„Nie będzie nam Ziobro”

Traktowanie propozycji przesłuchania Zbigniewa Ziobry za granicą w kategoriach ambicjonalnych, pod hasłem: „nie będzie nam tu Ziobro…”, szkodzi dobru postępowania prokuratorskiego.

Rzecznik rządu Adam Szłapka: Zbigniew Ziobro chce być nadal traktowany jak święta krowa. Dariusz Joński: Czasy, kiedy Zbigniew Ziobro decydował, kogo przesłuchać, w jakim miejscu i jakie zarzuty stawiać, dawno już minęły. To tylko niektóre komentarze w tym tonie do podanej przez „Rzeczpospolitą” informacji, że pełnomocnik Zbigniewa Ziobry adw. Bartosz Lewandowski zaproponował prokuraturze, by przesłuchanie jego klienta w sprawie 26 zarzutów, w których Sejm uchylił mu immunitet, odbyło się w miejscu jego zamieszkania, czyli w Brukseli, gdzie jest także leczony onkologicznie. Albo na Węgrzech. Adw. Lewandowski podał też dwa adresy: belgijski i węgierski. Przesłuchanie odbyłoby się albo w konsulacie polskim, gdzie pytania przygotowane przez polską prokuraturę zadawałby konsul lub wyznaczony przez niego dyplomata, lub w drodze pomocy prawnej przez prokuraturę lub sąd kraju pobytu Ziobry. W obu przypadkach możliwa byłaby obecność polskiego prokuratora.

Spójrzmy na sytuację trzeźwo. Nie można wydać za Ziobrą listu gończego, co jest warunkiem wydania europejskiego nakazu aresztowania, bo się nie ukrywa (art.  279 kpk) – podał swoje adresy. Wcześniej zresztą sąd musiałby zastosować areszt tymczasowy. Na razie wniosku o taki areszt nie ma, a prokuratura deklaruje, że nie jest przesądzone, że będzie. Koronnym argumentem uzasadnienia takiego wniosku byłaby obawa ucieczki i/lub ukrywania się, a te argumenty Ziobro wybił prokuraturze z rąk, podając adres i deklarując stawienie się na przesłuchanie. Pozostaje obawa mataczenia, ale i tu nie ma mocnych argumentów, skoro już kilkanaście osób ma w tej sprawie co najmniej postawione zarzuty, a dziewięć stanęło przed sądem. Chodzi o te same zarzuty w sprawie zarządzania Funduszem Sprawiedliwości, ustawianych konkursów i braku kontroli wydatkowania przyznanych dotacji.

W tej sytuacji prawdopodobieństwo, że sąd nałożyłby areszt, a sąd odwoławczy by go utrzymał, nie jest takie duże.

I najważniejsze: jeśli Zbigniew Ziobro nie będzie w tej lub innej formie przesłuchany i nie odniesie się do zarzutów, prokuratura nie będzie mogła postawić go przed sądem. A więc wielka operacja pod tytułem „rozliczenie Ziobry” zakończy się wraz z przegłosowaniem uchylenia mu immunitetu przez Sejm.

Prokuratura musi wybrać pomiędzy argumentem „nie będzie nam Ziobro stawiał warunków” a dobrem postępowania. Decydując się szybko na przesłuchanie za granicą – najlepiej w Brukseli, gdzie jest „centrum życiowe” Ziobry – będzie mogła w najbliższym czasie postawić go w stan oskarżenia (zakładając, że materiał jest już zgromadzony). Zwlekając, ryzykuje, że Ziobro trafi do szpitala, i możliwość przesłuchania może się odwlec o miesiące.

Wybór wydaje się prosty: ambicjonalne uniesienia należy zostawić politykom, prokuratura ma kodeks postępowania karnego, ustawę o prokuraturze i dobro postępowania.

Reklama