Pora szaleństw i rozpusty: to zapusty!

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Karnawał trwa! Wprawdzie jeszcze nie byłem na żadnym szalonym balu (bo nie lubię wielkich fet) ani nawet na mniejszym przyjęciu ale w kalendarzu mam zapisane aż trzy. I to jedno na 40 osób, a dwa znacznie bardziej kameralne. Jeśli doliczyć do tego jedną kolację dla dziesięciu osób, którą przygotowuję we własnym domu, to tegoroczny karnawał zapowiada się nieźle.

A tak o tym okresie między Sylwestrem a Wielkim Postem tak pisała Barbara Ogrodowska w swej pracy „Święta polskie”:

„Karnawał po staropolsku zwany zapustami, to czas liczony od Nowego Roku lub od Trzech Króli i trwający aż do Środy Popielcowej. W wielu krajach Europy czas ten upływał pod znakiem zabaw, tańców, uczt i maskarad, barwnych wesołych pochodów, inscenizacji teatralnych, psot i ogólnej wesołości.
Nazwa pochodzi od łacińsko-włoskiego „carnavale”, którego człony: „carne” – mięso i „vale” bywaj zdrów oznaczają razem pożegnania mięsa, a dokładniej wszelkich uczt i hulanek w związku ze zbliżającym się Wielkim Postem, słowo „karnawał” nawiązuje także do łacińskiego „carrus navalis”, jak w starożytnym Rzymie zwano łódź na kołach – ukwiecony rydwan boga Dionizosa, pojawiający się na rzymskich ulicach podczas hucznych obchodów powitania wiosny.

Rodowodem karnawału europejskiego są antyczne święta zimowe i wczesnowiosenne, greckie i rzymskie, a przede wszystkim wesołe rzymskie Saturnalia, a także Feralia (lutowe święta i biesiady zaduszne), greckie Antesteria (obchodzone w lutym święta wiosny i budzącej się przyrody) i przede wszystkim uroczystości, uczty i pochody odprawiane na cześć rzymskiego Dionizosa w Grecji zwanego Bakchosem, boga życia, słońca i wiosny oraz władcy umarłych, a także patrona kwiatów i winnej latorośli.(…)

W średniowieczu z obchodów karnawałowych słynęła przede wszystkim Wenecja, a po jej upadku w XVIII w. licznymi zabawami i festynami ludowymi wsławił się Rzym. Urządzano tam „confetti” – zabawy połączone z obrzucaniem się barwnymi słodyczami, „corsa” – parady ukwieconych powozów, a na zakończenie „moccoletti” – uroczystość ognia, z zabawami w zapalenie i gaszenie świec i pochodni.

Pierwsze wzmianki źródłowe o karnawale polskim i zwyczajach z nim związanych przynoszą stare druki z XVII w., a przede wszystkim komedia mieszczańska, nieznanego pisarza z 1622 r. Mięsopust albo Tragicocomedia oraz satyry Miaskowskiego Mięsopust polski i kilka animowanych pieśni i fraszek o zapustach zamieszczonych w zbiorku Kiermasz wieśniacki.

Można jednak przypuszczać że karnawał, czyli polski Zapust (nazwę Zapust stosowano albo dla całego okresu od Nowego Roku do Popielca albo i przede wszystkim – dla ostatnich trzech dni przed Środą Popielcową) oraz Mięsopust obchodzone były w Polsce znacznie wcześniej.

Zaszczepione na naszym gruncie europejskie i głównie włoskie zabawy karnawałowe nabrały swoistego charakteru i polskiego wyrazu, zgodnie z duchem i temperamentem narodowym, z tradycją polską i obyczajem.

Zgodnie z duchem tym i zwyczajem karnawał staropolski suty, hałaśliwy, wesoły i szumny był czasem różnych uciech: polowań, poczęstunków, tańców i swawoli. We wszystkich stanach bawiono się i hulano i stosownie do posiadanych zasobów jedzono dużo i tłusto i tęgo popijano (…)

Księża gromili te karnawałowe szaleństwa i bezskutecznie nawoływali do umiaru i ustatkowania, nazywając zapusty „rozpustami” i grzmiąc z ambon, tak jak np. w XVI w. ks. Jakub Wujek, nasz znakomity teolog i pisarz, autor przekładu Pisma Świętego na język polski, który powiadał, że w Polsce „mięsopusty od czarta wymyślone bardzo pilnie zachowują” oraz współczesny mu Grzegorz z Żarnowca, który twierdził podobnie, że „większy zysk czynimy diabłu trzy dni rozpustnie mięsopustując, aniżeli Bogu czterdzieści dni nieochotnie poszcząc”.

Po miastach zwłaszcza i zwłaszcza w pańskich rezydencjach odbywały się wystawne, karnawałowe uczty i bale, a w tym również modne w Polsce już w XVI w. kostiumowe i maskowe bale dworskie zwane redutami.

Proszone bale miejskie i wiejskie w wyższych stanach bywały też swego rodzaju giełdą małżeńską dla dobrze urodzonych panien.”

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Niepoczytalni?

Stan umysłu Mieszka R., sprawcy okrutnego zabójstwa na UW, może być zupełnie inny, niż wskazują wycinkowe relacje internetowych serwisów. Przy okazji pojawiło się pytanie, gdzie przebiega granica poczytalności sprawcy, od czego zależy kara za zbrodniczy czyn.

Joanna Cieśla

Nie szukam żony, nie wystawiam na giełdę małżeńską potomstwa. Karnawał dla mnie to tylko wesoła i smaczna rozrywka. A dla was?

 

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj