Dzietność czy bitność?

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Sytuacja w szkołach jest coraz gorsza dla nauczycieli. Dyrektorzy liczą godziny i wychodzi, że ubędzie kilka etatów. Ludzi trzeba więc będzie zwolnić. Niestety, problem nie dotyka najgorszych pracowników, tylko przypadkowych, czasem średnich, a czasem najlepszych. Nie ma bowiem godzin dla biologa, fizyka czy chemika. Choćby nauczyciele wyszli z siebie i cuda czynili, godzin nie przybędzie. Wszystko przez reformę, która tnie, jak leci (zob. info).

Nauczyciele, którym grozi zwolnienie, na gwałt szukają ratunku. Kto może, zajdzie w ciążę. Inni zapadają na zdrowiu i wnioskują o urlop. Liczą, że w ich przypadku nie sprawdzi się przysłowie, iż co się odwlecze, to nie uciecze. Może za rok czy dwa godziny się znajdą i groźba zwolnienia minie. Dyrektorzy namawiają do ciąż i urlopów. Jeśli pracownik jest dobry, nie chcą go stracić.

Do innej reakcji namawia Aleksander Nalaskowski – dyrektor I Społecznego Liceum Ogólnokształcącego w Toruniu i profesor UMK w tym mieście. Jak czytamy na blogu B. Śliwerskiego, prof. Nalaskowski wzywa nauczycieli do buntu:

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Zgryz z gryzoniem

Szczury wróciły do największych miast świata. Służy im fatalne zarządzanie, ocieplenie klimatu i postępująca betonoza. Wstręt do nich uzasadnia skalę zadawanego im okrucieństwa.

Jędrzej Winiecki

„W Polsce jest 700 tysięcy nauczycieli. Gdyby ta grupa tupnęła nogą, wszyscy by się przestraszyli.” (zob. pełen tekst)

Nie wątpię, że profesor Nalaskowski jest odważny i potrafi tupać nogą, że aż mury się trzęsą, a władzy to tupanie zachodzi hen za skórę. Niestety, nauczyciele nie są tacy mocni w nogach. Obawiam się, że łatwiej nam będzie zajść w ciążę. Proponuję, aby każdy robił to, co potrafi najlepiej. Profesura niech tupie na władzę, a belferstwo niech się rozmnaża. My jeszcze nie tacy starzy, my jeszcze pokażemy, na co nas stać.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj