Pół wieku lotów

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Już od pięćdziesięciu lat do pomocy turystom i narciarzom w Tatrach używa się helikopterów. Z okazji rocznicy w najbliższy piątek (26 kwietnia) w Zakopanem spotkają się piloci, mechanicy i ratownicy związani z tzw. ratownictwem śmigłowcowym.

(fot. TOPR)

Pierwszy raz spróbowano wykorzystać helikopter do akcji ratowniczej w polskich Tatrach w lutym 1962 roku. Okoliczności tej operacji odtworzył w minionym roku w periodyku „Lotnictwo” Piotr Piekut (tekst ten przypomniał teraz na stronie internetowej TOPR naczelnik Jan Krzysztof):

„Cztery dni wcześniej (19 lutego 1962) w Dolinie Pięciu Stawów Polskich w Tatrach Wysokich, 20-letnia studentka podczas jazdy na nartach złamała nogę. Wysokie zagrożenie lawinowe uniemożliwiało ratownikom dostanie się do schroniska, w którym udzielono poszkodowanej pierwszej pomocy. Śmigłowiec wystartował z Krakowa i wylądował na Równi Krupowej w samym centrum Zakopanego. Stamtąd w składzie: Tadeusz Augustyniak (pilot), Jerzy Szymankiewicz (drugi pilot) i Eugeniusz Strzeboński (ówczesny naczelnik Grupy Tatrzańskiej GOPR) śmigłowiec poleciał bezpośrednio po pechową turystkę. Niestety, niski pułap chmur i brak widoczności w górach, zmusił pilotów do powrotu do Zakopanego. Po kilku godzinach podjęto jeszcze jedną próbę, ale warunki nie poprawiły się na tyle, by można było wylądować w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Śmigłowiec wrócił do swojej krakowskiej bazy na Balicach, a turystkę dopiero następnego dnia po dziesięciogodzinnej akcji, zwieziono na specjalnie przygotowanych saniach do Zakopanego”.

(fot. TOPR)

Następną, tym razem zakończoną sukcesem, akcję z wykorzystaniem śmigłowca podjęto w Tatrach dopiero po roku – skądinąd także w Dolinie Pięciu Stawów.

Piotr Piekut relacjonował w „Lotnictwie”: „16 kwietnia 1963 roku (…) za sterami SM-1 zasiadł Tadeusz Augustyniak. Po półtoragodzinnym locie z Krakowa (z międzylądowaniem w Zakopanem, gdzie na pokład wszedł jeden z ratowników Zygmunt Wójcik – przyp. TOPR), śmigłowiec wylądował w Tatrach Wysokich. Turysta ze skomplikowanym złamaniem nogi został szybko przetransportowany do śmigłowca, ale wtedy pojawił się wielki problem. SM-1 nie był wyposażony w narty i pod swoim ciężarem zaczął się zapadać w śniegu. Maszyna ugrzęzła dość głęboko. Co gorsza, na spodzie kadłuba znajdował się wlot powietrza do gaźnika. Dyżurujący w schronisku ratownicy (Franciszek Spytek i Wojciech Bartkowski – przyp. TOPR) pomogli odgarnąć śnieg. W pewnym momencie SM-1 bardzo mocno przechylił się na jedną stronę. Na szczęście śmigłowiec udało się odkopać i po niemal dziesięciominutowym locie poszkodowany znalazł się w zakopiańskim szpitalu”.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Niepoczytalni?

Stan umysłu Mieszka R., sprawcy okrutnego zabójstwa na UW, może być zupełnie inny, niż wskazują wycinkowe relacje internetowych serwisów. Przy okazji pojawiło się pytanie, gdzie przebiega granica poczytalności sprawcy, od czego zależy kara za zbrodniczy czyn.

Joanna Cieśla

Tadeusz Augustyniak, pilot-pionier ratownictwa śmigłowcowego w Tatrach (fot. TOPR)

Informując o rocznicowym spotkaniu, Jan Krzysztof zauważa: „Niestety, nie ma już wśród nas osoby najbardziej zasłużonej dla ratownictwa z powietrza: Tadeusza Augustyniaka”.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj