Ukraina, kolejny rok wojny

Rosyjska agresja przeciwko Ukrainie rozpoczęła się w marcu 2014 r., 24 lutego 2022 Rosjanie zaatakowali na pełną skalę. Ofensywa nie przyniosła zaplanowanego efektu, Ukraina nie załamała się i cały czas stawia skuteczny opór. Rozpoczął się czwarty rok wojny, mimo zmęczenia Ukraińcy nie tracą przekonania, każdy dzień zbliża ich do pokoju i zwycięstwa.

Piszę podczas pobytu w Kijowie, kilka dni wcześniej byłem we Lwowie na konferencji zorganizowanej przez Fundację Batorego i Ukraiński Uniwersytet Katolicki. Z inicjatywy Jarosława Hrycaka, historyka wykładającego UUK, znanego zapewne wielu czytelnikom z lektur, spotkali się przedstawiciele ukraińskich i polskich środowisk obywatelskich i eksperckich. Kiedy planowaliśmy konferencję, nikt nie wyobrażał sobie dynamiki, jaką uruchomił Donald Trump, rozpoczynając rozmowy z Rosją, wysuwając absurdalne oskarżenia i oczekiwania wobec Ukrainy.

Spodziewaliśmy się, że ukraińscy uczestnicy będą przygnębieni, widząc możliwość wycofania się Stanów Zjednoczonych z koalicji pomagającej Ukrainie w wojennym wysiłku. Nawet gdyby do pełnego zerwania nie doszło, to jednak już to, co się wydarzyło, jest wystarczająco ponure. Ukraińcy nie sprawiali wrażenia szczególnie poruszonych. W przeciwieństwie do Polski nigdy nie postawili w pełni na USA jako gwaranta bezpieczeństwa, więc i aktualny zwrot aż tak bardzo ich nie dotknął.

Samotność

W istocie od ogłoszenia niepodległości w 1991 r. Ukraina była samotna i wielokrotnie wystawiana przez Zachód do wiatru. Memorandum budapeszteńskie, w ramach którego Ukraina zrzekła się broni jądrowej w zamian za gwarancje bezpieczeństwa. Wymuszone porozumienia mińskie w 2014 r. Wstrzymanie pomocy wojskowej przez USA na ponad pół roku w 2023 w wyniku przepychanek w Kongresie. I wielomiesięczna blokada granicy polsko-ukraińskiej. Wraz z Trumpem doszedł kolejny dowód na to, że światem rządzi siła, a nie prawo i reguły.

Gorzki realizm źródłem nadziei i determinacji? Nie, raczej powszechnie uznawana przez Ukraińców świadomość stawki, o jaką toczy się wojna. Chodzi o przetrwanie. Opcja kapitulacji nie wchodzi w grę, bo oznaczałaby koniec nie tylko ukraińskiej suwerenności, ale także likwidację narodowej odrębności. Dotychczasowy przebieg wojny i technologie zaczystek na terenach okupacyjnych pokazały, że Rosjanie działają tak, jak to już wielokrotnie pokazywali w historii: mordując zgodnie z planem przedstawicieli elity i na reszcie podbitej społeczności przeprowadzając pierekowkę.

Walka o wszystko

Ukraińcy mają przekonanie, że walczą o wszystko. Dlaczego więc tak wielu mężczyzn unika służby wojskowej, można zapytać. Dobre pytanie, na które nie ma prostej odpowiedzi. Bo odpowiedź musi uwzględniać całą złożoność ukraińskiej rzeczywistości: armia jest niejednorodna, są oddziały supernowoczesne z systemami opieki nad rannymi i weteranami. I są oddziały ciągle jakby rodem z ZSRR, gdzie trudno mówić o szczególnej trosce o żołnierzy.

Najlepsze oddziały, jak 3. Wydzielona Brygada Szturmowa, nie mają problemu z pozyskiwaniem rekrutów. Brygada ściąga ludzi z wykorzystaniem nowoczesnego marketingu, oferując różne warianty zaangażowania. Bo potrzeba nie tylko żołnierzy ataku, ale także operatorów dronów czy systemów walki elektronicznej. Wiele formacji ma złą sławę, więc potencjalni rekruci ich unikają. A tak czy inaczej, niezależnie od formacji każda jednostka działająca na froncie wystawia swoich żołnierzy na ryzyko śmierci i ran. Dla wielu osób to wystarczający powód, by unikać poboru.

Uczestnicy konferencji mówili, że „uchylanctwo” nie jest największym problemem, a Ukraina ciągle dysponuje rezerwami, które będzie można mobilizować, w razie gdy wojna potrwa kolejne lata. Zmienił się także charakter samych działań zbrojnych – czy też zmienia z tygodnia na tydzień. Sprawę w Foreign Affairs wyjaśnia admirał Mick Ryan. Dominacja dronów i walki elektronicznej powoduje, że dotychczasowe instrumenty przewagi, jak ciężkie uzbrojenie, tracą na znaczeniu. A w wojnie dronowej i elektronicznej Ukraina utrzymuje względny parytet z Rosją.

