Wielkanoc A.D. 34

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

O cym Poniezus godoł ze Świętym Pietrem tuz przed swym wniebowstąpieniem? Ano… mieli do omówienia kapecke spraw technicnyk i organizacyjnyk. Między inksymi ukwalowali nad tym, w jaki dzień powinno sie obchodzić Wielkanoc.

– To chyba ocywiste, Jezusicku – pedzioł Święty Pieter. – Niek Święta Wielkanocne bedom dokładnie w rocnice twego zmartwykwstonia.
– Tutok jest pewien problem – odporł Poniezus. – To znacy… nie bedzie go do 1581 rocku włącnie. Ale w 1582 – kalendorz juliański zostonie przeinacony na gregoriański. I wte co? Wedle ftórego kalendorza bedziemy świętować takom rocnice? Starego cy nowego?
– Cóz. To zróbmy inacej – rzekł Święty Pieter. – Niek Wielkanoc bedzie w pierwsy dzień wiosny. Bedziemy wte mieli pikne połącenie pamiątki twego zmartwykwstonia z pocątkiem tej jakze piknej pory roku.
– Tutok tyz jest problem – westchnął Poniezusł. – Ftóry pocątek wiosny wybrać: astronomicny cy kalendorzowy? Obawiom sie, że jedni bedom wybierali taki, a drudzy taki. I wte sie dopiero porobi! Fces, coby syćkie diaski w piekle sie z nos śmiały?
– No to jo juz nie wiem. – Święty Pieter rozłozył bezradnie ręce. – Abo… wiem! Wiem juz piknie! Niek Wielkanoc bedzie 1 kwietnia. Dzięki temu bedzie mozno godoć, ze wyryktowołeś, Jezusicku, piknego Prima Aprilisa syćkim tym, co nie wierzyli w twoje zmartwykwstonie.
– O! To jest dobry pomysł! – tym rozem Poniezus pokwolił swojego ziemskiego zastępce. – Zatem jak ino pohybom do nieba, to powiem janiołkom, coby we syćkik niebiańskik kalendorzak dzień 1 kwietnia wse był drukowany na cyrwono. Jaz po wieki wieków. Haj.

No i niedługo potem… nas Zbawiciel wyrusył w droge powrotnom do nieba.

Cas płynął… skończył sie trzydziesty trzeci rok nasej ery i zacął trzydziesty cworty. A w tym trzydziestym cwortym – minął styceń, minął luty… kie zaś marzec tyz juz sie mioł ku końcowi, Święty Pieter postanowił wyryktować na Wielkanoc piknom pisanke. No i wyryktowoł. Ale poźreł na niom – i stwierdził, ze jest ona w zbyt bladyk kolorak. Postanowił więc wyryktować nowom. Ba kie te nowom skońcył i na niom poźreł – uznoł, ze tym rozem kolory som zbyt jaskrawe. No to wziął sie za ryktowanie trzeciej. Ba kie poźreł na te trzeciom – to uwidzioł, ze wzorek na niej jest brzyćki i krziwy. I wziął sie za ryktowanie cwortej. A potem piątej, sóstej, siódmej… I furt cosi mu nie wychodziło. Furt był niezadowolony. Kie mioł juz pełen kotlik tyk nieudanyk pisanek* i fcioł wyryktować kolejnom… usłysoł nagle za sobom głos:
– Eh, Święty Pietrze, ty lepiej kup se pisanke u jakiegosi artysty ludowego.

Pieter obyrtnął sie wartko. Za nim stoł… Poniezus we własnej osobie!

– Na mój dusiu! – zawołał zaskocony, ba piknie uradowany. – Ty tutok, Jezusicku? No to zaroz ugosce cie piknie, bo przecie hospes hospiti sacer.

Ocywiście hyrny Apostoł mógł pedzieć zwycajnie: „gość w dom, Bóg w dom”, co zreśtom – w tym konkretnym przipadku – byłoby prowdom dosłownie i w przenośni. Ale ryktując sie do funkcji biskupa Rzymu, próbowoł on naucyć sie łaciny przinajmniej na poziomie B2.

– Wpodłek tutok ino na kwile, Święty Pietrze – wyjaśnił niespodziewany gość. – Bo fce ci jo pedzieć, cobyś doł se wreście spokój z tymi pisankami. Rybakiem jesteś świetnym. Jesteś tyz całkiem niezłym pasterzem moik owiecek. Ba kie idzie o twoje umiejętności plastycne – z tym jest płóno. Dlotego patronem malorzy zostonies nie ty, ino Święty Łukas.
– Ba przecie perfectus usus facit – odporł z przekonaniem Święty Pieter, znów ćwicąc przy okazji łacine. – Do 1 kwietnia wyryktuje jo tak piknom pisanke, ze…
– O jakim 1 kwietnia ty godos! – przerwoł Pietrowi Poniezus. – Nawet nie zauwazyłeś, ze 1 kwietnia minął juz pare dni temu! Minęła juz nawet pierwso wiosenno pełnia.
– Naprowde? – zdumioł sie Pieter. – To jaki dzień dzisiok momy?
– Ano… pierwsom niedziele po tej pełni – pedzioł Poniezus.
– O, krucafuks! – zawołoł Święty Pieter. – Cyli przegapiłek Wielkanoc! To ci Rzymianie majom jednak racje, kie gwarzom, ze tempus fugit.

No i zafrasowoł sie straśnie. Po kwilecce jednak sie ozywił i rzekł:
– Mom pomysł! Niek bedzie nowo zasada: Wielkanoc bedzie przipadała w pierwsom niedziele po pierwsej pełni wiosennej.
– Pierwsom niedziele po pierwsej pełni… – powtórzył Poniezus kryncąc głowom. – Kapecke to skomplikowane.
– Kapecke tak… – zgodził sie Pieter. – Ba z drugiej strony – bedom tyz korzyści. Bo Wielkanoc wse bedzie wypadała w niedziele. A tym samym Lany Poniedziałek wse bedzie w poniedziałek, a nie na przikład we wtorek. No i Wielki Cwortek nigdy nie wypodnie w piątek, Wielki Piątek – nie wypodnie w sobote, a Wielko Sobota – tyz nie bedzie obchodzono w jakisi inksy dzień.
– Niby mos racje… – Poniezus jednak dalej mioł wątpliwości. – Ba my tamok w niebie tyz świętujemy Wielkanoc. I teroz co? W niebie bedzie ona świętowano w inksy dzień, a na ziemi w inksy?
– Nie inksy, tylko ten sam! – oznajmił Święty Pieter. – Sam kiesik pedziołeś, Jezusicku, ze co jo związe na ziemi, to w niebie tyz bedzie związone.
– Hmm… tyz prowda – przyznoł Poniezus

I tak oto na skutek Świętopietrowej nieuwagi – tak juz ostało: coby se móc obchodzić wielkanocne święta, to trza najpierw pockać na wiosne, potem na księzycowom pełnie, a potem jesce na najblizsom niedziele. I dopiero wte mozno piknie świętować. Jako w niebie tak i na ziemi. Hau!

P.S. A tak w ogóle to zyce wom, ostomili, coby ta Wielkanoc była dla wos sakramencko radosno. Coby Wielkanocny Poniedziałek – tyz był radosny, ale tyz kapecke mokry. A wase brzuchy tyz niek bedom radosne, a nie zmartwione, ze sie przejadły. Wesołyk Świąt!!!

*Pocątkowo pisanka w Wielkanoc miała być ino odpowiednikiem opłatka w Wigilie – ludzie mieli sie niom podzielić na sam pocątek wielkanocnego śniadania, a potem – miała juz iść w odstawke. Ba przez to, ze Święty Pieter naryktowoł tyk pisanek co niemiara – stało sie trwającom po dziś dzień tradycjom, ze na te Święta ryktuje sie ik tak wiele.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj