Kto używa języka literackiego?

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Uczniowie sprezentowali mi koszulkę z nadrukiem „Mów przy mnie językiem literackim”. Często bowiem zwracam się do nich z takim właśnie poleceniem. Niestety, język literacki w szkole to zjawisko coraz rzadsze. Żeby tylko w szkole…

Wziąłem do ręki „Dziennik Łódzki” i na pierwszej stronie przeczytałem tytuł artykułu Agnieszki Magnuszewskiej: „Łódzkie kanary idą na kurs samoobrony” (wydanie sobotnio-niedzielne 5-6 lutego 2011). Gdyby takie zdanie pojawiło się wewnątrz tekstu, mógłbym pomyśleć, że autor się zagalopował z użyciem słowa „kanar” (zob. definicję). To przecież pogardliwe określenie kontrolera biletów (zob. info o obraźliwym charakterze tego słowa). Gdy jednak słowo to pojawia się na pierwszej stronie, w tytule, do tego drukowane wielką czcionką, oznacza, że chyba nikt w „Dzienniku Łódzkim” nie używa języka literackiego. Przecież nad stroną tytułową czasopisma pracuje parę osób, ktoś też chyba zatwierdza ją do druku. I co? Nikomu nie przyszło do głowy, że należało zmienić tytuł?

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Niepoczytalni?

Stan umysłu Mieszka R., sprawcy okrutnego zabójstwa na UW, może być zupełnie inny, niż wskazują wycinkowe relacje internetowych serwisów. Przy okazji pojawiło się pytanie, gdzie przebiega granica poczytalności sprawcy, od czego zależy kara za zbrodniczy czyn.

Joanna Cieśla

Czekam, kiedy „Dziennik Łódzki” przedstawi informacje o wydarzeniach w policji tytułem „Łódzkie psy żądają podwyżek”, a wiadomości dotyczące lekarzy zostaną zatytułowane „Konowały jadą pracować do Londynu”. Jak spadnie śnieg, można się spodziewać tekstu pt. „Cieć nie zdążył posypać solą” itd.

Myślałem, że koszulka z napisem „Mów przy mnie językiem literackim” przyda mi się w pracy z uczniami, ale widzę, że bardziej potrzebna jest ona Robertowi Sakowskiemu, Naczelnemu „DŁ”. Może jak go pracownicy zobaczą w takim ubraniu, to się opamiętają.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj