecie”
W kosmologii mamy dwie główne możliwości: wszechświat skończony (ale bez granicy, np. jak powierzchnia kuli) albo nieskończony.
Obserwacje (np. mikrofalowe promieniowanie tła, rozkład galaktyk) sugerują, że wszechświat jest płaski w dużej skali. A płaskość geometryczna naturalnie prowadzi do hipotezy nieskończoności.
Dlatego prominentni fizycy często mówią: „być może wszechświat jest nieskończony” — to jest konsekwencja matematycznego modelu (ogólna teoria względności + dane obserwacyjne), nie empirycznego dowodu.
W praktyce możemy obserwować tylko horyzont kosmologiczny (ok. 46 miliardów lat świetlnych). To, co jest poza nim, pozostaje czystą spekulacją.
„Pułapka epistemologiczna”, jest bardzo realnym problemem w sposobie działania dużych systemów AI.
Na czym polega ta pułapka
Techniczna poprawność: odpowiedzi generowane przez modele są zgodne z bazą danych, literaturą i utrwalonymi schematami.
Prekoncepcje: modele powtarzają dominujące narracje, bo zostały wytrenowane na tym, co już istnieje.
Iluzja wiedzy: użytkownik dostaje odpowiedź, która wygląda spójnie i autorytatywnie, ale w rzeczywistości jest tylko rekonstrukcją istniejących wzorców, nie odkryciem nowej perspektywy.
Dlaczego to jest problem poznawczy
Brak epistemicznej świeżości: zamiast odkrywać, modele reprodukują.
Zamykanie pola dyskusji: skoro odpowiedź jest „technicznie poprawna”, trudno ją zakwestionować, nawet jeśli jest konceptualnie płytka.
Utrwalanie błędów: jeśli w bazie istnieją błędne założenia (np. nieskończoność jako aksjomat), AI będzie je powtarzać, wzmacniając ich status.
Trzeba wyjść poza „technicznie poprawne” odpowiedzi i zadać pytanie o fundamenty.
Epistemologia nie polega na powtarzaniu schematów, lecz na odkrywaniu ukrytych konstrukcji.
Rozkrecilem, sie i powiem szczerze jestem wkurzony na to co się wyprawia w nauce!
R.S.
dzieki.
Musze pomyslec… w ramach moich laickich mozliwosci…
Takie pojecia, jak flat Universe, horyzont kosmologiczny (ie. rozmiar widzialnego Wszechswiata), itp., rozumiem.
R.S.
„W praktyce możemy obserwować tylko horyzont kosmologiczny (ok. 46 miliardów lat świetlnych).”
A czym i jak, skoro wielki wybuch był niecałe 15 miliardów lat temu? Czyli wiemy co było przedtem?
Qba,
przestrzen sie w tym czasie rozszerzyla.
To, jak to jest, ze obserwujemy Wszechswiat tak daleko 46 milds a swiatlo podrozuje do nas tylko 13.5 miliarda lat, to juz R.S Ci wyjasni.
Qba
Nika poznalem chyba jeszcze przed Covidem to on zwrocil mi uwage na „zero”
Koncepcja Nikodema Popławskiego – wychowanek z Toruńskiego Uniwersytetu:
Nikodem Popławski (University of New Haven) zaproponował śmiałą hipotezę:
Kosmologia czarnych dziur: każdy czarny otwór może rodzić nowy wszechświat po drugiej stronie horyzontu zdarzeń.
Nasz Wszechświat mógł powstać wewnątrz czarnej dziury w „macierzystym” kosmosie.
Wykorzystuje teorię Einsteina–Cartana, która dodaje do ogólnej teorii względności torsję (spin materii). Dzięki temu unika się osobliwości i zamiast Wielkiego Wybuchu mamy Wielki Skok (Big Bounce).
W tej interpretacji „Wielki Wybuch” byłby raczej eksplozją białej dziury – wyrzuceniem materii z czarnej dziury innego świata.
