Kapitan Tusk i sternik Sikorski. Idzie wielka bitwa

Nastroje społeczne w całym świecie mocno się zradykalizowały. Najpierw Putin, potem Trump pokazali, że niemożliwe jest jednak możliwe, a niewyobrażalne staje się nową normalnością. Populiści w tej naelektryzowanej atmosferze wietrzą swoje szanse. Nie muszą się bać, bo prawo nawet w USA jest tylko igraszką w rękach władzy, a łby urwane hydrze odrastają i są jeszcze bardziej żarłoczne.

Liczą się dziś tylko brak skrupułów, determinacja i technologiczna biegłość w posługiwaniu się internetowymi narzędziami propagandy i marketingu politycznego. Witajcie w erze postpolityki, która wszak nie jest niczym innym niż powrotem do polityki sprzed chwalebnej „inwazji wartości”, gdy to przez dwa stulecia w grze politycznej czasami liczyło się coś więcej niż interesy klasowe, żądza władzy i pieniądz i nie zawsze wygrywali najsilniejsi.

Również w Polsce maski i zasłony już opadły, a nagie polityczne siły stanęły przed sobą, gotowe do walki na śmierć i życie. Nastał czas otwartości w uprawianiu polityki. Może to i dobrze. Nareszcie nikt niczego nie udaje. Otwarcie mówi się o wojnie, która nam grozi, o wsadzaniu do więzienia aferzystów z PiS i SP, o faszystowskich bojówkach, o gangsterstwie politycznym i zdradzie. W jednych ustach to język prawdy; w innych – przewrotności i cynizmu.

Donald Tusk nareszcie zrozumiał, że stawką nie są jedynie wygrane bądź przegrane wybory ani nawet utrzymanie się naszego kraju na kursie demokratycznym i europejskim, lecz osobiste bezpieczeństwo polityków. Gdyby w kolejnych wyborach PiS odzyskał władzę, prawie na pewno Tusk i dziesiątki innych polityków znalazłyby się w więzieniu. Nic nowego pod słońcem – duch sanacji wraca do życia po nieco dłuższej drzemce. Zasada „kto kogo” znów triumfuje. I chyba warto zagrać w tę grę o wszystko.

Rekonstrukcja rządu oznacza stworzenie gabinetu wojennego. Sam premier zapowiedział, że ostre zagrania ministra Waldemara Żurka, od których rozpoczął urzędowanie, to właśnie dopiero początek. Masowa wymiana prezesów sądów, a więc istna czystka w sądownictwie, a za chwilę również w prokuraturze, ma aprobatę premiera. Zapewne będzie się odbywać za pomocą nietypowych i przyspieszonych procedur, tak jak półtora roku temu było z telewizją publiczną, wziętą za kołnierz przez Bartłomieja Sienkiewicza.

Będzie więc na ostro, i to ze stemplem premiera. No i z technicznym wsparciem nowego/starego szefa MSWiA Marcina Kierwińskiego, który z pewnością nie pozwoli prokuratorom długo czekać na zamówione materiały ani wykonanie zleconych policji i służbom czynności. A nad tym wszystkim jeszcze ten silny i popularny człowiek taran i człowiek parasol Radosław Sikorski. Dla PiS to rękawica rzucona w twarz. Robi to wrażenie. A może nawet nieco przestrasza, bo Żurek to odwrotność Bodnara – szeryf, i to raczej z tych szybkostrzelnych. Oby tylko nie wypadł poza bandę!

Wygląda na to, że Donald Tusk wreszcie uwierzył w to, co od lat mówili Obywatele RP, Silni razem, Wolne Sądy i inne środowiska, które obóz Kaczyńskiego nazywa gangsterami i zdrajcami. Ten język długo nie miał posłuchu w ostrożnej, mieszczańskiej PO, ale to się zmieniło. Tusk zrozumiał, że „teraz albo nigdy”. Rok 2023 miał być tą ostatnią rozgrywką, w której Kaczyński zostanie raz na zawsze pokonany, ale tak się nie stało. Tą rozgrywką będą wybory 2027. A będą to wybory „w sieci”, wybory obrazkowe, tiktokowe, w których wygra ten, czyj przekaz będzie bardziej brutalny, szyderczy i radykalny. Bo polityka stała się wojną upozowaną na grę komputerową dla zradykalizowanej i szukającej silnych (głównie negatywnych) emocji młodych ludzi. I Tusk bodajże się z tym pogodził.

Nastaje więc czas politycznej wojny totalnej. Symbolicznym początkiem tej nowej epoki będzie zaprzysiężenie Karola Nawrockiego 6 sierpnia. Będzie to dzień triumfu PiS. Przez wiele dni internet zalewać będą zdjęcia tłumów wiwatujących na cześć Nawrockiego i złorzeczących Tuskowi. A kilka dni później zacznie się zalewanie Sejmu niedorzecznymi i agresywnie populistycznymi projektami ustaw, które Sejm będzie odrzucał. Nawrocki w odpowiedzi zacznie wetować ustawę za ustawą. Za miesiąc zacznie się zaś kryzys budżetowy. Na ulicach Konfederacja i jej faszystowskie przybudówki będą się ścigać z PiS, z kogo większy warchoł i wichrzyciel. I nie będą już potrzebne preteksty. Tak jak nie było ich podczas ostatnich akcji na granicy polsko-niemieckiej. Dziś prowokacje i preteksty są już zbędne. Wystarczy po prostu kłamstwo i oszczerstwo. Samo – bez żadnego „trybu” ani uzasadnienia.

Obóz demokratyczny nie ma szans w tej konkurencji. I lepiej, żeby nawet nie próbował. Za to wreszcie zapewne zacznie się to, na co tak bardzo liczyły miliony ludzi, którzy czuli się upodleni i sponiewierani rządami PiS, czyli owe mityczne już niemal rozliczenia. Będą procesy i aresztowania, będą próby ułaskawień „na Dudę”, czyli przed zapadnięciem prawomocnego wyroku, i będą ułaskawienia skuteczne już po wyrokach. Jednakże ułaskawień „na Dudę” sądy nie będą zapewne wcale wykonywać, co wywoła furię i popłoch.

Karol Nawrocki spotka się z największą i najbrutalniejszą siłą, jaką może mu przeciwstawić rząd – z ignorowaniem i ośmieszeniem. Rząd będzie rządził bez ustaw – samymi rozporządzeniami, a dowodzenie armią czy obsada ambasad odbywać się będzie z pomocą niższej rangi „kadr zastępczych”, z ominięciem podpisu prezydenta. Rady Gabinetowe będą bojkotowane przez premiera, a BBN będzie izolowany i ignorowany przez MON i Sztab Generalny. Nawrocki będzie się miotał, ale do czasu ewentualnej wygranej PiS będzie bezsilny. Będzie się pętał po Brukseli i Waszyngtonie, łajał rząd, urządzał gniewne eventy z udziałem wyborców PiS, brylował w klubach „Gazety Polskiej”, w częstochowskich zakrystiach i innych tego rodzaju miejscach, ale to wszystko. Tusk się przed nim nie ugnie. Zwłaszcza że do pomocy będzie miał Sikorskiego w randze wicepremiera.

Będziemy mieli satysfakcję, oglądając „doprowadzenia” Morawieckiego, Obajtka, a nawet samego Kaczyńskiego i samego Dudę przed oblicze prokuratora. Obudzi się na nowo ten wielki strach, który ogarnął kadry PiS i SP pod koniec 2023 r., by potem zmienić się w pełne odprężenie. Ale to satysfakcja na krótko. Żeby przetrwać, ten rząd musi zmieniać Polskę dosłownie z kwartału na kwartał. Społeczeństwo przed wyborami musi zobaczyć zarysy nowego ładu i nowego państwa. A chce państwa silnego, zdecydowanego, wyrazistego.

Takie jest teraz zapotrzebowanie społeczne. I na tym radykalizmie nastrojów urosły PiS i Konfederacja. Na tym jedzie też Razem. KO nie ma wyjścia – również musi pokazać jakiś rodzaj radykalizmu. Radykalizmu w walce z przestępczością, w obronie słabszych, w kreowaniu równych szans dla młodzieży, w naprawianiu służby zdrowia i szkoły, w obronie praw kobiet. Ludzie chcą tzw. konkretu i chcą widzieć twardych graczy, gdy skrollują internetowe media.

Jeśli nauczymy się od PiS i Konfederacji, a zwłaszcza od Nawrockiego, tego „polskiego twardzielstwa”, tego politycznego maczyzmu, jest spora szansa, że uda się uniknąć tego, co dziś sprzedawane jest nam jako rzekomo nieuchronne. Żeby jednak nie skończyło się jak w 2015 r., gdy to lewicy zabrakło pół procent głosów, by Kaczyński nie przejął władzy, niezbędne jest konsekwentne trzymanie się twardego kursu. Z kapitanem Tuskiem i sternikiem Sikorskim. Ja im wierzę. Ostatni raz.

Reklama