Bóg się rodzi. Część 2. Babilonia

Naród żydowski był przez tysiąclecia ofiarą rozmaitych prześladowań i przetrwał. Jako powód przywołuje się, zwłaszcza wśród przedstawicieli tegoż narodu, wiarę w Jedynego Boga. Skąd się ona wzięła?
Poprzedni tekst opisywał henoteistyczną wiarę Izraelitów w Palestynie przed niewolą babilońską. W 587 p.n.e. świątynię Salomona zrównano z ziemią, a judejskie elity od 597 do 582 p.n.e. przesiedlano do Babilonii. I tam, znów cytując wykład profesora Niesiołowskiego-Spano, stało się coś niebywałego.
A w każdym razie innego niż zwykle. Podobny los spotykał setki wchłanianych przez mocarstwo mniejszych bądź większych grup, po których nic nie zostało. Taki los spotkał potomków Królestwa Izraela, tzw. Królestwa Północnego, wchłoniętego wcześniej przez Asyrię. Do dziś mówi się o Dziesięciu Zaginionych Plemionach Izraela. Lokowano ich w zasadzie wszędzie łącznie z Ameryką, ale prawdopodobnie roztopili się w znacznie większym społeczeństwie.
Wyobraźmy sobie następującą sytuację. Mieszkamy w Wadowicach pod Krakowem albo może w Zgierzu pod Łodzią. Trzy razy w roku jeździmy do Krakowa czy Łodzi, naszej stolicy, największego miasta, jakie żeśmy w życiu widzieli. Podziwiamy Zamek Królewski i Planty bądź Piotrkowską i wieżowce.
Przyjeżdżają najeźdźcy, zrównują pałac i starówkę czy też łódzkie centrum z ziemią i zabierają nas do Nowego Jorku. Spoglądamy na Statuę Wolności, Central Park i drapacze chmur. Czymże wydają nam się wtedy Planty i kilka biurowców na krzyż?
Sama brama wjazdowa do Babilonu, poświęcona bogini miłości Isztar, odpowiedniczce sumeryjskiej Inany, była większa od jerozolimskich świątyni i pałacu razem wziętych. Jeszcze-nie-Żydzi trafili do ówczesnej stolicy i największego miasta świata, trwającej od ponad dwóch tysięcy lat kultury Mezopotamii z rozwiniętą nie tylko architekturą (zikkuraty!), ale też astronomią, matematyką, medycyną. I politeistycznym kultem panteonu z Mardukiem na czele.

W tamtych czasach uważano, że wojującym ludom odpowiadają wojny między opiekującymi się nimi bogami. Zwycięstwo jednego ludu oznaczało, że jego bóg / bogowie pokonali bóstwa przegranych, które odchodziły w zapomnienie jako niezdolne do obrony swych wyznawców. Jahwe także miał zapewnić Judejczykom wieczny dobrobyt, a skończyło się zupełnie inaczej. Najwyraźniej byli w błędzie.
Pytanie tylko, na czym ten błąd polegał. W środowisku skupionym wokół proroka Ezechiela, być może byłego kapłana nieistniejącej już świątyni, pojawiła się zupełnie nowa myśl, interpretacja, jakiej wcześniej nie było. Na starożytnym Bliskim Wschodzie uważano, że świątynia to rzeczywisty to dom bóstwa, fizycznie zamieszkującego najwyższą bądź najbardziej niedostępną komnatę (tzw. święte świętych).
Jednak w przeciwieństwie do bóstw ościennych ludów Jahwe w świątyni jerozolimskiej nie miał posągu. Prości ludzie czynili mu wyobrażenia (do naszych czasów przetrwały pewne posążki), a nawet przydawali mu żonę Aszerę. Wykształcone elity pamiętały jednak stare opowieści z czasów mitycznego pobytu na pustyni. Zabraniały one czynienia jakichkolwiek wyobrażeń Jahwe, niematerialnym bogu prowadzącym swój lud pod postacią obłoku i każącym go za przewinienia i nieodpowiedni kult.
Środowiska te całkowicie przeformułowały wiarę. Tak, myliliśmy się, ale i mylimy się nadal. Jahwe nie został pokonany przez Babilon i jego drobnych, śmiesznych bożków (Marduk ledwo zwyciężający morskiego smoka? Enlil nie radzący sobie z ptakiem domowym?). Nie można pokonać stwórcy i pana świata. Napaść Babilonu była zaplanowaną przez Jahwe karą za przewiny i odstępstwa jego wyznawców. Gdyby chciał, Jahwe zmiótł by cały Babilon i jego śmieszny, nieistniejący w rzeczywistości panteon.
Judejczycy już nie tylko siedzieli i płakali, kiedyśmy wspominali Syjon. Zaczęto ratować ginącą właśnie kulturę, spisywać sprzeczne ze sobą tradycje, tworzyć księgi, które przetrwają tysiąclecia. Na początku umieszczono konkurencyjny wobec babilońskiego eposu Enuma Elisz opis stworzenia świata przez wszechmocnego Boga, z którym nie ma komu walczyć. Nieco dalej znalazł się teologiczny opis zikkuratu Etemenanki, znanego po tysiącleciach prawie wyłącznie po biblijną nazwą wieży Babel. Religia świątyni stała się religią Księgi. Jako znak wyznawców Jahwe, którego samo imię oznacza istnienie (“Jestem”), już nie boga, ale Boga, zaczęto stosować obrzezanie. Nieznany w Babilonii, a powszechny w Palestynie zabieg higieniczny stał się znakiem przynależności do narodu.
Kolejne mocarstwa pojawiały się i znikały. Jedno z nich pozwoliło Żydom wrócić na swe historyczne ziemie, kolejne przyniosło grecką filozofię. Nowe pojęcia wzbogaciły teologię, a Jedyny Bóg nabył cech absolutu.
Ta rewolucyjna idea przetrwała i pozwoliła przetrwać wyznającemu ją narodowi przechodzącemu przez większą część swego istnienia z jednej do drugiej niewoli. Wypączkowały z niej też kolejne, dając początek chrześcijaństwu i islamowi. Idee (Harari powiedziałby byty intersubiektywne) nie tylko istnieją, ale wpływają na nasze życie i potrafią mieć wielką moc. Także wygrać wojnę. A niekiedy podbić świat.
Marcin Nowak
Komentarze
Nie dokonczylem mysli o Skaldach z pod poprzedniego felietonu a juz pan Marcin Nowak karze gonic jak te konie zaprzezone w kuligu.
Spokojnie panie Marcinie…
Ostatni dzien w roku – przychodzi nostalgia nie tam z ostatniego roku…z calego zycia.
Bylem dzieckiem kiedy w telewizji polskiej wyswietlano filmiki muzyczne Skaldowie, Breakout itp. dzis widze, ze calkiem prekursorskie….dlugo przed MTV.
Trudno a moze niemozliwe niektore znalezc jak np. ten:
https://youtu.be/hebLI8LxqIo?si=3wYiH3-6H9BhywpF
Dosiego Roku wiernym blogowiczom i autorom Tego bloga!
Err: oczywiscie kaze a nie karze no ale u mnie Sylwestra juz 18 godzin.
Err2, spod, nie z pod.
Is42 spieszcie sie z ta reforma jezyka, bo niedlugo tylko Bralczyk i Miodek beda pisac ‚poprawnie’ 😉
Na koniec roku stwierdzam nieskromnie
I przekazuję wszelkim prorokom,
Że wiara i czucie mniej mówi do mnie,
Niż mędrca szkiełko i oko.