Polonista – maszyn specjalista

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Są wolne miejsca pracy dla nauczycieli. Są szkoły, w których można podjąć pracę od zaraz. Nikt się jednak nie zgłasza, mimo że bezrobocie wśród nauczycieli coraz większe. Dawniej wolne miejsca czekały na anglistów, teraz jednak nie o nich chodzi. Szkoły mają problem ze znalezieniem nauczycieli przedmiotów zawodowych. Inżynierowie nie chcą być nauczycielami, a jest na nich spore zapotrzebowanie (zob. info).

Od kilku lat MEN prowadzi kampanię mającą na celu reaktywację szkół zawodowych. Odbyło się parę konferencji, politycy wystąpili z płomiennymi mowami, specjaliści wzięli pieniądze za badania, że szkoły zawodowe są pilnie potrzebne. I tyle. W ogóle nie zainwestowano w kształcenie kadry, która w tych szkołach mogłaby podjąć się praktycznej nauki zawodu.

Zapewne urzędnikom wydawało się, że specjaliści będą walić do szkół drzwiami i oknami. Myśleli, że inżynierowie leżą na półkach i można ich brać niczym polonistów, biologów czy geografów. Tak się jednak nie stało. Młodzi inżynierowie nie chcą pracować w szkołach.

Dziwne, że w MEN nie podjęto żadnych środków, aby zachęcić nauczycieli, którzy masowo tracą etaty w szkołach, do przekwalifikowania się na specjalistów przedmiotów zawodowych. Oczywiście, nie jest to ani łatwe, ani tanie. Jednak pamiętajmy, że zwalniani nauczyciele – mianowani i dyplomowani – dostają półroczną odprawę albo przechodzą w stan nieczynny i przez pół roku otrzymują wynagrodzenie bez świadczenia pracy. Czy nie lepiej byłoby zobowiązać tych nauczycieli do przekwalifikowania się na specjalistów, których szkoła poszukuje? Dopiero teraz niektóre miasta zaczynają o tym myśleć (zob. info o Bydgoszczy).

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Teraz wrze na Wydziale Psychologii UW. „Ludzie w końcu odważyli się mówić”. Będzie efekt domina?

Po zwolnieniu dyscyplinarnym dziekana Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych prof. Daniela Przastka wrze na Wydziale Psychologii. Wszystko wylało się w ostatnich dniach.

Katarzyna Kaczorowska

Gdybym stanął przed wyborem, że dostaję wymówienie z powodu braku godzin j. polskiego (jestem polonistą) albo skierowanie na studia podyplomowe z obróbki maszyn, to wolałbym studia podyplomowe. W szkołach już teraz wiadomo, dla kogo nie będzie pracy za trzy lata, np. dla fizyków, chemików i dla biologów (każda szkoła będzie musiała rozwiązać umowę z jednym takim nauczycielem). Jest więc czas, aby fizyka przekwalifikować na nauczyciela przedmiotu zawodowego. Zyskałyby na tym uczelnie, u których MEN zamówiłoby określone kierunki studiów, zyskaliby nauczyciele, których państwo nie zostawiłoby na lodzie, zyskaliby uczniowie.

Dlaczego więc się tego masowo nie robi, tylko zwalnia, płaci odprawy i zabija szkoły zawodowe, bo nie ma w nich kto uczyć? Oczywiście, przekwalifikowany polonista to nie to samo, co inżynier z prawdziwego zdarzenia. Skoro jednak nie stać nas na kupno rasowych ogierów, trzeba przypiąć do wozu te konie, które mamy. Jestem przekonany, że pociągną ten wóz polskiej oświaty całkiem dobrze.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj