Tsubasa i inni – ranking seriali sportowych
Mundialowy serial rozkręca się z dnia na dzień. Są zaskakujące zwroty akcji (mundialowa śmierć Hiszpanów szokuje równie mocno, jak ścięcie Neda Starka w „Grze o tron” zaskakiwało widzów nieznających książki Martina), są drugoplanowi bohaterowie wybijający się na plan pierwszy, są strzelaniny (choćby w meczu Brazylia vs Guillermo Ochoa, bramkarz Meksyku) i powolne budowanie napięcia.
Gdyby jednak zbrzydły komuś piłkarskie zmagania w Brazylii, a w zamian wolelibyście obejrzeć starcia fikcyjnych sportowców, przedstawiamy ranking najlepszych seriali opowiadających o sporcie i jego okolicach.
1. „Kapitan Jastrząb”
Przy Tsubasie Zlatan Ibrahimović to futbolowy wyrobnik pozbawiony fantazji. Wobec jego pracowitości Wayne Rooney sprawia wrażenie boiskowego lenia, a legendarna przewrotka Rivaldo strzelona Valencii wypada blado wobec trwających w nieskończoność strzałów japońskiego chłopca. To właśnie on, Tsubasa, jest najbardziej znanym spośród serialowych piłkarzy wszech czasów.
Bez „Kapitana Jastrzębia” dzieciństwo dzisiejszych trzydziestolatków nie byłoby takie samo. Opowieść o chłopcu, który na boisku walczył o swoje marzenia, w latach 90. była czołową pozycją telewizyjnego menu. Nie sposób było nie polubić czupurnego Tsubasy, który wraz z kumplami z drużyny próbował podbić futbolowy świat. Robił to w efektownym stylu: w „Kapitanie Jastrzębiu” zwykłe podanie stawało się tematem wielosekundowego ujęcia, składanie się do strzału trwało wieczność, a boiska były tak wielkie, że uwidaczniała się na nich krągłość ziemskiego globu.
2. „White Shadow”
Absolutna klasyka. „White Shadow” to jeden z najważniejszych obyczajowo-sportowych seriali w historii amerykańskiej telewizji. Zrealizowany w 1978 roku (rok po przełomowych „Korzeniach” opowiadających o historii Afroamerykanów) był pierwszym serialem emitowanym w prime-timie, w którym większość obsady stanowili czarnoskórzy i latynoscy aktorzy.
Jego bohaterem był gwiazdor Chicago Bulls, który po kolejnej kontuzji zakończył karierę, zostając trenerem koszykarskiej drużyny liceum z Los Angeles. Biały mężczyzna wchodził do szatni wypełnionej afro- i latynoamerykańskimi uczniami, by poprowadzić ich do kolejnych zwycięstw oraz zbudować między nimi poczucie jedności.
Co ciekawe, w jednego z nastoletnich zawodników drużyny Carver High School wcielał się Timothy Van Patten, jeden z najwybitniejszych serialowych reżyserów ostatniego dwudziestolecia, który w swym dorobku ma takie produkcje jak „Seks w wielkim mieście”, „Rzym”, „Rodzina Soprano”, „The Wire” i „Zakazane imperium”.
3. „Do przerwy 0:1”
Kolejny z serialowo-piłkarskich evergreenów. Na serialu Stanisława Jędryki i Barbary Sass (zrealizowanym według powieści Adama Bahdaja w 1969 roku) wychowało się kilka pokoleń Polaków, a otwierająca go piosenka do dziś wykorzystywana jest w reklamach jako sentymentalny wabik.
Historia dwóch dziecięcych drużyn, Syrenki i Huraganu, które przygotowują się do piłkarskiego turnieju, miała wszystko, czego potrzebuje familijna rozrywka. Byli wyraziści bohaterowie (na czele z hardym Paragonem granym przez Mariana Tchórznickiego), były dziecięce przyjaźnie, małe antagonizmy, pierwsze miłości i kryminalne intrygi. Ale tym, co dziś wydaje się największym walorem siedmioodcinkowej serii, był obraz powojennej Warszawy, na tle której rozgrywały się przygody dzielnych chłopców.
4. „Friday Night Lights”
Fikcyjne miasteczko w Teksasie, dwie ambitne drużyny i amerykańska prowincja widziana z perspektywy futbolowego stadionu. „Friday Night Lights” to jeden z najpopularniejszych i najdłużej emitowanych seriali sportowych ostatniej dekady. Wyprodukowany przez NBC zadebiutował na ogólnokrajowej antenie w 2006 roku, a ostatni odcinek wyemitowano prawie pięć lat później. W międzyczasie serial został podkupiony przez satelitarną stację The 101 Network, która przejęła tytuł po tym, jak wbrew protestom fanów serial zdjęto z anteny NBC.
Trudno powiedzieć, na czym polegał fenomen tego serialu. Twórcy „Friday Night Lights” nie wymyślali prochu – opowieść o graczach rywalizujących drużyn, ich rodzicach i ambitnym trenerze (nagrodzony Emmy Kyle Chandler) łączyła w sobie cechy serialu dla młodzieży, obyczajowego dramatu i sportowego widowiska. Niby konwencjonalna mieszanka, ale przez lata działała znakomicie.
5. „Redakcja sportowa”
Zanim Aaron Sorkin zajrzał do „Newsroomu”, by pokazać dziennikarzy, którzy dzień po dniu ratują świat przed złem, w 1998 roku w „Redakcji sportowej” opowiadał o tym, jak wygląda rzeczywistość dziennikarzy sportowych opracowujących jeden z najważniejszych programów telewizyjnych Ameryki.
Sorkin serwował swym widzom to, z czego znany jest do dziś – cięte dialogi, inteligentny humor budowany na grze słów i niezłą dramaturgiczną strukturę. Niestety włodarze stacji ABC próbowali wcisnąć jego scenariusz w ramy półgodzinnej komedyjki, a serial zniknął z anteny po dwóch latach. W pamięci widzów pozostał nie tylko ze względu na niezły scenariusz, ale też z racji znakomitej obsady. W dziennikarzy sportowych wcielali się tu Peter Krause („Sześć stóp pod ziemią”), Josh Charles („Żona idealna”) oraz Felicity Huffman („Gotowe na wszystko”).
6. „Gracze”
Pierwszy fabularny serial wyprodukowany przez sportową telewizję ESPN. W opowieści o zawodnikach fikcyjnej drużyny Cougars było wszystko, czego można się podziewać po sportowym dramacie, a nawet jeszcze więcej. Dużo więcej. Zwycięstwa i porażki, ukrywany homoseksualizm i nowotwór trenera, nielegalny doping i wielkie przyjaźnie, narkotyki i przemoc, kipiący testosteron i wszechobecna brutalność. Jako że tej ostatniej było w serialu zbyt wiele, liga NFL naciskała na stację, by zdjęła serial z anteny. „Gracze” faktycznie doczekali się jedynie 11 odcinków, ale za ich uśmierceniem stała zbyt niska widownia i finansowy realizm, a nie polityczne intrygi.
7. „Mogło być gorzej”
Czterech sezonów doczekała się za to komediowa produkcja HBO z Danny’m McBridem jako emerytowanym baseballistą, który po zakończeniu kariery musi niepyszny wrócić do rodzinnej mieściny w Północnej Karolinie, by tu zostać szkolnym trenerem. Czasem było zabawnie, a czasem nieco mniej. Często bywało też żenująco. Bo twórcy serialu – Ben Best, Jody Hill i Danny McBride – stawiali na niegrzeczne, koszarowe żarty, które nie każdemu mogły przypaść do gustu.
8. „Luck”
Hazardziści, wyścigi konne i przestępczy półświatek. David Milch (człowiek, który dał nam znakomite „Deadwood”) w 2011 roku wrócił do HBO, by tu wraz z Michaelem Mannem stworzyć serial o starym gangsterze, który po opuszczeniu więziennych murów wraca do normalnego – czytaj: przestępczego – życia.
Opowiadając o hodowcach koni, bukmacherach i organizatorach wyścigów, twórcy z HBO stworzyli serial o mrocznej stronie amerykańskiego marzenia. Ekran ich produkcji zapełniała banda wykolejeńców żyjących iluzją szybkiego zwycięstwa, które uczyni ich bohaterami amerykańskiej czytanki o pucybucie, który staje się milionerem.
Komentarze
Nie znoszę tych wytykających błędy komentarzy w internecie, ale nie mogę na to patrzeć – Adam Bahdaj (mój ulubiony autor z dzieciństwa) nie Bachdaj. Poza tym – świetny blog, mój ulubiony, gratuluję i dziękuję za ciekawe podpowiedzi :).
Adam BaHdaj, a nie BaCHdaj
Już poprawione. Dziękuję za uważność. 🙂