Nadwiślański smok

Biedni Japończycy, jakoś poradzili sobie z Godzillą, a tu z Zachodu nadlatuje nadwiślański smok, ziejąc gorszym niż ogień komunikatem: doganiamy i przeganiamy. Spełnia się proroctwo Lecha Wałęsy sprzed 45 lat. To wtedy Japonia była drugim mocarstwem, które zgodnie z prognozą Paula Kennedy’ego miało zdominować świat. Ale splunęliśmy w dłonie i dziś świat boi się Polski.

Mesjanizm to wspólny mianownik łączący konwencję programową Prawa i Sprawiedliwości oraz kongres zjednoczeniowy Koalicji Obywatelskiej. Dogonimy i przegonimy najbogatszych, bo potrafimy i nam się to należy, przekonywali zgodnie Jarosław Kaczyński i Donald Tusk. Pod warunkiem że pozbędziemy się przeszkody – politycznej drugiej strony. Bo ma Polska wszystko, by zmierzyć się zagrożeniami zewnętrznymi, ale przeszkadza „enemy from within”.

Wystąpienia programowe obu liderów mające zmobilizować zwolenników do walki o władzę odwoływały się do religijnych emocji. Stawkę ustalił Jarosław Kaczyński, rozpoczynając swe wystąpienie stwierdzeniem, że polska państwowość zagrożona jest przez Niemcy, Francję i Brukselę. „Credo quia absurdum”, miał stwierdzić Tertulian – nie chodzi o sens, chodzi o wiarę. Wiarę w partię i jej przywódcę, który przenika pozory rzeczywistości, by dotrzeć do Prawdy.

Poprzeczkę rzeczywiście Kaczyński ustawił wysoko, bo zgromadzeni w Katowicach dość niemrawo bili brawo we wskazanych momentach. Gdy wchodzili na salę, wydawało im się jeszcze, że to Rosja zaatakowała niedawno Polskę dronami i od wielu lat prowadzi wojnę zagrażającą europejskiemu ładowi oraz polskiemu bezpieczeństwu. O Rosji jednak mowy nie było wcale. Czyżby oznaczało to, że nie w Moskwie należy upatrywać zagrożenia?

Nie w tym rzecz, wyjaśnił Donald Tusk. Nie myślcie, że zdziwaczałemu dziadkowi coś się pokręciło, przekonywał. Kaczyński to Antychryst, figura zła, z którym trzeba się rozprawić. „Zło dobrem zwyciężaj”, przekonywał premier, odwołując się do papieża Polaka, dodając jednak, że nie można być przy tym sentymentalnym. Dobro, jak współczesna demokracja, musi być uzbrojone w siłę państwa. Poza tym polityka jest prosta i sprowadza się do prostych wyborów: rób dobrze, zwalczaj zło.

Czy ten prosty komunikat wystarczy, by zmobilizować dość rozlazły demokratyczny elektorat, by wyrugował z polskiej polityki zło, które uniemożliwia rozwój na miarę polskich aspiracji i możliwości? Aktyw Koalicji Obywatelskiej, już zjednoczonej partii, sprawiał wrażenie bardziej energetycznie wzbudzonego od uczestników konwencji PiS. Tak jakby uskrzydlony drugim miejscem Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich uwierzył, że sky is the limit i w najbliższych wyborach parlamentarnych ich partia skazana jest na zwycięstwo.

Najnowsze sondaże podpowiadają, że to możliwe. Ale do wyborów parlamentarnych jeszcze chwila, a trwająca de facto od wyborów prezydenckich kampania wyborcza w wydaniu głównych oponentów, PiS i KO, polegać będzie na pogłębianiu polaryzacji. Doświadczenie roku 2023 pokazuje, że taka strategia prowadzi do alienacji znacznej części wyborców nieodnajdujących się w polityce mającej charakter wojny religijnej.

To doskonała okazja dla sił politycznych, które zdołają przekonać, że oferują alternatywę. Problem w tym, że alternatywa może być jeszcze gorsza niż piekielny ogień, jaki spotka zdaniem wyznawców PiS tych, którzy zagłosują na KO (lub zdaniem wyznawców KO tych, którzy wybiorą PiS). W wyjściu z tego napięcia pomaga lektura Dantego, który pokazał, że absolutne zło da się stopniować i nawet w piekle trzeba się napracować, żeby dotrzeć do ostatniego kręgu. Dlaczego inaczej ma być w polskiej polityce?

Wynik wyborów nie jest w tej chwili przesądzony. Czy jednak jesteśmy skazani na opisaną powyżej manichejską logikę procesu politycznego, który do tego wyniku doprowadzi? Piękno polityki polega na tym, że jest nieprzewidywalna. Piękno polityki demokratycznej polega na tym, że daje szansę wyboru również tym, którzy w prostym binarnym podziale się nie mieszczą. Sukces sił demokratycznych w 2023 r. polegał właśnie na tym, że oferta partii tworzących przyszłą koalicję rządzącą wykroczyła poza polaryzacyjny schemat.

Rok 2023 to już jednak odległa przeszłość, rok 2027 to coraz mniej odległa przyszłość. Zbliżamy się do niej, doganiając i przeganiając. Obyśmy się nie zagonili w kozi róg.

Reklama