I rogate, i brodate, i przede wszystkim śliczne

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Chyba nie macie wątpliwości, o jakich stworach mówię z taką atencją?

No oczywiście – o kozach.Koza z dzwonkiem East NewsBył czas, że marzyłem o posiadaniu własnego stadka tych pięknych i pożytecznych zwierząt. Na szczęście wybito mi ten pomysł z głowy. Dla dobra kóz i całej naszej rodziny.

Nie można bowiem prowadzić hodowli zwierząt na odległość. Przekonałem się o tym, zamieniając kozy na pszczoły, by po kilku latach i z tego zrezygnować. Aby prowadzić pasiekę czy tym bardziej stado kóz, trzeba mieszkać razem z nimi. W innym przypadku zmarnuje się i zwierzęta, i pieniądze. Zostaną tylko wyrzuty sumienia.miodu plasterNa szczęście szybko się zorientowałem w tych prawidłowościach i po dwóch sezonach bycia pasiecznikiem (skończyłem wcześniej szkołę pszczelarską, rezygnując z uprawiania dziennikarstwa) wróciłem do poprzedniego zawodu, a ule z zawartością podarowałem sąsiadowi rolnikowi. Pszczoły ocalały, a ja straciłem mniej gotówki.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Żałoba w kabarecie

Dotąd rozśmieszała Polskę, teraz ją zasmuciła. Joanna Kołaczkowska była jasnym punktem sceny kabaretowej bazującej na inteligentnym humorze. Ta era już powoli zmierzcha.

Aleksandra Żelazińska

Teraz wokół mnie rosną jak grzyby po deszczu zagrodowe serowarnie. Wszystkie jednak robią sery z mleka krowiego. W mojej okolicy nie ma bowiem tradycji hodowli owiec, a tym bardziej kóz. Chodzenie z kozą na postronku uważa się za skrajny przejaw biedy. A kto chce się przyznać do ubóstwa?

Cały czas mam jednak nadzieję, że znajdzie się odważna gospodyni (po obejrzeniu kolejnej serii „Rancza”) i brodate oraz rogate pięknotki pojawią się na pobliskich pastwiskach. Nie wspomnę już o tym, że kozie sery należą do moich ulubionych.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj
Reklama