Po co te drony?
10 września 2025 r. może się okazać przełomowy. Polacy po raz pierwszy przekonali się, że Rosja naprawdę może przekroczyć naszą granicę. Tego dnia uczyniła to symbolicznie, za pomocą ok. 20 nieuzbrojonych dronów, lecz Polacy „aluzju pniali”. To nie wybryk, lecz początek nękania, które kiedyś może przeistoczyć się w zbrojną napaść, na przykład na przesmyk suwalski. Tak to sobie zapamiętamy.
Po co Rosjanie – z pewnością za zgodą samego Putina – to zrobili i dlaczego akurat teraz? Nie wszystko musi być w takiej akcji racjonalne (bo i emocje grają swoją rolę), lecz to, co można zrozumieć, warto zrozumieć. I tak:
1. Test. Atak był w oczywisty sposób testem dla NATO i dla Polski. Co testowano? Czy będzie skuteczna, skoordynowana reakcja; czy dla polskiej polityki będzie to wstrząs i czy zadziała on integrująco, czy dezintegrująco; czy społeczeństwo polskie jest lękliwie i podatne na retorykę prorosyjską i antyukraińską, domagając się od władz mniej konfrontacyjnego kursu w stosunku do Rosji. Wynik tego testu jak na razie jest taki, że NATO i polska armia reagują dość sprawnie, politycy zamanifestowali jedność, natomiast społeczeństwo faktycznie w sprawie Ukrainy i stosunku do wojny jest podzielone. Towarzysząca nalotowi dronów akcja „ruskich trolli”, oskarżających Ukrainę bądź to o prowokację i wysłanie dronów, bądź to o zdalne przeprogramowanie dronów rosyjskich, aby poleciały nad Polskę, przyniosła dobry efekt.
2. Zastraszanie i ostrzeganie. Rosja daje nam do zrozumienia, że pomaganie Ukrainie poprzez organizację dostaw broni może zostać potraktowane jako wroga działalność militarna wymierzona w Rosję, a to z kolei może się spotkać z militarnym odwetem. I ten ostrzegawczy gest jest faktem. Od dziś wiemy, że Rosja naprawdę napaści na Polskę nie wyklucza. Obecnie nie jest do tego zdolna, lecz w przyszłości – kto wie?
3. Prowokacja. Nasyłając na nas drony, Rosja oczekuje reakcji na tyle agresywnej, że będzie się mogła na nią powoływać jako swego rodzaju casus belli. Dlatego nie przyzna się do ataku, a wszelkie działania odwetowe potraktuje jako napastliwe i niesprowokowane. I wprawdzie Polacy w końcu nie uwierzą, że drony wysłali Ukraińcy, Białorusini czy też inni prowokatorzy, by móc oskarżyć Rosjan, to jednak zwykli Rosjanie chętnie uwierzą, że cała afera to właśnie prowokacja Zachodu. Czy cała ta zawiła intryga generująca „dyskurs prowokacji” przyniesie Rosji jakąś korzyść? Zapewne nie. Dla społeczeństwa rosyjskiego cała sprawa za dwa dni nie będzie już miała znaczenia, zaś na nadmierną reakcję Polski Rosja nie ma co liczyć. Polska i tak już robi wszystko, co może, aby wspierać Ukrainę i namawiać Zachód do przekazywania Ukraińcom broni i ogłaszania kolejnych sankcji wymierzonych w gospodarkę rosyjską. Jedyne, co Rosja zyskała, to spektakularne rozejście się fejków, jakoby za atakiem dronów stali Ukraińcy. Jednakże na dłuższą metę Polacy nie dadzą się na to nabrać.
4. Informacja. Wysyłając drony nad terytorium Polski, Putin razem z nimi wysłał wiadomość do Trumpa. Wiadomość mówiącą, że się go nie boi i nie myśli na poważnie o wstrzymaniu ataków na Ukrainę. Rosja informuje Amerykę, że nie będzie pokoju ani nie będzie pokojowego Nobla dla Trumpa. Ataki na Ukrainę są coraz bardziej bezwzględne, a Kreml życzy sobie, aby pomruki wojny słyszalne były na Zachodzie. Utrzymywanie Zachodu w stanie lęku i ciągłego alertu jest dla Rosjan źródłem satysfakcji.
I tu docieramy do kresu sfery racjonalnej. Dalej są emocje i zabawa zapałkami. Bo czy to wszystko ma w ogóle dla Rosji jakikolwiek polityczny sens? Trudno się go doszukać. Swoją prowokacją Rosja Zachodu nie nastraszyła, a tylko zmobilizowała do dalszego wzmacniania wschodniej flanki NATO. Polska z pewnością będzie teraz rozwijać obronę antydronową. Jakaż w tym korzyść dla Rosji?
No i jeszcze jedno, bynajmniej nie bez znaczenia. W warunkach kryzysu społeczeństwo gromadzi się wokół ośrodków władzy. Incydent z dronami z pewnością zwiększy popularność Donalda Tuska i rządu. Zwiększy również popularność Karola Nawrockiego, lecz przecież to nie on sprawuje władzę. Putin w pewnym sensie obdarował Tuska, co zapewne za kilka dni znajdzie odzwierciedlenie w sondażach. Po co to Putinowi? Nie mam pojęcia.