Nie boję się zimna gdy grzyby wciąż rosną
Pierwszy tydzień października (nie wszędzie i nie cały) był – mimo chłodu – bardzo przyjemny. Słońce na czystym niebie wprawia mnie w dobry humor. A dzięki temu, że szybko zmienia się kąt padania promieni słonecznych na trawę i mech rosnące pod buczyną, dębami, brzozami, modrzewiami i najliczniejszymi u mnie sosnami co kilkadziesiąt minut wyławiam nowe zastępy niewidocznych poprzednio grzybów.
Tylko niektóre z nich lądują na suszarce. Najpiękniejsze borowiki, takie niezbyt duże i o długich a pękatych nóżkach, podsmażam na maśle i podaję jako przekąskę posypawszy uprzednio posiekanym koperkiem. Czasem – dla odmiany – przyrządzam z nich carpaccio. I prawdę mówiąc, jak dotąd, nie słyszę w domu protestów, że te przekąski takie monotonne. Wszyscy wiedzą, że wkrótce prawdziwki się skończą i zamiast nich zaczniemy zbierać gąski. To też rarytas!
Wielkie borowiki a także podgrzybki świetnie nadają się do risotta. I w dodatku w takie chłodne dni, po dłuższych wędrówkach z koszem, który robi się coraz cięższy, nic tak nie rozgrzewa jak parujące, gorące risotto.
No to zachęcam grzybiarzy do sięgnięcia po dobry ryż i… butelkę białego wina.
Piszemy o tym, co ważne i ciekawe
Ostatnie proste
Wygląda na to, że zwrot nastąpił wieczorem 26 marca, gdy w Kanale Zero wywiadu Krzysztofowi Stanowskiemu – który sam kandyduje w wyborach – udzielił rosnący w sondażach lider Konfederacji Sławomir Mentzen.
Risotto ai porcini (z prawdziwkami)
9 dag masła, 1 cebula lub dwie szalotki, 30 dag prawdziwków, sól, szklanka ryżu arborio lub carnaroli, 0,5 l rosołu, 6 dag świeżo startego parmezanu, świeżo zmielony pieprz
1.Połowę masła roztopić na głębokiej patelni i udusić pokrojoną cebulę oraz pokrojone grzyby. Posolić.
2.Zeszklić ryż na odrobinie tłuszczu i dodać do grzybów. Trzymać na ogniu systematycznie dolewając rosół aż ryż wchłonie płyn i będzie gotowy (lekko twardawy). Trwa to ok. 20 min.
3.Po zdjęciu z ognia dodać resztę masła i posypać startym parmezanem. Doprawić pieprzem i podawać.
Komentarze
Dzisiaj w pierwszych słowach mojego listu muszę pocieszyć Nowego
Nowy-nie frasuj się,kto z nas nie szukał kluczy Myślę,że nikogo to nie ominęło.
U nas w zasadzie klucze leżą zawsze w tym samym miejscu,ale szukamy ich czasem wszyscy,łącznie z Latoroślą,której ten przypadek też dotyczy.
Prawdziwków Gospodarzowi zazdraszczamy,bo u nas tych grzybów,jak na lekarstwo.Myślę,że głównie z powodu ilości grzybiarzy,którzy przeczesują nadbużańskie lasy.Niedawno dowiedziałam się,że gąsek szuka się też pod śniegiem-jeśli widać na śniegu niewielką górkę,to bardzo prawdopodobne,że pod nią będą liście,a pod liśćmi gąski.Nigdy nie szukałam grzybów w ten sposób.
Jolinku-ciekawa jestem rezultatów Twoich kulinarnych przygód z rokitnikiem.
