Stryczek zamiast wstążki. W Izraelu robi się niepokojąco
Skrajna izraelska prawica znalazła sobie nowy symbol, który mówi właściwie wszystko.
Zacznę inaczej. Ostatnią wojnę w Gazie, jaka wybuchła po ataku Hamasu na Izrael 7 października 2023 r., relacjonuję od pierwszych jej godzin. W tym czasie wielokrotnie byłam w Izraelu, również na terenach palestyńskich, starając się zrozumieć, jakie spustoszenia atak poczynił w duszach Izraelczyków, ale również Palestyńczyków. Trauma 7 października ciągnie się za tymi dwoma narodami z ogromną smugą cienia, Izraelczycy tamtego dnia stracili poczucie bezpieczeństwa i wiarę w instytucje państwa, w tym potężną armię, która miała ich chronić, a tamtego dnia nie przyszła z pomocą na czas. Palestyńczycy, którzy ponieść wszystkie konsekwencje tamtego ataku, i ci w Gazie, i ci na Zachodnim Brzegu. Na tych w Gazie spadały izraelskie bomby, kazano im wielokrotnie opuszczać miejsca schronienia, powoli zabrakło wszystkiego od podstawowych usług publicznych po jedzenie. Ci na Zachodnim Brzegu też zapłacili swoją cenę, bo Izrael docisnął śrubę także im, zawiesił pozwolenia na pracę, co doprowadziło do ruiny wiele rodzin, jednocześnie system wzmocnił osadników, którzy bez skrupułów dopuszczali się ataków na Palestyńczyków, ich domy, samochody, pola, zwykłych ludzi.
W Izraelu ludzie podzielili się na dwa kolejne obozy (jakby dotychczas było ich mało): tych, którzy chcą powrotu zakładników, nawet kosztem zakończenia wojny oraz na tych, którzy uważali, że wojna powinna trwać, do całkowitego pokonania Hamasu, nawet za cenę życia zakładników. Na ulicach łatwo było rozpoznać przynajmniej tę pierwszą grupę, ludzie mieli przypięte do ubrania żółte wstążeczki, czasem tasiemki przywiązane do torebki czy plecaka albo metalowe blaszki z napisem BringThemHome, a czasem wszystko na raz. Te symbole solidarności z zakładnikami stały się też nieodłącznym elementem krajobrazu miasta, żółte instalacje, przewiązane żółtymi wstążkami drzewa, żółte flagi przy autostradach, BringThemHome w sklepowych witrynach, głównie w Tel Awiwie jednak, mniej w Jerozolimie. Żółte wstążeczki weszły więc do strefy publicznej, do klap marynarek wpinali je sobie także politycy, w tym koalicji rządzącej, która wciąż była oskarżana, także przez rodziny zakładników, że nie podejmuje odpowiednich i wystarczających działań na rzecz uwolnienia pojmanych, przede wszystkim zwlekając z zawarciem kolejnych porozumień. Zakładnicy w pewnym sensie stali się sprawą narodową, każdy miał do nich JAKIŚ stosunek.
W tej chwili w Strefie Gazy wciąż pozostaje ciało jednego zakładnika, starszego sierżanta policji Rana Gvili, który 7 października ze złamanym ramieniem czekał na zabieg w szpitalu, ale na wieść o napaści, ruszył na pomoc. Zginął w kibucu Alumim, walcząc z napastnikami, jego ciało zostało zabrane do Gazy. W chwili śmierci miał 24 lata. Dla znacznej części Izraelczyków sprowadzenie ciała do kraju i zapewnienie mu godnego pochówku jest sprawą priorytetową, żółte wstążeczki nie były dla nich pustym symbolem.
Dlatego tak niepokojące jest to, co dzieje się w ostatnich dniach. Na początku tygodnia pięciu polityków partii Otzma Jehudit (Żydowska Siła) ministra bezpieczeństwa narodowego Itamara Ben-Gvira, w tym on sam, w miejsce, gdzie jeszcze niedawno wpięte były żółte wstążeczki (chociaż akurat ci politycy najgłośniej domagali się kontynuowania wojny w Gazie), umieścili inny symbol, też żółty, stryczek. Symbol ten łudząco przypomina żółtą wstążeczkę, ale jego znaczenie jest absolutnie inne. Ben-Gvir i czterej posłowie paradowali z żółtymi stryczkami na ubraniach podczas posiedzenia komisji bezpieczeństwa narodowego w Knesecie, na którym debatowano nad projektem ustawy, przyjętym w listopadzie w pierwszym czytaniu o karze śmierci dla terrorystów przeprowadzających zamachy ze skutkiem śmiertelnym. Wnioskodawcą ustawy jest sam minister.

Jak przekazało biuro Ben-Gvira stryczki miały symbolizować „zobowiązanie ustawodawców do żądania kary śmierci dla terrorystów” i wysłać „jasny komunikat, że terroryści zasługują na śmierć”. Podczas posiedzenia komisji minister przyznał, że stryczek to tylko „jedna z opcji, za pomocą których wdrożymy ustawę o karze śmierci dla terrorystów”. „Oczywiście jest opcja szubienicy, krzesła elektrycznego, a także opcja eutanazji, wyliczał. Mówił też, że mimo sprzeciwu Izraelskiego Stowarzyszenia Medycznego otrzymał 100 telefonów od lekarzy, którzy mieli powiedzieć mu „Itamar, powiedz tylko kiedy”. Nie jest oczywiście pewne, na ile to prawdziwa relacja, na ile fantazje ministra. Ważne jest jednak, że sygnał, a właściwie symbol poszedł w świat.
Opozycja tamtego dnia była wstrząśnięta zachowaniem posłów. Jair Lapid, lider opozycji, powiedział potem, że posłowie, którzy noszą takie przypinki szkodzą i tak już nadszarpniętej reputacji Izraela na arenie międzynarodowej. „Stryczek w klapie ministra to nie deklaracja polityki to deklaracja intencji”, napisał na platformie X lider Demokratów Jair Golan. „Kiedy rząd używa symboliki śmierci, by pokazać siłę, nie walczy już z terroryzmem; ćwiczy dyktaturę”.
Według tekstu projektu kara śmierci miałaby obowiązywać wobec każdego, kto umyślnie lub lekkomyślnie spowoduje śmierć obywatela Izraela, jeśli czyn został popełniony „w celu zaszkodzenia Państwu Izrael i odrodzeniu narodu żydowskiego w jego ojczyźnie”. Wielu ekspertów i polityków uznaje ten przepis za nieprecyzyjny, co może utrudniać jego interpretację, a nawet prowadzić do nadużyć. Oznacza też, kara miałaby być orzekana wyłącznie w przypadku śmierci obywatela Izraela, czyli np. zabójstwo Palestyńczyka z ręki osadnika na Zachodnim Brzegu byłoby wyłączone spod tej kary.
Przypinki ze stryczkiem spotkały się z potępieniem ze strony opozycji, uznano je za symbol śmierci i policzek wobec rodzin i samych zakładników. Ben-Gvira i jego kolegów dobry humor jednak nie odpuszcza, uznał, że absolutnie nie ma za co przepraszać. Widać już wyraźnie, jakie są jego intencje, nie pierwszy raz zresztą. W przeszłości wiele działań tego polityka kończyło się katastrofą, przypomnijmy choćby incydent ze znaczkiem cadillaca oderwanym przez Ben-Gvira od samochodu Icchaka Rabina kilka tygodni przed zamachem na jego życie.
Co gorsza, szubienice w klapie marynarki nie dla wszystkich Izraelczyków są czerwoną linią. Rozmawiałam w ostatnich dniach z kilkoma z nich, niektórzy absolutnie nie podzielają poglądów Ben-Gvira, uważają jednak, że jedyną możliwą karą dla terrorystów jest śmierć. Do tej pory w Izraelu wykonano tylko jedną karę śmierci. 1 czerwca 1962 r. na szubienicy zawisł Adolf Eichmann, nazistowski zbrodniarz wojenny, główny koordynator i wykonawca planu „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”. Po nim wszyscy terroryści dokonujący nawet masowych aktów terroru skazywani byli na wielokrotne wyroki dożywocia.