Na pomoc Gazie?

Płynie do Gazy pół setki statków z pomocą humanitarną i masą działaczy, dziennikarzy i polityków, pragnących zmusić Izrael do zniesienia blokady Gazy oraz przekazać pomoc dla głodujących mieszkańców. Czego się spodziewają? Czy tego, że Izraelczycy ich przepuszczą i pozwolą im przekazać przywiezione towary, komu chcą? Naprawdę?

Flotylla płynie z przesłaniem antyizraelskim i propalestyńskim. O tyle to pierwsze jest jasne, o tyle to drugie bynajmniej. Dlaczego wycofanie się Izraela ze Strefy Gazy ma w jakikolwiek stopniu przyczynić się do dobra Palestyńczyków i ich wolności? Czy pozostawienie Hamasu w spokoju, aby nadal rządził w Gazie, oznacza, że Palestyńczycy będą bliżej wolności? Czy ustąpienie Izraela jest dobrym scenariuszem zakończenia wojny, czy może jednak ustąpienie Hamasu jest lepszym scenariuszem? A jeśli uważa się, że jednak to pierwsze, to czy nie jest to popieranie terrorystów? Z jakim zaś przesłaniem płynie flotylla? Że ustąpić ma Izrael czy Hamas?

Powiedzmy sobie jasno. W Gazie rządzi brutalna dżihadystyczna organizacja, od kilkunastu lat siejąca terror zarówno w Izraelu, jak i pośród podporządkowanej sobie ludności. To wyjątkowo brutalni bandyci. Nazywanie ich bojownikami i romantyzowanie ich zbrodni jako „walki o wolność dla Palestyńczyków” jest słabo zakamuflowaną formą okazywania im poparcia. Jest to szczególnie niemoralne w połączeniu ze zdawkowym potępianiem rzezi z 7 października 2023 r., jeśli to potępienie kończy się na tym jednym wydarzeniu, które następnie bierze się w nawias czy też przechodzi nad nim do porządku dziennego. Porządku dziennego, którym jest radykalne i celowe przemilczanie winy Hamasu w kontekście tysięcy ofiar wywołanej przez niego wojny.

Ten tekst nie broni Izraela i w ogóle nie jest o Izraelu. Ten tekst jest o brutalnej, agresywnej stronniczości i bezmyślnym powielaniu propagandy terrorystów. Więc raz jeszcze: kto mówi o wyłącznie o winie Izraela, a winę Hamasu ogranicza do jednego dnia, ten po prostu daje w sposób jednoznaczny wyraz swemu poparciu dla terrorystów. Dlatego trzeba powiedzieć jasno: jeśli ktoś odmawia jednoznacznego przyznania, że moralnym obowiązkiem Hamasu jest natychmiastowe poddanie się i w ten sposób zakończenie wojny, ten po prostu życzy terrorystom zwycięstwa. Kto zaś domaga się, aby Izrael wycofał się z Gazy i w ten sposób zakończył wojnę, ten życzy Izraelowi przegranej.

Wróćmy do flotylli Global Sumud. Czy działacze płyną do Hamasu? Bo jeśli nie chcieliby powierzyć przywiezionych dóbr izraelskiemu wojsku, celem rozdysponowania pośród głodujących mieszkańców, to chyba znaczy to, że gotowi są przekazać je tym, którzy w Gazie rządzą, czyli właśnie Hamasowi. Bo komu innemu? Nikogo innego, poza bandami terrorystów i izraelskim wojskiem, do wyboru nie ma. A może wyobrażają sobie, że staną na nabrzeżu i sami wszystko rozdadzą zwykłym ludziom? Naprawdę myślą, że Hamas im na to pozwoli?

Jednakże pytanie zasadnicze brzmi: czy flotylla Global Sumud jest mile widziana przez sam Hamas, czy też nie? Czy sama jest otwarta na współpracę z Hamasem, czy też nie? Bo jeśli jej przybycie Hamasowi odpowiada, a tym bardziej jeśli jest z Hamasem uzgodnione, to oznacza to wprost i jednoznacznie współpracę z terrorystami i działanie na ich korzyść. A współpraca z terrorystami to przestępstwo, nie mówiąc już o tym, że to podłość. Podłość dyktowana zresztą nienawiścią do Żydów, zgodnie ze stuletnią tradycją maskowaną „antysyjonizmem”. Wszak żadne krzywdy doznawane przez Palestyńczyków w innych krajach Bliskiego Wschodu pełnych uniesienia „przyjaciół wolnej Palestyny” nie interesują ani też nawet nie przychodzi im do głowy, że taka Syria albo Jordania miałyby oddać jakieś tereny pod przyszłe państwo palestyńskie.

Nie mówiąc już o tym, aby kiedykolwiek oburzali się losem żydowskich dzieci przez całe lata mordowanych przez palestyńskich terrorystów. Cała solidarność z Palestyńczykami jest skrajnie wybiórcza. Chodzi w niej wyłącznie i bez reszty o krzywdy, których Palestyńczycy doznawali czy doznają ze strony Żydów i nikogo innego. Nie chodzi więc wcale o Palestyńczyków i ich dobro, lecz o możliwość „legalnego”, dobrze obudowanego pretekstami wyrażania antysemickiej wrogości.

No dobrze, ale może jednak nakarmienie głodujących to rzecz ważniejsza od „abstrakcyjnych rozważań” o tym, komu co jest na rękę i z kim się współpracuje albo nie? Ten argument miałby jakiś sens, gdyby problemem był brak żywności. Ale to nieprawda. W Gazie jest mnóstwo żywności i nie ma sensu jej tam wozić. Nie po to też płynie do Gazy flotylla, żeby kogoś karmić, lecz po to, by wywrzeć nacisk na Izrael, aby ustąpił i zrezygnował z celu, jakim jest pokonanie Hamasu. Problemem nie jest ilość żywności, lecz jej dostarczanie w taki sposób, aby nie była łupiona przez bandytów. Czy działacze, którzy tak dumni z siebie, pośród wiwatów i podniosłych słów o wolności dla Palestyńczyków, zaokrętowali się w Barcelonie, by przepłynąć całe Morze Śródziemne, mają na to jakiś pomysł, czy też godzą się wewnętrznie na to, że wiezione przez nich towary wpadną w ręce terrorystów, którzy część zjedzą sami, a resztę sprzedadzą za łupieżczą cenę? Bardzo wątpię.

Wątpię, bo środowiska, z których wywodzą się płynący flotyllą działacze, od dwóch lat mówią językiem Hamasu i właściwie jeden do jednego powtarzają jego propagandę. I nie są to ludzie drżący na myśl, że jutro dowiedzą się o kolejnych palestyńskich ofiarach. Bynajmniej! Psychologia jest tu całkiem odwrotna – czekają na kolejne zdjęcia zabitych dzieci, aby móc karmić swoje oburzenie i swój święty gniew oraz podsycać swoje poczucie moralnej wyższości. Hamas to doskonale wie i od wielu lat robi wszystko, by karmić narcyzm i antysemityzm swoich sprzymierzeńców na Zachodzie, budując sobie poparcie społeczne i paraliżując mogące mu zagrozić rządy demokratycznego świata. Operuje z domów i osiedli, starając się o to, by tak obmierźli światu Żydzi zabili jak najwięcej cywilów, a szczególnie dzieci. Za dzieci kupują sobie poparcie moralnie wzmożonych głupców i antysemitów, którzy w swojej nienawiści zwrócą się wyłącznie przeciwko Izraelowi, odmawiając potępiania bandytów.

Dlatego chcę powiedzieć głośno. Nie jako Żyd, nie jako etyk, tylko jako człowiek, który jeszcze ma sumienie i zdrowy rozsądek: kto kieruje swoją nienawiść wyłącznie w stronę Izraela i przemilcza niekończące się pasmo zbrodni popełnianych przez Hamas, kto czeka na wieści o kolejnych cywilnych ofiarach, by z nową furią móc potępić znienawidzony kraj i znienawidzony naród, ten staje się współsprawcą w tym obłędnym procederze karmienia narcystycznej nienawiści krwią pomordowanych dzieci. Tak! Bo dla nienawistnika wieści o kolejnych ofiarach, które może przypisać znienawidzonym przez siebie ludziom (w tym przypadku – Izraelowi i Żydom), to źródło ekstatycznego poczucia moralnej wyższości, a tym samym źródło perwersyjnej przyjemności. Każdy, kto gra w tę odrażającą, acz rozkoszną grę, ma krew palestyńskich dzieci na rękach.

Polskie życie publiczne przepojone jest antyżydowską agresją i niemalże niekamuflowaną działalnością agentów Hamasu i jego akolitów. Podczas gali wręczania Medali Wolności nagrodzona młoda aktywistka została wpuszczona na scenę z tzw. arafatką, czyli kraciastą chustą symbolizującą poparcie dla terrorystycznej Organizacji Wyzwolenia Palestyny. Bez przeszkód wygłosiła tyradę, której treść była w pełni zgodna z interesami i oczekiwaniami Hamasu. Nikt z organizatorów nie zareagował, a publiczność biła brawo.

Dzień później bojówkarzom udało się przedrzeć przez ochronę Teatru Narodowego i fizycznie zaatakować występujących na scenie artystów. To tylko dwa przykłady spośród wielu. Dwa groźne pomruki narastającej „atmosfery pogromowej”. Granica przemocy fizycznej została już przekroczona. Sygnał dał Grzegorz Braun, a młodzieżowe bojówki manipulowane przez rezydentów Hamasu idą za nim krok w krok. To tylko kwestia czasu, gdy ktoś zostanie pobity, a nawet zabity. I nie widać żadnego, dosłownie żadnego poruszenia opinii publicznej bądź jakiejkolwiek mobilizacji władz.

Brunatna fala jest dla zdecydowanej większości Polaków całkiem przezroczysta. Ba, na sianiu nienawiści do Żydów i wspieraniu Hamasu można bardzo zyskać na popularności, z czego skrzętnie korzystają liczni politycy i dziennikarze. Czują się bezkarni i bezpieczni, bo opinia publiczna im sprzyja, a każdy, kto śmie powiedzieć choćby słowo przeciwko ich postawie, spotka się z wyzwiskami i oskarżeniami o popieranie ludobójstwa. Polska cofnęła się na powrót do lat 30. Wołanie o przyzwoitość i opamiętanie – tak jak wówczas – spotyka się w najlepszym razie z obojętnością, a najczęściej wywołuje szyderczą agresję. Z niniejszym tekstem będzie tak samo.

Reklama