Wojna pozycyjna

W efekcie rosyjskie postępy na froncie są nieproporcjonalnie małe w stosunku do strat, jakimi są okupione. I dopóki Ukraina jest w stanie dostarczać na front odpowiednią liczbę dronów i rozwijać systemy walki elektronicznej, Rosjanie nie będą w stanie uzyskać przełomu strategicznego. Ukraińcy zresztą też.

Mamy więc XXI-wieczną wersję wojny pozycyjnej, która może trwać tak długo, jak długo walczącym stronom starczy zasobów. Albo któraś ze stron dokona technologicznego skoku umożliwiającego zmianę reguł prowadzenia walki. Kombinują nad tym obie.

Nie dla pokoju bez gwarancji

W tej walce Ukraina zależy od pomocy Zachodu, struktura potrzeb jednak się zmienia. Ciągle potrzebna jest pomoc militarna, ale niemniej ważna jest pomoc finansowa. Ukraiński przemysł zbrojeniowy pracuje na pół gwizdka i mógłby produkować znacznie więcej, zwielokrotniając produkcję dronów, amunicji, systemów artylerii. Na finansowanie brakuje jednak pieniędzy. Ukraińcy liczą, że ruchy Trumpa skłonią państwa europejskie i Unię do większej aktywności i mocniejszego wsparcia. Jeśli tak się stanie, Ukraina może dalej walczyć.

Czy ta walka ma sens? Ze względów, które wskazałem wyżej, Ukraińcy uważają, że nie mają wyboru. Oczywiście chcieliby pokoju, nawet za cenę ustępstw terytorialnych, ale pod warunkiem uzyskania realnych gwarancji bezpieczeństwa. Bez nich nie będzie pokoju, tylko zamrożenie wojny dające czas Rosji na odnowienie zasobów i ponowny atak. Więc o te gwarancje dziś toczy się walka w wymiarze politycznym i dyplomatycznym.

Społeczna odporność

A jak z zasobami społecznymi? Ataki Trumpa na Wołodymyra Zełenskiego i kłamstwa o poziomie społecznego poparcia wywołały podobny efekt jak na początku wojny. Notowania prezydenta skoczyły do góry, według badań Kijowskiego Międzynarodowego Instytutu Socjologii Zełenskiemu ufa teraz 57 proc. Ukrainek i Ukraińców, według sondażu agencji Rating – aż 65 proc. Należy jednak dodać, że mimo poprawy o kilka punktów liderem rankingu zaufania jest generał Wałerij Załużny, były głównodowodzący siłami zbrojnymi, z wynikiem 76 proc. (Rating).

Rating przeprowadził w grudniu duże badanie nastrojów. Pokazało ono, że zdaniem 49 proc. badanych sytuacja rozwija się w złym kierunku, przeciwnego zdania było 35 proc. Mimo to 69 proc. było przekonanych, że Ukraina odniesie zwycięstwo w trwającej wojnie, a 71 proc. z optymizmem patrzyło w przyszłość kraju. Na pytanie o odczuwane emocje związane z Ukrainą w pierwszej kolejności wskazywano nadzieję (68 proc.) i dumę (44 proc.).

Krytyka i konsolidacja

Te ciągle wysokie po trzech latach pokłady optymizmu nie blokują zdolności do krytycznej oceny sytuacji. Ukraińcy wiele zarzucają władzy, a zarzut najpoważniejszy, który zidentyfikowano już w maju 2022 r. w badaniach Kijowskiego Międzynarodowego Instytutu Socjologii – Ukraina nie była wystarczająco przygotowana do wojny. W tamtym czasie zarzut taki formułowało 52 proc. badanych, w lutym 2025 r. aż 81 proc. Winą za te zaniedbania Ukraińcy obciążają zarówno władzę (ją wskazuje 41 proc.), jak i samych siebie (32 proc.).

Zarzutów wobec władz politycznych jest więcej, Ukraińcy mają do nich pretensje o to, że zwolniono generała Załużnego, czy o nie dość intensywną walkę z korupcją. Lektura różnorodnych badań pokazuje, że w Ukrainie ciągle najsilniejszą podstawą odporności i zdolności do stawiania oporu jest społeczeństwo. Ukraińcy są skonsolidowani, zachowują zdolność krytycznej oceny rzeczywistości (dawno minęła euforia przełomu 2022 i 2023 r., kiedy wierzono w możliwość szybkiej wygranej), ale jednocześnie nie tracą wiary w przyszłość. Po trzech latach wojny to niezły kapitał.

Rozumieć Ukrainę

Zapraszam do słuchania podkastu „Rozumieć Ukrainę”, który prowadzę z Agnieszką Lichnerowicz. To już trzeci sezon, nowe odcinki co dwa tygodnie – we wtorki o 15. Podkast jest efektem współpracy Fundacji Batorego i Fundacji Radia TOK FM.