Autyzm: o co chodzi z tym spektrum?

Symbol świadomości autyzmu, w domenie publicznej

– Nie lubię pojęcia spektrum autyzmu – taką wypowiedź specjalistki w tym temacie czytałem ostatnio – ponieważ ludzie mówią, że każdy w jakimś stopniu to ma, a autyzm to naprawdę poważny problem.

Czy rzeczywiście każdy w jakimś stopniu “to ma”? Tak – i nie.

Zaburzenia psychiczne różnią się od wielu chorób z zakresu medycyny somatycznej. Złamana noga, zapalenie płuc czy wyrostka robaczkowego zwykle wyraźnie odróżniają się od stanu zdrowia. Mamy szczelinę rozdzielającą dwie ruszające się względem siebie części kości, nieobecną u osób zdrowych. Wykrywamy obecność bakterii w pęcherzykach płucnych, gdzie zwykle one nie bytują. Obserwujemy stan zapalny w jamie brzusznej z naciekiem i szalejącymi leukocytami wielu różnych rodzajów, wydzielanymi przez wątrobę białkami ostrej fazy i tańcem cytokin, których nazwy pamiętają jedynie immunolodzy.

Tymczasem zaburzenia psychiczne polegają – poza najbardziej jaskrawymi przypadkami – na nadmiarze lub niedoborze fenomenów istniejących także u zdrowych osób. Nadmiar lęku, niedobór energii, nadmierne odnoszenie wszystkiego do siebie przybierające rozmiary urojeniowe…

Podobnie z autyzmem. Wedle jednej z wielu koncepcji mających tłumaczyć to zaburzenie jedną z kluczowych cech naszego umysłu jest zdolność do kategoryzowania. Ma ona być bardziej rozwinięta u mężczyzn, podczas gdy żeński umysł cechuje raczej zdolność empatii. Każdy z nas znajduje się gdzieś na skali od bieguna czystej kategoryzacji bez cienia empatii do samej empatii bez grama kategoryzacji, niekoniecznie dokładnie tam, gdzie lokuje się przypisana danej osobie przy urodzeniu płeć prawna. Większość z nas leży gdzieś pośrodku. Niemniej zdarzają się ludzie o nadmiernie rozwiniętej zdolności do kategoryzowania przy kompletnym braku zdolności to empatyzowania, a więc i w zasadzie bez dobrze wykształconej teorii umysłu. Te właśnie osoby nazywamy autystycznymi.

Skoro jednak każdy zajmuje jakieś miejsce spektrum, to może rzeczywiście każdy “to ma”? W pewnym sensie tak, ale nie oznacza to, że problem nie istnieje.

Rozpatrzmy znacznie prostszy przykład wzrostu. Każdy ma jakiś wzrost. Jedni 150 cm, inni 180 cm. Wzrost jest cechą poligenową i wykazuje istotną zmienność w populacji. Problem pojawia się jednak, kiedy masz wzrost 120 cm lub 210 cm. W drugim przypadku musisz schylać się przy przechodzeniu przez drzwi, w większości sklepów nie kupisz sobie ubrania ani butów i niewygodnie ci siedzieć w szkolnej ławce. W pierwszym nie poprowadzisz samochodu, nie zrobisz zakupów w sklepie samoobsługowym i masz znacznie mniejsze szanse na małżeństwo.

Bycie w ekstremum danej cechy zwykle znacząco wpływa na jakość życia, najczęściej negatywnie. O ile wyjaśnienie złożonego fenomenu autyzmu w kategoriach męskiego kategoryzującego i żeńskiego empatycznego umysłu wydaje się stanowczo zbyt proste, istotnie całościowe zaburzenia rozwoju można postrzegać jako pewien obszar ekstremalnego nasilenia kilku lub większej liczby cech w wielowymiarowym spektrum (przez wielowymiarowość rozumiem podobnie jak w fizyce dużo niezależnych liczb koniecznych do opisu elementu zbioru; fizycy i matematycy rozpatrują nawet przestrzenie nieskończenie wymiarowe i to im w najmniejszym stopniu nie przeszkadza).

W tym ujęciu każdy z nas ma pewne cechy autystyczne w niewielkim natężeniu. Jakieś problemy w relacjach społecznych, trudności z odczytywaniem emocji, większą wrażliwość na zmiany, jakąś zdolność do kategoryzacji detali z zaniedbaniem całości, pewną nadwrażliwość na takie czy inne bodźce. Jednakże nie wszyscy mamy całościowe zaburzenia rozwoju.

Prawie każdy z nas się czegoś boi, ale dopiero znaczący nadmiar lęku stanowi o zaburzeniu lękowym (a jego niedobór wschodzi w skład dyssocjalnego zaburzenia osobowości). Tak samo tylko w przypadku osób o pewnej nietypowej kompozycji cech leżących w kilku ekstremach przestrzeni cech mówimy o spektrum autyzmu (spektrum oznacza po prostu widmo np. barw, także przechodzących w siebie). Na samym końcu tego obszaru w ekstremum ekstremów leży używane jeszcze w Polsce rozpoznanie autyzmu dziecięcego. Obok znajduje się autyzm atypowy, zespół Aspergera i inne postacie całościowych zaburzeń rozwoju.

Wyraźnej granicy pomiędzy osobami z autyzmem i bez nie ma. To, że w zasadzie wszyscy mamy pewne typowe dla autyzmu cechy w niewielkim natężeniu, nie oznacza, że osoby w ekstremum tych cech nie wymagają wsparcia, pomocy i dostosowania wymagań do ich możliwości. Raczej wskazuje, że pomimo zauważalnych odmienności nie jesteśmy od siebie aż tak bardzo różni, by uzasadniało to izolowanie czy wykluczanie ze społeczeństwa, do czego niekiedy słyszy się nawoływania. Różnice genetyczne, behawioralne, fenotypowe przekładają się zwykle na dobrostan społeczeństwa czy danej populacji. Nawet jeśli niekoniecznie oznaczają dobro osób o ekstremalnych wartościach cech. W naturze monokultury wymierają, a różnorodność pozwala populacjom przetrwać.

Marcin Nowak

Reklama