Nowemu życzę znalezienia kluczy,a wszystkim pozostałym Blogowiczom też drobnych,codziennych zwycięstw
Klucze notorycznie gubiła moja Janeczka w młodości. Ojciec się wściekał – okupacja, ślusarze ieźle pilnowani przez okupanta – no, ile razy można dorabiać 2 klucze? A ona, bidactwo strasznie zestresowana i zarobiona była. Popłakując mówiła do Pyry wtedy 2 – 2,5 letniej „Nie mów tatusiowi, że Mamusia klucz zgubiła”. I Pyra ładując się na pieszczotki na ojcowskie kolana radośnie świergotała „Mamusia tluca nie zgubiła”. Heniutek zrywał się z okropnym rykiem : „Znowu klucz zgubiłaś?” Nie wiem skąd pretensje pod moim adresem – przecież wyraźnie mówiłam, że Mama klucza nie zgubiła…!
Nas w tym roku rozpieściły rydze… Do tej pory nie potrafimy policzyć ile z nich zatopiliśmy w maśle i pochłonęliśmy… A i prawdziwki obrodziły…
O jedzeniu grzybów pod każdą postacią już nawet nie piszę – wiadomo, że Pyra ma grzybowego hyzia i jakkolwiek woli grzyby z makaronem niż z ryżem, z pewnością wypróbuje przepis Gospodarza, chociaż już pewnie z gąskami. A i owszem, zbierałam gąski – co prawda nie spod śniegu, ale z całkiem grubej szreni po nocnym przymrozku. Zupełnie im to nie szkodzi.
Te gąski to chyba zbiera się w ciepłych rękawiczkach
Oj,przypomniała mi się zupa z gąsek.Na dzisiejszy jesienny dzień byłaby w sam raz.
o dobrze Piotrze, że napisałeś o grzybach … w sobotę rodzinnie jedziemy na grzyby to jak są to jest szansa na udany wypad …
Danuśka z tym rokitnikiem to nie łatwa sprawa … po zimnych nocach są bardzo dojrzałe co z jednej strony pasuje by robić przetwory a z drugiej utrudnia zbieranie bo się rozpadają pod palcami … owoce są bardzo lekkie i mam może z pół kilo (z godzinnego zbierania bo nie łamałam gałęzi) i zrobię dżem … a drzewek jest 5 tylko, że owocują po słonecznej stronie …
Robilam risotto, ale z grzybami suszonymi. Bardzo nam smakowalo. Dzisiaj na obiad zrobilam rybe miecz. Kupilam plaster i udusilam z papryka i cebula. Pycha.
Danuska, nie chce Cie martwic, ale u nas jeszt dalszy ciag lata – 22 C i tak ma byc do konca tygodnia.
Elap-tak wiem,korzystaj i gotuj nadal letnie dania !
Osobisty Wędkarz oglądał ostatnio francuską prognozę pogody i po raz kolejny zadał sobie pytanie,co on robi na tych zimnych i wietrznych rubieżach nad Wisłą i Bugiem…. Ze stoickim spokojem odpowiedziałam,że ma się cieszyć,iż nie zakochał się w jakiejś Norweżce
Pogoda dla…
http://weather.canoe.ca/Weather/CityKingstonON.html
Niebo bez chmurne, o nieco rozbielonym błękicie, już zdecydowanie jesienne. Chłodno. Nasze leczo wyszło nad wyraz smacznie, a jest to właściwie kolejna, paprykowa wersja bałaganu patelni. Wpadła Inka jak po ogien z moim lekarstwem i z lekka podkarmiłam ją. Mówiła, że dobre. Młodsza była dzisiaj zeznawać w Izbie Celnej i okazało się, że to sprawa mojego tytoniu – mieli potwierdzenie z firmy kurierskiej sprzed dwóch lat odbioru paczki, na imię Młodszej (podaję z reguły jej imię, bo znacznie prostsze). Młoda mówiła prawdę : Mama kupuje, adresy z internetu, kto może przypuszczać, że towar nielegalny? Dlaczego kupuje? Bo ją na papierosy nie stać, a pali dużo. W końcu ją puścili z pouczeniem, żeby kupować tylko z akcyzą. Młodsza zapytała o to, czy p. inspektor zdaje sobie sprawę, że akcyza za 1 kg tytoniu kosztuje tyle, co 2,5 kg tytoniu z internetu, na którym już i tak zarobił importer i 2 pośredników. Inspektor wzdychając przyznał, że wie.
„…w żółtych płomieniach liści…”
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_9469.JPG
A mówiłam, pogoda dla bogaczy!

http://alicja.homelinux.com/news/IMG_9478.JPG
Wywaliłam towarzystwo na wycieczkę, pokazawszy wcześniej, jaka pogoda w Polsce. Tym prędzej na te rowery wskoczyli
Mają przedłużenie lata, i to gdzie
W Kanadzie, którą kojarzy się z żywicą, śniegami i białymi niedźwiedziami! A październik, mój 30-ty tutaj w Kingston, jest najpiękniejszym miesiącem u nas i nigdy mnie pogodowo nie zawiódł!
Alicjo-czy to znaczy,że w Kanadzie pogoda jest bardziej przewidywalna niż w Polsce?
U nas to w zasadzie nigdy do końca nie wiadomo,czy taki np.lipiec będzie słoneczny czy deszczowy.
W radiu opowiadają o skrzyżowaniu pomidora i ziemniaka.Do małego ogródka lub na balkon idealne rozwiązanie
http://www.wykop.pl/ramka/1668223/ziemniak-i-pomidor-jako-jedna-roslina-u-gory-pomidory-na-dole-ziemniaki
A propos pomidorów – czy dodajecie do bigosu przecier pomidorowy ? Ja byłam zawsze przeciwniczką takiego dodatku, ale raz dałam przecier i to bigosowi bynajmniej nie zaszkodziło, a wręcz przeciwnie. Mój obecny bigos prawie gotowy, zastanawiam się tylko nad tym przecierem.
Wczesnym rankiem było – 2 st. C , więc grzyby w takiej temperaturze chyba nie rosną. Pogoda słoneczna, zanosi się na kolejną mroźną noc.
Krystyno-należę do opcji bigosowej bezpomidorowej.
Do bigosu porządny chlust czerwonego wina.
Pyro-Inka i Lucjan należą chyba do tych stale zalatanych i nierustannie podróżujących emerytów,ale niech im będzie! Bardzo ich lubię
Gospodarzu-może w Walencji też mają takie kino
http://www.cowmadrycie.pl/blog/?p=891
Danuśko,

to chyba „zależy jak leży” względem przewidywania pogody, położenie geograficzne i ukształtowanie terenu. W prowincji Ontario zmieszczą się spokojnie 3 Polski – i tutaj jest płasko, jeziornie (ponad 30 tys. jezior, w tym kilka Wielkich!) i w związku z tym w miarę przewidywalnie.
Przybyliśmy tutaj 8-go października ’82 roku, w tym samym miejscu jesteśmy, więc po którymś tam październiku doszłam do wniosku, że to jest najpiękniejszy miesiąc.
Po pierwsze i trzecie primo ze względu na kolory, po drugie primo – słonecznie i ciepło, chociaż noce chłodnawe lub chłodne. Przymrozki – raczej w drugiej połowie miesiąca mogą się zdarzyć, ale niekoniecznie.
Niestety, z końcem października koniec sielanki
Lata są zazwyczaj upalne i słoneczne, wszystko co piszę, to piszę o moim rejonie na podstawie własnych obserwacji. Taka sama lub podobna pogoda jest mniej więcej w promieniu 300km, bo płasko, nic nie przeszkadza, żadne góry czy pagóry.
Jednym słowem nuda
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_9483.JPG
Mniej więcej co kilkanaście lat jest bardziej deszczowe i chłodniejsze lato (podobno w tym roku było, ale ja byłam w Polsce, wróciłam dopiero 8-go sierpnia), ale „chłodne lato” w Kingston to temperatury w granicach 20-23C, w porywach wyższe.
To nie jest jeszcze tzw. indiańskie lato. Indiańskie lato jest po pierwszym przymrozku.
Krystyno,
ja dodaję przecier pomidorowy do różnych potraw, które się o to proszą, ale na samym końcu. Ktoś mi kiedyś powiedział, że przecieru się nie powinno gotować na śmierć, tylko dodać na końcu i podgotować na tyle, żeby się wszystko pożeniło odpowiednio, dosłownie chwila.
