Chłopskie jadło

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

O restauracjach przydrożnych (choć nie tylko, bo niektóre zdobyły już szturmem i śródmieścia) szczycących się szyldami wzywającymi na chłopskie jadło, bądź zachęcające do wiejskiej michy pisałem już parokrotnie. Nigdy jednak nie w kontekście prawdy historycznej. Dziś podeprę się autorytetem naukowym Andrzeja Brencza z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Po przeczytaniu fragmentów pracy uczonego będziecie lepiej wiedzieć ile prawdy jest owym chłopskim menu, które proponują dzisiejsi restauratorzy oferując kiełbasy, pieczone żeberka, szynki z pieca czy karkówki z grilla.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Teraz wrze na Wydziale Psychologii UW. „Ludzie w końcu odważyli się mówić”. Będzie efekt domina?

Po zwolnieniu dyscyplinarnym dziekana Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych prof. Daniela Przastka wrze na Wydziale Psychologii. Wszystko wylało się w ostatnich dniach.

Katarzyna Kaczorowska

Takiej kaszanki też na chłopskich stołach nie widziano

„W Galicji pod koniec XIX wieku  „wiele małych dzieci nie widziało bułki ani ciepłego mleka, lecz napychano je ziemniakami, a nieraz i jałową kapustą […] dokuczały im też na przemian upał, chłód, niepogoda, a prawie zawsze nieodstępny głód”, gdy w Poznańskiem w połowie XIX wieku „jadło jest u wszystkich włościan w całej okolicy to samo. Żaden gospodarz, choćby najmajętniejszy, nie je nic innego, tylko co jego czeladź, i to wspólnie z jednej misy”, a pożywają „na śniadanie kartofle z gziczką (twarogiem, rozrobionym mlekiem albo wodą) […] jedzą groch z kwaśną kapustą i tartymi kartoflami […] wieczerzę stanowią kluski, kasza, jagły, kartofle lub kruszanka […]”. Uderzający jest w podanych cytatach brak wzmianki o chlebie, tym podstawowym składniku ludzkiego pożywienia.
Wzrostowi zamożności mieszkańców wsi, spowodowanemu szeroko rozumianymi zmianami w produkcji rolnej i hodowlanej, nie towarzyszy zjawisko poważniejszych zmian w pożywieniu. Te pojawiają się na wsi znacznie później, dopiero w drugiej połowie XX wieku. Na takie powolne zmiany miały wpływ wzory kulturowe. Podstawowy z nich można określić jako minimalizm konsumpcyjny. Polegał on na tym, iż w hierarchii uznawanych wartości  podstawową, pierwszoplanową tendencją było dążenie do powiększenia stanu posiadanej ziemi, w dalszej kolejności inwentarza i narzędzi, następnie budynków inwentarskich i mieszkalnych, wreszcie stroju.
Natomiast pożywienie nie było postrzegane jako wartość, w przeciwieństwie do innych warstw społeczeństw XIX i XX wieku. Nie było wówczas, jak wynika z badań, wyznacznikiem statusu społecznego, takim jak majątek czy strój. Z tego względu ograniczano się do produktów żywnościowych pochodzących z własnego gospodarstwa, najkonieczniejszych do egzystencji, z jednoczesnym pominięciem całkowitym (lub niemal całkowitym) tych produktów, które posiadały wartość rynkową. Przede wszystkim chodzi tu o nabiał i mięso. Według ludowych porzekadeł, zapisanych w różnym okresie i w różnych okolicach, chłop spożywał kurę tylko wtedy, kiedy on lub kura zachorowali.
Daleko posuniętą oszczędność rekompensowano znaczną ilością mało urozmaiconych potraw. W ich skład wchodziły: ziemniaki (od XIX wieku), mąka w różnych odmianach i kasze. Jeszcze w latach sześćdziesiątych XX wieku na pytanie etnografa, co gotować na obiad, uzyskano odpowiedź -zagon kartofli i bruzdę maślanki”.
Z połowy XIX wieku pochodzi zapis o pożywieniu robotników rolnych w powiecie ostrzeszowskim: „Pokarm dzienny jest: żur, polewka, ziemniaki i kapusta kiszona, kasza lub kluski tylko w święta, a chleb jest u nich rzadkim gościem […]. Na mięso nie ma etatu w rozchodach wiejskiego wyrobnika, czasem na okrasę, lecz i to wtenczas, gdy spienięży żywy dochówek z trzody i drobiu; zresztą  „co może gębie ujmie i obraca na oporządzenie siebie i rodziny”. O. Kolberg podaje, że „w północnych stronach (jak np. pod Ryczywołem, Rogoźnem) pożywienie zwykłe stanowi na śniadanie: polewka z mleka kwaśnego i perki całe. Na obiad: rozcieranki, kapusta, kasza gęsta lub rzadka jęczmienna. Na wieczerzę: zuptówka z perek, lub zupa z mleka i mąki”. A oto jadłospis obiadów spożywanych w okolicach Chodzieży, zanotowany w latach sześćdziesiątych XX wieku: „poniedziałek – zupa z ziemniaków zuptówka; wtorek – kluski z ziemniaków; środa – tarte ziemniaki z kapustą; czwartek – kluski z ziemniaków; piątek – gęsty groch z łojem przesmażanym z cebulą; sobota – żur i smażone ziemniaki; niedziela – kulanki albo jarmuż”. Ten jednostajny jadłospis charakterystyczny był nie tylko dla terenów o wysokiej kulturze rolnej, jak w Poznańskiem, występował także na terenach uprzemysłowionych (Śląsk), czy na zupełnie odbiegających pod tym względem obszarach (Galicja czy Kongresówka).”
Wybierając teraz do zajazdu lub karczmy trzymajmy się obyczaju wynikającego z szyldu i zamawiajmy kartofle z maślanką lub zsiadłym mlekiem. A jeśli to niedziela lub święto to możemy sobie pozwolić na kartofle polane skwarkami. I tyle!

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj