20 klas! Jak uczyć taki tłum?

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Byłem przekonany, że uczę dużo klas. Aż dziewięć! Kolega powiedział, że nie mam się czym chwalić. On w tym roku dostał klas 20. A to też nie jest rekord.

20 klas to prawie 700 osób. Zapamiętywanie imion można sobie darować. W głowie zostaną tylko imiona osób, które się wyróżniają – pozytywnie lub negatywnie – reszta to anonimowy tłum.

Każdemu uczniowi trzeba wystawić trzy oceny w semestrze. Daje to 2 tysiące ocen w ciągu kilku miesięcy, a w całym roku 4 tysiące. Nauczanie zamienia się w ocenianie. Ocenami trzeba sypać jak z rękawa. Każdy pretekst jest dobry.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Krew jego na nas

Od 400 lat mieszkańcy Oberammergau u podnóża Alp inscenizują najsłynniejszą Mękę Pańską świata. Jeszcze całkiem niedawno grający Żydów nosili na głowach diabelskie rogi. A kolejne pokolenia Niemców debatują, czy można się pozbyć antysemityzmu z Ewangelii.

Marek Orzechowski z Monachium

Uczniowie już się nie dziwią, że muszą podpisywać prace nie tylko nazwiskiem i klasą, ale też szkołą. Nauczyciel nie pracuje przecież w jednej placówce. Mógłby się pogubić.

Żeby ogarnąć taki tłum, trzeba mieć pomysł. Jak mi powiedział kolega, lekcję prowadzi przez 15 minut, a potem zadaje coś uczniom. Im krócej mówią czy piszą, tym wyższa ocena. Prac domowych nie zadaje. Uczniowie go kochają, bo nie muszą się narobić, żeby mieć wysokie oceny.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj