Kubki zginęły!

Niepotrzebnie przed feriami świątecznymi umyłem swoje kubki. Nie pomyślałem. Dzisiaj nie mogłem ich znaleźć. Ktoś je wyniósł z pokoju nauczycielskiego i nie oddał. Ocalały natomiast kubki brudne. Właściciele wzięli je, wyczyścili z pleśni, odparzyli i mogli używać. Ja byłem bezradny.

Kiedy rano zobaczyłem kubki pełne pleśni, oburzyłem się na kolegów i koleżanki. Jak mogli tak się zachować? Teraz już wiem, że to ja postąpiłem niewłaściwie. Jak chcę mieć pewność, że nikt mojej własności nie ruszy, muszę hodować w niej pleśń.

Kilkanaście lat temu pracował u nas ksiądz, który ukradkiem mył wszystkie brudne kubki. Może robił to w ramach pokuty za jakieś grzechy, a może z chęci przypodobania się Bogu, w każdym razie denerwował strasznie tych nauczycieli, którzy zabezpieczali brudem swoje naczynia przed zawłaszczeniem. Czyste zawsze gdzieś przepadały.

Takich księży, co myją cudze kubki, już nie ma. Zresztą w ogóle księży nie ma w szkole. Można więc być pewnym, że jak się zostawi brudne naczynia, to wyrośnie w nich pleśń. I dobrze. Lepszy kubek brudny, nawet zapleśniały niż żaden.