Dodaję trochę koncentratu do bigosu, tak jak Alicja na koniec, ale dlatego, że z nim bardziej się przypala. Duży kieliszek czerwonego wina obowiązkowo.
Alicjo-to już wiadomo,kiedy jechać do Ontario
Pepegorze-dzisiaj piję toast za Twoje zdrowie !
Nie lekceważ tych dolegliwości i dbaj o siebie.
Zdrowie Pepe? Owszem, z chęcią. Dbaj o siebie, powtórzę za Danuśką
Pyrze udała się dzisiaj sztuka, że klękajcie narody. Klucze Nowego, to przy tym pikuś, bo klucze się znalazły, a moja kiełbaska nie. Otóż zgubiłam kiełbaskę typu śląska na 9 m. kw. kuchni albo nawet na 2 m kw. blatu i to zgubiłam dokumentnie. Nie ma jej. Psa nie mogę podejrzewać, bo nie sięga moich kolan, a co dopiero blatu, ponadto nie przepada za kiełbasą. A było tak : do dzisiejszego leczo powyjmowała różności z lodówki, kroiłam, kolejno podsmażałam na patelni i przekładałam do brytwanny, kiełbasę daję na końcu. Były 3 – od razu jedną odłożyłam do lodówki, bo wszystkiego innego była góra. Ta odłożona kiełbasa jest. Logiczne, że do pokrojenia i zrumienienia plasterków zostały dwie. Teoretycznie, bo kiedy pokroiłam jedną,drugiej nie znalazłam. Nigdzie – na podłodze, na stole, w chlebaku – nigdzie. Byłam sama w domu. Trzy razy zaglądałam do lodówki – po 6 godzinach przed chwileczką Młodsza zawołała: Mama, na tym koszyku w lodówce są dwie kiełbaski! I Jak tu nie wierzyć w Ubożęta i Krasnale?
Dobry wieczor,
W ramach kompromisow malzenskich bigos wystepuje dwa razy do roku :(. Jeff, niech go zaraza, je z przyjemnoscia, ale proces gotowania mu nie odpowiada. W tym roku na Swieta wyjezdzamy, wiec w listopadzie garnek bedzie :)!
Pyro,
Moja Babcia mowila ‚diabel ogonem nakryl’.
Jolly, moja też
Jolly, u mnie to nawet dwa razy w roku jest ciężko ugotować niestety, ale gotowa potrawa mile widziana
. Przecier przeważnie dodaję w niewielkiej ilości.
Tak mówiły chyba wszystkie babcie; dla nich diabeł był niemal realnym bytem, dla nas jest postacią z jasełek, na które zapraszają rodziców przedszkolacy.
Zakończyłam przetwórstwo jesienne – pod koniec października zakiszę tylko jakieś 3-5 kg kapusty, żeby mieć na surówki i na świąteczne przysmaki. Na codzienne potrzeby wystarczą gotowce.
Pyro, ale wtedy pomagał św. Antoni.
Prawda Małgosiu; miał mnóstwo zajęć przy mojej Janeczce. Ja go już nie angażowałam (pewnie dlatego, że rzadko coś gubiłam i miałam świadomość własnego gapiostwa kiedy mi się coś takiego przydarzyło). Natomiast ekstra zdolności w tym kierunku odziedziczyła moja Ryba. Była jedynym, znanym mi dzieckiem, które potrafiło zgubić w szkole majtki – wracóła w rajstopkach i spodenkach ale bez majtek „zgubiłam”.
Dziękuję za życzenia zdrowia! Przyda się.
Cały dzień kłopoty z internetem, a najgorzej ma LP, bo przez internet odbiera polską TV. Ale w tej chwili gra wszystko, aczkolwiek jeszcze pół godziny temu wyrzuciło mnie zupełnie z polskich stron.
Święto tu dziś, państwowe. Na objad był rosół z makaronem, a na drugie wątróbka cielęca z górą usmażonej cebuli i puree ziemniaczannym. Był serdeczny przyjaciel, już jak członek rodziny, stary kawaler Steva. Po południu odwiedziliśmy daleką krewną, która nie tak nawet daleko, od roku zamieszkuje nabyty i przerobiony po swojemu dom. Byliśmy o 17.00 i jeszcze na zewnątrz wypiliśmy herbatę do makowca. Piękny ogród i piękny dom. Na kolację zupa z dyni z podsmażanymi krabami i bagietką, a potem deser budyniowy, z polewką z niedawno zebranych jeżyn.
Zupę zrobiłbym może lepszą, ale domu, a ogrodu zwłaszcza troszeczkę zazdroszczę. Para z drugiej, a i trzeciej ręki, ale widać, że chyba dobrana, bo dzieci już prawie z domu, a oboje mają pracę (nie tak oczywiste już) – czegóż więc brak? Ona Polka z lubelskiego, jedna z najbardziej zaradnych jakie znam, on z moczarów przy holenderskiej granicy (dziś dowiedziałem się, jak ciężko tam miała rodzina małorolnego, z sześciorgiem dzieci, a to wszystko mimo „cudu” gospodarczego).
To tyle, a pomidor w bigosie mojej LP: absolutne tabu.
Aha, dzwoniła córka i nadaje, że wyjechali na spacer i weszli do lasu. W 40 min zebrali tyle prawdziwków, że duża torba plastikowa była pełna. Musieli najwyżej wzdłuż duktów, bo mała była chyba w wózku. Czasy, że głowa mała.
Pepe – to tym razem córka zaprosi na obiad.
Pyro,
Klucze sie nie znalzly. Poszukiwania wczorajsze nic nie daly. Dzisiaj caly dzien poszukiwan – ja I Meksykanka. Przewrocilismy wszystko. Kamien we wode, jak to mowia.
Nowy – gdyby na mnie padło, to po dzisiejszych doświadczeniach zajrzałabym do lodówki. To nie złośliwość, to poczucie frustracji. No i gdzie te zarazy się schowały?
Nowy,
diabeł ogonem nakrył. Bywa
Alicjo, masz racje, ale przykro mi bo do tej pory mialem z nim dobre uklady. Moze nie moze sie mnie doczekac u siebie
Pyro – lodowki i zamrazarki przejrzane, pralki,suszarki, szafki, lazienki (jest ich 12), sypialnie (tez 12), kuchnie, pokoje, salony, biuro, garaze (5), itd.
Wyznaczylem nagrode $100. Chlopcy opiekujacy sie ogrodem (7) przeczesali caly teren. Kamien we wode.
Bylem tez na policji. Nikt nie odniosl.
Wczoraj byłem na grzybach i po raz pierwszy w życiu znalazłem więcej borowików, niż podgrzybków ( zbieram tylko te dwa gatunki, co do innych mam obawy i dlatego nigdy nie jadłem, zachwalanych powszechnie gąsek ).
Grzyby były małe, przepiękne i zdrowe. Jest nadzieję, że planowany wypad do lasu też będzie udany. ” Grzybowałem” koło miejscowości Narew.
dZIEŃ DOBRY.
Byńku – szczęście grzybiarza Cię dopadło. Gratulacje. A gąska żółta, to tak, jak z kurkami – nie sposób z czymś niejadalnym pomylić: jest seledynowo-żółta od spodu; jedyny taki grzyb. No i pękający na obrzeżu kapelusz. Malutkie są całe, większe jakby ktoś ponacinał w kilku miejscach na obwodzie. Ich największą zaletą jest twardość – nigdy się w tłuszczu czy marynacie nie zeszmaci, pozostaje chrupka.
Nowy – serdeczne wyrazy współczucia; wymiana tylu zamków..?
Pyro – dziękuję za instrukcję, ale chyba już za późno na naukę, pozostanę przy swojej zasadzie. Przypomniałem sobie, zbieram ( czasami tuż pod swoją chałupą ) maślaki. Lubię grzyby – po przyrządzeniu – miękkie, ” rozlazłe”, utopione w śmietanie; żadne tam aldente.
Pozdrowienia i darz bór.
Niestety w mojej okolicy z grzybami słabo, a szkoda (okolice Broku, Małkini)