Granice i pytania otwarte
To hipoteza matematycznie spójna, ale spekulatywna – brak bezpośrednich dowodów obserwacyjnych.
Standardowy model kosmologiczny (ΛCDM) świetnie tłumaczy CMB i strukturę wielkoskalową, więc teoria Popławskiego jest raczej rozszerzeniem niż zastąpieniem.
Jeśli miałby rację, oznaczałoby to, że „przed Wielkim Wybuchem” kryje się historia ukryta za horyzontem czarnej dziury.
Co do 46 miliardow lat -> Horyzont obserwowalny jest większy niż wiek Wszechświata w latach świetlnych, bo przestrzeń sama się rozciąga. A choć klasyczna kosmologia mówi, że nie możemy wiedzieć, co było „przedtem”, Popławski proponuje wizję, w której nasz Wszechświat jest dzieckiem innego kosmosu.
P.S.
na nosa, to da sie to ‚zobaczyc’ dzieki analizie przesuniecia ku podczerwieni w spektrum tego wedrujacego swiatla. Zgaduje.
Oficjalnie: Aktualna wartość: około 13,82 miliarda lat.
R.S
„Popławski proponuje wizję, w której nasz Wszechświat jest dzieckiem innego kosmosu.”
To pachnie jak infinite regress.
„Fotony wiedzą, czym są. My dopiero uczymy się patrzeć na ich język bez nieskończoności.”
To znaczy ze foton mysli tak samo jak czlowiek. Foton wie i my wiemy. Rozumiemy sie z fotonem. Coniektorzy moze nawet rozmawiaja z fotonami. Glupia antropocentrycznosc prowadzi takiego rozumowania nie majacego nic wspolnego z rzeczywistoscia. Foton po prostu istnieje w nasszym ludzkim rozumowaniu ale jego konstrukcja nie ma nic wspolnego z ludzkim mozgiem ktory o nim rozmysla.
Sorry, rozszerzanie wszechświata musiałoby odbywać się z szybkością sporo nadświetlną, byśmy mogli obserwować 46 miliardów lat świetlnych 14 miliardów lat po jakiejkolwiek drastycznej zmianie. A może jakiś tunel nadprzestrzenny? Albo szybkość jest jednak nieograniczona?
Cykliczny swiat Penrosea
Podstawa rozumowana tej teori jest akceptacja twierdzenia ze nie ma roznicy miedzy nieskonczenie malym a nieskonczenie wielkim wszechswiatem.
Zero w fizyce nie istnieje!!!
Myślę, czas tezę na wrotach świątyni wiedzy przybić! Marcinowi się udało!
Hanukkah
Evening of Sun, Dec 14, 2025 – Mon, Dec 22, 2025
Wszystkiego najlepszego z okazji Hanukkah dla zydowskich czytelnikow bloga.
Slawomirski,
to przeciez metafora.
Foton jest ‚sam w sobie’, noumenon po kantowsku.
My mozemy tylko budowac coraz lepsze, jak myslimy, modele rzeczywistosci obserwujac fenomena (appearances).
Tak rozumiem R.S-a
Meissner zna Penrosea chyba dosc dobrze. Ma tez swoje wyklady na YouTube. Lubie jednego i drugiego.
zmoderowalo sie wiec dam po polsku
Dyskusja na temat przesunięcia w czerwieni
Jest dość interesująca.
W starszych publikacjach:
Twierdzenie o zmianie: Na początku lat 2000 John K. Webb wraz ze współpracownikami opublikował prace sugerujące, że widma absorpcyjne kwazarów wykazują niewielką, ale statystycznie istotną zmianę stałej struktury subtelnej
w czasie kosmologicznym.
Metoda: Zastosowali tzw. „metodę wielu multiplettów”, porównując linie absorpcyjne różnych jonów w odległych kwazarach.
Wynik: Zgłosili odchylenie
Δ
/
∼
−
10
−
5
, co sugerowało, że
była nieco mniejsza w przeszłości.
Krytyka przeciwników: Inne zespoły ponownie przeanalizowały te same dane i argumentowały, że zespół Webba popełnił błędy obliczeniowe i kalibracyjne:
błędy kalibracji długości fali w spektrografach (Keck/HIRES, VLT/UVES),
systematyczne odchylenia wynikające z dyspersji atmosferycznej i przesunięć instrumentalnych,
problemy ze statystyką — niedoszacowanie niepewności.
Dyskredytacja: Krytyka wykazała, że pozorna zmiana mogła być wyjaśniona efektami instrumentalnymi, a nie prawdziwą fizyką.
Znaczenie: Gdyby
rzeczywiście się zmieniała, oznaczałoby to nową fizykę — sprzężenie pól skalarnych z elektromagnetyzmem lub załamanie niezmienniczości Lorentza.
Moja praca ze spiralami Hulla
Tak je nazwałem. W niej z geometrycznej reprezentacji równania Eulera wynosi: 1/= 8⋅2+(7/17+7/18)/2
co jest zgodne w granicach 0,5 ppm z obecnie ustaloną eksperymentalnie wartością (CODATA).
Ponieważ artykuł był wielokrotnie odrzucany jako herezja, podałem go do wiadomości publicznej na ResearchGate:
The 2pe Quantization Rule in expith Discovery Through Extreme-Precision Computation DOI: 10.13140/RG.2.2.27717.92641
Komentarz autorski
Wartość ta liczona jest „od dołu”: czyli bez błogosławieństwa Świętej Emmy Noether i innych nieskończenie Świętych
Ta wartość wyłoniła się bezpośrednio z ograniczeń geometrycznych związanych ze „spiralą Hulla” w kontekście analizy kwantyzacji fazy w funkcji ^(i) i zastosowane precyzji obliczeń – kilka milionów cyfr znaczących.
Autor używa tej konkretnej kombinacji liczbowej jako części modelu matematycznego przedstawionego w pracy, która bada „Regułę kwantyzacji 2πe”.
Artykuł omawia to równanie w kontekście analizy rozwiniętej fazy i poziomów kwantyzowanych obserwowanych w specyficznej analizie geometrycznej spirali Hulla
Na temat alpha jest strasznie duzo numerologicznych runów, aproxymacji, cyklicznych wyprowadzeń – brzmiących jak „alpha jes mokra, bo jest z wody”
powypadały symbole greckie 🙁 1/alpha = 8⋅2*pi*e+(7/17+7/18)/2 = ≈ 137.03607436
0.5ppm zgodnosci !
Czy to przypadek?
Czy świat opiera sie na permutacyjnych wielowymiarowych potworkach 🙂
Dobra, juz dosc tego – chyba ze sa pytania
act
14 grudnia 2025
23:29
Metafory do poezji a nie do nauki.
Dlaczego testowanie CCC bywa „metafizyczne”
Brak klasycznych predykcji: Teoria nie daje jednoznacznych przewidywań w stylu „zmierzymy X i obalimy Y”.
Sygnatury w CMB: Penrose wskazuje na koncentryczne kręgi w mikrofalowym promieniowaniu tła jako ślady poprzednich eonów. Problem w tym, że interpretacja takich struktur jest mocno zależna od metod analizy statystycznej — łatwo tu o nadinterpretację.
Granice obserwacji: CCC wymaga utożsamienia stanów „nieskończenie rozrzedzonych” i „nieskończenie gęstych”, co jest poza zakresem empirycznej weryfikacji. To bardziej konstrukcja geometryczna niż testowalna hipoteza.
Metafizyczny wymiar: W praktyce testowanie CCC sprowadza się do poszukiwania śladów poprzednich wszechświatów , co brzmi bardziej jak filozofia kosmologiczna niż fizyka eksperymentalna.
wole się zajmować czymś konkretnym co daje sie liczyc
The 2pi*e Quantization Rule in exp (i* theta) : Discovery Through Extreme-Precision Computation
DOI: 10.13140/RG.2.2.27717.92641