Śmiertelna kopulacja

Chutliwiec żółtostopy, Victoria. David Paul, za Wikimedia Commons, CC BY 4.0

Wszyscy słyszeliśmy o łososiach zmierzających w górę rzek, by odbyć jedyną w swym życiu kopulację i umrzeć. Mało kto wie natomiast o prowadzącej do śmierci kopulacji torbaczy.

Chutliwiec (jakże dobrze dobrana nazwa) i myszowór należą do rodziny niełazowatych, co pewnie mało komu cokolwiek mówi i nie zmieni tego podanie faktu, że rodzina ta zalicza się do rzędu niełazokształtnych. To jeden z kilku rzędów australijskich torbaczy. Największym przedstawicielem tej rodziny jest dobrze znany z amerykańskich kreskówek diabeł tasmański, jedna z ikon australijskiej przyrody i po wytępieniu wilkowora (wilka workowatego, przedstawiciela innej rodziny niełazokształtnych) największego rodzimego drapieżnika kontynentu. Prócz niego niełazowate liczą kilkadziesiąt mniejszych mięsożernych bądź owadożernych ssaków (trudno powiedzieć, ile dokładnie, gdyż ciągle opisywane są nowe gatunki): niełazy, niełaziki, ryjowniczki, grubogoniki, mulgary szczurołazy, myszołazy, górołazy, kowari.

Zjawisko zwane suicidal reproduction (samobójczym rozmnażaniem) spotyka się jednak tylko u chutliwców, myszoworów, kaluty rudej, a niekiedy niełaza północnego. Występuje także u jednego z licznych gatunków dydelfowatych, torbaczy z Ameryki, mianowicie u monodelfa żółtobocznego.

Okres godowy trwa u nich od dwóch do sześciu tygodni, najczęściej trzy. Samce przygotowują się do niego, zwiększając swą masę ciała – niekiedy nawet dwukrotnie. W trakcie sezonu godowego przestają jeść, choć wcześniej polowały wielokrotnie w ciągu doby (zwykle im mniejsze zwierzę, tym częściej je).

Zarówno samce, jak i samice kopulują z wieloma osobnikami przeciwnej płci. Często wiele samców jednocześnie podąża za tą samą samicą. Ich najądrza wypełniają dojrzałe plemniki – inaczej niż u samców wielu innych gatunków, w tym człowieka, w ciałach których znajdują się gamety na różnych etapach rozwoju. U chutliwców i myszoworów wszystko przebiega w tym samym krótkim czasie. Skumulowanie całego rozrodu w czasie kilku tygodni oznacza, że samce współżyją do 12, nawet 14 godzin na dobę.

Płacą za to wysoką cenę. Ich organizmy nie wytrzymują wysiłku. Umierają w trakcie sezonu godowego. Ciąża chutliwca trwa miesiąc, dość dużo jak na torbacza. Jednak kiedy pierwsze samice rodzą, nie ma już żadnych żywych samców. Zostają same. Ma to też pewne plusy: całe dostępne jedzenie zostaje dla nich.

Karmią swe młode uczepione sutków w torbie lęgowej przez około 3 miesiące. Potomstwo usamodzielnia się latem, około Nowego Roku (przypomnijmy, że torbacze żyją na półkuli południowej). Po kilku miesiącach samotnego życia przystępują do rozrodu. Samce starają się zapłodnić jak najwięcej samic i dać początek kolejnemu pokoleniu, którego nie dane im będzie zobaczyć. Umierają w wieku 10-11 miesięcy.

Samice przeżywają i część z nich uczestniczy w kolejnym sezonie godowym w następnym roku. Być może niektóre rozmnażają się przez trzy kolejne lata, aczkolwiek nie potwierdzono tego stosownymi badaniami.

Co powoduje zgony samców? W sezonie rozrodu gwałtownie rosną im we krwi stężenia hormonów: kortyzolu i testosteronu. Poziomy kortyzolu szczytują także u samic. Niemniej większość tego steroidu we krwioobiegu wiąże się z białkami osocza. U samców uniemożliwia to podwyższone stężenie testosteronu. Niezwiązany kortyzol upośledza działanie układu odpornościowego, w takich stężeniach właściwie go wyłącza. Zmienia metabolizm. Białka rozpadają się, dostarczając koniecznych dawek energii. Przeciążone kopulowaniem samce łysieją, pada im wzrok, a osobniki schwytane przez badaczy często umierają w ich rękach.

Odpowiadając na kolejne z pytań Tinbergena: jak coś tak absurdalnego wyewoluowało?

Okazuje się, że ten morderczy system rozrodu dobrze rozwinięty jest tylko na południu kontynentu. Dokładny czas sezonu godowego zdaje się zależeć od zmian długości dnia, ale wykryto znacznie ciekawszą zależność: samobójcze rozmnażanie występuje zazwyczaj na obszarach o stałym z roku na rok wzorcu zmienności dostępności pożywienia z miesiąca na miesiąc. Bywa tak zwłaszcza w przypadku owadów, które potrafią masowo pojawiać się co rok w tym samym czasie, a potem znikać.

W przeciwieństwie do łożyskowców wkładających najwięcej energii w ciążę u torbaczy bezapelacyjnie największym wysiłkiem dla matki jest wykarmienie mlekiem dorastających w torbie młodych. U niektórych torbaczy rodzi się nadmiar bardzo słabo rozwiniętych noworodków, z których część umiera, bo nie starcza dla nich sutków. Niewielkie, niedorozwinięte noworodki łatwo urodzić, trudniej potem wykarmić. Niełazowate mają od czterech do 15 sutków (u torbaczy ich liczba nie musi być parzysta, także u dydelfowatych zazwyczaj występuje jeden pośrodkowy sutek). Okres karmienia przypada zatem na czas największej dostępności zdobyczy.

Chutliwiec zwinny, młode w torbie lęgowej, John Baumgartner, za Wikimedia Commons, CC BY 2.0

Przewidywalność czasu, kiedy najlepiej karmić młode, oznacza możliwość dostosowania do niego okresu rozrodu. Największe dostosowanie osiągają więc samice, które odpowiednio wcześniej zajdą w ciążę, a więc i ograniczą okres płodny do krótkiego okna czasowego. Samce nie mają innego wyjścia niż się dostosować, nawet za cenę własnego życia. Ewolucja nie ma sentymentów. Najwięcej potomstwa zostawiają te, które włożą najwięcej wysiłku i energii w jego spłodzenie także za cenę śmierci. Nie opłaca im się przetrwać roku i brać udziału w kolejnym sezonie rozrodczym. Wtedy to ich dzieci będą walczyć i ginąć za możliwość kopulacji i przedłużenia gatunku.

Marcin Nowak

Bibliografia

  • Wilson DE, Mittermeier RA: Handbook of the Mammals of the World, tom 5. Monotremes and Marsupialls, Lynx, Barcelona 2015
Reklama