Ultima cena

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Zuppa di pesce

To była naprawdę ostatnia wieczerza we Włoszech. Zjedliśmy ją w Sirmione nad Lago du Garda w restauracji Porticciolo ulokowanej nad samym brzegiem, tak że kaczki i łabędzie wpływały nam pod stolik. Cudowny zachód słońca i wiaterek od jeziora osłabiający  dolegliwy upał.

Paccheri jeszcze w zawiniątku…

Cośmy tam jedli to można obejrzeć. Do tego była butelka białego wina z pobliskiej winnicy. Lugana – tak się nazywa kawał ziemi nad jeziorem, na którym uprawiana jest winorośl – to wspaniałe bardzo aromatyczne wino. Spieraliśmy się o ten bukiet, bo  ja wyraźnie czułem zapach jabłek a Basia twierdziła, że tak pachną gruszki.

… i po odwinięciu

Moja zuppa di pesce była daniem dla paru osób. Wielki i głęboki talerz był wypełniony pachnącym ziołami i pomidorami płynem, w którym moczyło się kilka różnych ryb, ze dwa spore skorupiaki, parę małży i jakieś nierozpoznane warzywa. Ciemności nocne i romantyczne oświetlenie wprowadzało pewien element ryzyka, że udławię się ością więc jadłem ostrożnie i dzięki temu dłużej delektowałem się smakiem. Basia wzięła paccheri czyli kluchy z owocami morza, również w pomidorowym sosie ale zapakowane w pergamin czyli tzw. papiloty i tak trzymane w piekarniku. Też pyszne. Wiem, bo sprawdzałem.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Żałoba w kabarecie

Dotąd rozśmieszała Polskę, teraz ją zasmuciła. Joanna Kołaczkowska była jasnym punktem sceny kabaretowej bazującej na inteligentnym humorze. Ta era już powoli zmierzcha.

Aleksandra Żelazińska

Częsty dodatek czyli verdure alla griglia

Desery odpuściliśmy kończąc kolację kawą i małą lodowatą grappą. Na szczęście dla nas hotel Clodia, w którym mieszkaliśmy, znajdował się po drugiej stronie jezdni. Pustej o tej porze doby, co pozwoliło bezpiecznie dotoczyć się do łóżka. I śnić o pustych autostradach, bez karabinierów i innych policji, by bezpiecznie dojechać do Warszawy.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj
Reklama