Bukiet smaków i zapachów

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Jest pewna egzotyczna kuchnia, która może spokojnie konkurować chińską. Wiem, wiem – nie ma jednej kuchni chińskiej. Sam pisałem częstokroć o różnicach między kuchnią syczuańska, kantońską i pekińską. Ta kuchnia o której chcę dziś coś powiedzieć jest diametralnie różna od wszelkiej chińszczyzny. Jest też całkowicie inna niż większość smaków z Dalekiego Wschodu.

Samosa warzywna

Domyślacie się zapewne, że chodzi mi o kuchnię Indii. To także wielki kraj i ma wiele zróżnicowanych smaków w zależności od miejsca, w którym chcemy ucztować. Ale jest parę wyróżników, które pozwalają nam nawet nosem, a co dopiero gdy użyjemy języka i podniebienia, rozpoznać smakołyki rodem z Indii. Chyba każdy zna zapach i smak curry, omdlewającą woń olejków ( zwłaszcza różanego) czy aromat szafranu. To nie jest – moim zdaniem i moich kubeczków smakowych – kuchnia na co dzień. Taką kolację jem z wielką przyjemnością raz na jakiś czas. I wtedy odczuwam jej oryginalność w dwójnasób.
Jest w Warszawie kilka restauracji hinduskich. Do niedawna najczęściej jadałem w Maharaji. Zawsze wychodziłem z lokalu przy Marszałkowskiej w pełni usatysfakcjonowany. Tym razem odwiedziliśmy lokal przy Żurawiej, trochę schowany w głąb od ulicy dzięki czemu bardziej zaciszny, ale – sądząc po liczbie gości – cieszący się dobrą opinią. Wśród gości zauważyłem sporo smagłolicych klientów swobodnie porozumiewających się z kelnerami, co świadczy tylko dobrze o tutejszej kuchni. India Curry – bo tak nazywa się lokal –  ma w sobie nastrój typowy dla restauracji z tamtej części Azji. A przede wszystkim woń przypraw nastrajających nowych gości pozytywnie do tego, co ich tu czeka.

Warzywa z grilla

Karta dań, jak w większości lokali azjatyckich całkiem obcych smakowo nadwiślańskim podniebieniom, ostrzega gości przed zaskakującymi a czasem dla niektórych przykrymi niespodziankami i przy nazwach potraw zamieszcza wizerunek czerwonej papryczki. Brak papryczki oznacza danie łagodne. Jedna papryczka to lekka ostrość; dwie – nieco silniejsze szczypanie w język i gardło; trzy – to  tornado ostrości. Choć prawdę mówiąc, bo jadłem trzypapryczkowe krewetki, i te najostrzejsze dania kucharz nieco złagodził. W Sri Lance, która jest przecież kulinarna siostrą Indii, jadałem znacznie ostrzejsze dania.

Tym, którzy chcą spróbować mocy curry lub chili a nie zrujnować sobie przełyku, doradzam zamówienie jogurtu. Ja zawsze wybieram ten słony i z odrobiną kolendry. Jest pyszny i działa jak balsam na spalone podniebienie.

Kurczak z tandoori

Z pośród wielu przekąsek zawsze wybieram samosę. Tym razem piramidka z ciasta zawierała farsz warzywny. Nie podejmuję się rozwiązać zagadki jakie zioła były wewnątrz samosy. Używać jogurtu nie musiałem. Nieco ostrzejsze były warzywa z grilla, a najbardziej pikantny  kurczak z pieca tandoori.
Dania główne stanowiły przede wszystkim  krewetki. Trzy kociołki postawione na podgrzewaczach – by danie nie wystygło a goście nie musieli się spieszyć – pełne były sosów, orzeszków, warzyw stanowiących podkład różnej ostrości dla delikatnych krewetek. W czwartym kociołku pływała też w gęstym sosie baranina. Krucha, aromatyczna i lekko nawet słodkawa.

Krewetki, baranina i chleb naan

Do tych dań wybraliśmy zamiast ryżu chleb naan. Ten rodzaj pieczywa pozwala oddać kelnerowi talerz wyczyszczony z sosu do cna. A prawdę mówiąc miękki, ciągnący się jak guma a miejscami przypieczony na chrupko naan jest smaczny sam w sobie.

Deser mrożony
Mocną stroną – zwłaszcza dla miłośników słodyczy – są desery. Zakończyliśmy ucztę małymi pączkami podawanym na gorąco w sosie karmelowym i mrożonym kajmakiem z płatkami migdałów. Na szczęście dla nas desery podawane są w maciupeńkich porcjach. Dzięki temu wyszliśmy z tej potyczki zwycięsko.
Jestem przekonany, że nie była to nasza ostatnia wizyta w India Curry.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Żałoba w kabarecie

Dotąd rozśmieszała Polskę, teraz ją zasmuciła. Joanna Kołaczkowska była jasnym punktem sceny kabaretowej bazującej na inteligentnym humorze. Ta era już powoli zmierzcha.

Aleksandra Żelazińska

Gorące pączki

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj
Reklama