Musimy pomóc Kaczyńskiemu!

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Gdy ojczyzna jest w potrzebie, większość ostrożnie wyczekuje, co też się wydarzy. Tak jest wszędzie.

Walkę o wolność podejmuje niewielu. Trwają w osamotnieniu, lecz z czasem ci wyczekujący i bezczynni zaczynają się przyłączać. Ale wtedy jest już późno i walka staje się trudniejsza. Mimo to pewnego dnia przychodzi zwycięstwo… Taki jest typowy scenariusz, znany również z najnowszej historii Polski. Skromna, acz wytrwała działalność Komitetu Obrony Robotników i innych organizacji, wyszydzana przez władzę i traktowana lekceważąco i nieufnie przez większość społeczeństwa, karmionego propagandą, stała się zarzewiem oporu masowego, z którego wyrósł Sierpień, a po kilku latach – III RP. Czas sięgnąć do tamtych doświadczeń i wzorów.

Choć trudno w to uwierzyć, fakty są jednoznaczne: do Polski wraca autorytaryzm w stylu PRL – rządy partii stawiającej się ponad prawem i posługującej się nachalną ideologią, propagandą i represjami. Złudzenia, że władza Jarosława Kaczyńskiego może być czymś innym niż banalnym zamordyzmem, zostały już całkowicie rozwiane. Koniec z trójpodziałem władzy, poszanowaniem opozycji, z mediami publicznymi, z szacunkiem dla wyroków sądowych. Koniec z Zachodem w Polsce, który tak pięknie nam się przyśnił… Za rok lub dwa może nas czekać epoka konstytucyjnej teokracji, z więźniami sumienia i represjami politycznymi wymierzonymi w opozycję, liberalną inteligencję i ludzi kultury.

Po drodze oglądać będziemy festiwal zawłaszczania i upartyjniania wszystkich instytucji publicznych, podporządkowywania prawa interesom rządzącej partii, Kościoła i środowisk społecznych, na których opiera się ich władza, obsadzania stanowisk ludźmi nader podejrzanego autoramentu, acz wiernych partii. Oglądamy go już dzisiaj – i, przyznać trzeba, jest spektakularny. Żadne tam wyroki, żadna komusza przeszłość, żadne kompromitacje – nic się liczy, gdy swój jest swój i trzeba mu dać miejsce przy korycie. Partia może wszystko i chętnie nam pokaże, gdzie ma zasady przyzwoitości i sprzeciw bezsilnych elit. A jakby co, to zawsze można posłać gdzie trzeba „patriotyczny aktyw”.

Ale my się nie damy! Nie pozwolimy, by zniszczono dorobek ćwierćwiecza polskiej demokracji. Recydywa PRL byłaby wszak zdradą nas samych – jakimś tragicznym unieważnieniem 25 lat życia każdej i każdego z nas. Powrót do ustroju autorytarnego oznaczałby, że „nic się nie stało”, wobec czego długie lata naszego życia okazałyby się jedynie nieważnym snem, który zaraz zostanie zapomniany. Tyle tylko, że w czasie tego snu zdążyliśmy się trochę postarzeć…

Nie wolno nam o tego dopuścić. Musimy pomóc Jarosławowi Kaczyńskiemu powściągnąć swoje dyktatorskie zapędy, ratując, ile się da, z ustroju demokracji konstytucyjnej. Czym bardziej uparty będzie nasz opór, tym więcej pozorów praworządności i demokracji władza będzie zmuszona zachować. A czym bardziej Kaczyński będzie skrępowany koniecznością pozorowania standardów państwa prawnego, tym mniejsze zdolny będzie poczynić szkody w polskiej państwowości, życiu społecznym i gospodarce. Przede wszystkim jednak lata pracy opozycyjnej tysięcy – a wierzę, że dziesiątek tysięcy – Polek i Polaków staną się zaczynem odbudowy naszej demokracji za kilka, może kilkanaście lat, gdy naród upomni się o obiecane mu gwiazdy z nieba, a także o odebraną mu wolność i prawa.

Nie bacząc na szyderstwa wzgardliwców, na przekór zatrutym nacjonalizmem, klerykalizmem i ksenofobią zastępom popleczników reżimu – musimy robić swoje, czerpiąc nadzieję i otuchę z hartu ducha przywódców obozu wolnej, demokratycznej Polski. Wierzę, że taki obóz powstanie i że przywódcy się znajdą.

