Smakołyki z buta

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Od cholewy do czubka buta, czyli od Alp do krańca Kalabrii, liczą Włochy 1200 km. Dodać do tego należy dwie wielkie wyspy – Sardynię i Sycylię. Rozległy to kraj. Ten krótki wykład geografii stanowi podstaw kulinarnej tezy: nie ma kuchni włoskiej. Każdy region ma inny klimat, inną glebę, różne tradycje i różne obyczaje. Jest na szczycie coś, co łączy wszystkich mieszkańców półwyspu i wszystkich miłośników tutejszych potraw: makaron.

Tu można sparafrazować słynne powiedzenie de Gaulle?a o niemożności rządzenia krajem szczycącym się kilkuset gatunkami sera i stwierdzić, że równie trudno jest władać krajem produkującym ponad 300 gatunków makaronu. Tyle bowiem odmian kluch, klusek i kluseczek występuje na Półwyspie Apenińskim. A każda z nich jest dumą swego regionu i każdej warto choćby raz spróbować.

Wszystko zaś zaczęło się w głębokim średniowieczu. Mieszkańcy Ligurii utrzymują, że to kupcy z Genui podpatrzyli na Dalekim Wschodzie mongolskich koczowników i wykradli im recepturę produkowania ciasta, które można po wysuszeniu przechowywać miesiącami, by po wrzuceniu do wrzątku po kilku minutach wyciągnąć pyszne i pożywne danie. Wenecjanie twierdzą, iż to Marco Polo sprowadził makaron z Chin. Ci mieli trochę kłopotów, gdy uczeni ogłosili, że słynny autor „Opisania świata” nigdy nie opuścił swego rodzinnego miasta. Rzymianie dowodzą, że makaron jadali senatorowie i cesarze jeszcze w czasach przedchrześcijańskich, a Sycylijczycy twierdzą z całą stanowczością, że kluski przybyły na wyspę bądź to z greckimi, bądź arabskimi najeźdźcami. Nikt jednak nie jest w stanie przekonać mieszkańców Kampanii, że było nie tak, jak oni twierdzą: poemat kulinarny z ciasta makaronowego uczynili kucharze neapolitańscy. I basta!

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Taka gmina

Samorządy z bliska nie wyglądają najlepiej. W Polsce lokalnej sporo korupcji, nepotyzmu i dyktatorskich rządów miejscowej władzy. Czy to czas na nową reformę?

Norbert Frątczak, Katarzyna Kaczorowska

Nie podejmujemy się rzecz jasna opisania wszystkich rodzajów makaronów. Samo wyliczenie gatunków zajęłoby grubą księgę. Ograniczymy się więc do maccheroni alla chitarra z Abruzji. Jedynym argumentem za tym wyborem jest nasz prywatny smak. Nic nam tak nie smakuje, jak pasta secca z okolic Fara San Martino leżących u podnóża masywu górskiego Maiella. Tutejsi restauratorzy twierdzą, że cały sekret cudownego smaku ich makaronu leży w źródlanej wodzie o niskiej (8 stopni C) temperaturze, bijącej ze skał i wykorzystywanej w ich kuchniach. Niemniej ważna jest – zdaniem Claudii Piras, doktora filozofii, autorki prac o Platonie i współautorki wielkiej księgi „Kulinaria Italia” – technologia produkcji, czyli użycie chitarra. Nie wiadomo, kto wynalazł ten przyrząd do robienia makaronu. Wiadomo jednak, że był geniuszem. Chitarra to prostokątna rama z bukowego drewna, na której napięte są w milimetrowych odstępach metalowe struny. Ich sprężystość reguluje się specjalnym kluczem. Cienko rozwałkowane ciasto kładzie się na strunach i przejeżdża się po nim wałkiem, wyciskając równomierny, cienki i długi makaron.

Ciasto wyrabia się z drobnoziarnistej semoliny, czyli kaszki makaronowej zrobionej z twardej pszenicy. Do tego dodaje się jaja (pięć na pół kilograma mąki) i szczyptę soli. Masę wygniata się ręcznie przez co najmniej dwadzieścia minut. A nie jest to praca lekka. Wiemy coś o tym. Dobrze wyrobione ciasto pozwala na gotowanie al dente, czyli półtwardo. Gotowe ciasto należy odstawić na kwadrans i potem dokładnie a cienko rozwałkować.
Maccheroni alla chitarra doskonale smakuje z ragout jagnięcym lub peperoncino, czyli małymi papryczkami często faszerowanymi. Absolutnym rarytasem jest jednak w swej najprostszej postaci: z kawałkami słoniny smażonymi na maśle i dużą ilością startego sera pecorino. Do tego zaś karafka czerwonego wina Montepulciano d?Abruzzo.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj