Baty za piosenkę. Irański reżim wierzy, że przemoc mu pomoże

Mehdi Jarrahi zaśpiewał piosenkę przeciwko surowym zasadom ubioru kobiet. Kara dla niego też była surowa: 74 baty. Jest w tym wszystkim również dobra wiadomość.

Można powiedzieć: nic nowego. Reżim od lat nerwowo reaguje na wszelkie przejawy nieposłuszeństwa, a reguły gry są jasne: kobiety w miejscach publicznych mają być odziane skromnie, włosy muszą zakryć. Jak pamiętamy, Mahsa Amini zmarła po interwencji policji obyczajowej, a przez Iran przetoczyły się gwałtowne protesty. Kobiety odsłaniały włosy, publicznie je ścinały. Nożyczkowa rewolucja nie przyniosła wielu widocznych zmian, cenę zapłacili zwykli ludzie – według ostrożnych szacunków zginęło pół tysiąca osób. Część skazano na karę śmierci, 20 tys. aresztowano. Reżim próbował jak zwykle posłuszeństwo wymusić. W zasadzie się udało, ale problem pozostał. Pałką rzadko da się wybić z głowy rewolucyjne pomysły, a przynajmniej nie trwale.

Irańczycy nie zapomnieli o Mahsy i pamiętają, co im zrobiono, gdy próbowali protestować. W tym sensie zryw i tamto myślenie przetrwało. Wielu Irańczyków ma coraz bardziej dość dyktatu ajatollahów. Te nastroje są obecne nie tylko w prywatnych domach (o czym opowiada doskonały, nominowany do Oscara film „Nasienie świętej figi”), ale także w popkulturze.

Znany piosenkarz Mehdi Jarrahi we wrześniu 2023 r. w nawiązaniu do ruchu „Kobiety. Życie. Wolność” wypuścił piosenkę „Roo sarito” (Twój szal), która bardzo nie spodobała się cenzorom. W styczniu 2024 autora skazano na rok więzienia, zamieniony na dozór elektroniczny i kaucję w wysokości 15 mld tomanów (ponad pół miliona złotych). Grzywnę zapłaciła osoba trzecia. Zwrot kaucji zakładał poddanie się dodatkowej karze 74 batów – każdy cios uwalniał 200 mln tomanów. Piosenkarz napisał w mediach społecznościowych, że choć potępia tortury, nie będzie prosić o anulowanie kary. Ostatnią część chłosty już wykonano.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że sąd, a tak naprawdę ci, któremu on służy, sięgają po średniowieczne metody ze strachu. Bat za 200 mln tomanów nie świadczy o sile, ale o słabości reżimu. I to jest ta dobra wiadomość. Widzieliśmy to wszędzie, także w Polsce: dyktatury dokręcają śrubę, kiedy widzą, że ich władza zaczyna drżeć w posadach.

Irańscy ajatollahowie nie są w tym odosobnieni, a mają dodatkowe powody do obaw. Wspierany przez nich Hezbollah otrzymał potężny cios w Libanie, a zapewniający mu dostawy broni Baszar Asad „wybrał wolność” w Moskwie. To wrażliwy moment; reżim bacznie się przygląda, co się dzieje w Izraelu. Beniamin Netanjahu zyskał potężnego protektora w Białym Domu i nie porzucił planów ataku na instalacje nuklearne Iranu. Administracja w USA wykonuje różne niekonwencjonalne ruchy, dlaczego nie miałaby ich zastosować również wobec Teheranu? Budujący nową architekturę bezpieczeństwa Bliski Wschód ma w tym własne interesy. Arabia Saudyjska i reszta państw Zatoki siedzą po tej stronie stołu, gdzie jest i Trump, i Netanjahu.

Wracając do Jarrahiego. Można powiedzieć: „tylko” piosenka, „tylko” baty. Otóż nie. Cytowana przez „Guardiana” Masih Alinedżad, znana amerykańska działaczka na rzecz praw człowieka, stwierdziła: „Po każdym uderzeniu, jakie wymierzą, więcej kobiet zdejmie chusty. I nic nie zatrzyma tej rewolucji. Negocjowanie praw człowieka z barbarzyńcami was nie uratuje. Ten reżim to wirus, rozprzestrzeni się, jeśli mu na to pozwolicie”.

Według jednej z irańskich organizacji pozarządowych w 2024 r. na karę chłosty skazano co najmniej 131 osób, którym wymierzono 9957 batów. Nie jest to więc „tylko” jedna chłosta i „tylko” jedna piosenka. Patrzmy na Iran. Nożyczki znów mogą pójść w ruch.