Bezsilność silnych

Tysiące młodych Polaków nagrywają filmiki do wulgarnej nazistowskiej przyśpiewki, z której zacytuję tylko: „Idę wszystkich Żydów spalić”. Bojówki różnych barw wdzierają się do sal uniwersyteckich i na sceny teatrów, a tysięczne demonstracje nienawiści do Izraela rozbrzmiewają tym samym od pół wieku zawołaniem islamskich fanatyków: „Od rzeki do morza Palestyna będzie wolna!”. Czy młodzi rozumieją znaczenie tych słów?

Wtargnięcia, okupacje, wrzaski, internetowe „inby” – te wszystkie bezkrwawe pogromy odnoszą skutek. Również w Polsce. Instytucje dały się zaszczuć i zastraszyć. Trwa więc cichy lub jawny bojkot Izraela, a placówki kulturalne odwołują imprezy związane z tradycją żydowską bądź z Izraelem. Boją się faszystów lub „propalestyńskich aktywistów”, a jeszcze bardziej boją się mitycznego wciąż, choć może trochę już realnego „islamisty”, wyglądającego zza ich pleców. Żydów bać się nie muszą. Żydzi są silni, poradzą sobie. Poza tym zabijają palestyńskie dzieci, więc lepiej niech nie narzekają.

Rozochocona biernością państwa i własną bezkarnością „aktywistyczna” młodzież rusza do kolejnych pikiet, internetowych nagonek i demonstracji, w rytm kolejnych doniesień o cywilnych ofiarach wojny w Gazie i zachęt „palestyńskich przyjaciół”. A wszystko to zanurzone jest w gęstym oparze produkowanej na przemysłową skalę arabskiej, irańskiej i rosyjskiej propagandy „antysyjonistycznej”. Jakże wielu wyczekuje kolejnych wieści o izraelskich zbrodniach, potwierdzające słuszność ich jak najgorszej opinii o Izraelu i o Żydach.

Żydzi są silni, aczkolwiek bezsilni wobec masy złorzeczących Izraelowi uprzedzonych ignorantów, nie mających bladego pojęcia o Bliskim Wschodzie, a za to gotowych nagłaśniać każdą brednię i każdą fałszywkę, byle by tylko miała wystarczająco „ludobójczą” treść. Wszak to jasne, że biali kolonizatorzy brutalnie zajęli palestyńskie ziemie, sukcesywnie eksterminując miejscową ludność, która broni się, jak potrafi, z rozpaczy sięgając po terror. Reszta jest już tylko przypisem.

Ale to prawda, że Izrael zabija. Okrutne bomby spadają na ludzkie „żywe tarcze”. W niezgodnej współpracy z piekła rodem Hamas z Izraelem zabili kilkadziesiąt tysięcy cywilów. Jednakże światowa opinia widzi tylko połowę tej „pracy”, czyli izraelskie pociski, i nie od Hamasu żąda kapitulacji, lecz wyłącznie od Izraela. Ba! Hamas dla „propalestyńskich aktywistów” i dla milionów zwykłych Europejczyków to bojownicy o wolność Palestyny! Propagandzie „antysyjonistycznej” udało się osiągnąć dwa cele: przekonać ludzi, że wina Hamasu ogranicza się do ataku z 7 października i przetrzymywania zakładników oraz że Hamas prowadzi wojnę o wolność Palestyny.

O zakarbowanie w umysłach mieszkańców Zachodu tej kłamliwej zbitki toczy się cała propagandowa gra. A to wielkie wołanie „Wolna Palestyna!” w kontekście wojny, którą wszczął terroryzujący Gazę Hamas, oznacza żądanie, by Izrael się wycofał, a Hamas pozostał u władzy. Jakże można życzyć Palestyńczykom tego koszmaru!

Jak cała liberalna opinia publiczna świata żydowskiego, również ja marzę o pokoju opartym na „rozwiązaniu dwupaństwowym”. Gdy Zachodni Brzeg i Gaza należały do Jordanii i Egiptu, Palestyńczyk nie śmiał nawet pisnąć o palestyńskim państwie. Tę szansę daje mu wyłącznie Izrael. Jednakże świat muzułmański uparcie odrzuca kolejne oferty. Bo też nie o państwo palestyńskie toczy się gra w terror i odwet, lecz o zniszczenie Izraela. Tylko że państwa muzułmańskie również boją się terroru, który same sponsorują. Liczą, że Izrael będzie trzymał go w ryzach, lecz nie pokona go całkowicie. To jest istota sytuacji w regionie. Sam Lucyfer to chyba wymyślił.

W rozległym, działającym od dekad systemie propagandy zohydzającej Izrael i wysławiającej dzielnych bojowników o wolność Palestyny niemałą rolę odgrywają demonstrujące wrogość wobec Izraela flotylle płynące do Gazy.  Największa z nich popłynęła przed kilkoma tygodniami. Flotylla gniewnych działaczy i kadrowych agentów Hamasu, płynąca z okrzykiem „Free, free Palestine!” na ustach. Niby to zawieść dary i zderzyć się z izraelskim wojskiem („przełamać blokadę”), a tak naprawdę po to, by wbić nam do głowy, że tam, w Gazie, Palestyńczycy walczą o swoją wolność z okupantem. A przecież walczy Hamas. I nie o wolność, lecz o utrzymanie swej tyranii. Hamas, którego cała ideologia sprowadza się do dwóch punktów: wymordować Żydów i założyć islamską teokrację w Palestynie. Hamas, który od dwudziestu lat uprawia krwawy terror przeciwko Żydom i Palestyńczykom.

Wiara milionów Europejczyków w to, że w Gazie jacyś dzielni ludzie biją się z izraelskim okupantem o wolność swojego kraju, rodzi we mnie bezsilną złość. Jednakże troskę wrażliwych ludzi o cierpiącą ludność Gazy rozumiem i szanuję. Pewnie nie wiedzą, ile pieniędzy od dekad wydaje Izrael na pomoc dla Gazańczyków i że brakom żywności winni są głównie przechwytujący ją bandyci. Wydaje im się, że wszystko to wina Izraela. Trudno. Nie wiedzą i nie dowiedzą się już niczego, co wychodzi poza opowieść o zbrodniczych kolonizatorach i ich prawie niewinnych ofiarach. Nie ma już szans na to, że w gąszczu łgarstw, manipulacji i prawd – również o zbrodniach wojennych Izraelczyków – odnajdą drogę do jakiegoś w miarę uczciwego rozeznania. Ale najważniejsze, że nalegają na pokój i wszystkie strony konfliktu tę presję czują. Pragnienie pokoju jest tym, co nas mimo wszystko łączy.

Reklama