Pierwszy raz potwierdzono, że w mieście Gaza jest głód. Izrael odrzuca ten raport

Wspierana przez ONZ organizacja odpowiedzialna za monitorowanie bezpieczeństwa żywnościowego potwierdziła po raz pierwszy, że w mieście Gaza i okolicach panuje głód.

Zintegrowana Klasyfikacja Faz Bezpieczeństwa Żywnościowego (IPC) podniosła swoją klasyfikację do fazy piątej, najwyższego i najgorszego poziomu ostrego braku bezpieczeństwa żywnościowego. Komitet ds. Przeglądu Głodu (FRC) przewiduje, że w nadchodzących tygodniach faza piąta zostanie osiągnięta w Deir al Balah i Chan Junis. W raporcie odnotowano, że ponieważ do głodu przyczynia się wyłącznie człowiek, można go powstrzymać i odwrócić. „Czas na debatę i wahania minął, głód szybko się rozprzestrzenia. Nikt nie powinien mieć wątpliwości, że konieczna jest natychmiastowa, szeroko zakrojona reakcja. Dalsze opóźnienie – nawet kilkudniowe – doprowadzi do całkowicie niedopuszczalnego wzrostu śmiertelności”, czytamy. Mówiąc wprost: jeśli pomoc nie popłynie szerokim strumieniem, ludzie będą umierać z głodu. Cały 59-stronnicowy raport jest dostępny pod tym linkiem.

Izrael zareagował błyskawicznie i całkowicie raport odrzucił. COGAT, czyli wojskowa instytucja odpowiadająca m.in. za koordynację dostaw pomocy humanitarnej, oświadczyła, że „raport jest fałszywy, opiera się na częściowych, stronniczych danych i powierzchownych informacjach pochodzących od organizacji terrorystycznej, jaką jest Hamas”.

To nie dziwi, Izrael od dawna utrzymuje, że w Gazie nie ma głodu, choć premier Beniamin Netanjahu przyznał niedawno, że są problemy z dystrybucją pomocy, i zapowiedział zwiększenie do 16 liczby centrów prowadzonych przez osławioną Fundację Humanitarną dla Gazy (na razie są cztery). Izrael odrzuca oskarżenia i twierdzi, że do półenklawy wjeżdża 300 ciężarówek dziennie. Jak jednak zauważają organizacje międzynarodowe, powinno ich być dwa razy tyle, by zaspokoić wszystkie potrzeby. Odpowiadałoby to liczbom wozów wjeżdżających tu codziennie przed wojną, a przecież były tu wtedy pola, uprawy, część żywności produkowano na miejscu, pracowali rybacy. Dziś większość ziem jest zniszczona, podobnie jak kurty i przystanie.

Izrael w marcu na jedenaście tygodni wprowadził całkowitą blokadę pomocy. Kiedy w maju wznowiono częściowe dostawy i otwarto cztery centra dystrybucyjne GHF, nie poprawiło to znacząco sytuacji, a cały system uznano za kpinę (centra są otwierane od przypadku do przypadku na kilkanaście minut, wojsko i ochroniarze nie pozwalają się do nich zbliżać). Punktów jest przede wszystkim za mało, dwa działają na terenach objętych nakazem ewakuacji, ludzie muszą pokonywać wiele kilometrów. Nie każdy jest w stanie przejść, a następnie wrócić z ważącą 20 kg paczką. Wielu nie wróciło. Według danych ONZ ponad 1,8 tys. osób szukających żywności zginęło od kul. System jest dosłownie postawiony na głowie. Jak niemalże wszystko w Gazie.

Według danych kontrolowanego przez Hamas ministerstwa zdrowia w Strefie Gazy zmarły z głodu 272 osoby, w tym 112 dzieci. Izrael i część opinii publicznej może tych liczb nie przyjmować do wiadomości ze względu na źródło. Ale o głodzie raportują niemal wszystkie organizacje humanitarne. Lekarze bez Granic (MSF) podają, że prawie co piąte dziecko cierpi na ciężkie lub umiarkowane niedożywienie, a ponad połowa kobiet leczonych z powodu niedożywienia przez tę organizację jest w ciąży lub karmi piersią. Szpitale nie są w stanie wyżywić pacjentów, personel też nie je. Ranni otrzymują mniej niż połowę kalorii potrzebnych w rekonwalescencji, co prowadzi do poważnych powikłań i opóźnia gojenie ran.

Ta wojna powinna zakończyć się jak najszybciej. Netanjahu polecił podjęcie negocjacji ws. uwolnienia wszystkich zakładników (nie odrzucił wprost wersji skromniejszej, na którą kilka dni temu zgodził się Hamas). Jednocześnie przyznał, że pracuje nad zatwierdzeniem planu nowej ofensywy, która ma doprowadzić do zajęcia miasta Gaza. Minister obrony Jisra’el Kac zagroził Hamasowi, że jeśli nie zgodzi się na warunki Izraela, otworzą się przed nim bramy piekieł, a miasto Gaza zostanie zniszczone jak Rafah czy Bajt Hanun. Sęk w tym, że „bramy piekieł” otworzą się nie tylko dla niedobitków Hamasu w Gazie, którą okrzyknięto jego ostatnim bastionem. W mieście schroniło się koło miliona mieszkańców i to oni stoją przed tą bramą.

Reklama