Zbójek, zbójnik i rozbójnik. Polemika z artykułem o nazewnictwie ssaków

Duży odzew w Internecie wywołał niedawny artykuł dwóch profesorów biologii w Polityce, odsądzając od czci i wiary obecne nazewnictwo ssaków i ptaków.
Na co zżymają się profesorowie Wojciech Piasecki (parazytolog z Instytutu Nauk o Morzu i Środowisku Uniwersytetu Szczecińskiego) i Tomasz Heese (hydrobiolog z Laboratorium Gospodarki Wodnej Politechniki Koszalińskiej)?
Otóż w 2015 wydano ujednolicone systematyczne nazewnictwo rodzajów i gatunków ssaków, odpowiadające nazwom naukowym. Autorzy wyrażają wobec niego głęboką odrazę i zaprzeczają potrzebie stosowania go. Podobnie traktują istniejące nieco dłużej nazwy ptaków.
Mam pewne wątpliwości, czy jako niebiolog powinienem polemizować z dwójką profesorów biologii, niemniej trudno mi ich tekstu nie skomentować. Na moją obronę podam fakt, że nazw naukowych używają głównie specjaliści w publikacjach naukowych, podczas gdy niebiolodzy, w tym tacy jak ja popularyzatorzy i entuzjaści nauki, używają głównie nazw w językach narodowych.
W szczególności naprawdę nie widzę, by w środowisku biologów był jakikolwiek konsensus o nietłumaczeniu nazw zwyczajowych, a wyłamywała się z niego pojedyncza grupa. Tak krytykowane “Polskie Nazewnictwo Ssaków Świata” nie wypadło bowiem tłustogonkowi (wolimy wedle Piaseckiego i Heese: nie wypadło Thylamys?) spod grubego, magazynującego zapasy na zimę ogona, ale wydane zostało 10 lat temu przez Polską Akademię Nauk, dokładniej przez Muzeum i Instytut Zoologii. Autorami byli Włodzimierz Cichocki i inni polscy teriolodzy (specjaliści od ssaków) pod kierunkiem chiropterologa (Chiroptera to nazwa naukowa nietoperzy) profesora Wiesława Bogdanowicza. Podobny system autorstwa Mielczarka i Cichockiego z 1999 dotyczy ptaków. Sytuacja wygląda raczej na dwie niedogadujące się grupy biologów, z których jedna tłumaczy nazwy na polski, a druga przeciw temu protestuje.
Jak pisałem, w publikacjach naukowych i tak używa się nazw naukowych, coraz częściej niełacińskich (Smok wawelski, Yinlong, Dziwneono). Publikacji naukowych raczej nie pisze się w językach miejscowych. Linneusz stworzył jednolity system nazewnictwa, by było wiadomo, o jaką nazwę chodzi, podczas gdy jeden takson w różnych miejscach nawet na terenie tego samego kraju nosi niekiedy bardzo różne nazwy (np. nazwy grzybów stosowane przez grzybiarzy). W żadnym wypadku nie chciał natomiast likwidować nas zwyczajowych.
Wymyślanie polskich mian ma tymczasem długą tradycję, sięgającą renesansu. Dlatego polskie nazewnictwo medyczne różni od obowiązujących w wielu innych krajach. Po łacinie appendicitis acuta, po angielsku acute appendicitis, po niemiecku appendizitis, po francusku też podobnie, po polsku… ostre zapalenie wyrostka robaczkowego. Tak jest w wielu innych przypadkach. Ciekawe też, że panowie profesorowie pomstują na wprowadzenie m.in. nazw, które istniały już w pierwszej połowie dwudziestego wieku.
System nazw wedle PAN istotnie zawiera liczne absurdy. Foka Weddella zamieszkująca antarktyczne morze Weddela nazwana została weddelką arktyczną, komuś się bieguny pomyliły (czy zapamiętamy jednak nazwę naukową Leptonychotes weddellii?). Monodelfa peruwiańskiego nigdy nie widziano w Peru (tu akurat mamy piękną nazwę Monodelphis sanctaerosae). By zachować nazewnictwo dwuczłonowe składające się z nazwy rodzaju i gatunku, stworzono potworki w stylu lew afrykański (po łacinie rozwiązano to lepiej: Panthera leo) czy tygrys azjatycki (Panthera tigris). Generalnie jednak stworzono system normujący nazwy kilku tysięcy gatunków, które wcześniej nigdy polskich nazw nie miały.

Miana te zaadaptowała Wikipedia, również nie bez kontrowersji i burzliwych dyskusji edytujących. Przeważyły jednak postulaty oparcia się na uporządkowanym systemie. Pomysły, wedle których garstka amatorów tworzących artykuły o zwierzętach po polsku przeanalizuje literaturę dla kilkunastu tysięcy nazw ptaków i ssaków i sprawdzi dla każdej osobno, czy polskie nazwy istniały wcześnie i które są najwłaściwsze, uznano za nierealne. I niepotrzebne, kiedy specjaliści podsuwają gotowe, choć nieidealne rozwiązanie.
Obecnie najpopularniejszą wyszukiwarką internetową jest Google, który podaje na górze informacje na wyszukiwany temat zaciągane najczęściej właśnie z projektów Wiki. W ten sposób poza środowiskiem biologów nazwy te trafiły do powszechnego użycia.
Czy to dobrze, każdy może ocenić sam. Pytanie, czy wolimy czytać o rodzajach takich jak zbójek, zbójnik i rozbójnik z rzędu skąpoguzkowców (to niewielkie torbacze z Ameryki Południowej), czy też może o Rhyncholestes, Caenolestes i Lestoros z rzędu Paucituberculata.
Lektura licznych pozycji popularnonaukowych, zwłaszcza z dziedziny antropologii, gdzie wymieniane są liczne gatunki człowiekowatych oczywiście nie posiadające nas w polskich, upewnia mnie, że niebiolodzy z nazwami naukowymi sobie kompletnie nie radzą. Na jednej stronie widywałem po kilkanaście błędów (to znaczy zły zapis wszystkich wymienianych taksonów, a niekiedy po kilka błędów w jednym terminie).
Nazwy naukowe zapisuje się bowiem zgodnie z zasadami wyznaczonymi przez międzynarodowe komisję – inaczej dla zwierząt, inaczej dla pozostałych organizmów (ponieważ w obu komisjach zasiadają inni ludzie i tego nie uzgadniają). Czcionką wyróżniającą (zwykle kursywą, ale nie zawsze) zapisujemy nazwy rodzajowe i gatunkowe zwierząt oraz wszystkie nazwy taksonów niezwierzęcych. Oznacza to, że prawidłowy zapis nazwy wymusza konieczność wiedzy, do jakiej grupy należy dany takson i jaką ma rangę. Co więcej, nazwy tej nie odmieniamy, co się powszechnie zdarza (a za co na zaliczeniach z biologii się oblewa). Pomijam już fakt, że nazw tych często po prostu nie idzie przeczytać i wymówić. Wolicie państwo Phyllonycteris poeyi czy liściolota kubańskiego? Chimarrogale czy wodosorka? Aconaemys czy skalniczkę? Miałem w poprzednim tekście pisać o chutliwcu czy o Antechinus? O myszoworze czy Phascogale?
Potrzebujemy bałaganu jak w angielskich nazwach, gdzie setki taksonów mają w nazwie jakaśtam mouse, cośtam rat? Potem okazuje się, że ta mouse w ogóle nawet nie należy do rodziny myszowatych…
W biologii nie przejmujemy się etymologią nazw. Te ostatnie mają być częścią spójnego systemu. Polskie Nazewnictwo Ssaków Świata to zapewnia. A że system normujący tysiące nazw zawiera kilkadziesiąt błędów wołających o pomstę do nieba? To chyba nie taki zły wynik.
Niezależnie od poglądów te nazwy już istnieją i powszechnie funkcjonują. Ich przeciwnicy mogą co najwyżej pogodzić się z faktami. Nic nie da wysyłanie ich do diabła (tasmańskiego). A przepraszam, w ich ujęciu do Sarcophilus harrisii.

Marcin Nowak
Bibliografia
- Polskie Nazewnictwo Ssaków Świata. Cichocki i inni, Muzeum i Instytut Zoologii PAN, Warszawa 2015
Komentarze
antarktyczne może Weddela
O mój borze iglasty 😯
https://www.youtube.com/watch?v=h25Mmdw26u0&t=4s
affair – przewód kabla sznur w oplocie przedłużki, 3 okienka
po parze oczek z bolcem w miejscu noska, bez ustne,
przedłużacz zbójeczny, raz ci da, raz nadgarstek przekręć,
nie dla psa kiełbasa… Iris Nixon domowego sprzętu
tak, zza wpisem z 11:47 przyszło mi do łba
Markot
Buj się Boga
@markot
Usługa rozpoznawania dyktowanego tekstu w Office istotnie przedstawia wiele do życzenia.
W takim genstym boże, nawet może nie pomorze
Markot
Napisałem ci pod poprzednim felietonem
Wiem. Odpisałem
markot,
dopiero wczoraj widzialem po raz pierwszy a nawet nie wiedzialem nic o tym filmie.
Po raz tysieczny…geniusz De Niro.
Polecam te bardzo prosta opowiesc, wszystkim.
Everybody’s Fine (2009 film) – Wikipedia https://share.google/Pt4WpO43UwprcK3OG
„A Szanownym czego brakuje? ”
…………….
Niczego .. bo poziom tzw. level osiągnął jakiś poziom (…) to i czego może brakować jeśli już dwa (~trzy) mies. temu dostało sie , czego mu brakowało ..
– hebelek S.D.Feare &E.Hayhoe i
Plumb& Level .. ( … ust -nie czytelne ) Quality Tools Elvicta N’- 526
Adjustable Level ( … cas Dr.Cannock. Eng.
Dodatkowa ew. bambus. – bonusowa „klepka” z para oczek i bambusowym , siłą rzeczy , bolcem – do niczego , bo ten bambusowy zielony badylek namięka .
Trzeba zrobić dl. przerwę bo nie wiadomo co jeszcze może przyjść do łba .
( jakiś czekoladopodobny zbo’jek z Wedla..)
@olborsiu,
Bialoszewski to przedszkole w porownaniu z Toba.
Prosze, potraktuj to jako komplement.
https://www.youtube.com/watch?v=ZJDIXjsysqg
Ja Ją przecież lepiej znam
(„Największym hitem okazał się jednak „Baranek„. „Baranka” zainspirowała podobno Mama Kazika, Krystyna Staszewska, która miała poprosić męża o napisanie czegoś pogodnego. I zaiste, melodia jest skoczna, pogodna, ale tekst ironiczny.)
ręce mam białe, bezsilne, wycyrklować i utrafić
„nie można nieść kwiatów tak do góry nogami bo kwiatom się w głowach kręci”
wtyczko/tulipan myśli turbują, do pary ocząt, do bolczyka,
gdzież mi bliżej, gdzież szukać iskry, połączenia, uziemienia
przerwę to ja mam miedzy dwójką a jedynką z lewej strony uzębienia górnego,
dentysta mówił że jej to by sie pozbył dla efektu,
inkszego, śmiejąc sie nikomu w twarz pluła nie będę!(to to inksze)
A. wrocilam 3 dni temu z Paryza, powinnam zrobic zdjecie Basilique du Sacré-Cœur.
B. (czyli ja), no to zrob, skoro jestes.
A. idioto, przeciez mowie, ze juz dawno wrocilam.
B. (czyli ja), kochanie, nie denerwuj sie, zrob to zdjecie i wracaj.
A. ty kretynie, nie rozumiesz po polsku?
B. (czyli ja) – nie, chyba juz nie…