Przerwy pracujące

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Nie tylko uczniowie chcą odpocząć od nauczycieli. Także nauczyciele po przeprowadzonej lekcji choć przez chwilę pragną nie widzieć swoich podopiecznych. Niestety, o wolną przerwę coraz trudniej.

Dyrekcja każe nauczycielom dyżurować między lekcjami, czyli dbać o bezpieczeństwo dzieci na korytarzach. Połowę przerw diabli biorą. Z władzą jednak się nie dyskutuje.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Podział już tak nie dzieli

Wojna Tuska z Kaczyńskim przestaje już angażować Polaków. Zmęczenie personalnym konfliktem nie rozkłada się jednak po równo. I tu spora sensacja naszych badań: ponad 80 proc. wyborców akceptuje odejście Kaczyńskiego na emeryturę.

Rafał Kalukin, Marcin Duma/IBRiS

Pozostałe przerwy próbują zająć ci uczniowie, którzy nie mogą wytrzymać bez nauczycieli. Stoją przed pokojem i proszą o wywołanie pechowca. Dzieci to nie dyrekcja, więc można się przeciwstawić. Nauczyciele krzyczą, że teraz jest przerwa, czyli czas wolności od uczniów. Ponieważ młodzież nie rozumie, wychowawcy mają wytłumaczyć klasom, że przerwa to czas odpoczynku od siebie.

Niestety, niektórzy uczniowie nadal nie rozumieją, że między lekcjami się nie pracuje, nie kontaktuje ze sobą, tylko pije kawę, chodzi do toalety albo po prostu próżnuje. Przerwa – przywilej socjalny. Zresztą dyrekcja też tego nie rozumie, ale to zbyt ryzykowny temat, więc nie będę go rozwijał.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj