List gończy: poszukiwany groszek i marchewka

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Sam chciałbym być przemytnikiem. Nawet niech towarem będzie marchewka czy soczewica a nie koniecznie diamenty. Przemyt dostarcza emocji. Jeśli więc książka ma tytuł „Przemytnicy marchewki, groszku i soczewicy” to ja rzucam się do lektury, węsząc sensacje. I rzeczywiście.

Książkę napisał i opracował graficznie gang rodziny Szaciłło. Przed tą rodziną drżą mafioso Sycylii i camorryści spod Neapolu. Zwłaszcza, że nigdy nie jedli i nie widzieli nawet  makaronu z dynią, oliwkami i oscypkiem ani tatara z suszonych pomidorów.

A Karolina, Monika i Maciej maja to na co dzień.

Ta trójka: córka (małolata) i rodzice, dzień w dzień grasują w kuchni. Rezultatem tego jest książka (przepięknie zilustrowana) kucharska, dzięki której poznajemy sposoby jak nakarmić warzywami czyli największym zdaniem dzieci obrzydlistwem, własną córeczkę, wnuka lub siostrzeńca.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

I niczego nie będzie

Krzysztofa Kononowicza poznała cała Polska w 2006 r. jako kandydata na prezydenta Białegostoku. Zasłynął hasłem: „Żeby nie było bandyctwa, żeby nie było złodziejstwa, żeby nie było niczego”. Padł ofiarą cyników, którzy żerowali na jego umysłowej bezradności. I próbowali zarobić także na jego śmierci.

Katarzyna Kaczorowska

Perfidia autorów sprawia, że najpierw patrząc na zdjęcia w książce a potem na talerz, młodzi stołownicy wsuwają z apetytem np. szpinak, którego jeszcze poprzedniego dnia za nic by nie wzięli do ust.
Przepisy w książce Szaciłłów są proste, apetyczne, kolorowe jak na plastyków którymi są autorzy przystało i smaczne. A piszę to z pełnym przekonaniem choć przyrządziłem dopiero dwa dania z ich książką w ręku.

Nie często zdarza mi się chwalić z takim entuzjazmem, bądź co bądź , konkurentów. Tym razem robię to przyjemnością. Zwłaszcza, że dziś jest Dzień Dziecka!

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj