Nie gaście tego pożaru

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Pożar w burdelu winien jak każdy inny pożar powodować odruch wzywania strażaków i natychmiastowe próby gaszenia. W tym jednak przypadku domagam się całkowitego zakazu zlikwidowania tego źródła ognia.

„Pożar w burdelu” od kilku już sezonów jest artystyczną i towarzyską sensacją przekraczającą nawet granice Warszawy, mimo że króluje tu humor warszawski i widzowie spoza stolicy mogą czasem nie rozumieć kontekstów złośliwości i krytyki. Artyści jednak nie starają się swych żartów upraszczać, ułatwiać ich zrozumienia, a nawet chętnie obrażają publiczność, która im wiele wybacza.

Dlaczego zaś zajmuję Państwa uwagę i czas opowiadaniem o tym, co widziałem i słyszałem na spektaklu „Herosi transformacji”? To proste: na widowni wolno (a nawet dobrze jest widziane) pić wino lub inne płyny. Zupełnie jak w „Zielonym Baloniku” albo i „Pod Egidą”. A to były wzorce kabaretu literacko-politycznego, w odróżnieniu od wszelkiego chłamu lansowanego przez stacje telewizyjne i pseudofestiwale humoru.

Michał Walczak i Maciej Łubieński – dwa filary „Pożaru” – zgromadzili wspaniały zespół niezwykle utalentowanych aktorów, wśród których nie można nikogo wyróżnić, by nie krzywdzić pozostałych równie uzdolnionych artystów.

Aktorzy i autorzy reagują na wszystkie bieżące wydarzenia polityczne i społeczne. Jest więc uwodzicielski Kukiz, rozmemłany Komorowski, zadufana Gronkiewicz-Waltz i królujący na scenie Balcerowicz, wszystkowiedząca Agora no i MY.

Klękam jednak zwłaszcza przed Andrzejem Konopką, który jest współprowadzącym spektakl i na koniec żegnał publikę kazaniem, wcielając się w Duszpasterza Hipsterów.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Demokalipsa?

To zapowiedziana katastrofa: od dekad wiadomo, że nie ma już możliwości, by odwrócić spadkowy trend urodzeń, bo potencjalnych matek od dawna jest za mało. Tyle dzieci, ile potrzebuje ZUS, nie narodzą, nie ma szans. Wiadomo też, że wzrosną koszty opieki nad coraz liczniejszym i żyjącym coraz dłużej najstarszym pokoleniem.

Martyna Bunda

Mimo że „Pożar w burdelu” drwi establishmentu i warszawskich elit obficie tłoczących się na ciasnej widowni, huragan braw nie słabnie ani na moment. Mam nadzieję, że kolejne spektakle będą nie mniej udane. Nadzieja ta wzmacniana jest bieżącymi wydarzeniami i komentarzami prasowymi na ten temat.

Dopóki prezydent elekt będzie, rzucając się szczupakiem, ratował hostię wypadającą z rąk księdza, co dowodzi, że jest on autentycznym obrońcą-rycerzem wiary, a dziennikarze niepokorni będą klęcząc przed najwyższym urzędnikiem, opisywać to ze wzruszeniem, tak długo Walczak, Łubieński i spółka będą święcić artystyczne triumfy.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj
Reklama