Jednak przywódcy nic nie wskórają, jeśli tysiące ludzi nie pójdą za nimi i nie będą im towarzyszyć przez codzienną obronę praw konstytucyjnych i zwykłej przyzwoitości w małych i wielkich sprawach.

Co może i co powinien/powinna czynić w tych trudnych czasach każdy/każda z nas?

Po pierwsze, musimy rozpowszechniać informacje. Na szczęście w dobie internetu jest to bardzo łatwe. Wystarczy chcieć. Dzielenie się informacją i powielanie komunikatów w dużym stopniu zastąpi media publiczne, które już za parę miesięcy staną się tylko smętną tubą propagandową rządu i Kościoła. Kilka kliknięć każdego dnia robi swoje. Nie zaniedbujmy tego.

Po drugie, musimy patrzeć władzy na ręce – na każdym szczeblu – notując wszystkie przypadki nadużywania stanowisk, łamania prawa, stosowania represji, dyskryminacji itp. Niektórzy będą to robić profesjonalnie – jako dziennikarze i działacze opozycji. My powinniśmy to robić po amatorsku, na swoją miarę – tam, gdzie dziennikarz nie dotrze. Gdy coś nas zaniepokoi – przekazujmy informację do wolnych mediów.

Po trzecie, musimy reagować na wszelkie prześladowania o podłożu ideologicznym i politycznym w środowisku każdej i każdego z nas. Na miarę swej odwagi (a tej przybywa w miarę jej „używania”!) zaznaczajmy swój sprzeciw. Głosujmy na „nie” bądź przynajmniej wstrzymujmy się od głosu, gdy władza chce zniszczyć kogoś „demokratycznie”. Zabierajmy głos, choćby ugodowo i kompromisowo, gdy widzimy nagonki i prześladowania koleżanek i kolegów. O represjonowanych nigdy nie zapominajmy i wspierajmy ich razem z ich rodzinami. Nie korzystajmy z przywilejów, które proponowane będą posłusznym i usłużnym. Honor, odwaga cywilna i solidarność z represjonowanymi to moralny fundament oporu.

Po czwarte, musimy być widoczni na ulicy. Akcje, happeningi, pikiety, demonstracje i marsze muszą się powtarzać i nie ustawać. To nic, że przyjdzie 50 osób, a wokół będzie stu faszystów i tyluż niechętnych nam policjantów. To nic, że nas spiszą, że w pracy będzie wiadomo, że „poparliśmy pornografię” albo „osiedlanie terrorystów w Polsce”. Trzeba być gotowym na nieprzyjemności, gdy w grę wchodzi przyszłość kraju. W końcu ci najlepsi pośród nas nie bali się protestować w gorszych znacznie czasach i nie bali się iść do więzienia. Bądźmy ich „braćmi mniejszymi”.

Po piąte, musimy wspierać tę opozycję, jaką mamy – zarówno parlamentarną, jak i pozaparlamentarną. Nie wolno nam się brzydzić polityką, bo obrona wolności to właśnie jest polityka, i to wielka polityka. Reżim będzie się odrobinę liczyć z opozycją tylko wtedy, gdy będzie ona miała poparcie społeczne większe, niż wynika z jej wątłej reprezentacji sejmowej. Demokratyczni politycy muszą czuć, że stoi za nimi więcej ludzi niż tylko grupki osobistych wielbicieli i asystentów.

A więc mamy oto pięć filarów małego oporu:
– obserwacja (nadużyć)
– informacja (internet)
– interwencja (represjonowani)
– demonstracja (ulica)
– wspieranie (demokratyczni politycy).

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Sieć, śmieć, śmierć

Brytyjski serial „Dojrzewanie” o 13-letnim zabójcy wstrząsnął polskimi rodzicami. Czy to się może zdarzyć u nas? Tak, bo docierają tu te same internetowe zagrożenia.

Joanna Cieśla

Oni liczą na to, że nam się nie zechce. Że będziemy się bali. Ale się przeliczą. Skutecznie pomożemy Jarosławowi Kaczyńskiemu nie być dyktatorem!

Warszawa  20.04.2002 Jacek Kuroñ , polityk, publicysta, by³y minister pracy i polityki socjalnej , cz³onek Unii Wolnoœci PAP Tomasz Gzell  /bp/

Warszawa 20.04.2002 Jacek Kuroñ , polityk, publicysta, by³y minister pracy i polityki socjalnej , cz³onek Unii Wolnoœci
PAP Tomasz Gzell
/bp/

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj