Jarzyny dobre są i w zimie

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

W mało sprzyjających towarzyskim rozmowom okolicznościach, bo na cmentarzu i w zimowym pejzażu, spotkałem kolegę sprzed lat, dziś dramaturga, pisarza i publicystę historycznego, który narzekał na moja działalność popularyzującą kuchnię tylko dla mięsożernych. A on tymczasem – i to od kilkunastu lat – jest jaroszem. Kategorycznie więc domagał się, bym i o kuchni wegeteriańskiej od czasu do czasu coś powiedział. Nasz klient – nasz pan. Spełniam więc życzenie Tomasza Ł. i sięgam po jarzyny mimo, że śnieg nadal na polach.

Marchewka z makiem    Fot. P. Adamczewski

Jarzyny są przecież także z przyczyn zdrowotnych bardzo ważnym i smacznym składnikiem naszego menu. Wiedziano już o tym od dawna, zawsze bowiem na polskim stole było wiele wszelkich jarzyn, jarzynek.
Już w średniowieczu, jak pisała zajmująca się tym tematem Maria Dembińska, jadano w Polsce groch, kapustę, cebulę, pietruszkę, buraki, soczewicę, koper, marchew, sałatę. Wraz z przybyciem do Polski królowej Bony pojawiły się na polskich stołach kalafiory, szparagi, selery, pory. W wieku XVIII w ogrodach warszawskich hodowano karczochy. Na obiadach u króla Stanisława Augusta Poniatowskiego jadał je ze smakiem Giovanni Giacomo Casanova. Karczochy i szparagi stanowiły niezbędną część menu proszonych obiadów w letniej porze. Sposób ich przyrządzania podawał Wojciech Wielądko w podręczniku kulinarnym z końca XVIII w., o szparagach wspomniał też Mickiewicz w Panu Tadeuszu: po chłodniku szły raki, kurczęta i szparagi”.

Pieczone warzywa   Fot. P.Adamczewski
W wieku XIX pojawiły się w Polsce pomidory, fasolka szparagowa, brukselka. Jadano też wówczas dużo endywii, salcefii, skorzonery, zwanej też wężymordem  jarzyn obecnie już nieco zapomnianych. Autorzy książek, czyniąc sporo zapożyczeń z kuchni włoskiej, podawali przepisy na różnego rodzaju risotta, risi-bisi, miszkulencyje (mieszaniny różnych jarzyn). Wiele ich można już znaleźć w Kucharce mieyskiej i wieyskiej, wydanej w1809 r., czy w książce Anieli Ostrowskiej pt. Kucharka warszawska dobrze usposobiona zawierająca przepisy wszelkiego rodzaju potraw, przystawek, z dodatkiem obejmującym kuchnię francuską i włoską, opublikowanej w Warszawie w 1863 r.
Jarzyny podawano przede wszystkim gotowane, jeszcze w ubiegłym stuleciu jadano stosunkowo mało surówek. Lucyna Ćwierczakiewiczowa radziła używać sody, aby jarzyny szybciej się gotowały, współczesna dietetyka zabieg ten wyklucza zupełnie. W niektórych książkach kucharskich z XIX w. można przeczytać, że nawet natka pietruszki powinna być gotowana, bo surowa jest… twarda! Nasi dziadowie lubowali się w suto kraszonych daniach, stąd też i jarzyny krasili obficie słoninką, masłem i innymi tłuszczami.
Dorobkiem ostatnich czasów jest wprowadzenie do jadłospisów papryki, cykorii, bakłażanów, patisonów czy kabaczków, dzięki czemu w sezonie letnim i jesiennym możemy współzawodniczyć w dziedzinie różnorodności potraw z wieloma kuchniami europejskimi. Jadamy wiele surówek, skrapianych oliwą, wierząc w dobroczynne skutki i działanie nienasyconych kwasów tłuszczowych, które podobno mają zapobiegać sklerozie i innym dolegliwościom nadchodzącym z wiekiem. Czekając, co nowego przyniesie nauka o sposobach odżywiania się, jedzmy jak najwięcej jarzyn, bo cenny błonnik to jeden z najważniejszych składników naszego pożywienia. A i sole mineralne są nie do pogardzenia.
Na koniec więc dwa przepisy z udziałem jarzyn zapomnianych, które warto przywrócić do naszych jadłospisów.
Zimowa sałatka z czarnej rzepy
2 duże czarne rzepy, 1 serek homogenizowany, 1/2 szklanki śmietany, szczypta siekanej natki pietruszki, 2 ząbki czosnku, sól, pieprz.
1. Rzepę obrać, opłukać i utrzeć na dużych oczkach tarki jarzynowej. Posolić  wówczas ulotni się z niej nieprzyjemny zapach.
2. Utartą rzepę zmieszać z pozostałymi składnikami i dobrze wymieszać. Czarna rzepa jest bardzo zasobna w witaminy i mikroelementy, lecz stosunkowo mało ceniona u nas. Taka sałatka pozwoli docenić zalety tej jarzyny. Doskonała jako danie kolacyjne.
Patison jak schabowy
1 większy patison, 2 jajka, bułka tarta, około 1/4 butelki oleju, sól.
1. Obrać umytego patisona z wierzchniej skórki, oczywiście jak najcieniej, przekroić i wydrążyć pestki.
2. Miąższ krajać w plasterki grubości ok. 1/2 cm, maczać w roztrzepanym jajku i obtaczać w bułce tartej.
3. Na patelni rozgrzać olej, smażyć panierowanego patisona soląc w czasie smażenia.
Tak przyrządzony patison smakuje jak delikatny kotlet.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Żałoba w kabarecie

Dotąd rozśmieszała Polskę, teraz ją zasmuciła. Joanna Kołaczkowska była jasnym punktem sceny kabaretowej bazującej na inteligentnym humorze. Ta era już powoli zmierzcha.

Aleksandra Żelazińska

PS.

Dziś 17 stycznia czyli rocznica ważna dla warszawiaków. Zawsze się o nią upominał Pan Lulek. A z każdym rokiem coraz mniej się o tym wydarzeniu mówi. Ponieważ w tym dniu 1945 roku miałem prawie trzy lata, to winien jestem Lulkowi, by o wyzwoleniu Warszawy choć wspomnieć. I wieczorem wychylić.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj
Reklama