Bóg się rodzi. Część 1. Palestyna

Achab i Jezabel spotykają proroka Eliasza, sir Francis Dicksee, za Wikimedia Commons, w domenie publicznej. Biblia opisuje króla Achaba i całą rządzącą Izraelem dynastię Omriego jako politeistycznych odstępców od wiary, jednak to prawdopodobnie ten ród uznał Jahwe za opiekuna swego państwa

Nadchodzą kolejne święta Bożego Narodzenia w cieniu rosyjskich ataków na Ukrainę. Czy to czas na rozważania o Bogu? Jak najbardziej.

Patrzący na mapę musi wpaść w zdziwienie, widząc terytorialną przewagę olbrzymiej Rosji nad znacznie mniejszą Ukrainą. Pomimo tego cały czas dzielnie trwa ona w walce. Jak długo może przetrwać? Kojarzy się tutaj inna, trwająca znacznie dłużej wojna w Ziemi Świętej. W kontekście ostatnich niechlubnych wydarzeń politycznych łatwo zapomnieć, że, co daje pewną nadzieję, naród żydowski był przez tysiąclecia ofiarą rozmaitych prześladowań i przetrwał.

Jak mu się to udało? Jako powód przywołuje się, zwłaszcza wśród przedstawicieli tegoż narodu, wiarę w Jedynego Boga. Skąd się ona wzięła?

Jeszcze do nie tak dawna oficjalna wersja mówiła o Bogu objawiającym się Abrahamowi i kolejnym monoteistycznym patriarchom, a następnie Mojżeszowi, wyprowadzającym swój lud z niewoli egipskiej do Ziemi Obiecanej, gdzie założono wielkie monoteistyczne królestwo Dawida i Salomona.

Opis sporu o rozumienie Biblii pomiędzy konserwatywnymi maksymalistami optującymi za właściwie dosłownym przyjęciem tekstu biblijnego a minimalistami wymagającymi dla każdego faktu potwierdzenia z innego niezależnego źródła wymagałoby osobnego wpisu (obecnie polecić mogę wykłady profesora Majewskiego, dostępne na YouTube). Niemniej wiadomo, że rzeczywistość historyczna była trochę inna niż historie konserwatywnych propagandzistów. W sumie nawet dokładna lektura Biblii im przeczy.

Pomysł jednego Jedynego Boga pojawił się po raz pierwszy w Starożytnym Egipcie za faraona Amenhotepa IV Achenatona (zwykle zwanego Echnatonem). Nie spodobał się on jednak jego następcom i imię odszczepieńca wymazano z kart historii (dosłownie, niszcząc zapisy i posągi – na szczęście niedokładnie).

Tymczasem starożytni Izraelici nie byli monoteistami. Wyznawców nie dzieli się zresztą na mono- i politeistów. (Dzisiaj istnieje również olbrzymia grupa ateistów, mawiających, że w sumie nie różnią się za bardzo od monoteistów: po prostu wierzą w tego jednego boga mniej. W starożytności w zasadzie ich nie było). Pomiędzy mono- i politeistami leżą jeszcze henoteizm i monolatria.

Henoteizm oznacza wiarę w panteon bogów, na czele którego stoi jeden najwyższy bóg, stwórca świata, którego od pozostałych bóstw dzieli przepaść. To nie Zeus, który wywalczył swą władzę zbrojnie, ani mający umrzeć w Ragnaroku Odyn. Pasuje tu Eru z tolkienowskiego Silmarillionu. Monolatria oznacza natomiast wiarę w istnienie wielu bogów, ale służenie tylko jednemu.

Wczytawszy się w Księgę Rodzaju, widzimy Abrahama zawiązującego sojusz z bogiem o imieniu Elohim, który ma się opiekować jego rodziną i plemieniem. Sąsiednie plemiona czczą odmiennych bogów. Na tym etapie Abraham nie neguje jeszcze ich istnienia. Jego wnuk Jakub walczy z Bogiem, otrzymując imię Izrael. to tak zwane imię teoforyczne (odnoszące się do bóstwa), podobnie jak nazwisko obecnego prezydenta Netanjahu oznaczające “dar Jahwe” (być może bardziej miarodajnym określeniem jego zasług byłoby jego imię: Beniamin znaczy “syn prawicy”, a pierwotna forma Benoni – “syn boleści”).

Tak więc Jakub-Izrael zaprowadza monoteizm… Niekoniecznie. Jedna z jego żon, Rachel, matka Beniamina, kradnie z domu swego ojca terafim, posążki bóstw domowych, które potem ukrywa przed ojcem pod spódnicą, wymawiając się miesiączką (czego bardziej od kobiecej płodności boi się konserwatywny mężczyzna?)

Laban szukający skradzionych bożków domowych, Bartolomé Esteban Murillo, 1665. Za Wikimedia Commons, w domenie publicznej. W namiocie widać ukrywającą terafim Rachel, żonę Jakuba, a córkę Labana

Podobnie rzecz się miała w powstałych znacznie później dwóch niewielkich państewkach na skrawku biednej, spalonej słońcem palestyńskiej ziemi, w przeciwieństwie do patriarchów poświadczonych historycznie. W Królestwie Północnym, zwanym Izraelem, kwitł kult Baala.

Prawdopodobnie to tam jednak królewski ród Omrydów przyjął pustynne bóstwo Jahwe za opiekuna swego państwa. Biblia odsądza co prawda Omriego i jego syna Achaba od czci i wiary (dosłownie: czynił to, co złe w oczach Pana; a nawet stał się gorszym od wszystkich swoich poprzedników, (…) drażniąc swymi marnymi bożkami Pana, Boga Izraela). Jednakże obaj synowie Ahaba, Ochozjasz i Joram, noszą imiona wywodzące się od Jahwe (znowu imiona teoforyczne, po hebrajsku Ochozjahu i Jehoram). Być może, jak mówił w swych wykładach profesor Niesiołowski-Spano, autor Ksiąg Królewskich po prostu Omrydów z jakiegoś powodu nie lubił (być może jako przedstawiciel kręgów kapłańskich, czyli swego czasu konkurencyjnego ośrodka władzy).

W każdym razie Izraelici dalej czcili obok Jahwe lokalne bóstwa, stawiali pale na cześć Aszery i obawiali się Baala.

Z Królestwa Północnego kult Jahwe przewędrował do mniejszego, południowego, prawdopodobnie wasalnego Królestwa Judy. Przetrwał również, kiedy Izrael został wchłonięty przez Imperium Asyryjskie. Nie było to nic dziwnego, kolejne imperia Bliskiego Wschodu rozrastały się i ginęły, w międzyczasie pochłaniając dziesiątki lokalnych królów, często królików pojedynczych miast z kawałkiem ziemi. Po większości z tych państw w zasadzie nic nie pozostało.

Podobny los miał spotkać Judę, podbitą przez kolejne imperium, tym razem neobabilońskie. Ostatniemu władcy z dynastii Dawida, prawdopodobnie raczej plemiennego watażki niż największego władcy regionu, Sedecjaszowi, wyłupiono oczy, świątynię Salomona w 587 p.n.e. zrównano z ziemią, a judejskie elity od 597 do 582 p.n.e. przesiedlano do Babilonii. I tam, znów cytując Niesiołowskiego-Spano, stało się coś niebywałego.

O tym jednak w kolejnym wpisie. Wesołych Świąt.

Marcin Nowak

Reklama