Letnie narty? Może w Chile i Argentynie?
Kiedy na półkuli północnej króluje lato, czołowi alpejczycy z Europy, Stanów Zjednoczonych czy Kanady szukają śniegu w Ameryce Południowej. Okazuje się, że teraz mogą tam pojechać także zapaleńcy-amatorzy z Polski.
Oto jedno z renomowanych – i wyspecjalizowanych w wyjazdach narciarskich – krajowych biur podróży proponuje wrześniowe ski safari w Chile, w Chile i w Argentynie bądź stacjonarne pobyty w tamtejszych stacjach.
W ramach ski safari po Chile jeździć się będzie (o ile zgłosi się wystarczająca liczba chętnych, czyli 14 osób) w 3 tamtejszych regionach narciarsko-snowboardowych. Jako że oczywiście nigdy w Ameryce Południowej na nartach nie byłem (podobnie jak większość rodaków), muszę oprzeć się na informacjach (i zdjęciach) uzyskanych od organizatorów.
Pierwszą stacją safari jest Portillo „najsłynniejszy ośrodek narciarski w Chile”. Leży na wysokości 2850 m n.p.m., niemal u stóp najwyższej góry Ameryki Południowej (i całej półkuli zachodniej) Aconcaguy (6960 m n.p.m.). Historia uprawiania sportów zimowych w Portillo sięga podobno końca XIX w., ale międzynarodową sławę przyniosły mu narciarskie Mistrzostwa Świata w 1966 r.– jedyne tej rangi zawody, które odbyły się w Ameryce Południowej. Od tego czasu do Portillo zaczęli przyjeżdżać na letnie treningi (bo sezon trwa tu od połowy czerwca do października) zawodnicy z Europy i Ameryki Północnej – w tym takie alpejskie potęgi, jak kadry narodowe Austrii, Włoch, Niemiec, USA i Kanady, ale też reprezentacja… Japonii. Portillo słynie również z terenów do jazdy poza trasami (także w formie heliski).
Drugim obszarem skisafari ma być Valle Nevado – z kolei „najbardziej popularna” stacja kontynentu. Położona w sercu Andów dolina oferuje ponad 9000 ha terenów narciarskich, na których wytyczono 37 km tras zjazdowych – nie dość, że o zróżnicowanym stopniu trudności (o długości do 4,3 km i stopniu nachylenia do 36 proc.), to jeszcze szczególnie malowniczych choćby z racji wysokości sięgającej 3000 m n.p.m. Podobno w lipcu pokrywa śniegu w Valle Nevado potrafi przekroczyć… 7 metrów.
Trzecim etapem safari może być La Parva – stacja leżąca niespełna 40 km od Santiago de Chile (stolicy kraju), a położona na wysokości 2750 m n.p.m. Jest tam 38 km przygotowanych tras oraz niezliczone możliwości jazdy w puchu, w tym o skali trudności zbliżonej do skialpinizmu, bo wyciągi docierają na wysokość 3600 m n.p.m.
Metą safari jest El Colorado, z równie imponującym najwyższą stacją wyciągów – 3333 m n.p.m. oraz 40 km nartostrad (najdłuższa ma 4,3 km). Razem z regionem La Parva i Valle Nevado „tworzy największy i najlepszy ośrodek narciarski w Chile”.
Co więcej, możliwa jest też wyprawa, która prócz wspomnianych ośrodków zimowych w Chile obejmuje argentyńską stację Las Leńas – Malargue. W ofercie są również 12–dniowe stacjonarne wyjazdy do Portillo i Vallo Nevado. Organizatorzy zapewniają przy tym, że południowoamerykańskie standardy hoteli, wypożyczalni i apres aki w niczym nie ustępują europejskim.
Naturalnie nawet dla największych zapaleńców kluczowym okazać się może pytanie o cenę takiej przygody – otóż cała niemal dwutygodniowa ekspedycja (z przelotem, noclegami, wyżywieniem, transferami, karnetami na wyciągi, ubezpieczeniem, opieką pilota, ale też zwiedzaniem największych zabytków ) kosztuje ok. 12 tys. złotych.
Piszemy o tym, co ważne i ciekawe
Niepoczytalni?
Stan umysłu Mieszka R., sprawcy okrutnego zabójstwa na UW, może być zupełnie inny, niż wskazują wycinkowe relacje internetowych serwisów. Przy okazji pojawiło się pytanie, gdzie przebiega granica poczytalności sprawcy, od czego zależy kara za zbrodniczy czyn.
Ale może – zamiast w lecie tradycyjnie w upale wylegiwać się na leżaku w morzu piasku – warto skosztować ezgotycznych nart?