Daniella, Karina, Liri i Naama wracają do domu. Hamas daje pokaz siły
W sobotę w ramach porozumienia Hamas uwolnił cztery zakładniczki, a Izrael zwolnił w zamian 200 więźniów. 121 odsiadywało wyrok dożywocia.
Karina Ariev, Daniella Gilboa, Naama Levy i Liri Albag to cztery młodziutkie zakładniczki, zaledwie 20-letnie. Liri ma 19. To żołnierki z bazy obserwacyjnej w Nahal Oz, skąd zostały porwane 7 października. Zdjęcie Naamy w zakrwawionych szarych spodniach i z ranami na kostkach, wyciąganej z samochodu w Gazie, obiegło wszystkie media, wywołując spekulacje na temat przemocy seksualnej wobec ofiar. Podkreślam: spekulacje. Na razie nie ma żadnych potwierdzonych informacji. Szefowa organizacji zajmującej się pomocą ofiarom przemocy seksualnej zwróciła uwagę, że zakrwawione spodnie Naamy to nie dowód, mogła usiąść na pobrudzonej podłodze. Ta sprawa na pewno będzie wyjaśniana; w tej chwili wszystkim zakładniczkom należy się przede wszystkim spokój i pomoc.
Oglądałam dzisiejsze obrazy ze Strefy Gazy ze ściśniętym gardłem. Hamas dokładnie wyreżyserował ten spektakl. Na pl. Palestyny urządzono rodzaj sceny. Na trawniku Białego Domu liderzy Palestyny i Izraela kiedyś podpisywali niegdyś przełomowe porozumienie, teraz Hamas podpisywał dokumenty z Czerwonym Krzyżem, który miał przejąć kobiety i przekazać je izraelskiej armii. Na biurku stały proporce z palestyńskimi flagami.
Widać szpalery członków Hamasu i Brygad Al-Aksa, ubranych w czarne uniformy z charakterystycznymi zielonymi przepaskami na głowach. Zakładniczki odziano w przypominające mundury uniformy w kolorze ciemnego khaki, zapędzono je na scenę. Uśmiechały się, machały do tłumu, zapewne świadome, że krok dzieli je od bliskich i wolności. Nie było widać strachu. Spektakl odbywał się wśród okrzyków „Allahu Akbar”. To ewidentny pokaz siły Hamasu, który wjechał na plac cały na biało w minivanach przypominających słynne toyoty ISIS wjeżdżające do irackich i syryjskich miast. Widać też było sporo broni, karabinów z uniesionymi lufami. Staje się oczywiste, że Hamas nie da się prędko pokonać. Na terenach opuszczanych przez izraelską armię natychmiast się pojawiał. Można powiedzieć, że pogłoski o śmierci Hamasu są co najmniej przesadzone, nawet jeśli izraelska armia zabiła 20 tys. jego członków. To musi dawać do myślenia.
Hamas zdecydowanie lepiej przygotował się na sobotnie wydarzenia niż na uwolnienie pierwszej grupy zakładniczek w ubiegłą niedzielę. Wtedy wyglądało to dość chaotycznie, fotoreporterom udało się uchwycić zaledwie kilka przypadkowych momentów, teraz zakładniczki przedefilowały, „okazano” je na scenie.
Nie wiemy, jak będą wyglądały kolejne wymiany ani ile osób żyje, zapewne nie wszyscy są w tak dobrym stanie fizycznym jak Emily, Romi i Doron uwolnione w niedzielę i Liri, Karina, Daniella i Naama uwolnione dziś. To, że Hamas uwalnia je w pierwszej kolejności, też ma znaczenie. Nie Izrael, lecz Hamas zdecydował, kto będzie wolny (listę podano do wiadomości tym razem w piątek; poprzednio zrobiono to w ostatniej chwili, co opóźniło cały proces o długie godziny).
Hamas zbija polityczny kapitał, znów ma tzw. sprawczość: za uwolnienie 33 zakładniczek wynegocjował 1,9 tys. więźniów. W sobotę za cztery żołnierki Izrael zgodził się wypuścić 200 osób, z których 121 odsiadywało dożywotnie wyroki. Wiadomo też, że 70 wypuszczonych dziś ludzi trafi do Egiptu i innych państw, 16 wróci do Gazy, reszta zostanie na Zachodnim Brzegu. Hamas ocala nie tylko „swoich”, ale i przedstawicieli innych palestyńskich ugrupowań, w tym wrogiego Fatahu. Sukces idzie na jego konto. Izrael popełnia ogromny błąd, nie przedstawiając alternatywy dla Hamasu w Gazie, bo to go wzmacnia. Jeśli przez 15 miesięcy wojny nie udało się wywalczyć obiecanego „całkowitego zwycięstwa”, to jak miałoby to wyglądać teraz?
Przed godz. 11 polskiego czasu (tuż przed południem cztery izraelskiego) cztery kobiety zostały przekazane izraelskim żołnierzom, a następnie przewiezione do kibucu Re’im, do centrum recepcyjnego, gdzie zostaną wstępnie przebadane i spotkają się z rodzinami. Po około dwóch godzinach wojskowe śmigłowce przeniosą je do szpitala w centralnym Izraelu.
Wśród uwolnionych nie znalazła się 20-letnia Agam Berger, porwana z Liri, Kariną, Daniellą i Naamą z Nahal Oz. „Agam Berger nadal jest przetrzymywana w niewoli przez Hamas. Sprowadzimy z powrotem ją i wszystkich pozostałych zakładników”, mówił rzecznik izraelskiej armii Daniel Hagari. Jak dodał, „Hamas nie wypełnił obietnicy o nadaniu priorytetu powrotowi zakładników cywilnych. Będziemy nalegać na powrót Arbel Yehuda, a także Shiri i dzieci rodziny Bibasów, o których poważnie się martwimy”. Wynika z tego, że Hamas zgodził się na wypuszczenie w pierwszej kolejności cywilów, w tym Bibasów. Arbel została porwana ze swoim chłopakiem Arielem Cunio z Nir Oz i prawdopodobnie jest przetrzymywana przez Palestyński Islamski Dżihad. Informacje wywołały falę spekulacji. Izrael zapowiedział, że nie zgodzi się na powrót mieszkańców północnej części Gazy do czasu uwolnienia Arbel. Oznacza to konsekwencje dla ok. miliona osób oraz niemożliwe dziś do przewidzenia dla całego procesu wdrażania porozumienia.
Oddzielną kwestią jest los 64 zakładników, których nazwiska nie znalazły się na liście osób wskazanych do uwolnienia w pierwszej fazie. Rodziny, ale i zwykli Izraelczycy obawiają się, że politycy ich porzucą, bo spieszno im do wojny, nawet za cenę życia. Część ludzi (i kilka rodzin) uważa zarazem, że ważniejsze od losu pojedynczych ludzi jest bezpieczeństwo Izraela i nie należy odpuszczać Hamasowi, bo zapłacą za to wszyscy.